sobota, 19 października 2024

Hubert Kozieł ''Mroczne sekrety II wojny światowej'' [ recenzja ].

Na polskim rynku książki historycznej zdominowanej niestety przez zychowszczyznę, na równi z neobolszewickimi ''ludomanami'', brakło dotąd sensownej kontry do owych patologii. Wprawdzie można za takową poczytywać prace Krzysztofa Raka, ale jest on zbyt skrępowany akademicką metodyką, by mógł przedstawić popularną alternatywę dla parahistorycznej grafomanii wszelkich ''biedarealistów''. Dopiero autor omawianej książki sprawił się z tym jak sądzę, bo też i jako doświadczony dziennikarz biegle włada językiem, oraz dobrze zna materię opisywanych przezeń wydarzeń. Rzeczony tom zawiera wątki znane już w większości z jego bloga ''foxmulder'', acz tu staranniej opracowane siłą rzeczy, stąd cieszy że znalazły wreszcie bardziej trwałą, bo drukowaną postać. Nie będę szczegółowo rozpisywał się o tematach poruszanych przez Huberta Kozieła, pozostawiam zapoznanie się z nimi czytelnikom, postaram za to możliwie lakonicznie ująć to co najbardziej wydało mi się interesującym podczas lektury ''Mrocznych sekretów...''

Otóż w pierwszej kolejności jest nim świetny opis politycznego obłędu Niemiec, oraz patologicznej relacji łączącej je z Rosją. Przypomina to więź masochistycznej dziwki z sadystycznym alfonsem, przy czym oba kraje co jakiś czas zamieniają się rolami, wszak istota chorego związku pozostaje taż sama. Nawet instynkt samozachowawczy dyktuje stąd trzymanie się jak najdalej od tej patusiarni i niewchodzenie z nią w żadne bliższe relacje, poza koniecznymi wynikającymi niestety z sąsiedztwa. Dlatego omawiana książka będzie dobrą odtrutką na jady ''niedorealizmu'', wszystkie te durne opowieści jakim to niby ''poważnym państwem'' są Niemcy, tudzież ''wielkim mocarstwem'' Rosja, sączone do łbów zakompleksionych post-Polaków. Leczy ona również z syndromu Polski jako rzekomej ''dziejowej ofiary'', wykazując polityczną mądrość i rozwagę władczych elit przedwojennej Rzeczpospolitej. Wypowiedzenie tego zakrawa dziś wręcz na herezję, stąd pozostaje wszelkich krytyków ''sanacji'' odesłać do lektury pracy Huberta Kozieła. Dodać tylko wypada, iż w obliczu nieuchronnej klęski jedynym realnym wyjściem było przekształcenie regionalnego konfliktu w wojnę światową, co zresztą stało się wiadomym kiedy armia Hitlera zajęła stricte czeskie ziemie w marcu '39 roku. Okazując tym samym, że nie jest zeń jedynie rewizjonista dotychczasowego światowego ładu, jakim dotąd jawił się mocarstwom Zachodu, ale dąży serio do jego obalenia zgodnie z programem wyłożonym w ''Mein Kampf''. ''Sanatorzy'' więc trafnie rozpoznali zamiary wodza III Rzeszy, nawet jeśli ceną za to był rozbiór i okupacja kraju przez oba totalitarne reżimy, czego do dziś uporczywie nie uznają fantaści historyczni bezczelnie określający swe urojenia ''realizmem'' politycznym. Należałoby stąd im przypomnieć, jak znaczna część żołnierzy węgierskiej a zwłaszcza rumuńskiej armii poległa za nazistowski miraż ''Lebensraumu'', tudzież bestialstwa ''krasnoarmiejców'' mszczących się na tamtejszych hitlerowskich kolaborantach. Wreszcie okrucieństwo komunistycznego terroru, znacznie ostrzejszego niż w ówczesnej Polsce, jaki zapanował w powojennych Węgrzech i szczególnie Rumunii, gdzie trwał jeszcze dekadę po śmierci Stalina!

Na osobną uwagę zasługuje nakreślony przez Kozieła opis ''polskiego piekła'', jakże aktualny niestety, któremu nie zaradziła nawet pożoga wojenna. Rzecz idzie o polityczne rozrachunki wśród powrześniowej migracji, jak i w okupowanym kraju, acz nie jesteśmy znów takim wyjątkiem pod tym względem biorąc obecne konflikty elit w Rosji, co i na Ukrainie o USA czy Chinach już nie wspominając. Paradoksalnie niesie to pocieszenie we współczesnym kontekście, leczy bowiem z kompleksów wobec przodków, gdyż okazujemy się podobnie im - hmmm - ''nieszczególnymi'' by tak rzec. Dla mnie osobiście autor ma plus za merytoryczną orkę Churchilla, po jej lekturze nikt serio nie będzie rozpatrywał nikczemnych uwag typa o Polsce jako rzekomej ''hienie'', na które z lubością powoływał się Ziemkiewicz. Kozieł miażdży przytaczanymi faktami mit ''bitwy o Anglię'' sfabrykowany przez brytyjskiego przywódcę, co w niczym nie umniejsza dokonań polskich pilotów z legendarnego dywizjonu 303, a jedynie stawia je w realnych proporcjach. Dostaje się także Mitterrandowi, francuskiemu faszyście sprytnie przedzierzgniętemu w socjalistę, oraz samej Francji - co do jej postawy u początków II wojny światowej najlepiej zacytować celną uwagę autora omawianej książki: ''Po bliższym przyjrzeniu się francuskim kadrom dowódczym z 1940 roku, natychmiast powinna przejść nam [ Polakom ] chęć do wytykania błędów naszemu dowództwu w roku 1939'' - otóż to! Nie sposób więc zarzucać Koziełowi ślepoty wobec Zachodu, owszem niejednokrotnie punktuje jego kunktatorstwo i brak woli politycznej, które dodajmy jeszcze długo przed wojną pchnęły Piłsudskiego ku doraźnym sojuszom ze Stalinem, a później Hitlerem. Wszakże nie miał on złudzeń co do ich trwałości, musiał jednak zawierać je, skoro mocarstwa ówczesnego Okcydentu nie były skłonne wraz z nim rozprawić się z Niemcami, o bolszewickiej Rosji już nie wspominając.

Na owym tle dostrzegam pewną niekonsekwencję wywodów autora, który stawia kontrowersyjną tezę o rzeczywistych przyczynach misji Rydza-Śmigłego w okupowanej Polsce. Bowiem wówczas niemożliwym było wchodzenie w jakiekolwiek układy z Niemcami, po masowych egzekucjach cywilnej ludności, elit politycznych czy pacjentów szpitali psychiatrycznych mordowanych w ramach ''akcji T-4'', kiedy istniał już Auschwitz jako obóz zagłady Polaków a nie Żydów. Zresztą sam Hitler serio tego nie rozpatrywał, a też i przed wojną jego oferta ''sojuszu'' oznaczała faktyczne podporządkowanie, cena za to byłaby jako się rzekło wprost straszna, więc nijak nie ocalono by w ten sposób tak drogiej niedorealistom ''substancji biologicznej'' narodu. Nieco anegdotycznie prezentują się także rozważania o niejasnych okolicznościach towarzyszących samobójstwu [?] wodza III Rzeszy, acz pojmuję iż nie mogło ich braknąć w książce poświęconej ''mrocznym sekretom'' II wojny światowej. Pomijam by nie przeciągać wiele innych tematów omawianych na jej kartach, choćby zaangażowania rzekomego ''papieża Hitlera'' i podległej mu watykańskiej dyplomacji w antynazistowską konspirację, po szczegóły odsyłając czytelnika do recenzowanego tomu. Odnotować więc tylko wypada, iż rzecz została wydana przyzwoicie jak na serię popularyzującą historię, tekst oprawiono wkładkami z barwnymi reprodukcjami dobrej jakości, oraz czarno-białymi zdjęciami opisywanych postaci, acz tu już bywa ''różniście'' jeśli idzie o ich stan. Wszakże ów drobny mankament nie obniża wartości całej książki, stąd powtórzę należy pozytywnie ocenić, że wreszcie przybyło kontry dla parahistorycznych akrobacji Zychowicza czy Ziemkiewicza, o durnym Jasiu Sowie nie wspominając. Skoro zaś o tym mowa - wydawnictwo ''Replika'' opublikowało także opracowanie autorstwa innego dziennikarza Marka A. Koprowskiego. Poświęcone obronie Armii Krajowej na Wołyniu, wbrew kalumniom zychowszczyzny, sądzę więc i po nie również trzeba będzie przy okazji sięgnąć.

sobota, 21 września 2024

Kot-echon.

Pochlebiam sobie, że dałem spokój z Trumpem akurat zanim począł kreować się na jakowegoś ''cat-echona''. Facet spektakularnie odstrzelił se fiuta sprowadzając kwestię masowej migracji do bredni o zjadaniu jakoby kotów i psów przez wyznawców voodoo. Dając w tym posłuch zapewne Laurze Dumber Loomer - izraelskiej prowokatorce szerzącej także prorosyjską chujnię, popleczniczce negacjonisty Holocaustu Nicka Fuentesa. Pojmuję, że kampania wyborcza ma swoje prawa, ale to było już tak durne, że nie zdzierżyli nawet najbardziej fanatyczni wyznawcy MAGA, pokroju ''Moscow Marjorie'' [ tej od ''żydowskich laserów kosmicznych''! ]. Nie wiem czemu Trump sobie to robi, zatracił niemal cały ''flow'' prawicowego populisty sprzed niespełna dekady, który zapewnił mu wówczas triumf nad establiszmętową Clinton. Być może uznał, że po wykopaniu Bidena przez Demokratów przepadły szanse na wygraną, postanowił stąd powielić ich metody nieczystej gry, zaś amerykańcy naziole i KKK mają być jego ''Antifą'' i BLM? Cóż, w takim razie zapomniał, iż jak głosi starożytna maksyma wszystkich meneli ''nie wchodzi się dwa razy do tego samego ścieku''. Sądzę jednak, że sprawa jest znacznie prostsza: zwyczajnie dziką satysfakcję sprawia mu wkurwianie lewactwa, nieważne nawet jak głupie, byle tylko dostawało dzikiej piany na ustach z powodu łamania przezeń politpoprawnych tabu. Sucker Carlson przyznaje to niemal wprost, nie zdając sobie przy tym chyba sprawy, jak bardzo jest to durne i żenujące. Bowiem w praktyce okazuje całą pustkę programową obozu Trumpa i brak u niego realnej alternatywy wobec kampanii Harris/Walz. Rzecz nie w ''rasizmie'' a ordynarnym łgarstwie, jakiego dopuścił się były [ oby już na zawsze ] prezydent USA. Niech będzie, że Haitańczycy o których poszło, jacy masowo poczęli napływać do Springfield w Ohio akurat jeszcze za kadencji Trumpa, faktycznie żrą domowe zwierzęta wcześniej poświęcając je podczas ceremonii voodoo - no i co kurwa z tego?! Przecież rzeczone miasto to niestety typowy ''shithole'' z amerykańskiego ''pasa rdzy'', pogrążony w strukturalnej zapaści cywilizacyjnej wskutek dezindustrializacji USA trwającej od DEKAD. Trump więc bezczelnie łże bredząc, jakoby było to ''bjutiful plejs'' zanim nadciągnęły tam hordy karaibskich Murzynów, oni bowiem stanowią jedynie skutek problemów takich miejsc co wzmiankowane Springfield, a nie ich przyczynę. Główną winę zaś ponoszą tu neoliberalne skurwiele pokroju Myltona Friedmana, które pomogły stworzyć absolutnie zwyrodniałą postać kapitalizmu, służącą nie produkcji realnych dóbr, lecz tzw. ''optymalizacji''. W praktyce oznaczającej zwykle masowe zwolnienia pracowników i zamykanie całych fabryk, byle wyniki firm prezentowały się fantastycznie w Excelu i garstka giełdowych pasożydów mogła zarabiać gigantyczne sumy na kreowaniu baniek spekulacyjnych. Bowiem im bardziej ekonomia staje się wirtualna, tym mniej zaspokaja rzeczywiste potrzeby szerokiego ogółu ludzi, za wyjątkiem dość wąskiej grupy coraz bardziej wyalienowanych najbogatszych socjopatów.

