...i tłusta łysa larwa, zaś ceniona przeze mnie dotąd para Marek Wróbel i Aleksandra Rybińska przybierają nadto spolegliwą postawę wobec Kucfederacji, a nawet AFD. Wspieranej otwarcie przez Muska, nachodźcę z RPA pasożytującego na amerykańskim budżecie, gigantyczne zeń sumy topiąc w zazwyczaj poronionych projektach. Za wyjątkiem bodaj Starlinka, bo już Tesla choćby to - mimo rynkowego przeszacowania - jedna tragedia jeśli idzie o awaryjność i wypadki ''inteligentnych inaczej'' samochodów. Musk odkrył na dniach przysłowiową Amerykę, że jednak pewne kategorie imigrantów okazuje się przydatne są dla ekonomii kraju, choć dopiero co sam nakręcał chujnię, iż wszyscy oni nic tylko jakoby żrą psy i koty. Mówiąc wprost: ''Murzyn dziki wypierdalaj do Afryki'', ale już ''ciapaty'' informatyk z Indii jest dlań mile widziany, byle godził się na pół-niewolnicze warunki pracy za nędzną zwykle stawkę. Inwestowanie zaś w krajowe uczelnie techniczne, by wyszkolić na miejscu wystarczającą ilość potrzebnych specjalistów to już wedle niego rzecz ''przegrywów''. Jasne, lepiej żerować na cudzych systemach edukacyjnych, a że stwarza to zagrożenie dla bezpieczeństwa USA nie martwi ''Janusza cyber-biznesu'' ani trochę, najważniejsze by jego interesy z chińskimi ''towrzyszami'' dalej się kręciły [ zgrozę więc budzi uzależnienie Pentagonu od usług owego zdrajcy ]. Zawsze przecież można se ponarzekać tradycyjnie na ''głupotę Amerykanów'', oczywiście bez wskazania jej realnych przyczyn, w ostateczności winą obciążając telewizyjne seriale lansujące patologiczne wzorce zdzirowatych królowych balu i cheerleaderek, oraz tępych osiłków-''Chadów'', zamiast ambitnych kujonów zdolnych do poświęceń dla osiągnięcia życiowego sukcesu. W takowym duchu jął prawić morały obywatelom USA inny nachodźca i trumpista dość świeżej daty Vivek Ramaswamy, o ironio zalety ciężkiej pracy zachwala w jego osobie bezczelny oszust, który zbił majątek okradając rzesze inwestorów, jakim wcisnął przysłowiowy ''olej z węża'' reklamowany przezeń jako rzekomy lek przeciw Alzheimerowi. Synalek pary zamożnych migrantów z Indii, absolwent najbardziej do dziś prestiżowych amerykańskich uczelni Harvard i Yale dzięki stypendium od fundacji Sorosa... czyli ''antyglobalista'' i ''populista'' całym ryjem. Na pewno też rynek pracy w Stanach ochroni przed zalewem taniej konkurencji z Azji wiceprezydent ''DJ'' Vance, dobry kumpel ze studiów Ramaswamy'ego i sam żonaty z Hinduską, stąd jego syn takoż nosi imię Vivek:))) - jednym słowem ''America first!'' co się zowie! Dowcip również leży w tym, iż bodaj jedyna sensowna inwestycja Muska jaką jest Starlink, doskonale obywa się bez orientalnych specjalistów, a to przez względy bezpieczeństwa narodowego USA. Ostatecznie jednak dwóch krętaczy i nachodźców z Indii oraz Afryki zyskało poparcie samego Trumpa, który oświadczył iż darzy sympatią proceder masowego sprowadzania obcej siły roboczej do kraju. Mimo że ledwie niecałą dekadę temu słusznie głosił, iż godzi to w amerykańskich pracowników, stąd obiecywał zakończenie owej praktyki wygodnej tylko wielkiemu kapitałowi dbającemu jedynie o własny interes, a nie narodowy. Potwierdzając tym samym moje gorzkie przewidywania, że jego następna kadencja w niczym już nie będzie przypominać pierwszej, gdyż bez reszty zaprzedał się globalistycznej oligarchii finansowej i ''tech-biznesowi'' z Doliny Krzemowej. Kładąc przez to kres krótkotrwałej epopei ''prawicowego populizmu'' jaką sam zapoczątkował, stając się de facto ''Killary'' Clinton 2.0. w męskim wydaniu.
