poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Chu iz Gerard Pedrycz?

A jednak nie musiałem zatkać nos, by oddać głos! Bowiem dzięki niespodzianemu, tym razem prawdziwemu pogromowi kieleckiemu w I -ej turze wyborów ''bezpartyjnego'' Suchańskiego, nie potrzebowałem zmuszać się by poprzeć w kontrze do Wojdyszcza synalka komucha, ciągnącego za sobą ogon nieudacznych Kucfederatów pokroju Dawida Lewackiego. Typa co gładko przeszedł od postulatów ''uczczenia'' srajku bab nazwaniem jego mianem jednego z miejskich rond, do takich samych tym razem na cześć ''Hubala''. Wycierającego se gębę polskim papieżem i nawet święcenie jajek wielkanocnych w miejskiej katedrze wykorzystując na użytek wyborczej kampanii, nie odcinając się wszakże publicznie od deklaracji małżonki nadal popierającej skrobanki. Zresztą nie tylko ja jeden byłem zaskoczony [ pozytywnie ] wyborczym wpierdolem, jaki zebrał ''bezpartyjny'' - również jego obecny rywal Bursztein junior, z którym jeszcze niedawno wspólnie zwalczali koszmarną wręcz dla miasta prezydenturę Wenty. Dobrze też, że to nie z nim Agatyszcze musiało konkurować, gdyż jak sam szczerze przyznał bliżej mu do PO niż PiS, a także wprowadził do miejskiej rady ''cudownego człowieka'' rzekomo wedle swego określenia, w istocie zaś tłustą larwę Gacka. Kierującego lokalną szczujnią portalu ''scyzoryk się otwiera'', gdzie ten nie krył nawet poparcia dla Mochonia, szefa Targów Kielce startującego z list KO, na szczęście bez rezultatu. Przejście więc do drugiej tury wyborów na prezydenta Kielc kandydata PiS Marcina Stępniewskiego sprawiło przynajmniej, że nie musiałem ryzykować raka sprzeciwiając się jego ''niebinarnopłciowej'' rywalce z PO, a co najwyżej zgagę. Bowiem uczciwie należy przyznać, iż PiS ponosi współodpowiedzialność za katastrofalny niemalże stan finansów miasta, przez kilka kadencji wspierając zadłużającego je prezydenta Lubawskiego. Owszem, był zeń przydupas Gówina, stąd trzeba było tak robić póty jego pryncypał siedział w rządzie, niemniej przez to PiS właściwie zrezygnował z prowadzenia samodzielnej polityki na miejscu. Na hańbę zakrawa, że dopiero teraz doczekał się własnego kandydata w miejskich wyborach na prezydenta Kielc, dochodziło przez to nawet do tak kuriozalnych sytuacji, iż wszelkie próby wystawienia takowego czynione sumptem lokalnych działaczy były dotąd bezwzględnie tłumione przez partyjną centralę! Wyróżniał się pod tym względem zwłaszcza poseł Lipiec [ Krzysztof ] i nie będzie mu to zapomniane przez miejscowych, podobnie co i samemu Kaczyńskiemu, jaki musiał na pewno dawać owym brutalnym działaniom swe ''błogosławieństwo'' kierując się doraźną koniunkturą polityczną. Poza tym Stępniewski zawdzięczał poparcie nawet co poniektórych ''ośmiogwiazdowców'' między innymi temu, że stawał okoniem nie raz wobec samobójczego dla lokalnego PiS wsparcia martwej praktycznie dla miasta prezydentury Wenty. Biorąc więc skalę zaniedbań i fatalnych błędów popełnionych w kieleckiej polityce, jakie na koncie ma formacja do niedawna rządząca, uzyskany przezeń wynik podczas wyborów można uznać za wręcz rewelacyjny. W każdym razie jestem nim pozytywnie zaskoczony, bo i nie spodziewałem się wiele uznając zwycięstwo Agate za raczej z góry przesądzone, licząc jedynie na jak najmniejszą jej przewagę co też miało miejsce, gdyż 6 i pół procenta więcej dupy nie urywa, zwłaszcza przy dość niskiej frekwencji. Niech se Wojdyszcze nie myśli, że teraz będzie posiadało komfort władzy, o nie!