Nie wspomni o tym ni słowem zgrywający ''populistę'' Vance, gdyż sam jest kreaturą libertariańskich ''autorytarian'', jakimi są Peter Thiel i Elon Musk. Zaciekli wrogowie ''regulacji rządowych'', którzy zbili majątek na ścisłej współpracy z amerykańską władzą. W przypadku Muska ''zapomniał wół jak cielęciem był'', kiedy robił za pieszczocha obamowej administracji, wspomagającej ogromnymi sumami jego ''zielone'' inwestycje. Bodaj jeszcze ciekawiej rzecz ma się u Thiela - konserwatywnego pedała nienawidzącego lewactwa, choć sam żyje w paramałżeńskim ''homozwiązku'' z dwojgiem dzieci urodzonych mu przez ''surogatkę'' [ oczywiście nazywanie tak kobiety nie jest jej uprzedmiotawianiem, sprowadzając do roli chodzącej macicy, gdzieżby tam ]. Na szczęście idzie o córki, więc są bezpieczne... no i nie mogą narzekać na brak ojca, jak potomkowie Muska, bo mają ich całą parę:). Acz nie wiem, czy dobrym wychowawcą dziewcząt będzie typ uznający prawa wyborcze kobiet za jedną z głównych przeszkód, dla których tacy ''wolnościowcy'' jak on nie mogą dziś uzyskać politycznej władzy! Dlatego postanowił ją zniszczyć za pomocą nowych technologii, z inwestycji w które słynie, niwecząc doszczętnie niemal jej autorytet w społeczeństwie, czym otwarcie się chełpi. Zarazem sam pragnie władzy tylko dla siebie i podobnych mu ''wybitnych jednostek'', gdyż tak w istocie pojmuje wyznawany przezeń libertariański indywidualizm. Faktycznie skrajny egotyzm zatrącający o psychopatię, połączony z typową dla pedała fiksacją na punkcie muskulatury, stąd Thiel zżerany jest żądzą nieśmiertelności i zachowania wiecznie młodego wyglądu. Łoży więc znaczne sumy w transhumanistyczną krionikę, jaka ma go przerobić na mumię czekającą ożywienia w ''lepszych czasach'', dosłownie ''konserwatyzm'' co się zowie:). Facet mógłby robić za dr. No w wersji ''homo'', gdyby nie był jedynie emanacją ''deep state'' utkaną z samych sprzeczności. Paradoksalnie w tym leży tajemnica jego sukcesu, gdyż będąc pierwszym znaczącym inwestorem Facebooka, zarazem kładł niemałe pieniądze we wrogą temuż firmę, bo wykradającą dane użytkowników portalu Cukera. Postępuje zresztą podobnie do dziś, tyle że już na znacznie większą, międzynarodową wprost skalę i wykorzystując w tym celu polityczne narzędzia, których jakoby tak nie znosi. Dowodem wojna na Ukrainie, gdzie jego firma Palantir - powołana dzięki funduszom CIA - aktywnie działa głównie w militarnym, acz i administracyjnym zastosowaniu ''sztucznej inteligencji''. Zarazem jego pachoł Vence torpeduje wsparcie zbrojne USA dla Kijowa, zaś przekształcona przez nich wspólnie w ''prawicowy YT'' platforma Rumble stała się przystanią dla najgorszej prorosyjskiej hołoty. Wytłumaczyć ową sprzeczność można jedynie tym, iż powodzenie ukraińskiej kontrofensywy latem zeszłego roku zbyt szybko jak na potrzeby takich jak Thiel zakończyłoby proces udoskonalania nowych technologii na polu boju [ a że kosztem życia tysięcy żołnierzy, co to obchodzi podobnych socjopatów z ''kompleksem Boga'' ].

Gdyby zaś Rosja stanowiła realną przeciwwagę wobec Zachodu, nie brałaby udziału w owym zbrodniczym procederze, jednostronnie wycofując wojska z Ukrainy. Putinowi nie groziłby za to bunt ''opinii publicznej'', ta bowiem w jego kraju nie istnieje i gówno znaczy. Kremlowskie media przećwiczywszy skuteczne wmawianie najgorszych bredni o ''bojowych komarach NATO'', bez trudu przedstawiłyby rzecz jako ''sukces'' masom kacapskich ''rabów''. Dowodzona celowo przez bałwanów i złodziei armia nie obali reżimu, zaś posiadające jako jedyne w kraju sprawczość tajne służby specjalnie rozbito na mnogość ponad miarę rozrośniętych agencji, by wzajemnie się szachowały każda niezdolna do zdominowania pozostałych. Wszystko to co prawda odbywa się kosztem ich skuteczności, ale zapewnia dzięki temu kremlowskiej władzy stabilność, więc nie zagroziłaby jej w istotnym stopniu rezygnacja z zaboru i tak zrujnowanych przeważnie okupowanych ziem Ukrainy. Jednakże ów szczęsny scenariusz zdarzeń nie ziści się, bowiem tym co łączy rosyjską satrapię z ''autorytarianami'' Zachodu jest skłonność ku narzucaniu poddanym ich woli masom ''cyberniewoli''. Dowodem sama Moskwa, która pod rządami ''liberalnego'' mera Sobianina poczęła nabierać cech realnej dystopii, z wszechobecnymi niemalże kamerami i systemem do śledzenia ruchów ludności, karanej za przemieszczanie się w trakcie srogich ''lockdownów'' podczas coronawirozy. Nie mówiąc już o stołecznej procedurze ''elektronicznego głosowania'', umożliwiającej fałszerstwa wyborcze w stopniu dotąd niebywałym nawet w Rosji. Wreszcie niedawno centralny bank kraju pochwalił się ''cyfrowym rubelkiem'', walutą o ''dedykowanym'' charakterze tj. uniemożliwiającą płacenie nią za przejazdy, tudzież hotele kiedy na pełnej wróci ''pandemia'' [ co zapewne nastąpi w przyszłym roku, jak tylko przygasną walki na froncie rosyjsko-ukraińskiej wojny ]. W tym kontekście warto przyjrzeć się, jakim ''cudem'' obłożona sankcjami Rosja zdolna jest nadal produkować masowo złożoną technologicznie broń rakietową, a ma to miejsce głównie dzięki platformie sprzętowej Siemensa. Tak się zaś składa, iż Thiel jest z pochodzenia Niemcem, płynnie posługuje się mową kraju przodków i dość regularnie go odwiedza, więc... Nie twierdzę tym samym, iż mamy do czynienia z machinacjami jakowegoś ''rządu światowego'', natomiast cichą zmową władz największych mocarstw owszem już tak, acz wcale nie musi ona posiadać sformalizowanego charakteru. Wystarczy, że dla wszystkich od Chin po USA zbrojna agresja Rosji na Ukrainę jest korzystna, pozwalając na wypróbowanie nowych technologii w skrajnych warunkach, tak bojowych co i zarządzaniu kryzysem energetycznym grożącym zapaścią cywilizacyjną itp. Nie mam pojęcia czy rzecz była ukartowana z góry, czy też co bardziej prawdopodobne nadarzyła się jako szczęśliwa okazja i prawdziwy ''dar niebios'' dla takich firm, jak Palantir ale i Google, na równi z chińskimi czy irańskimi producentami dronów. W każdym razie biorąc powyższe niech nikt mi nie pierdoli, że Trump stanowi jakowąś alternatywę dla globalistów, bo zabiję go kurwa śmiechem. Facet jest już tylko ordynarnym lobbystą Izraela, wprawdzie od początku nim był, ale wcześniej miał przynajmniej ową żyłkę populisty, z której ku memu żalowi nie ostało się bodaj już nic. Odebrało mu ją zbytnie uleganie sekcie libertariańskich ''autorytarian'': Thiela i Muska...