Niczego istotnie pod tym względem nie zmieni nieuchronna zapewne niełaska Elona, jaki poczyna sobie już zanadto grubo sugerując niechby żartem niby to, iż jest realnym prezydentem USA, bo se wykupił rząd bezprecedensowo gigantyczną donacją wyborczą. Pozostanie wtedy Vence, który w przeciwieństwie do Muska posiada instynkt dworaka a jest przecież kreaturą pedzia Thiela, bodaj czy nie znaczniejszej figury ''cyber-korpo'' związanej ściśle z amerykańską bezpieką i wojskiem, albo inny bogaty cwel jaki zyska posłuch u imperatora sutymi darowiznami. Amerykańska ''afera wizowa'' stanowi objaw fundamentalnego problemu o jakim trąbię już od dobrych kilku lat: otóż patologią polskiej - i nie tylko jak się okazuje - sceny politycznej jest, iż hardkorowi liberałowie ekonomiczni uchodzą za prawicę i to skrajną! Daje to podstawy do ich nieudacznego mariażu z nacjonalistami, co nie może dobrze skończyć się dla tych ostatnich, o czym właśnie przekonują się zagorzali stronnicy programu ''America First!'' zdradzeni przez swego przywódcę, tym razem powolnego globalistycznej agendzie finansowej perfidnie ubranej w patriotyczne frazesy. Pogląd o drugiej kadencji Trumpa daje stąd hołubiony przez Muska argentyński prezydent Milei, którym głęboko gardzę, gdyż jako zadeklarowany ''anarchokapitalista'' gardzi on wszelkim rządem, mimo iż sam go sprawuje. Najchętniej więc opyliłby Brytolom falklandzki archipelag, gdyby nie sprzeciw zastępczyni - córki jednego z generałów byłej junty, która przegrała z Thatcherową bój o owe wyspy, czego wagi ultralibek nie pojmuje, gdyż w jego sprzedajnym łbie ''interes narodowy'' brzmi niczym herezja. Dlatego Kucfederacja stanowi na rodzimym gruncie istną ''potworność gówna i ognia'' przywołując ''klasyka'' [ nie mojego! ], pokraczną i niemożliwą na dłuższą metę koalicję liberałów gospodarczych i nacjonalistów. PiS zaś jeśli pójdzie ich śladem czeka go niechybnie smutny los stronnictwa Trumpa, rozdzieranego autentycznym konfliktem między tymi co wzięli sobie do serca hasło ''America first!'', a wielmożami kapitału mającymi je ledwie za wabik na leszczy. Innymi słowy biały Murzyn z jankeskiej ''głubinki'' zrobił swoje, więc można się już bez niego obejść, sam jest zresztą sobie winien poniekąd, skoro był na tyle głupi by uwierzyć, że banda zdeprawowanych nadmiarem pieniędzy cynicznych skurwysynów autentycznie stanie w obronie rodzimych ludzi pracy, narażając tym na szwank własny interes. Państwo zaś w USA właśnie abdykuje z mediacji pomiędzy nimi, wyrównywania szans za pomocą choćby nieśmiałych prób redystrybucjonizmu, w miejsce nieuchronnie powiększającej i tak ogromną już przepaść w dochodach społeczeństwa gospodarczej ''deregulacji''. Mimo uszu puścić można zwyczajowe pitolenie libertarian, iż to żaden ''wolny rynek'' - owszem, gdyż podobnie jak komunizm stanowi li tylko beznadziejną i niemożliwą do realizacji utopię, trzeba bowiem wyjątkowej dozy infantylnego kretynizmu, aby serio brać pod uwagę możliwość, że konsument będzie kiedykolwiek władny dyktować posiadaczom kapitału swe warunki. ''Konkurencja jest dla przegrywów'', jak trafnie spostrzegł Thiel, czynny przedsiębiorca i jeden z największych obecnie jakby nie było, nikt z takowych nie będzie więc zabiegał o klienta i płaszczył się przed nim, jak to sobie wyobrażał nieudacznik Mises i jego pomiot do dziś zasmradzający swymi wysrywami różne ''akapowe'' fora - nawet jeśli zdobędzie cudem realną władzę, co stało się udziałem nieszczęsnej Argentyny.
