piątek, 14 stycznia 2011

Nie ma większych homofobów niż lesbijki

... ani bardziej zajadłych antysemitów niż Żydzi [ z Karolem Marksem na czele - oto dowód : patrz rozdz. II ] - bez zbędnego pieprzenia ''prasówka'' z ostatnich dni :

Niemcy od d... [ czyli właściwej ] strony.

Polscy chłopi to złodzieje i bandyci [ nie wszyscy ] - mnie cała sprawa nie dziwi bo mam realistyczny czyli pesymistyczny stosunek do człowieka, uczciwie patrząc na siebie i innych trza stwierdzić, że jesteśmy skłonni raczej do zła niż dobra, dlatego tym bardziej doceniam takich ludzi jak wspomniana w tym artykule prosta chłopka, która samotnie wychowując dzieci ratowała jeszcze kilkoro Żydów i to pobierając od nich tylko symboliczne opłaty ! Dlatego też wkurwiają mnie takie ch... jak Żakowski, który zarzuca Polakom, że w większości byli obojętni, a wręcz pomagali Niemcom - jebany moralista-hipokryta [ jak większość z GW ] jestem pewien, że gdyby przyszło co do czego gnida pierwsza pobiegłaby na Gestapo z donosem, mnie raczej dziwi, że przy tak drakońskich karach znalazło się aż tylu ludzi w tym kraju, którzy Żydów ratowali nawet jeśli motywy części były czysto ''merkantylne''. Inna sprawa, jak się to będzie wykorzystywać, zwłaszcza żydowscy grandziarze z Hameryki, których przodkowie w większości nawet nie kiwnęli palcem w obronie swoich ziomków a teraz nie wahają się nabijać kabzy na ich tragedii, bo kasą dzielą się fifty-fifty z rządem Izraela dając z tego ostatnim ofiarom Shoah jakieś nędzne ochłapy - widziałem jakiś czas temu dokument o tym procederze produkcji izraelskiej więc trudno mu zarzucić ''antysemityzm'' [ ulubione słówko izraelskich oficjeli tłumiące wszelką krytykę ich zbrodni ]. To również obala antysemicki mit, że ''Żydzi się wspierają'' - ba, myślę że gdyby Adolf dopuścił ich do tej gigantycznej grabieży jaka towarzyszyła nazistowskiemu ludobójstwu to wpływowi przedstawiciele żydowskiej plutokracji zadbaliby już o ''zniuansowanie'' co najmniej jego wizerunku, tak jak Lenina czy Stalina w typie : ''no tak, nie zaprzeczamy [ już ] że był zbrodniarzem, ale miał też swoje osiągnięcia : autostrady, powszechna opieka zdrowotna, postęp technologiczny etc. a wicie rozumicie cel uświęca środki...'', zresztą gdzieś czytałem, że Rotschildowie czy inne bankierskie pijawki wiadomego pochodzenia udzielały potężnych kredytów reżimowi III Rzeszy, wcale bym się nie zdziwił gdyby było to prawdą, nie takie rzeczy...

Polacy się ochlali i sami rozjebali w tym Smoleńsku [ tako rzecze ruska generałowa-stary lachociąg ] : to jak i sprawa umowy gazowej dobitnie pokazuje, że jesteśmy półkolonią międzynarodowych koncernów i stojących za nimi państw : Rosji, Niemiec i USA, zresztą od zarania III RP nią byliśmy, a teraz tylko maska opada. Nawet nie chce mi się awanturować z tego powodu, szkoda nerwów - oczywiście reakcją będzie nacjonalistyczna czy mesjańska fanfaronada lub typowo polski serwilizm, mniej albo bardziej olukrowane włazidupstwo [ bo wbrew mniemaniu o sobie Polaków w tych romantycznych zrywach naszej historii uczestniczyła mniejszość a normą był konformizm, czego zresztą z wyłuszczonych na początku powodów nikomu nie zarzucam i naprawdę nie jesteśmy pod tym względem żadnym wyjątkiem, więc wstydzić się nie ma czego, choć chwalić też nie za bardzo czym rzecz jasna ] - a propos dawania d. wpis ''posfaszysty'' o konserwatywnych rusofilskich pedałach - zdjęcie na końcu bomba ! Najbardziej smutne, że w całym zamieszaniu nie ma praktycznie nikogo, kto bez histerii ale stanowczo dbałby o polską rację stanu, jedyne sensowne zachowanie w tej sytuacji...