Acz przyznać należy, iż fundator Palantira inwestował w kampanię Trumpa, kiedy jeszcze mało kto dawał mu szansę, występując z poparciem dlań jako pierwszy bodaj jawny homoseksualista na wyborczej konwencji Republikanów. Wszakże o ironio jego wpływ był wówczas mniejszy śmiem twierdzić, niż gdy teraz odżegnuje się od wsparcia byłego prezydenta USA, do czego publicznie nawołuje jego pachoł Vence. Znać to właśnie po wygłupach o pożeraniu jakoby przez haitańskich voodoo'ystów kociąt, z czego słynął Thiel i jego kompani w założonym przezeń akademickim periodyku ''The Review'', podczas studiów na kalifornijskim Stanfordzie. Lubowali się w prowokowaniu dominujących tam lewaków, choć sami często nie stanowili wzorca konserwatywnych cnót obyczajowych i to bardzo oględnie zowiąc. Thiel wspomina w jednej ze swych prac miażdżących politpoprawny mit ''różnicy'' i ''wielokulturowości'', jak to jego ''skrajnie prawicowy'' kumpel ze studiów a później współpracownik w biznesie Keith Rabois, przy tym pederasta jak i on sam, wydzierał się na jakiegoś lewicowego aktywistę: ''Pedale, umrzesz na AIDS! Dostaniesz na co zasługujesz!'':). Na łamach redagowanego przez nich ''konserwatywnego'' pisma zaś potępiali ''trawionych żądzą zboczeńców'', kopulujących nieustannie po toaletach w akademiku opisując to z wyraźnym znawstwem tematu. Bowiem owa ''prawicowość'' Thiela i jemu podobnych jest tylko skandalizującą pozą ''homofobicznych gejów'', śmiertelnie znudzonych jałowym dyskursem lewicowo-liberalnego establiszmętu. Faktycznie, tam gdzie ''progresywizm'' staje się ortodoksją, jedyną realną transgresją jawi się paradoksalnie ostry konserwatyzm, by nie rzecz wprost reakcjonizm na pełnej. Rzecz w tym jednakże, iż to wszystko jest tu jedynie udawane, no chyba że na serio uznamy za hołubione przez Vance'a dzietne pary również ''homomałżeństwa'' podobne związkowi jego protektora... W tak osobliwie rozumianym ''konserwatyzmie'' pedał z urodzonymi mu przez ''surogatkę'' córkami stoi o niebo wyżej, niż godna pogardy samotna baba ze stadem kotów zamiast rodziny, na które tylko czyhają haitańscy Murzyni by je zeżreć! Thiel doznaje również podobnych ''heterykom'' upokorzeń w swym paramałżeństwie, kiedy własna ''mężyna'' urządziła mu awanturę niczym rasowa żona za to, iż na wydane przezeń przyjęcie przylazł jego kochanek. Niedługo po tym miał on zabić się, gdy sterroryzowany przez ''partneryszcze'' biznesmen odciął go od kasy, choć wcześniej urządzali wystawne orgie w luksusowym domu należącym uprzednio do dziwacznego seks-kultu NXIVM. Życie czasem pisze tak kiczowate scenariusze, że aż nieprawdopodobne - a jednak! Wspominam o tych historiach rodem z ''gej pudla'' wyłącznie po to, by ukazać obmierzłą hipokryzję takich rzekomych ''prawicowców'' co Vance, a poniekąd i sam Trump umizgujących się jednako do prawdziwego degenerata, jakim niewątpliwie jest Thiel. Mnie wszakże bardziej intrygują jego związki z amerykańskim ''głębokim państwem'', gdyż okazuje się zarówno Palantir co i Facebook bazować mają na rządowych programach szpiegowskich powziętych jeszcze na początku obecnego stulecia, tuż po zamachach 11 września. Ponoć już wtedy w owym celu poczęto rozwijać ''sztuczną inteligencję'', a choć oficjalnie projekty zamknięto ze względu na protesty amerykańskiej opinii publicznej, w rzeczywistości tylko je sprywatyzowano przekazując w ręce Thiela i Cukera. Bardzo sprytnie, bo durne libki histeryzujące z powodu nieśmiałej choć próby inwigilacji przez rząd, dziwnie spolegliwie przyjmują kiedy dokładnie to samo czynią prywatni przedsiębiorcy. Podobnie rzecz ma się z monopolami, a jak słusznie akurat spostrzegł Thiel ''konkurencja jest dla przegrywów'', stąd żaden porządny kapitalista nigdy nie będzie podchodził serio do wypocin nieudacznych ''misesologów''. Tak czy owak Trump mając równie odrażających protektorów nie zasługuje, by prawica także w Polsce traktowała go wciąż niczym jakowegoś ''mesjasza''. Owszem, należy i tu lobbować w swym interesie, o czym dobrze wiedzą Ukraińcy starający się oddziaływać na o ileż mniej im przychylne niż Demokraci stronnictwo MAGA, szczególnie przez swych ''homofobicznych'' pastorów typu Rusłana Kucharczuka. Niemniej radziłbym przestać jak dotąd wiązać ślepo wszystkie nadzieje z Trumpem, za to myśleć o urządzeniu się w przypadku zwycięstwa Harris, a wbrew pozorom nie stanowi ono aż tak beznadziejnej dla polskiej socprawicy perspektywy, com opisał niedawno na drugim ''antyblogu''.

ps.

Zaskoczyła mnie wpierw indolencja tej części jankeskiego ''deep state'', która wspiera Trumpa, że dopuściła aby jego protegowanym na gubernatora Karoliny Północnej został niewydarzeniec wypisujący na porno stronach dla Murzynów, iż jest ''czarnym nazistą'' i wali konia pod transów:). Rychło wszak przypomniałem sobie, że reprezentują je takie persony co Thiel czy Musk i przestało już to dziwić...

sobota, 20 lipca 2024

Szabesgoje MAGA.

Żydy na Kremlu zapewne otwierały szampana świętując obiór przez Trumpa na swego wiceprezydenta ''DJ'' Vance'a. Bowiem reprezentuje on tych stronników byłego, a być może też i przyszłego przywódcy USA, których hasło winno brzmieć nie ''America'' co raczej ''Israel first!''. Niestety głównie kosztem Ukrainy, gdyż jego ''realizm'' polityczny, podobnie jak u Warzechy błyskawicznie ulatnia się, o ile rzecz poczyna tyczyć żydowskiego państwa okupującego Palestynę. Budzi to mesjanistyczne demony zalegające ''syjonofilom'' we łbach, a przy okazji obnaża też ich hipokryzję i podwójne standardy. DJ Vance zarzuca bowiem Ukrainie, że jest skorumpowanym krajem - owszem, nikt temu nie przeczy, ale wielbiony przezeń Izrael to niby nie? Trudno zresztą, by żydowskie państwo nie było ufundowane na geszefcie, stąd włada nim znany polityczny aferzysta Bibi Netanjachuj i jego ''koszer nostra'' judeoczarnosecińców. Podobnie rzecz się ma z podnoszoną przez Vance'a jakoby ''nierozstrzygalnością'' i ''ślepym zaułkiem'' w jaki miała zabrnąć wojna na Ukrainie. Obiekcje te zanikają wszakże u niego w przypadku Izraela, który nawet jeśli dokona czystki etnicznej w strefie Gazy i tak nie rozwiąże żadnego ze swych zasadniczych problemów, gdyż sam jest ich źródłem! Braknie Hamasu to będzie Hezbollah, albo Iran czy insze judeożercze bojówki islamistów, więc niby jak zapewnić w takich warunkach trwały pokój na Bliskim Wschodzie - obracając go w perzynę? Nazywając rzecz po imieniu: żydowskie państwo to jeden wielki kolec w arabskiej dupie [ i ogólnie muzułmańskiej ], stąd zawsze będzie ją uwierał póty go się zeń nie usunie, oby humanitarnym sposobem. ''Porozumienia abrahamowe'', jakie daje za przykład Vance tylko zmotywowały przywództwo Hamasu, by aktem zbiorowego mordu dowieść Izraelowi, oraz sąsiadującym z nim krajom islamskim, że ''nic o nas bez nas''. Dla owych terrorystów zaś nie miało znaczenia, iż dostaną za to srogi odwet, gdyż podsyci on jedynie wewnątrzsemicką nienawiść między Żydami i Arabami, która jest im na rękę. Tymczasem o ile wedle Vence'a Stany Zjednoczone nie są w stanie jakoby zabezpieczyć militarnych potrzeb walczącej Ukrainy, już Izraelowi na jego ''wojnę'' z Hamasem winny dawać broni ile tylko wlezie, bez limitu. Dzięki kabale zapewne ''niewydolny'' dotąd przemysł zbrojeniowy USA okazuje się może produkować wystarczającą ilość amunicji itp., bowiem w optyce fanatycznych trumpistów wszystko ulega cudownemu rozmnożeniu, kiedy tylko rzecz przestaje tyczyć Europy Wschodniej, a poczyna ''Ziemi Obiecanej''. Pomijam już, co to za dziwna ''strategia negocjacyjna'' z Rosją polegająca na demonstrowaniu własnej słabości, rzekomym braku środków by na niej cokolwiek wymusić. Rad bym stąd wiedzieć, jakim to sposobem szabesgoje MAGA chcą przemóc Chiny, jeśli porzucą Kijów na pastwę Moskwy, a to będzie oznaczał ''pokój'' na warunkach Puterasty, kto im po tym da wiarę w Azji na czele z Tajwanem? Państwa Dalekiego Wschodu uważnie przypatrują się wojnie na Ukrainie, traktując ją jako test wsparcia udzielanego przez Zachód pod przewodnictwem USA, póty co zaś wygląda ono tak sobie i to oględnie zowiąc. Dlatego premier Japonii podczas wizyty dyplomatycznej zaklinał w Kongresie takich szabesgojów co Vance, aby opamiętali się i zaprzestali blokowania wsparcia dla Kijowa - acz nie mają oni nic przeciwko marnowaniu miliardów z amerykańskiego budżetu łożąc na geszefciarskie państewko w Palestynie!