Wprawdzie wielki kapitał zawsze szedł pod rękę z wielkim rządem, sęk w tym wszakże kto w owej relacji dominuje, dziś zaś wygląda pierwszy wyraźnie zyskuje przewagę w USA, przez co państwo staje się faktycznie ''komitetem zarządzającym wspólnymi interesami burżuazji'' wedle formuły samego Marksa. Co oczywiście sprzyja wszelkim rewolucyjnym wichrzycielom, a czego najwidoczniej nie pojmuje debil Musk i jemu podobne bogate spierdoliny, ufne w potęgę swych wpływów i majątku, bardzo iluzoryczną w istocie. Pozostaje im stąd życzyć by skończyli na jakowejś ''cyfrowej gilotynie'', którą sami poniekąd sobie prokurują sprzyjając swą pazernością tworzeniu nowych jakobinów. Żadnym wytłumaczeniem dla nich nie może być, iż kapitał sam z siebie, niezależnie od rządowych regulacji lub ich braku, ma tendencję do koncentrowania się w rękach stosunkowo nielicznej grupy jego posiadaczy. Wszakże czyni różnicę czy państwo stara się ustanowić choćby znośną dla ogółu ową przepaść majątkową jakimiś formami redystrybucji, czy też służy wzmocnieniu jeszcze tejże patologii grożącej chaosem społecznym i naruszając przez to fundamenty solidaryzmu narodowego. Dlatego powtarzam libkostwa i nacjonalizmu pogodzić nie sposób, Bosaka stąd chyba ciężko popierdoliło jeśli sądzi, że może być ''wolnorynkowym narodowcem'' - niechybnie więc skończy niczym sekciarze MAGA, którym szefostwo ich stronnictwa właśnie napłuło w twarz, albo wzorem obecnego Trumpa jako polityczna dziwka globalistów [ to prędzej ]. Bowiem u nacjonalisty wspólnota definiowana dlań etnicznie ew. kulturowo poprzedza jednostkę, natomiast dla liberała zupełnie na odwrót i przeto jest źródłem fundamentalnego w liberalizmie mitu ''umowy społecznej''. Gotowy jest on tym samym każdy rodzaj społeczności rozpatrywać jako fenomen ustanowiony sztucznie na mocy kontraktu, jaki dowolny człowiek może w każdej chwili wypowiedzieć bez większych konsekwencji dla siebie, gdy nacjonalizm widzi we wspólnocie narodowej efekt procesu dziejowego, stąd obdarzonego własną unikalną historią, tradycją kulturową i językiem, których nie sposób ot tak wyrzec się arbitralną decyzją byle indywiduum. Co najwyżej zostać typowym niestety zakompleksionym ''polaczkiem'', jaki wymyśla sobie lub przyjmuje urojoną tożsamość ''unijczyka'' czy inszego ''obywatela świata'', bo realnej nienawidzi cierpiąc na monstrualną wprost ''ojkofobię''. Nie dziwota stąd, że ślepa i egoistyczna pochwała masowego sprowadzania z Azji taniej siły roboczej, jaką przedsięwziął we własnym interesie Musk ściągnęła nań prawdziwą furię użytkowników jego własnego portalu, którzy poczęli go za to ostro łajać w imię hasła ''America first!'' a przecież dureń sam je dopiero co głosił! O ironio ich nieformalną rzeczniczką stała się izraelska prowokatorka Laura Loomer, pyskata Żydówa dosłownie starła w proch niebotyczną psychopatię Elona, dostało się również przy tym od niej sekundującej mu i głupiej jak but Marjorie Taylor Green. Bowiem od pewnego już czasu można obserwować w USA, krajach UE a nawet Rosji pokraczny alians syjonistycznej frakcji żydostwa ze skrajną prawicą, jaki mimo bywa trwającej wciąż między nimi wzajemnej odrazy łączy nienawiść do islamu i pospólna obawa przed chińską dominacją. Innym tegoż przykładem jest niejaki Mike Benz, podobnie co Loomer mętny typ szerzący jak ona prorosyjską a zarazem antyukraińską chujnię, biorąc rzecz jasna stronę ''Gudłajstanu'' i samego Satanjahu. Podlizuje się prawdziwym neonazistom wypisując na alt-right blogu, że jako Żyd znajduje wiele zadowolenia w lekturze ''Mein Kampf''... w sumie nie dziwota, gdyż hitlerowskie ludobójstwo faktycznie może przypominać mu fragmenty Tory traktujące o ''świętej wojnie z Amalekitami'' itp.