Z okazji obchodzonego hucznie niedawno ogólnopolskiego Dnia  S[c]ieeemy tekst z ''KP'' - nie zgadzając się z autorem co do środków zaradczych aż prosi się jednak, by zacytować obszerne fragmenty tej trafnej diagnozy, tym milej, że pisanej z pozycji jak najbardziej lewicowej a nie ''obskuranckiej'' :

''[...] wmawianie społeczeństwu, że filantropia jest rozwiązaniem problemu, dowodzi kompletnej nieodpowiedzialności. Posłowie, radni i politycy zamiast błaznować w studiach telewizyjnych i na koncertowych estradach powinni pracować nad zmianami systemowymi, które zapewnią polskiej medycynie właściwe warunki działania. Zdrowie 40 milionów obywateli nie może być zależne od ulicznych zbiórek pieniędzy ani dobroczynnych zabaw. A takie przesłanie płynie ze styczniowych działań WOŚP. Poza wszystkim istnieje prawo o organizacjach pożytku publicznego i przekazywanie pieniędzy na organizacje pozarządowe odbywać się powinno w sposób cywilizowany za pośrednictwem banku i po wypełnieniu odpowiednich dokumentów.

Od czasu pierwszego finału Orkiestry zdołało już wyrosnąć całe nowe pokolenie, które zainfekowano szczególną formą żebractwa. Popkultura również dzielnie wspiera tego typu postawy i w sklepie z zabawkami nietrudno znaleźć Barbie żebraczkę. Dzieciaki, które od wczesnych lat ścigają się, kto więcej wyłudzi kaski od przechodniów, nie rozumieją w ogóle takiego zjawiska, jak praca społeczna, czyli niewynagradzana aktywność na rzecz wspólnoty. Rozwiązania nie widzą we własnym zaangażowaniu, lecz w wyciąganiu pieniędzy z portfeli innych. [ .. ] Promowanie przez media ulicznych zbiórek zaowocowało też rozplenieniem się żebractwa ideowego. W centrach miast, w pociągach, ale i na własnych klatkach schodowych co chwilę zaczepiani jesteśmy przez ludzi z jakimiś dziwnymi upoważnieniami, którzy zbierają na ofiary wypadków drogowych, dzieci z porażeniem mózgowym czy na przeszczep wątroby dla malutkiej Patrycji z Wąbrzeźna. Inwencja jest tutaj niezbędna, bo jak głosi Jonatan Peachum, właściciel firmy Przyjaciel Żebraka, bohater Opery za trzy grosze Bertolta Brechta: „Potrzeba nowych pomysłów. Trudne prowadzę przedsiębiorstwo, polega ono na tym, że ma budzić litość w ludziach. Istnieje zaledwie kilka sposobów, którymi można wzruszyć człowieka, zaledwie kilka, ale najgorsze jest to, że kilkakrotnie użyte, przestają działać. Bo człowiek posiada okrutną umiejętność, że jak tylko zechce – staje się nieczuły”. A generować funkcjonalne neoliberalne współczucie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy potrafi.''

Tamże felieton teatralnego małżeństwa o osobliwych obyczajach gdańskich oficjeli [ ciekawym jak to wygląda na naszym podwórku ? ] - tym razem krótki cytat by dać jakie pojęcie o co rzecz idzie :

''Urzędnicy gdańskiego magistratu w godzinach pracy, anonimowo, wyszukiwali na forach internetowych przeciwników polityki urzędującego prezydenta. Szczególnie dostało się anarchistom z grupy Nic o Nas bez Nas. –  To naganne – mówi rzecznik prezydenta. Sam Adamowicz dodaje: To niewiarygodna grupa.''

Przy okazji nie tak dawno na portalu ''Kretynyki'' stała się rzecz niesłychana - Kinga Dunin w artykule polemizującym z zaślinionym maniakiem onanizującym się intelektualnie Leninem czyli Slavojem Zizkiem otwarcie przyznała iż - uwaga ! - ''Inność sama w sobie nie jest najważniejszą wartością''... Już sam początek tego tekstu brzmi intrygująco :

''Jest taki rodzaj lewicowego kiczu intelektualnego, który sprawia, że mam ochotę cofnąć się do liberalnego gniazdka moich poglądów.''