Ślepa syjonofilia twardogłowych stronników Trumpa uniemożliwia im przezwyciężenie Chin również dlatego, że będzie ono wymagało blokady strategicznie ważnej, kluczowej właściwie cieśniny Malakka. Prawdziwej ''bramy na świat'' dla chińskiego handlu, nad którą kontrolę obok Singapuru sprawują, tak się akurat składa, głównie dwa muzułmańskie państwa regionu, Malezja wraz z Indonezją. Ostatnia posiada najliczniejszą na świecie populację wyznawców islamu, gorąco wspierającą wraz ze swym politycznym przywództwem sprawę palestyńską. Dla zamanifestowania tego w stolicy kraju Dżakarcie odbywały się gigantyczne wiece, z udziałem jeśli nie milionowych, to na pewno idących w setki tysięcy rzesz tamtejszych muzułmanów, do których przyłączali się nawet miejscowi katolicy i buddyści. Podobne miały miejsce w innych rejonach Indonezji, tak samo było w sąsiedniej Malezji, ciekawym stąd jak w takich warunkach DJ Vance i jemu pokrewni trumpowi szabesgoje wyobrażają sobie triumf nad Pekinem ze swym proizraelskim pierdolcem? Tym bardziej, iż w całym regionie działa potężna chińska diaspora odgrywająca rolę ''Żydów Dalekiego Wschodu'', dominująca nadal w sektorze finansów i handlu. Acz nie można jej utożsamiać do końca z poparciem dla postkomunistycznego reżimu w Pekinie, niemniej będzie miał on dzięki temu narzędzie wpływu, choć jak widać z powyższego bez większego wysiłku osiągnie zamierzony efekt antyamerykańskiej dywersji. O ile same władze USA w tym nie pomogą swym proizraelskim zaślepieniem, jeśli rządy nad krajem obejmą ''syjonofile'' podobni Vance'owi. Skądinąd owe wiece poparcia dla Palestyny na Dalekim Wschodzie doskonale okazują nędzę ''biedarealizmu'', bo niby jakim to ''geopolitycznym interesem'' Indonezji można je objaśnić? Bliźniaczy fanatyzm religijny, tylko wobec Izraela, żywią amerykańscy szabesgoje, nie mają stąd prawa zarzucać swym przeciwnikom ''zaślepienia ideologicznego'', gdyż sami nim grzeszą o jedynie innym wektorze. Trudno bowiem o jakikolwiek racjonalny powód, by USA angażowały się militarnie jak dotychczas po stronie żydowskiego państwa, a już na pewno nie kosztem Ukrainy! Nie dziwota stąd, że obserwując burdel panujący za oceanem, władze w Kijowie poczęły czynić pojednawcze gesty pod adresem Pekinu, by ten objął rolę mediatora z Rosją, skoro wsparcie Zachodu jest tak chwiejne. Nie oznacza to oczywiście zaraz przyjęcia przez Zełeńskiego ''jarłyku'' od głównego rywala Ameryki, a jedynie próbę jak sądzę prowadzenia bardziej zrównoważonej niż dotąd polityki zagranicznej. Zresztą Kijów tradycyjnie ciąży ku mocarstwom Południa - przecie pierwszym wyborem strategicznym Chmielnickiego nie była wcale carska Rosja, lecz krymska orda i osmańska Turcja! Ostatniej bowiem podlegał grecki Fanar, prawosławny patriarchat w opanowanym przez muzułmanów Konstantynopolu, z jakim cywilizacyjnie związane było na dobre i złe ówczesne Zadnieprze. Ukraińscy nacjonaliści, z których wielu niestety przybrało pozę jakoby obrońców ''przedmurza Okcydentu'', nie chcą pamiętać najwidoczniej, iż czczona przez nich Ruś Halicka stanowiła integralną część ''Pax Mongolica'', nawet jeśli pozostającą w znacznie luźniejszej relacji lennej z chanami co Moskale. Dziś więc do rangi symbolu urasta, że jeden z pierwszych kontenerowców, jakie wpłynęły do portu w Odessie po zdjęciu rosyjskiej blokady pogromem Floty Czarnomorskiej, przybył tam bezpośrednio z Chin...

Nie może być inaczej w obliczu coraz bardziej chaotycznej postpolityki uprawianej przez USA. Zwłaszcza  razi nieudolność Bidena i jego ekipy w radzeniu sobie ze zbrojną agresją Rosji, tudzież dwuznaczna co najmniej postawa obozu Trumpa wobec reżimu Puterasty. Z jakim łączą ich ''syjonolubne'' zapatrywania, bowiem Kreml mimo oficjalnego wsparcia dla ''powstańców'' ze strefy Gazy, oraz kumania się z Iranem aresztował niedawno promuzułmańską działaczkę Nadieżdę Keworkową, zatrzymaną onegdaj przez Izrael za udział w pomocy humanitarnej dla Palestyńczyków. ''Judeorosy'' poczęły także prace nad zakazem noszenia hidżabu przez muzułmanki w miejscach publicznych, wysługując w tym celu rosyjskimi komunistami, jacy wystąpili z inicjatywą jeszcze w kwietniu. Następnie przejęła ją od nich partia ''Nowi ludzie'' - coś pomiędzy odpowiednikiem naszej Kucfederacji a Trzecią Nogą, generalnie libki podporządkowane Kremlowi. Podeszli do tego sprytniej niż komuchy, spychając odpowiedzialność za egzekwowanie zakazu z rządu na władze regionów kraju i miast, oraz rady uczelniane i szkolne. Póty co projekt jest procedowany dopiero, ale sam fakt postawienia sprawy znamienny, jako reakcja na gwałtownie postępującą ''[afro]eurazjatyzację'' Rosji zalewanej rzeszami migrantów już nie tylko jak dotąd z muzułmańskiej Azji Centralnej, ale nawet Afganistanu i czarnej Afryki. Czemu stoi na drodze pokraczny sojusz rosyjskiego żydostwa i neoczarnosecińców, jednako obawiających się islamu i chińskiej dominacji. Acz ów proces wiele Polsce nie przyniesie dopóki Moskowię dusić będzie mafijna ośmiornica z Petersburga, politycznie i finansowo powiązana z europejskim Okcydentem, a nade wszystko Niemcami. Na korzyść nam trzeba by przeniesienia tamtejszych ośrodków władzy za Ural i na Powołże, gdyż ''póty Rosja w Europie nie masz Rzeczpospolitej''. Tymczasem zachodnioeuropejskie elity nie skrywają już zbytnio swej gorącej chęci zrzucenia ''jankeskiego jarzma''. Dlatego zapewne wskrzesiły z martwych posowiecki przemysł zbrojeniowy, co prowadzi do szokującego dla okcydentalistów wniosku, iż Rosja w zmowie z krajami ''starej UE'' pragnie wyrugować Amerykanów z Europy, gdyż panicznie obawiają się one pogrążenia przez konfrontację z Chinami w jaką usiłuje zaprząc je Waszyngton. Kacapia może produkować masowo rakiety, jak ta co uderzyła w kijowską onkologię dziecięcą, wyłącznie dzięki zachodnioeuropejskim koncernom, a nie z Azji czy Ameryki. Trudno wierzyć, by rząd Scholza nie miał pojęcia o zaangażowaniu Siemensa w ów zbrodniczy proceder, rzecz tyczy militarnych technologii posiadających strategiczne znaczenie [ równie dobrze można dawać wiarę niemieckim bredniom, jakoby Nord Stream był ''prywatną inicjatywą'' ]. Mimo to ukraińskie władze uporczywie ignorują powyższe fakty, skupiając się na zawartych w rosyjskich rakietach procesorach głównie amerykańskiej produkcji, zapewne by wywierać presję na Waszyngton. 

Nie mam pojęcia czemu władcze elity USA dają sobą pogrywać ''unijczykom'', miotając pomiędzy żałosnym postobamowo-bidenowskim ''reseciarstwem'', a jawnym filokremlowskim pierdolcem trumpowej MAGA. Bartosiakowe gadki o ich ''odchodzeniu na Pacyfik'' można se darować, gdyż właśnie ze względu na Chiny Stany Zjednoczone nie mogą odpuścić Europy, szczególnie północnej. Bowiem idzie o to, by ''czerwona orda'' z Pekinu nie rozpychała się w strategicznie ważnej dla USA arktycznej Hiperborei, za pośrednictwem ubezwłasnowolnionej przez nią Rosji. Co by tłumaczyło, acz nie usprawiedliwia, zjednoczony front prokacapskich zjebów wśród amerykańskiego establiszmętu, od ''syjonolubnego'' prawaka Jordana Petersona po ''izraelofobicznego'' lewaka Finkelsteina, obaj są przecież jego ''antysystemowymi'' członkami - jak w swoim czasie ''guru kontrkultury'' Timothy Leary. Nawet jeśli tak jest, niestety odbywa się kosztem Polski, oraz innych krajów regionu, choć ciekawie w owym kontekście wygląda wojna na Ukrainie. Z jakiej nie da się patrząc trzeźwo zrobić ''bastionu Zachodu'', czy inszej ''wysuniętej na wschód kasztelanii'' o jakiej roi ''niedoktorant'' Bartosiak, z podanych wyżej powodów. W ogóle USA nieustannie cisnąc na militaryzację ''starej UE'' nie dostrzegają jakby, że zwiększyłoby to jej ''autonomię strategiczną'' względem Waszyngtonu, kładąc podwaliny pod ''Eurosję'' [ pomijam czy Berlin i Paryż w ogóle są do tego zdolne, gdyż wygląda na szczęście, że bynajmniej i stąd pewnie uzbroiły Moskali, by odgrywali za nich ''czarnego luda'' ]. Zarazem staje się przez to zrozumiała awersja Trumpa do NATO, bo po jaką cholerę Amerykanom tacy ''sojusznicy'', co wzbraniają się pójść wraz z nimi na konfrontację z Chinami? Acz chyba jedynie owa niechęć Niemiec czy Francji do ''decouplingu'' ratuje przed powstaniem syjonofilskiej ''osi zła'': [anty]amerykańska MAGA-Netanjachuj-Puterasta. Przypominam bowiem, że Izrael i Rosję łączy wspólnota interesów, oba kraje przecież korzystają z renty dziejowej po Hitlerze, jednako zbijając na niej swój kapitał polityczny. Pierwszy na tzw. ''Holocaust Industry'', drugi zaś wprost opętańczym kulcie ''pabiedy''. Dlatego Netanjachuj tak właził w tyłek Puteraście min. uczestnicząc wraz z nim w specjalnym przedpremierowym pokazie na Kremlu kłamliwego filmidła, obwiniającego polskich chłopów o jakoby mordy na żydowskich uciekinierach z obozu koncentracyjnego w Sobiborze [ o, nie zapomnę wam tego skurwysyny! ]. Co w owej sytuacji pociesza, iż jak celnie zauważył Fox wiceprezydent nie ma zwykle większego wpływu na politykę w USA, za wyjątkiem nadzwyczajnych sytuacji typu śmierci F. D. Roosevelta podczas wojny, czy zamachu na Kennedy'ego. Oby więc obranie kandydatury DJ Vance'a na to stanowisko było ze strony Trumpa pacyfikacją użytecznych mu skądinąd oszołomów, bez żadnych istotnych koncesji na ich rzecz. Inaczej w przypadku wyborczego zwycięstwa szabesgoje MAGA będą musieli zdecydować się co jest dla nich ważniejsze: mocna chęć dokopania Chinom, wszak bez udziału ''Eu-Rosji'', czy też ich ślepe uwielbienie dla Izraela, bowiem pogodzić tego ze sobą - nie sposób!

ps.