Obrzydzenie takowymi kanaliami nie czyni mnie w pozornej tylko kontrze ślepym na podłość muzułmanów, prześladujących choćby krwawo chrześcijan w wielu krajach Azji i Afryki. Niemniej znać dobrze głównie komu służy podsycanie nienawiści do wyznawców islamu, co nie kryję budzi mój sprzeciw, bowiem z dwojga ZŁEGO wolę już ''tradycyjny polski antysemityzm'' nawet i w lewackim wydaniu, byle z właściwym tj. wrogim podejściem do Izraela co i Rosji, niż jakowychś prawackich ''judeokrzyżaków'', którym syjonizm popierdzielił się z ruchem krucjatowym! Dlatego nie pojmuję czemu służyć mają dość mętne sugestie Marka Wróbla i jego małżonki, zdaje się powielające absurdalną wersję Muska na temat niedawnego zamachu podczas bożonarodzeniowego jarmarku w Niemczech. Głosi on bowiem jakoby sprawca był muzułmańskim fanatykiem uprawiającym ''takijję'', czyli udawać miał jedynie islamożercę i prosyjonistę, by aż niemal dekadę szykować się do ataku na ''kafirów''. Prędzej już rzecz w tym, iż jak przystało na ''sajkoterapeutę'' cierpiał większe problemy z głową niż jego pacjenci, dość częsta przypadłość u praktykujących ową dziwną profesję, bez względu na ich światopogląd czy pochodzenie. Nie widzę też powodu by nie dawać wiary twierdzeniom, że saudyjski apostata o jakim tu mowa faktycznie obwiniał Niemcy o ''islamizację Europy'' i był autentycznym sympatykiem AFD, skoro to ichnia ''endekomuna'' skrojona na miarę b. NRD? Karykatura antyimigranckiej ''prawicy'', jakiej przewodzi lesba żyjąca z ''nachodźczynią'' ze Sri Lanki:))) - gdybyż przy tym okazała się Tamilką, znaczyłoby kuźwa znowu te Hindusy! Wypadałoby również zwrócić uwagę, że w Chinach doszło ostatnio do całej serii podobnych zamachów, gdzie rozbestwieni kierowcy rozjeżdżali tłumy ludzi. Bodaj w żadnym z nich motywem nie był islamski terroryzm, za to anomia społeczna i spierdolenie umysłowe sprawców owszem już tak. Przypominam także, iż krwawej masakry w Pradze pod koniec zeszłego roku nie dokonał jakiś nachodźca a rodowity czeski psychopata, wśród jego ofiar zaś była co najmniej dwójka obywateli Zjednoczonych Emiratów. Najbardziej jednak mierzi zignorowanie przez ''gówne'' media sympatii, jaką saudyjski zamachowiec żywił do ''Gudłajstanu'', tak jakby syjoniści nie poczynali swej działalności politycznej od skrytobójstw i podkładania bomb, wierni zresztą owej tradycji do dziś tyle że na znacznie większą skalę. Albowiem Izrael jest wrogiem Polski i cichym sojusznikiem Rosji, tymczasem zdaje się niepomny tegoż faktu pozostaje red. pro-PiSowskiej ''Republiki'' Maciej Kożuszek, skoro dość regularnie czyni publicznie uwagi biorące w obronę parapaństwo okupujące Palestynę. Wszakże nie ma co insynuować mu żydowskie pochodzenie, czy nawet bycie płatnym agentem hasbary, gdyż sądzę jest z nim znacznie gorzej - facet zapewne robi to za darmochę i z przekonania. Ponieważ nie można zaś odmówić mu sporej dozy inteligencji, humoru i talentu jest tym bardziej godny [po]tępienia, jako szczególnie groźny bo całkiem subtelny izraelski propagandzista.