Co nie zmienia faktu, że jako kielczanie będziemy mieć przejebane, ale też skoro większość z nich pragnie najwidoczniej, by srano im do gęby ''tęczawym'' kałem nie należy im tego wzbraniać. Sam dałem jasno przy nomen omen urnie znać, że nie mam ochoty na udział w miejskiej orgii postpolitycznych koprofagów, a kto tego nie uczynił będzie teraz poniekąd na własne życzenie musiał pływać w LGBTariańskich fekaliach, jakie z pewnością zaleją Kielce. Przy czym rzecz nie tyle w obecnie jedynie słusznej orientacji ideolo-seksualnej nowej ''prezydentynii'', tudzież jej/jego wybitnie niebinarnopłciowej ''osobopostaci'', gdyż to są didaskalia acz istotne. Wszakże jedynie w kontekście unijnej postpolityki, jaką sobą reprezentuje w lokalnych realiach, do czego nie można mieć już żadnych wątpliwości po publicznej deklaracji nadprokurwatora Bodnara, który specjalnie przybył do Kielc, by osobiście wesprzeć Wojdynię podczas wyborów. Tak więc w mym wypadku nie idzie o estetyczną ''pedofobię'', wstręt żywiony do ''paskudnej lesby'' dajmy na to, lecz jej/jego doskonałe wpasowanie się w ultraliberalny format UE, którego szczerze nie cierpię. Czyni on zeń ''polityczkę'' właśnie a nie polityka serio, to nie kwestia płci - mocno zresztą tu nieokreślonej - lecz oderwania od realiów, gdzie kolejne ''tęczawe'' ławki miejskie i uliczne ''parady bezradności'' pokrywać mają rozpadającą się w oczach lokalną infrastrukturę, kiepskie zarobki większości mieszkańców, ogólny brak perspektyw rozwoju Kielc. Nie zaradzi mu sama polityka miejska, trzeba by ją wpiąć w pewien szerszy projekt, na wzór formuły industrializmu późnego PRL, jakiej stolica regionu zawdzięcza swój obecny kształt, podobnie co i reszta Świętokrzyskiego. W owym kontekście dość intrygująco wyglądają deklaracje niejakiego Gerarda Pedrycza, który objawił się niedawno w otoczeniu małej Agatki uwięzionej w ciele dużego chłopca. Wespół z bezpieczniackim ekspertem, doktorem masonem Sokałą jął prawić o ''wyżynie zbrojeniowej'', czyli rodzaju konsorcjum regionalnego przemysłu z kielecką Politechniką, jako jej intelektualnym i kadrowym zapleczem. Faktem jest bowiem, że gdyby nie etatystyczny interwencjonizm gospodarczy w Świętokrzyskiem nadal byłyby chyba ''ino piochy'' - jeszcze w XVII stuleciu na północ od Kielc działały odlewnie armat pracujące na rzecz państwa, gdyż to monarsze w dawnej Rzeczpospolitej podlegały arsenały. Na dobre kilkanaście lat przed COP, już u zarania odrodzonej z zaborów Polski, kluczowe inwestycje zbrojne rządu koncentrowały się w świętokrzyskiej części ''trójkąta bezpieczeństwa''. Kielce były wprawdzie na uboczu tegoż programu, poza bodaj głównie Hutą Ludwików czyli ówczesną SHL-ką, ale Starachowice czy Skarżysko zawdzięczają rozwój przemysłu jeszcze przedsanacyjnym władzom, choć to z kręgów bliskich Piłsudskiemu wyszła owa inicjatywa [ motywowana względami bezpieczeństwa państwa i narodu, nie zaś ekonomicznymi przypominając tak dla porządku ]. Gomułkowsko-gierkowska komuna rozwijała więc jedynie przedwojenne projekty, dokonując ofensywnej industrializacji regionu z Kielcami na czele w przełomie lat 60/70-ych. Rzecz jasna nie liczę na tegoż obecną powtórkę, skoro imć Pedrycz reprezentuje formację uwalającą strategiczne dla kraju inicjatywy typu CPK. Do sceptycyzmu skłania też jego widok na dostępnych w publicznej domenie zdjęciach, gdzie siedzi tuż obok Bartka ''alkopiromana'' Sienkiewki i Romana Gejtycha, czyli dwóch ''jąder ciemności'' przy chujowym Tusku. Niemniej znaczy to, iż jest w kręgu ścisłych władz PO i najwidoczniej przejął od Artura Gierady, obrońcy rolkarzy i penisosceptyczek, funkcję ''oficera prowadzącego'' Wojdychy. Ono bowiem zdolne jest głównie do lansowania pierdół, w typie ''młodzieżowej rady miasta'' czy inszych psów/kotów obszczywających miejskie biblioteki z jego/jej nakazu, no i oczywiście fuhrerowania ''tęczawym'' paradom zamiast karlicy Zapały, bez tego się już chyba teraz nie obędzie. Na owym tle pan Gerard daje choć cień szansy na namiastkę niechby rzeczywistej polityki przemysłowej państwa w regionie, gdyż nastały takie czasy, że dla zachowania przysłowiowej ''ciepłej wody w kranie'' koniecznym jest zadbanie o należytą obronność kraju. Oby więc rację miał Marek Wróbel z Fundacji Republikańskiej, ogłaszając koniec postpolityki rozumianej jako czysty PR, gdyż wymuszają to obecne dziejowe realia. Dlatego jak utrzymuje przynajmniej część inicjatyw strategicznych podjętych za rządów PiS będzie kontynuowana, nawet jeśli w mocno okrojonej postaci, bowiem zaciekłe debaty wokół CPK i polskiego atomu jasno okazały, iż nie sposób uczciwie sprowadzić ich do ''fanaberii'' poprzedniej władzy. Czy zaś faktycznie tak będzie wkrótce się przekonamy - również tu na miejscu w Kielcach.

ps.

Zachęcam jeszcze na koniec do wysłuchania smutno-zabawnej rozmowy z Rafałem Zamojskim, formalnie pełniącym czysto wirtualną funkcję ''śródmiejskiego menadżera'' Kielc. Oglądając ją miałem wrażenie, jak przy lekturze ''Zamku'' Kafki, albo którejś ze sztuk Mrożka dobrze opisując nierząd Wenty nad Kielcami. Imposybilizm, czyli ogólna niemożność, wszechobecna ''spychologia'' miejskiej biurokracji i trawiąca ją ''sektorowość'', czyli patologia urzędowej ''wsobności'', braku koordynacji działań i organizacji między poszczególnymi wydziałami tego samego magistratu. Przez co pan ''menadżer śródmieścia'' okazał się ze swą nikomu niepotrzebną we władzach Kielc funkcją w stanie zawieszenia, zmuszony do uprawiania swoistej ''partyzantki'', by przeforsować choć co poniektóre ze swych inicjatyw w przestrzeni miasta, wobec braku ich wsparcia ze strony zwierzchników. Nie stało im jednak zarazem nawet tej odrobiny woli, by go zwyczajnie wypierdolić z roboty, olewali to jak zresztą całe administrowanie Kielcami właściwie nie wiadomo po co zajmując miejsca w urzędzie, chyba tylko dla wypłaty, ale przecie marne raczej tam pensje? Dodam od siebie, że już teraz choćby system zarządzania miejskim transportem publicznym całkiem leży, zaś obiór Agatyszcza na ''prezydentkę'' Kielc stanowi gwarancję jego ''prywatyzacji'', czyli rozpierdolu miejskiej komunikacji, acz bardzo chciałbym się w tym mylić, obaczymy. Na zupełny już finał korzystając z okazji zwrócę uwagę na pewną intrygującą wieść, jaką napotkałem w opracowaniu dokumentów pozostałych po wywiadzie naukowo-technicznym PRL, których wyboru dokonał historyk IPN Mirosław Sikora. Otóż na stronach 186 i 221 zawiera ono wzmianki o Kielcach z których wynika, iż lokalne zakłady ''Chemar'' były profilowane już wtedy na produkcję systemów chłodzenia dla projektowanego reaktora jądrowego w Żarnowcu. Wytwarzanie na miejscu, jak i obsługa równie złożonych technologii wymagałoby zapewne wysokiej klasy fachowców tak spośród robotników, co kadry inżynierskiej. Czyż więc nie byłoby zbyt przesadnym stwierdzenie, iż upadek programu atomowego w Polsce u progu III RP przekreślił w znaczącym stopniu szanse rozwojowe Kielc? Pozostawiam kwestię otwartą...