Z doopy, ale trudno przejść wobec owego faktu obojętnie: otóż na Ukrainie zginęła w zamachu komsomolska banderystka Iryna Farion. Na jej przykładzie jasno widać, że nie opłaca się być ''ruską kurwą'', gdyż babsko zajmowało się prowokacjami służącymi Moskwie, która najwidoczniej uznała, iż bardziej jej się przyda martwy agent niż żywy. Śmierć owej starej ''chwojdy'' może bowiem podsycić konflikty w środowisku ukraińskich nacjonałów, zwłaszcza jeśli idzie o żołnierzy ''Azowa'' do jakich Farion dopieprzała się za mówienie po rosyjsku. Sama jednak namawiała do nauki tego języka zagranicznych studentów, kiedy za późnego ZSRR robiła za komuszą aktywistkę. Nie ma więc po kim płakać, acz bynajmniej oznacza to pochwałę politycznego mordu, gdyż Farion powinna była siedzieć w więzieniu dla własnego dobra, a nade wszystko samej Ukrainy. Bezpiecznie tam chroniona przed ''seryjnymi samobójcami'', bez możliwości zatruwania swym jadem przestrzeni publicznej kraju podżeganiem rodaków do wzajemnej nienawiści w interesie Kremla, jaki najpewniej kazał ją zlikwidować... Nie chciałbym jednakże, aby z lektury mego tekstu powstało fałszywe wrażenie o jakoby rychłym ''upadku USA''. Bynajmniej, mają się one całkiem dobrze wbrew pozorom, co można obaczyć w całej krasie na wideoblogu pewnej hożej dziewuchy z amerykańskiego Midwestu. Zwraca tam uwagę bardzo ciekawy zabieg operatorski, pozwalający skupić się na tym co najważniejsze - mam rzecz jasna na myśli sam GOŁY przekaz refleksji owej pani. Posiadającej również profil na OnlyFans, jak przystało na przedstawicielkę ''tradycyjnej'' farmerskiej Ameryki, czego z oczywistych względów nie zalinkuję w tym miejscu, ale dla chętnego znalezienie go nie będzie przedstawiało najmniejszego problemu.

piątek, 7 czerwca 2024

Liberalna zmowa przeciw rzeczywistości.

W całym oburzeniu, słusznym skądinąd, towarzyszącym aferze z zatrzymaniem obrońców polskiej granicy, oraz śmierci żołnierza zabitego przez nachodźcę, dziwi mnie samo zaskoczenie stawiających owe zarzuty. Czegoż się bowiem spodziewali po wrogach i sabotażystach polskiej państwowości, którzy objęli władzę nad krajem? Z entuzjastycznym poparciem całej rzeszy nadwiślańskich głupków, którzy sądzą najwidoczniej, że da się pokonać Putina długopisem? Dlatego nie sposób zwalczyć owej zarazy demokratycznym sposobem, gdy tak znaczna część biomasy zamieszkującej OdroBug [ bo za Polaków sami w większości się nie uznają ] straciła nie tyle rozsądek, tym nigdy nie grzeszyła, co nawet elementarny wydawałoby się instynkt samozachowawczy. Nie widać zaś obecnie w Polsce siły, jaka mogłaby realnie ogarnąć ów burdel, żadnej nowej sanacji i Piłsudskiego. PiS na czele z Kaczyńskim przeszkadza w tym beznadziejny narodowy demokratyzm [ mowa o formule politycznej! ], czyniący z nich prędzej parodię endecji niż sanacji, a o Kucfederacji i jej pieniaczach pokroju Brauna czy Berkovitza nie warto nawet strzępić ozór. Reprezentują bowiem liberalną nierzeczywistość, która odpowiada właśnie za opłakany stan rzeczy w jakim się znaleźliśmy, próbując tym samym zwalczać dżumę cholerą. Kreatury uważające państwo za złe z zasady, niechby i ''konieczne'' póty co jeszcze, nie mogą być oczywiście jego skutecznymi obrońcami, do tego trzeba by im porzucić sam ''wolnorynkowy'' paradygmat, bo albo-albo. W ogóle odnoszę wrażenie, iż mamy do czynienia z czymś w rodzaju globalnej zmowy liberałów przeciw realności jako takiej, gdyż ich doktryna jest oparta na kompletnej fikcji ''umowy społecznej'' i tego typu bredni. Nie uznają stąd rzeczywistych uwarunkowań ludzi i świata w jakim przyszło im żyć, pierdoląc jakoby mieli prawo do swobodnego wyboru nawet własnej płci, o ile już nie samego człowieczeństwa. Objawem tego są nie tylko zjeby wojujące z Putinem długopisami czy kredkami, ale i chory pomysł urządzenia parady LGBT w zagrożonym rosyjskimi bombardowaniami Kijowie. Acz na miejscu Rosjan, skoro niby z nich tacy ''konserwatyści obyczajowi'', pieprznąłbym specjalnie szachedami po zboczeńcach, w czym ukraińska obrona powietrzna tym razem nie powinna przeszkodzić, wręcz nakierować jeszcze dobrze pociski o ile to możliwe. Nie idzie tu o żadną ''homofobię'', bo pewno po obu stronach frontu wojują tam pederaści i lesbijki, natomiast rzecz w samej formie owych ''parad bezradności'' negujących surowe realia wojny swym ''make love [ raczej fuck ] not war''. Kurwa mać: kraj w ogniu, Ukraina wykrwawia się w starciu z Moskowią, giną wojskowi jak i cywile zabijani przez kacapię, w tym dzieci, wokół mnóstwo sierot i okaleczonych potwornie ludzi, a tu grupka dewiantów jak gdyby nic celebruje beztrosko swe perwersje - DO PIEKŁA!

Tym bardziej, iż LGBTariański szyld pozwolił na Ukrainie wielu aspołecznym mętom i sierotom po Janukowyczu przefarbować się w miłe dla obecnego Zachodu barwy. Mimo, iż jawnie życzą oni śmierci na wojnie ''homofobicznym'' obrońcom kraju, jak choćby Jewhen Karaś pod którego adresem jeszcze w pierwszych miesiącach bojów wokół Kijowa mordercze złorzeczenia słała ukraińska lesba Sofia Łapina. Sama zaś spierdoliła wtedy do Niemiec, wyśpiewując na ich cześć peany jako rzekomo ''jednego z głównych sojuszników Ukrainy'', choć wiadomo przecież jak Berlin odnosił się wówczas do szans władz w Kijowie przetrwania rosyjskiej inwazji. Natomiast inna führerzyca ukraińskiego LGBT Ołena Szewczenko, jeszcze kiedy trwał Majdan i nastąpiła okupacja Krymu oraz Donbasu, oświadczyła bezczelnie, iż jej ruch ''nie inwestuje w wojnę i zabijanie, gdyż wojna nie ma nic wspólnego z prawami człowieka''! Odżegnując się później kłamliwie od własnych słów, dowodnie okazujących zdradzieckie i nihilistyczne oblicze ''prawoczłowieczyzmu'', najlepiej wyrażone w haśle pod jakim maszerowały dotąd [anty]ukraińskie parady LGBT: ''śmierć nacji, queer wrogom!''. Towarzyszyły mu inne równie wymowne, jak ''Do diabła z waszym patriotyzmem, naszym wyborem jest feminizm'' i zwłaszcza ''Make love, not civil war'' obleśnie głoszące, jakoby zbrojny najazd rosyjskich wojsk na Donbas był ''wojną domową''. Głównym bowiem zajęciem tamtejszych ''homofilów'', jak wszędzie zresztą, jest sianie wokół zamętu i donosy na kogo popadnie suto opłacane z ''grantozy'', wszakże ustępując tchórzliwie przed jawną przemocą ze strony bestialskiego wroga. Czym się to kończy dowiodła masakra izraelskich śmieszków, dokonana na techno imprezie przez islamistów z Hamasu, których pono wielu z owych ćpunów chciało objąć przed śmiercią - całkiem możliwe, bo po ecstasy łapie się fazy typu ''harmonia kosmosu''. Dosłownie mordercza zabawa, do upadłego jak najbardziej, to jedyne co mogą przeciwstawić spierdoliny umysłowe ze zrytymi łbami brutalnej realności, która nie bierze jeńców. Mimo to nawet kiedy będą im podrzynać gardła nie zapomną przy tym zrobić ''dziubek'' do selfika, żeby tylko ładnie wyszło na ich ''smartłoczu''! Obserwujemy stąd ponury spektakl konwulsji liberalizmu, jaki z braku politycznej doń alternatywy, której przecie nie stanowi jeszcze bardziej nihilistyczna Rosja czy inne Chiny, począł żreć sam siebie niczym gnostycki Uroboros, stawiając histeryczny wręcz opór rzeczywistości. W każdym razie bez żadnej przesady orzec już można, że mamy w Polsce pierwszego poległego na wojnie hybrydowej toczonej z naszym krajem przez Białoruś Łukaszenki, a więc i stojącego za nim Putina skurwysyna. Dlatego świętą rację zaiste wypowiada Krzysztof Kloc pisząc:

"Mordować ich tak, żeby czuli że umierają!" - oto recepta, gdy wróg szturmuje granice. Oddajcie w końcu sprawiedliwość językowi i przywróćcie znaczenie słowom - mamy wroga u bram, mamy do czynienia z regularną i zorganizowaną agresją. Żołnierze Wojska Polskiego giną i są ranni.''

https://www.sotwe.com/tweet/1798738241816076637 

...podobnie co i Ziemkiewicz, w rzadkim dość u niego ostatnio przebłysku trzeźwej refleksji:

''Co zrobić ze wschodnią granicą? Pierwszym warunkiem opanowania kryzysu jest oczywiście odsunięcie od władzy marionetkowego rządu Tuska, oczyszczenie prokuratury z uzurpatorów Bodnara i w miarę możliwości surowe ukaranie winnych demontażu państwa. Obejmuje to również zneutralizowanie i dezintegrację grup dywersyjnych i mafii przemytników ludzi, działających pod pretekstem obrony praw człowieka. Ale co poza tymi oczywistymi działaniami? Konieczne będzie ogłoszenie stanu wojennego w obszarze przygranicznym. Żołnierze i funkcjonariusze muszą zostać wyposażeni w kompetencje użycia tzw. środków przymusu bezpośredniego, w tym broni. Wszelkie osoby przebywające nielegalnie na terenie kraju muszą być traktowane jak przestępcy. Niezbędne jest stworzenie ośrodków dla zatrzymanych - w tym ośrodka o zaostrzonym rygorze dla tych, którzy dopuszczali się przemocy wobec polskich przedstawicieli prawa. Takie osoby muszą być surowo ukarane - kim są, wyjaśni się później. Tam również należy lokować migrantów, których puszbakują nam Niemce - oczywiście tylko jeśli udowodnią, że trafili oni do nich przez Polskę. We wszystkich ośrodkach należy zapewnić zatrzymanym odpowiednie warunki życia i pracy na swoje utrzymanie. Takie, żeby jak już po ustaleniu tożsamości i odbyciu (odpracowaniu) ewentualnych kar wrócą do siebie i opowiedzą, następni chętni do Niemiec woleli raczej iść tam pieszo przez Morze Śródziemne i zjeżdżać gołą dupą po alpejskim piargu, niż korzystać z uprzejmej oferty podwózki ruskim samolotem i białoruskiej wizy turystycznej. Jakąś podstawę prawną zawsze się znajdzie, a choćby i nie - wuj z nią.''