Wszakże nie sposób posądzić o podobne cechy Piotra Wielguckiego, znanego tudzież jako Matka Kurka vel Kurak, bo to głąb jakich mało a do tego polityczny szkodnik na szeroko pojętej rodzimej prawicy. Strasznie mnie wkurwił ostatnio nazywając ''banderowskim cyrkiem'' rosyjski mord w Buczy, acz żaden ze mnie ukrainofil i będzie równo rok temu jak pisałem dobitnie w tym miejscu co sądzę o ''krwawym Stepanie'' czy Szuchewyczu. Tuman nie pojmuje więc znaczenia owej zbrodni rozbestwionego kacapstwa na przedmieściach Kijowa, gdyż nie była to zwykła stołeczna dzielnica lecz ichni odpowiednik Wilanowa, zamieszkany podobnie przez tamtejszych ''obywateli świata'' wybudzonych dosłownie gwałtem ze snu o liberalnym ''końcu historii''. W tym rzecz a nie sentymentalnych histeriach, jakie owszem wokół tragedii narosły, wszak remedium nie stanowi konspirologia powielająca schematy propagandowe ''teatrzyku dla gojów'' kremlowskich gudłajów pokroju Sołowjowa-Szapiro. Czyni zaś to Kurak wypisując podobne bzdury, mniejsza już świadomie lub nie, zasługuje stąd by obrzucić go za to najgorszymi słowy co też i właśnie robię z nieskrywaną przyznaję satysfakcją. Należałoby mu w ramach kuracji zaordynować ostrą dawkę przymusowej lektury telegramowych kanałów rosyjskich Z-patridiotów, wypełnionych jednym wyciem z powodu dowódców-rzeźników posyłających swych żołnierzy na pewną śmierć w masowych i beznadziejnych zwykle szturmach, byle tylko zyskać za to awans i order. Samo kacapstwo dostarcza niezliczonych dowodów swych zbrodni popełnianych tak na Ukraińcach co i swoich, a tacy jak Kurak dalej będą pierdolić bez opamiętania, że to wszystko jakoby ''banderowski cyrk''! Ot choćby niedawno rosyjska prokuratura wojskowa aresztowała jednego z dowódców własnej armii, który podległych sobie żołnierzy przetrzymywał w klatkach dla psów, torturując ich i zamęczając do zgonu byle tylko wycisnąć z nich ostatni grosz. Kacapskimi ''Zetowcami'' wstrząsnęła też parę miesięcy temu głośna sprawa dwóch ''separów'' o arcyruskich pseudonimach ''Ernest'' i ''Goodwin'', walczących na Donbasie jeszcze od 2014 roku, jakich szef jednostki gdzie służyli posłał na ''mięsny szturm'' bez powrotu, bo wadzili mu kraść wojskowe mienie i sprawować ''kryszę'' nad handlem narkotykami w oddziale. Podobne wypadki w ukraińskiej armii zdarzają się o wiele rzadziej co przyznają sami Rosjanie, skala patologii jest nieporównywalna, bowiem obnaża obmierzłą naturę kremlowskiej tyranii zwykłej traktować poddanych sobie ludzi jak gówno. Dobrze byłoby stąd, gdyby ktoś nakazał Wielguckiemu zamknąć wreszcie gębę, albo niech przynajmniej zastopuje nieco jego ''antybanderowskie'' żydłaczenie. Co z tego bowiem, że facet legenduje się wypisując różne ''Berki'', skoro wspiera mocno proizraelskich do amoku Le Penową czy Trumpa? Przez niego poczynam wątpić czy aby dobrym wyborem będzie głosowanie na ''obywatelskiego'' kandydata PiS jakim jest Nawrocki, skoro ma takich żarliwych popleczników co Kurak. Dotąd było to dla mnie oczywistym, byle zapobiec objęciu prezydentury przez Czaskosky'ego i stojącą za nim stołeczną mafię kamieniczników, najpewniej zleceniodawców mordu Jolanty Brzeskiej, ale teraz sam już nie wiem... Pozostaje więc tylko ustalić czy Matka Kurka robi dobrze syjonistycznym prawakom za pieniądze, czy też daje im darmo niczym red. Kożuszek? Z tą oto kwestią ostawiam Stary Rok i witam Nowy.
ps.
Muzy zaś tym razem nie załączam, gdyż brak mi karnawałowego nastroju, mimo iż wygląda że spędzę Sylwestra w zacnej kompanii, czego i życzę wszystkim poza obojgiem ''antybohaterów'' niniejszego tekstu, bowiem powiadam mam ich za politycznych szkodników do wypędzenia z publicznej działalności, podobnie jak Muska i resztę trumpowych libtardów. Co też i postaram się czynić w miarę skromnych możności, nawet jeśli narazi to na słowne szykany ze strony własnego obozu ideologicznego, konkretnie prawicy z jaką wciąż jakoś tam się identyfikuję, acz nie kryję od widoku sporej części jej stronników poczyna zbierać mi się na wymioty... Dlatego wbrew zarzekaniu się, by nie kończyć rok tak gorzką uwagą dorzucam jednak kawałek nastrojowej muzyki na uspokojenie, gdyż mało on sylwestrowy jak to u Frippa: