Na polskim rynku książki historycznej zdominowanej niestety przez zychowszczyznę, na równi z neobolszewickimi ''ludomanami'', brakło dotąd sensownej kontry do owych patologii. Wprawdzie można za takową poczytywać prace Krzysztofa Raka, ale jest on zbyt skrępowany akademicką metodyką, by mógł przedstawić popularną alternatywę dla parahistorycznej grafomanii wszelkich ''biedarealistów''. Dopiero autor omawianej książki sprawił się z tym jak sądzę, bo też i jako doświadczony dziennikarz biegle włada językiem, oraz dobrze zna materię opisywanych przezeń wydarzeń. Rzeczony tom zawiera wątki znane już w większości z jego bloga ''foxmulder'', acz tu staranniej opracowane siłą rzeczy, stąd cieszy że znalazły wreszcie bardziej trwałą, bo drukowaną postać. Nie będę szczegółowo rozpisywał się o tematach poruszanych przez Huberta Kozieła, pozostawiam zapoznanie się z nimi czytelnikom, postaram za to możliwie lakonicznie ująć to co najbardziej wydało mi się interesującym podczas lektury ''Mrocznych sekretów...''
Otóż w pierwszej kolejności jest nim świetny opis politycznego obłędu Niemiec, oraz patologicznej relacji łączącej je z Rosją. Przypomina to więź masochistycznej dziwki z sadystycznym alfonsem, przy czym oba kraje co jakiś czas zamieniają się rolami, wszak istota chorego związku pozostaje taż sama. Nawet instynkt samozachowawczy dyktuje stąd trzymanie się jak najdalej od tej patusiarni i niewchodzenie z nią w żadne bliższe relacje, poza koniecznymi wynikającymi niestety z sąsiedztwa. Dlatego omawiana książka będzie dobrą odtrutką na jady ''niedorealizmu'', wszystkie te durne opowieści jakim to niby ''poważnym państwem'' są Niemcy, tudzież ''wielkim mocarstwem'' Rosja, sączone do łbów zakompleksionych post-Polaków. Leczy ona również z syndromu Polski jako rzekomej ''dziejowej ofiary'', wykazując polityczną mądrość i rozwagę władczych elit przedwojennej Rzeczpospolitej. Wypowiedzenie tego zakrawa dziś wręcz na herezję, stąd pozostaje wszelkich krytyków ''sanacji'' odesłać do lektury pracy Huberta Kozieła. Dodać tylko wypada, iż w obliczu nieuchronnej klęski jedynym realnym wyjściem było przekształcenie regionalnego konfliktu w wojnę światową, co zresztą stało się wiadomym kiedy armia Hitlera zajęła stricte czeskie ziemie w marcu '39 roku. Okazując tym samym, że nie jest zeń jedynie rewizjonista dotychczasowego światowego ładu, jakim dotąd jawił się mocarstwom Zachodu, ale dąży serio do jego obalenia zgodnie z programem wyłożonym w ''Mein Kampf''. ''Sanatorzy'' więc trafnie rozpoznali zamiary wodza III Rzeszy, nawet jeśli ceną za to był rozbiór i okupacja kraju przez oba totalitarne reżimy, czego do dziś uporczywie nie uznają fantaści historyczni bezczelnie określający swe urojenia ''realizmem'' politycznym. Należałoby stąd im przypomnieć, jak znaczna część żołnierzy węgierskiej a zwłaszcza rumuńskiej armii poległa za nazistowski miraż ''Lebensraumu'', tudzież bestialstwa ''krasnoarmiejców'' mszczących się na tamtejszych hitlerowskich kolaborantach. Wreszcie okrucieństwo komunistycznego terroru, znacznie ostrzejszego niż w ówczesnej Polsce, jaki zapanował w powojennych Węgrzech i szczególnie Rumunii, gdzie trwał jeszcze dekadę po śmierci Stalina!
Na osobną uwagę zasługuje nakreślony przez Kozieła opis ''polskiego piekła'', jakże aktualny niestety, któremu nie zaradziła nawet pożoga wojenna. Rzecz idzie o polityczne rozrachunki wśród powrześniowej migracji, jak i w okupowanym kraju, acz nie jesteśmy znów takim wyjątkiem pod tym względem biorąc obecne konflikty elit w Rosji, co i na Ukrainie o USA czy Chinach już nie wspominając. Paradoksalnie niesie to pocieszenie we współczesnym kontekście, leczy bowiem z kompleksów wobec przodków, gdyż okazujemy się podobnie im - hmmm - ''nieszczególnymi'' by tak rzec. Dla mnie osobiście autor ma plus za merytoryczną orkę Churchilla, po jej lekturze nikt serio nie będzie rozpatrywał nikczemnych uwag typa o Polsce jako rzekomej ''hienie'', na które z lubością powoływał się Ziemkiewicz. Kozieł miażdży przytaczanymi faktami mit ''bitwy o Anglię'' sfabrykowany przez brytyjskiego przywódcę, co w niczym nie umniejsza dokonań polskich pilotów z legendarnego dywizjonu 303, a jedynie stawia je w realnych proporcjach. Dostaje się także Mitterrandowi, francuskiemu faszyście sprytnie przedzierzgniętemu w socjalistę, oraz samej Francji - co do jej postawy u początków II wojny światowej najlepiej zacytować celną uwagę autora omawianej książki: ''Po bliższym przyjrzeniu się francuskim kadrom dowódczym z 1940 roku, natychmiast powinna przejść nam [ Polakom ] chęć do wytykania błędów naszemu dowództwu w roku 1939'' - otóż to! Nie sposób więc zarzucać Koziełowi ślepoty wobec Zachodu, owszem niejednokrotnie punktuje jego kunktatorstwo i brak woli politycznej, które dodajmy jeszcze długo przed wojną pchnęły Piłsudskiego ku doraźnym sojuszom ze Stalinem, a później Hitlerem. Wszakże nie miał on złudzeń co do ich trwałości, musiał jednak zawierać je, skoro mocarstwa ówczesnego Okcydentu nie były skłonne wraz z nim rozprawić się z Niemcami, o bolszewickiej Rosji już nie wspominając.
Na owym tle dostrzegam pewną niekonsekwencję wywodów autora, który stawia kontrowersyjną tezę o rzeczywistych przyczynach misji Rydza-Śmigłego w okupowanej Polsce. Bowiem wówczas niemożliwym było wchodzenie w jakiekolwiek układy z Niemcami, po masowych egzekucjach cywilnej ludności, elit politycznych czy pacjentów szpitali psychiatrycznych mordowanych w ramach ''akcji T-4'', kiedy istniał już Auschwitz jako obóz zagłady Polaków a nie Żydów. Zresztą sam Hitler serio tego nie rozpatrywał, a też i przed wojną jego oferta ''sojuszu'' oznaczała faktyczne podporządkowanie, cena za to byłaby jako się rzekło wprost straszna, więc nijak nie ocalono by w ten sposób tak drogiej niedorealistom ''substancji biologicznej'' narodu. Nieco anegdotycznie prezentują się także rozważania o niejasnych okolicznościach towarzyszących samobójstwu [?] wodza III Rzeszy, acz pojmuję iż nie mogło ich braknąć w książce poświęconej ''mrocznym sekretom'' II wojny światowej. Pomijam by nie przeciągać wiele innych tematów omawianych na jej kartach, choćby zaangażowania rzekomego ''papieża Hitlera'' i podległej mu watykańskiej dyplomacji w antynazistowską konspirację, po szczegóły odsyłając czytelnika do recenzowanego tomu. Odnotować więc tylko wypada, iż rzecz została wydana przyzwoicie jak na serię popularyzującą historię, tekst oprawiono wkładkami z barwnymi reprodukcjami dobrej jakości, oraz czarno-białymi zdjęciami opisywanych postaci, acz tu już bywa ''różniście'' jeśli idzie o ich stan. Wszakże ów drobny mankament nie obniża wartości całej książki, stąd powtórzę należy pozytywnie ocenić, że wreszcie przybyło kontry dla parahistorycznych akrobacji Zychowicza czy Ziemkiewicza, o durnym Jasiu Sowie nie wspominając. Skoro zaś o tym mowa - wydawnictwo ''Replika'' opublikowało także opracowanie autorstwa innego dziennikarza Marka A. Koprowskiego. Poświęcone obronie Armii Krajowej na Wołyniu, wbrew kalumniom zychowszczyzny, sądzę więc i po nie również trzeba będzie przy okazji sięgnąć.