- nazwane po imieniu. Bo jak nie, to nadal będziemy cierpieć podobne skurwysyństwo obłędnego już ''prawoczłowieczyzmu'', którym popisało się bodnarowe przydupiszcze bredząc:

''- Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów'' - coooo?!?

 
 
- jak z tego widać dla owej tępej bździągwy państwo ma obowiązek dbać o komfort agresora naruszającego jego terytorium. Powinna więc zrezygnować z rządowej posady, a już na pewno pensji rzecznika prokurwatury, skoro najwidoczniej kwestionuje sens instytucji, jakiej formalnie jedynie służy. Inaczej wychodzi na to, iż Rzeczpospolita Polska opłaca z własnego budżetu swego wroga ulokowanego w samym centrum jego administracyjnej machiny - niebywałe! Libertariańska obyczajowo ''lewyca'' ucieka zaś od niewygodnego tematu niczym szczury, bo dobrze wie, że spierdoliła w owej kwestii. Nie mogło być inaczej, skoro jedyne co ma teraz na głowie, to spuszczanie się nad ''postpornografią'', jako ''przestrzenią działania i myślenia, rozwijającą się w nawiązaniu do teorii kultury, które przedefiniowują nasze rozumienie ciała, płci, seksualności i władzy''. Przepraszam, jeszcze ''PIESEŁ, zakaz egzorcyzmów i głosowanie dla dzieci - to są propozycje @__Lewica przed wyborami''. No to rzeczywiście:
 
''Idźcie na emeryturę. Macie sklerozę. Zróbcie miejsce jakiejś innej lewicy, która zajmie się - bo ja wiem? - jakimiś sprawami ludzi czy coś.''
 

Podsumowując temat:

''Przez 3 lata, w celach wyłącznie politycznych, nakręcali atmosferę nienawiści do Wojska Polskiego, Straży Granicznej i służb. „Kurwa, co tam się dzieje”, „żołnierze śmieci”, „biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”, to symbole. NIECH PIEKŁO WAS POCHŁONIE.''


Nie zapominajmy w tym wszystkim, że nachodźczy problem tyczy bodaj w jeszcze większym stopniu polskiej granicy z Niemcami, które z racji własnej chujni za którą same ponoszą winę, poczęły traktować nas niczym swój zsyp na zbędnych im migrantów:
 
https://dorzeczy.pl/kraj/594978/kogo-niemcy-wysylaja-do-polski-fedorska-imigranci-sa-zdesperowani.html



Wojciech Mucha nie pozostawia złudzeń co do konsekwencji owego procederu:
 
''A więc zaczęło się. Pamiętacie, jak opisywałem Wam protesty w maleńkich irlandzkich wioskach, które Dublin zasiedla migrantami wbrew lokalnym społecznościom? Szkoły, domy opieki, hotele? Że ludzie wychodzą na ulice, a konwojująca przybyszów policja ich rozgania? No to i u nas się zaczęło. Ten @OzdobaJacek na antenie @RepublikaTV ujawnił dokument, z którego wynika, że rząd Tuska szuka takich miejsc dla tysięcy ludzi "przy masowym napływie cudzoziemców, innych niż objętych pomocą, na podstawie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym". Zaczęli na Podlasiu. Co jest tu ważne! Z dokumentu wynika, że chodzi także o miejsca prywatne! W Irlandii w ten sposób wąska grupa ludzi dorobiła się potężnych majątków wbrew społecznościom, w których mieli biznesy. Ta ostatnia sprawa stała się zarzewiem potężnych konfliktów.''


- to by mogło tłumaczyć boom mieszkaniowy w takich wymierających miastach, jak Kielce...

Ludzie wprawdzie się budzą, sęk w tym, iż przeważnie już z ryjem w nocniku:

 
- nie sposób przy tym odmówić racji właśnie Markowi Wróblowi, kiedy postuluje:
 
''A, jeszcze jedno: następny rząd powinien na serio rozważyć budowę płotu także i na innych granicach, nie tylko białoruskiej i królewieckiej. A konkretnie na tych, na których przepływają (czasem w obie strony) nielegalni migranci. Oczywiście strefa Schengen powinna działać - ale na przejściach. Piszę "następny rząd", bo od tego trudno wymagać, by zechciał odgradzać się od Niemiec, a poza tym nie wiadomo, ile mu pozostało czasu. Mógłby nie zdążyć.''

 
Obawiam się tylko, że nawet jeśli dojdzie wreszcie do owej szczęsnej wymiany obecnego nierządu, może być już za późno... Tymczasem:
 
''Niesamowite. Minister finansów otwartym tekstem mówi, że trwają przygotowania do objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu i nikt nie zwraca na to uwagi. To ja może wytłumaczę co to oznacza - pieniędzy nie ma i nie będzie i trzeba będzie jeszcze drastycznie ciąć wydatki.''

 
''Na problemy Unii najlepszy jest wspólny rynek kapitałowy.'' To także wniosek z raportu Enrico Letty. Dwa największe kraje UE uznały, że potrzebują dla ożywienia swych gospodarek - Francja z innych powodów, a Niemcy na odmiennych warunkach - prywatnego kapitału, najlepiej z Europy Śr. drogą tzw. unii rynków kapitałowych. Będziemy teraz bombardowani przekazem, że "więcej unii" jest korzystne dla Polski.''
 
 
- Grażynka ''botoks na piździe'' Kulczykowa, jak i ''stara komuszka'' Danuśka Hübner lubi to
 
Za dobrze nam było, trzeba więc dopierdolić Polsce nachodźcami i duszeniem ekonomii - oczywiście ''swoi'' tego nie odczują, a dla ''ciemnego ludu'' KODerastów urządzi się igrzyska ''rozliczeń z PiS'', będą żreć gówno jeszcze tym radując. Niczym wyborcy Czaskosky'ego: 
 
 
Chyba, że przywróci się wreszcie nad Wisłą pierwotny sens dyktatury, jako instytucji w istocie wolnościowej, zaprowadzonej dla obrony republikańskiego ładu, bez jakiego nie sposób myśleć o realnych swobodach politycznych. Pytanie jednak kto niby ma to uczynić, bo PiS na pewno nie z wyłożonych na wstępie przyczyn, Kucfederaci tym bardziej [ patrz j. w. ], inaczej zaś grozi nam liberalny autorytaryzm TuSSka i jego prokurwatora Bodnara - więc? Dla jasności: nie idzie o żadnych nowych Pinochetów, Jaruzelskich, lub co nie daj Putinów, bo wojskowa czy tajniacka junta to chuj a nie alternatywa. Mowa powtarzam o REPUBLIKAŃSKIEJ dyktaturze, z definicji ograniczonej czasowo i prawnie, bez tego jesteśmy skazani na tyranię rodzimych ''prawoczłowieczystów'', albo wprost nowy zabór przez ościenne upadłe mocarstwa, które pociągną nas wraz z sobą na samo dno. Żarty bowiem się skończyły, nastąpił koniec liberalnego ''końca historii'', realność wraca na pełnej czego wojna na Ukrainie widomym objawem. Bez względu czym się ona zakończy, nie stanowi żadnego ''ekscesu'' zwiastując nową epokę, gdzie nie sposób już bezkarnie uprawiać życiowej fikcji ''bezpaństwowości''. Oznaczającej w praktyce cywilizacyjną degradację i samowolę zdziczałych band, co można obserwować w klinicznej postaci na okupowanym przez Rosję Donbasie. Nie wolno bowiem pozwalać, aby zgraja idiotów wrogich polskiej państwowości mogła nadal decydować o jej losie, skoro nienawidzą wprost samej Rzeczpospolitej! Nie jesteś jej częścią, więc i nie powinny obowiązywać cię panujące w niej prawa, tak że spierdalaj ''obywatelu świata'', przecie czeka on na ciebie otworem niczym kapsko starej kurwy [ lub odbyt pedała, jak wolisz ]. Czegoż się bowiem spodziewać po liberalnych globalistach - że będą bronić granic państwa stanowiącego dla nich co najwyżej ''zło konieczne'', póty co jeszcze? W którym upatrują przeszkody dla chorych rojeń o paneuropejskiej, docelowo zaś ''wszechświatowej'' gładzi bez granic ni państw, jakiej UE od swego zarania ma być ledwie wstępem. Strzeżcie się więc nie tylko obcych agentur, ale i bodaj gorszych jeszcze od nich ''wannabe'' globalistów z liberalnej jaczejki, w typie Bodnara lub ''alkopiromana'' Sienkiewki. 
 
...niemniej choć w demokratyczne rozstrzygnięcia żywotnych kwestii nie wierzę, mimo to na ''uniowybory'' pójdę [ póty jeszcze można ].  Bo wprawdzie za śmierć polskiego żołnierza ponosi odpowiedzialność również poprzednia ekipa rządowa przez swe rozliczne zaniedbania, to jednak główny ciężar winy za nią ciąży na obecnej, wszelki zaś ''symetryzm'' w owej sprawie jest tutaj jej rozmywaniem

ps.

Kurak prawi, że gros ''nachodźców'' zwracanych nam przez Niemcy to nie ''inżynierowie'' i ''lekarze'' z Bliskiego Wschodu lub Afryki, lecz migranci z krajów b. ZSRR, głównie Rosjanie, Czeczeńcy i Białorusini. Nawet jeśli i tak mamy problem, bo niepotrzebna nam ruska albo czeczeńska mafia, o agenturze i terrorystach nie wspominając. Wszakże faktem jest, że rozpętywanie ignoranckiej histerii na owym tle może być paradoksalnie w interesie TuSSka, nie czyńmy więc tego wzmacniając za to realnie obronę granic naszego kraju. Nade wszystko zaś tępiąc wreszcie skutecznie przestępcze organizacje w rodzaju osławionej grupy ''Granica'', zajmującej się przemytem ludźmi i zarabiającej na handlu ''żywym towarem''. Samym biciem piany niczego nie wskóramy, a niestety głównie na tym poprzestaje PiS, Kucfederacja takoż. Szczególnie Wipler żadną miarą nie zasługuje na zaufanie, wszakże jeśli prawdą jest co ujawnił, iż zatrzymani żołnierze mieli narazić oddanymi strzałami innych obrońców kraju, nie zaś agresorów naruszających jego terytorium, istotnie zmieniałoby to postać rzeczy. Nie możemy bowiem pozwolić sobie na jakąkolwiek samowolkę, inaczej skończymy niczym w Rosji, gdzie funkcjonariusze stojący w teorii na straży praw łamią je ostentacyjnie zabijając obezwładnionych już islamskich terrorystów, jak ostatnio w rostowskim więzieniu. Oto i państwo teoretyczne...
 

sobota, 25 maja 2024

''Gaśnicowy'' Braun.