- hmm...

Nowy wpis znajomego o kolejnych uprawnieniach dla pasożytów ze Straży Miejskiej [ czyli naszego lokalnego Sado-Maso ] - rząd jak widać twórczo rozwija piękną ''mądrość'' Urbana, że ''władza sama się wyżywi'', poza tym wychodzi na to, że gdy funkcjonariusz usłyszy jak stwierdzę że prezydent jest kretynem, który wali kocopoły o bigosie to za tą oczywistą prawdę zostanę ukarany mandatem... Co do pasożytów inny jego zabawny wpis o prawdziwej pladze tym razem elektronicznych, oraz bojkot merdiów publicznych [ ? ] ogłoszony przez brulionmanna - tamże wspomina też o skandalicznej sprawie, która chyba jeszcze bardziej mnie zbulwersowała w ostatnich dniach niż posmoleńskie wylewy starej putinowskiej kurwy czy Owsiakowa szopka, najlepiej oddać mu głos :

''Na dodatek, gdy umiera nikomu nieznany członek zarządu telewizyjnego molocha, poświęca mu się specjalny materiał jakby był kimś wybitnym lub zasłużonym dla narodu lub świata a nie był zwyczajnie jednym z pasożytów przy żłobie z lukratywnym kontraktem i innemi przywilejami. Mało tego, owemu jegomościowi, znanemu z tego, iż jest nieznany, poświęca się więcej miejsca niż zmarłemu tego samego dnia Krzysztofowi Kolbergerowi ! To nie koniec cyrku, dalej wychodzi jakaś dajająca głowa z KRRiTv i publicznie wspomina jakim to zmarły beton był fantastycznym człowiekiem a choć to prime time – czas leci, ten sam czas, który kosztuje koszmarnie ciężkie pieniądze. Pokój duszy zmarłego ale czemu to wszystko moim kosztem, zapytowuję ja się i rozpoczynam bojkot.''

- dodam tylko, że dzisiaj znowu bezczelnie kontynuowali tą hecę z okazji pogrzebu tego złodzieja i czerwonej prostytutki !

Z przyjemniejszych spraw przysłana mi przez wyżej wspomniane ''wolne kielce'' [ dzięki ! ] instrukcja chlania wódy dla milicjantów ze Wschodu - wynika zeń, że wbrew stereotypowi donosi nie ten, kto nie pije tylko zakąsza grzybkami zamiast rybką... omal nie padłem [ nomen omen ], piękne - jak widać warto jednak czasami zaglądać na GW -, poza tym muszę zapamiętać porady bo w tej materii akurat nasi sąsiedzi mają doświadczenie że ho ho. Z moich zaś odkryć książeczka XVIII-wiecznego francuskiego autora o sztuce pierdzenia przetłumaczona niedawno na polski, oraz przede wszystkim węgierskie wino mszalne do nabycia normalnie w sklepie na Rynku [ szczegóły do wiadomości redakcji, nie ujawniam z obawy przed posądzeniem o kryptoreklamę a nade wszystko przed wykupieniem tego rarytasu, kto chce znajdzie sam ] - jedni napierdalają , inni mówią, że może być a jeszcze inni chwalą z zupełnie ''Nie''oczekiwanej strony... Przyznam, że zafundowałem je rodzicom i po wypiciu z nimi lampki mogę stwierdzić : kwaśne ale pijalne, bez rewelacji ale też i tragedii a niestety nie o każdym winie można to powiedzieć, ot choćby niedawno zawiodłem się mocno na gruzińskim białym ''Badagoni'' [ przestrzegam ! ], zmusowana woda z cukrem, musiałem badziew wylać do zlewu [ choć to była chyba jakaś podróba a nie oryginalny produkt ] . Co zaś tyczy się przedziwnych relacji zachodzących czasem między sferami sacrum i profanum to szczerze polecam tekst o naszych mesjanistach-erotomanach - temat wart podrążenia [ za przeproszeniem...] w tym miejscu jak najbardziej, zresztą myślę nie ma lepszej metody obalenia różnorakich mitów o narodowych wieszczach niż dowiedzenie dlaczego Słowacki rzeczywiście wielkim poetą był... O ileż to lepsze od taniej ironii i szyderstw nędznych naśladowców Gombrowicza, pozbawionych w ogóle tragicznego patosu którym był podszyty !