W związku z ''gaśnicowym'' tournee Grzegorza Brauna po kraju, poraził mnie cynizm i bezczelność z jaką jego ojciec Kazimierz przeczy domniemanym żydowskim korzeniom rodziny, powołując się na genealogiczne opracowanie autorstwa córki Moniki wydane... przez żydowskie wydawnictwo ''Austeria'':))). Wprawdzie rzeczonej książki nie sposób już uświadczyć na stronie owej ''żydowskiej księgarni'', gdzie można najść takowe ''cymesy'', jak ''Europejczycy z kantonu Polska''. Natomiast jest tamże biogram autorki opatrzony laudacją... Hartmana, ''judeofilopedofila'' tak przypominam. Skądinąd brakło również całej serii książek ''podróżniczych'' Palikota, jakie ukazały się nakładem ''Austerii'', wszak nadal są one dostępne w sieci. Trudno bodaj o lepszy dowód iście żydowskiej chucpy, jak i niestety przysłowiowej już durnoty wielu polskich ''gojów'' dających się na to nabierać. Pal licho zresztą mniemane żydostwo Gerszona Klauna, ale z badań jego siostry wynika, iż po prababce Braun jest pomiotem niemieckich krzyżowców z inflanckiego zakonu ''Kawalerów Mieczowych'', którym wedle słów pani Moniki cała rodzinka zawdzięczać ma skłonność do awanturnictwa:). Nie kryje przy tym swej ekscytacji wyobrażeniem, jak ów ''rycerski praszczur'' rodu podbijał ''dzikie słowiańskie ziemie''... Przyznaje ona również, iż ojca jej i Grzegorza, podobnie co resztę krewnych nie interesuje prawda, lecz rodzinne mity, stąd nie chciał uwierzyć, że 3xpradziadek okazał się bękartem ubogiej wyrobnicy z Wielkopolski, a opowieści o jego szlacheckim pochodzeniu i rzekomym udziale w wojnach napoleońskich, oraz Powstaniu Listopadowym zmyśleniem kryjącym wstydliwą przeszłość. Ordynarnie łże utrzymując w powyżej zalinkowanym wywiadzie, iż pewnym jest austriacki rodowód przodków, nic takiego nie wynika z badań genealogicznych córki, generalnie Braunowie to potomkowie ubogich galicyjskich urzędników i stolarzy, a także drobnej niemieckiej szlachty z d. Inflant, ponadto jednemu z pradziadów Grzegorza wyznawany katolicyzm nie przeszkodził zostać bigamistą... Na owym tle nie jawi się więc już takim ekscesem porzucenie przezeń długoletniej partnerki, z którą żył dotąd bez ślubu, po czym pospieszny ożenek z dużo młodszą kobietą w tradycyjnym rzymskim rycie, akurat dziwnym trafem zbieżny z początkiem jego przeszłej ''kampanii prezydenckiej''. Takowych i jeszcze bardziej cuchnących ''trupów w szafie'' żywot Brauna zawiera więcej, alem się o tym już rozpisywał wystarczająco onegdaj, tamże więc odsyłam kto ich ciekaw. Siostra zaś z rozbrajającą szczerością wyznaje, iż poczęła podejrzewać czy aby nie jest okłamywana przez rodziców i krewnych, jeśli idzie o pochodzenie i religię dalekich przodków, co pozostaje kwestią otwartą wobec niemożności ustalenia skąd w istocie przywędrowali Braunowie do Lwowa w XVIII stuleciu. Nawet ich chrzest w obrządku katolickim nie rozwiewa wątpliwości, bowiem mało to bywało w dziejach przechrztów? Doprawdy, ''judeokrzyżackie'' geny wiele by tłumaczyły w zachowaniu i postawie Grzegorza Brauna:))). Podobnie co i jego ciotki Teresy Reklewskiej, ''katoliczki otwartej'' niczym odbyt starego pederasty, której monografię poświęciła również siostra - można tam min. przeczytać o niej:

''Nieco wcześniej Reklewska nawiązała także znajomość z Renatą i Andrzejem Grzegorczykami, co miało między innymi wpływ na jej dalszą formację religijną. [...] W późniejszych latach Grzegorczykowie, już jako małżeństwo, w ramach dialogu z prawosławiem organizowali u siebie spotkania z rosyjską inteligencją. Reklewską połączyła z nimi przyjaźń na całe życie. To dzięki nim w 1955 roku podczas V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów , odbywającego się w atmosferze zbliżającej się „odwilży”, Reklewska, pracująca przy festiwalu jako tłumaczka (znakomitą znajomość francuskiego wyniosła z domu i ze szkoły), poznała Hildegard  i Jeana Gossów . Przyjeżdżali oni wielokrotnie do Warszawy z Francji, by szerzyć informacje o prowadzonym przez siebie ruchu non‑violence, który oboje Grzegorczykowie aktywnie wspierali i propagowali. Gossowie byli przedstawicielami francuskiego nowoczesnego katolicyzmu, czerpiącego coś z klimatu epoki, jej liberalizmu i tendencji do sięgania po niezużyte rozwiązania...''

- po takowej lekturze aż jąłem sprawdzać na stronie ''lustrator polski'', czy aby prowadzący ją nie doszukał się czego w archiwach IPN o szacownej ciotuni witrażystce. O dziwo, nic póty co przynajmniej na ów temat uświadczyć tam nie sposób, może to jednak tylko wina fatalnego stanu w jakim znajdują się zbiory dokumentów pozostałych po komunistycznej bezpiece. Jedno natomiast pewne, że mitomania jest u Braunów najwidoczniej rodzinna, także siostra Grzegorza na nią cierpi twierdząc, jakoby ''sposoby jakich na scenie używa aktor nie różnią się zasadniczo od tych którymi posługujemy się na co dzień, a życie społeczne daje się najlepiej pojąć jako ciąg performansów'', co też i jej brat wciela z zapałem swą parapolityczną aktywnością. Cóż mu bowiem szkodzi wcisnąć paru głupkom gaśnice ze swym autografem, nabijając sobie przy tym popularność, a może i kabzę? Zdziwiłbym się, gdyby nie miał podpisanego kontraktu z producentami wyposażenia przeciwpożarowego, w każdym razie powinni go nająć za tak spektakularną akcję promującą ich wytwory:). Byłbyż więc Braun jeno cwanym akwizytorem?

ps.

W tle natomiast postępuje znacznie poważniejszy proces, otóż Izrael i Rosja jednako tracą rentę dziejową po Hitlerze, z jakiej oba kraje dotąd czerpały polityczny kapitał. Europa bowiem zamienia się gwałtownie w ''Afrykazję'', trwa w niej podmiana ludności z rodzimej na pochodzącą z innych kontynentów, dla której wódz III Rzeszy nie znaczy nic, lub jeśli już kojarzą go raczej pozytywnie. Przecie tępił żydostwo, pokonał francuskich kolonialistów, a i wojował z brytyjskimi oraz USA, jednym słowem dla nich ''swój chłop''... Dlatego Izrael przynajmniej w obecnym kształcie nie może dalej trwać, co tłumaczyłoby czemuż Amerykanie zdają się dusić go w przyjaznym uścisku, Putin zaś sam zarżnął pamięć o stalinowskiej wojnie swym opętańczym kultem ''pabiedy'', oraz towarzyszącym mu koszmarnym wprost kiczem gównianych zazwyczaj filmów o ''bohaterskich krasnoarmiejcach''. Na razie jednak póty co obserwujemy konwulsje ''Holocaust Industry'', a takoż resentymentów po ZSRR dogorywających w dymie walk na Ukrainie, stąd pewnie Braun tak ciśnie, aby zdążyć co jeszcze na tym ubić dla siebie, jak przystało na pazernego dusigrosza z d. Galicji [ mniejsza już, czy ''judeokrzyżaka'' z rodu ]. Acz ze swym gaśnicowym interesikiem to jeno nędzny detalista przy pewnym ''marxist with a massive software company'' pracującym na rzecz Chin, jego rudowłosej eko-wiedźmie, która przesiąkła nie tyle nasieniem co pieniędzmi męża, czy owym żydowskim lodziarzu przeciwstawiającym się zdecydowanie wsparciu zbrojnemu dla Ukraińców stawiających zbrojny opór Rosji.

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Chu iz Gerard Pedrycz?

A jednak nie musiałem zatkać nos, by oddać głos! Bowiem dzięki niespodzianemu, tym razem prawdziwemu pogromowi kieleckiemu w I -ej turze wyborów ''bezpartyjnego'' Suchańskiego, nie potrzebowałem zmuszać się by poprzeć w kontrze do Wojdyszcza synalka komucha, ciągnącego za sobą ogon nieudacznych Kucfederatów pokroju Dawida Lewackiego. Typa co gładko przeszedł od postulatów ''uczczenia'' srajku bab nazwaniem jego mianem jednego z miejskich rond, do takich samych tym razem na cześć ''Hubala''. Wycierającego se gębę polskim papieżem i nawet święcenie jajek wielkanocnych w miejskiej katedrze wykorzystując na użytek wyborczej kampanii, nie odcinając się wszakże publicznie od deklaracji małżonki nadal popierającej skrobanki. Zresztą nie tylko ja jeden byłem zaskoczony [ pozytywnie ] wyborczym wpierdolem, jaki zebrał ''bezpartyjny'' - również jego obecny rywal Bursztein junior, z którym jeszcze niedawno wspólnie zwalczali koszmarną wręcz dla miasta prezydenturę Wenty. Dobrze też, że to nie z nim Agatyszcze musiało konkurować, gdyż jak sam szczerze przyznał bliżej mu do PO niż PiS, a także wprowadził do miejskiej rady ''cudownego człowieka'' rzekomo wedle swego określenia, w istocie zaś tłustą larwę Gacka. Kierującego lokalną szczujnią portalu ''scyzoryk się otwiera'', gdzie ten nie krył nawet poparcia dla Mochonia, szefa Targów Kielce startującego z list KO, na szczęście bez rezultatu. Przejście więc do drugiej tury wyborów na prezydenta Kielc kandydata PiS Marcina Stępniewskiego sprawiło przynajmniej, że nie musiałem ryzykować raka sprzeciwiając się jego ''niebinarnopłciowej'' rywalce z PO, a co najwyżej zgagę. Bowiem uczciwie należy przyznać, iż PiS ponosi współodpowiedzialność za katastrofalny niemalże stan finansów miasta, przez kilka kadencji wspierając zadłużającego je prezydenta Lubawskiego. Owszem, był zeń przydupas Gówina, stąd trzeba było tak robić póty jego pryncypał siedział w rządzie, niemniej przez to PiS właściwie zrezygnował z prowadzenia samodzielnej polityki na miejscu. Na hańbę zakrawa, że dopiero teraz doczekał się własnego kandydata w miejskich wyborach na prezydenta Kielc, dochodziło przez to nawet do tak kuriozalnych sytuacji, iż wszelkie próby wystawienia takowego czynione sumptem lokalnych działaczy były dotąd bezwzględnie tłumione przez partyjną centralę! Wyróżniał się pod tym względem zwłaszcza poseł Lipiec [ Krzysztof ] i nie będzie mu to zapomniane przez miejscowych, podobnie co i samemu Kaczyńskiemu, jaki musiał na pewno dawać owym brutalnym działaniom swe ''błogosławieństwo'' kierując się doraźną koniunkturą polityczną. Poza tym Stępniewski zawdzięczał poparcie nawet co poniektórych ''ośmiogwiazdowców'' między innymi temu, że stawał okoniem nie raz wobec samobójczego dla lokalnego PiS wsparcia martwej praktycznie dla miasta prezydentury Wenty. Biorąc więc skalę zaniedbań i fatalnych błędów popełnionych w kieleckiej polityce, jakie na koncie ma formacja do niedawna rządząca, uzyskany przezeń wynik podczas wyborów można uznać za wręcz rewelacyjny. W każdym razie jestem nim pozytywnie zaskoczony, bo i nie spodziewałem się wiele uznając zwycięstwo Agate za raczej z góry przesądzone, licząc jedynie na jak najmniejszą jej przewagę co też miało miejsce, gdyż 6 i pół procenta więcej dupy nie urywa, zwłaszcza przy dość niskiej frekwencji. Niech se Wojdyszcze nie myśli, że teraz będzie posiadało komfort władzy, o nie!

Co nie zmienia faktu, że jako kielczanie będziemy mieć przejebane, ale też skoro większość z nich pragnie najwidoczniej, by srano im do gęby ''tęczawym'' kałem nie należy im tego wzbraniać. Sam dałem jasno przy nomen omen urnie znać, że nie mam ochoty na udział w miejskiej orgii postpolitycznych koprofagów, a kto tego nie uczynił będzie teraz poniekąd na własne życzenie musiał pływać w LGBTariańskich fekaliach, jakie z pewnością zaleją Kielce. Przy czym rzecz nie tyle w obecnie jedynie słusznej orientacji ideolo-seksualnej nowej ''prezydentynii'', tudzież jej/jego wybitnie niebinarnopłciowej ''osobopostaci'', gdyż to są didaskalia acz istotne. Wszakże jedynie w kontekście unijnej postpolityki, jaką sobą reprezentuje w lokalnych realiach, do czego nie można mieć już żadnych wątpliwości po publicznej deklaracji nadprokurwatora Bodnara, który specjalnie przybył do Kielc, by osobiście wesprzeć Wojdynię podczas wyborów. Tak więc w mym wypadku nie idzie o estetyczną ''pedofobię'', wstręt żywiony do ''paskudnej lesby'' dajmy na to, lecz jej/jego doskonałe wpasowanie się w ultraliberalny format UE, którego szczerze nie cierpię. Czyni on zeń ''polityczkę'' właśnie a nie polityka serio, to nie kwestia płci - mocno zresztą tu nieokreślonej - lecz oderwania od realiów, gdzie kolejne ''tęczawe'' ławki miejskie i uliczne ''parady bezradności'' pokrywać mają rozpadającą się w oczach lokalną infrastrukturę, kiepskie zarobki większości mieszkańców, ogólny brak perspektyw rozwoju Kielc. Nie zaradzi mu sama polityka miejska, trzeba by ją wpiąć w pewien szerszy projekt, na wzór formuły industrializmu późnego PRL, jakiej stolica regionu zawdzięcza swój obecny kształt, podobnie co i reszta Świętokrzyskiego. W owym kontekście dość intrygująco wyglądają deklaracje niejakiego Gerarda Pedrycza, który objawił się niedawno w otoczeniu małej Agatki uwięzionej w ciele dużego chłopca. Wespół z bezpieczniackim ekspertem, doktorem masonem Sokałą jął prawić o ''wyżynie zbrojeniowej'', czyli rodzaju konsorcjum regionalnego przemysłu z kielecką Politechniką, jako jej intelektualnym i kadrowym zapleczem. Faktem jest bowiem, że gdyby nie etatystyczny interwencjonizm gospodarczy w Świętokrzyskiem nadal byłyby chyba ''ino piochy'' - jeszcze w XVII stuleciu na północ od Kielc działały odlewnie armat pracujące na rzecz państwa, gdyż to monarsze w dawnej Rzeczpospolitej podlegały arsenały. Na dobre kilkanaście lat przed COP, już u zarania odrodzonej z zaborów Polski, kluczowe inwestycje zbrojne rządu koncentrowały się w świętokrzyskiej części ''trójkąta bezpieczeństwa''. Kielce były wprawdzie na uboczu tegoż programu, poza bodaj głównie Hutą Ludwików czyli ówczesną SHL-ką, ale Starachowice czy Skarżysko zawdzięczają rozwój przemysłu jeszcze przedsanacyjnym władzom, choć to z kręgów bliskich Piłsudskiemu wyszła owa inicjatywa [ motywowana względami bezpieczeństwa państwa i narodu, nie zaś ekonomicznymi przypominając tak dla porządku ]. Gomułkowsko-gierkowska komuna rozwijała więc jedynie przedwojenne projekty, dokonując ofensywnej industrializacji regionu z Kielcami na czele w przełomie lat 60/70-ych. Rzecz jasna nie liczę na tegoż obecną powtórkę, skoro imć Pedrycz reprezentuje formację uwalającą strategiczne dla kraju inicjatywy typu CPK. Do sceptycyzmu skłania też jego widok na dostępnych w publicznej domenie zdjęciach, gdzie siedzi tuż obok Bartka ''alkopiromana'' Sienkiewki i Romana Gejtycha, czyli dwóch ''jąder ciemności'' przy chujowym Tusku. Niemniej znaczy to, iż jest w kręgu ścisłych władz PO i najwidoczniej przejął od Artura Gierady, obrońcy rolkarzy i penisosceptyczek, funkcję ''oficera prowadzącego'' Wojdychy. Ono bowiem zdolne jest głównie do lansowania pierdół, w typie ''młodzieżowej rady miasta'' czy inszych psów/kotów obszczywających miejskie biblioteki z jego/jej nakazu, no i oczywiście fuhrerowania ''tęczawym'' paradom zamiast karlicy Zapały, bez tego się już chyba teraz nie obędzie. Na owym tle pan Gerard daje choć cień szansy na namiastkę niechby rzeczywistej polityki przemysłowej państwa w regionie, gdyż nastały takie czasy, że dla zachowania przysłowiowej ''ciepłej wody w kranie'' koniecznym jest zadbanie o należytą obronność kraju. Oby więc rację miał Marek Wróbel z Fundacji Republikańskiej, ogłaszając koniec postpolityki rozumianej jako czysty PR, gdyż wymuszają to obecne dziejowe realia. Dlatego jak utrzymuje przynajmniej część inicjatyw strategicznych podjętych za rządów PiS będzie kontynuowana, nawet jeśli w mocno okrojonej postaci, bowiem zaciekłe debaty wokół CPK i polskiego atomu jasno okazały, iż nie sposób uczciwie sprowadzić ich do ''fanaberii'' poprzedniej władzy. Czy zaś faktycznie tak będzie wkrótce się przekonamy - również tu na miejscu w Kielcach.

ps.

Zachęcam jeszcze na koniec do wysłuchania smutno-zabawnej rozmowy z Rafałem Zamojskim, formalnie pełniącym czysto wirtualną funkcję ''śródmiejskiego menadżera'' Kielc. Oglądając ją miałem wrażenie, jak przy lekturze ''Zamku'' Kafki, albo którejś ze sztuk Mrożka dobrze opisując nierząd Wenty nad Kielcami. Imposybilizm, czyli ogólna niemożność, wszechobecna ''spychologia'' miejskiej biurokracji i trawiąca ją ''sektorowość'', czyli patologia urzędowej ''wsobności'', braku koordynacji działań i organizacji między poszczególnymi wydziałami tego samego magistratu. Przez co pan ''menadżer śródmieścia'' okazał się ze swą nikomu niepotrzebną we władzach Kielc funkcją w stanie zawieszenia, zmuszony do uprawiania swoistej ''partyzantki'', by przeforsować choć co poniektóre ze swych inicjatyw w przestrzeni miasta, wobec braku ich wsparcia ze strony zwierzchników. Nie stało im jednak zarazem nawet tej odrobiny woli, by go zwyczajnie wypierdolić z roboty, olewali to jak zresztą całe administrowanie Kielcami właściwie nie wiadomo po co zajmując miejsca w urzędzie, chyba tylko dla wypłaty, ale przecie marne raczej tam pensje? Dodam od siebie, że już teraz choćby system zarządzania miejskim transportem publicznym całkiem leży, zaś obiór Agatyszcza na ''prezydentkę'' Kielc stanowi gwarancję jego ''prywatyzacji'', czyli rozpierdolu miejskiej komunikacji, acz bardzo chciałbym się w tym mylić, obaczymy. Na zupełny już finał korzystając z okazji zwrócę uwagę na pewną intrygującą wieść, jaką napotkałem w opracowaniu dokumentów pozostałych po wywiadzie naukowo-technicznym PRL, których wyboru dokonał historyk IPN Mirosław Sikora. Otóż na stronach 186 i 221 zawiera ono wzmianki o Kielcach z których wynika, iż lokalne zakłady ''Chemar'' były profilowane już wtedy na produkcję systemów chłodzenia dla projektowanego reaktora jądrowego w Żarnowcu. Wytwarzanie na miejscu, jak i obsługa równie złożonych technologii wymagałoby zapewne wysokiej klasy fachowców tak spośród robotników, co kadry inżynierskiej. Czyż więc nie byłoby zbyt przesadnym stwierdzenie, iż upadek programu atomowego w Polsce u progu III RP przekreślił w znaczącym stopniu szanse rozwojowe Kielc? Pozostawiam kwestię otwartą...