A teraz jak przystało na typową polską ''schwein'', pijusa i złodzieja, idę najebać się winem mszalnym i polecieć samolotem [ zresztą nie muszę nim sterować skoro jak wskazuje jego nazwa sam lata, nie ? ], żeby pierdolnąć nim, najlepiej w Kreml...

sobota, 1 stycznia 2011

Poczytaj mi Mao.

Czas zacząć... - pomysł na tenże oto nowy blog wziął się paradoksalnie z rozczarowania samą formułą blogowania, zbyt mało pojemną by pomieścić więcej niż krótkie notki, zdjęcia lub relacje, kompletnie nie nadającą się do jakichś poważniejszych i przez to wymagających sporo miejsca i poświęconego im czasu analiz rzeczywistości a nawet takich swobodnych dywagacji i wylewów mentalnych jakie uprawiałem dotąd na poprzednim blogu ''wolność - równość - ludobójstwo'' czyli ''stańczyku'', co tym samym oznacza jego porażkę, bo w zamyśle miał on przekraczać różne podziały, w tym i te na prowokacyjną durnotę oraz dogłębną refleksję. Niestety, nie udało się, postanowiłem więc podzielić to sobie dla większej przejrzystości [ a niczego tak nie cierpię jak chaosu, tego matecznika i jedynego prawdziwego rezultatu wszelkiego zamordyzmu ] tzn. zachowując ''transgresyjny'' potencjał ''stańczyka'' wrzucać nań mniej lub bardziej [nie]poważne rzeczy w postaci zdjęć czy filmików na dany temat opatrzonych maksymalnie krótkim komentarzem, natomiast dłuższe teksty własne i cytaty umieszczać w innym, tymże właśnie blogu. Powyższe można by właściwie sprowadzić do konkluzji, że elektronika nie zastąpi papieru, to inne medium wobec którego nie można mieć zbyt wygórowanych, krzywdzących dlań wymagań i rozpatrywanie ich wzajemnych relacji w ten sposób jest niesprawiedliwe dla nich obu, raczej powinny się dopełniać a nie znosić w codziennym użytkowaniu. Mówiąc wprost papier jest cierpliwszy, lepiej służy jako nośnik refleksji jak i lekturze samej [ każdy kto próbował czytać wymagającą namysłu książkę w formacie pdf, lub mozolnie składać samemu słowa nad klawiaturą jak ja to czynię choćby w tej chwili, wie co mówię ] za to komputer jest bezkonkurencyjny w swych ''interdyscyplinarnych'' możliwościach  kombinacji zdjęć, filmów, muzyki i tekstu oraz szybkości obiegu informacji [ niestety przez to przeważnie mocno uproszczonej, ale coś za coś ]. Właściwie to chyba powinienem rzucić to wszystko w cholerę [ prozaiczną, ale bynajmniej niebagatelną rolę gra tu też potężna zwyżka cen prądu od nowego roku wymuszająca ograniczenie godzin spędzanych przed ekranem ], ostatecznie postanowiłem jednak zostawić sobie a nawet poszerzyć jak widać tą możliwość ''wirtualnego wyrażenia siebie'' jako swoistego wentylu bezpieczeństwa - jak się wk... to dla zdrowia psychicznego ulżę sobie w tym miejscu obszernym zlewem mentalnym lub odreaguję czymś lżejszym na poprzednim blogu i już.

Co zaś tyczy się samej, jakże poetyckiej, nazwy ''papierowy tygrys'' to zaczerpnąłem ją z krynicy wszelkiej mądrości jaką jest przepastna w swej niepojętej głębi myśl przewodniczącego Mao [ któremu jak powszechnie wiadomo wciąż było mało ], ot choćby ta właśnie - zapewne zresztą poświęcę jej w tym miejscu kiedyś więcej uwagi.

Tyle tytułem wstępu.