- powyższe stwierdzenie pada w dyskusji pod wpisem na stronie rodzimych maoistów [ jak to kuriozalnie brzmi ! ] : dziękujemy za szczerość. Dedykuję je wszystkim lewicowym neofitom na których coraz częściej niestety się natykam [ to jakaś epidemia ? ] a którzy gorliwie przekonują mnie, że ''socjalizm to ujmowanie się za biednymi, pokrzywdzonymi, wykluczonymi'' itd. - ilekroć słyszę coś takiego chce mi się śmiać i to bynajmniej nie dlatego abym miał coś przeciwko tej szlachetnej przecież etycznej intencji [ na własny użytek nazywam to ''zlaicyzowanym chrześcijaństwem'' ], tym bardziej że jakby nie było sam zaliczam się do tych całych ''wykluczonych'', natomiast moją wesołość a nawet złośliwy cokolwiek grymas budzi komedia pomyłek, ironia jaka tu występuje : sorry chłopcy, ale niewłaściwie ulokowaliście swoje wzniosłe uczucia, macie rogi jak stąd do koziej d..., zaślepieni żarliwym rewolucjonizmem widzicie anioła w starej k... a nawet gorzej, znajdujecie się w sytuacji obłąkanego twórcy tak kapitalnie granego w ''Lśnieniu'' przez Nicholsona, któremu w majakach wydaje się, że całuje piękną kobietę po czym z przerażeniem odkrywa iż obejmuje rozkładającego się żywego trupa. Niestety, ale w tej doktrynie o co innego biega - aby się o tym przekonać wystarczy sięgnąć do źródła czyli wczesnych pism Marksa, gdzie następuje ''odkrycie'' proletariatu, konkretnie ''Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa'', zacytujmy :
''Gdzie tedy jest pozytywna możliwość emancypacji Niemiec?
Odpowiedź: w powstaniu klasy okutej w kajdany radykalne, klasy społeczeństwa obywatelskiego, która wcale nie jest klasą tego społeczeństwa; stanu, który oznacza rozkład wszystkich stanów; warstwy, która ma charakter uniwersalny przez swe uniwersalne cierpienia i nie rości sobie pretensji do żadnych praw szczególnych, dlatego że w stosunku do niej dokonuje się nie jakieś poszczególne bezprawie, lecz bezprawie w ogóle [ ... ] która wreszcie nie może wyzwolić siebie, jeżeli nie wyzwoli się od wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa, a tym samym nie wyzwoli również i wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa; słowem, takiej warstwy, która stanowiąc całkowite zaprzepaszczenie człowieka, może odzyskać samą siebie tylko przez całkowite odzyskanie człowieka. Tym rozkładem społecznym w postaci odrębnego stanu jest proletariat. [ ... ]
Głosząc zniesienie dotychczasowego porządku świata, proletariat wypowiada tylko tajemnicę swego własnego istnienia, gdyż jest on faktycznym zniesieniem tego porządku świata. [ ... ] Jak filozofia znajduje w proletariacie swą broń materialną, tak proletariat znajduje w filozofii swą broń duchową, a gdy piorun myśli uderzy w głąb owej naiwnej jeszcze gleby ludowej, dokona się emancypacja Niemców - przemiana ich w ludzi. [ ... ] Jedynym możliwym w praktyce wyzwoleniem Niemiec jest wyzwolenie dokonujące się na podstawie tej teorii, która głosi, że najwyższą dla człowieka istotą jest człowiek. [ ... ] Emancypacja Niemca jest emancypacją człowieka. Głową tej emancypacji jest filozofia, jej sercem - proletariat. Filozofia nie może się urzeczywistnić bez zniesienia proletariatu, a proletariat nie może znieść siebie bez urzeczywistnienia filozofii.''
- jak widać wyraźnie z powyższego nie jest to efekt jakiejś empirycznej obserwacji [ do której zresztą w ówczesnych warunkach nie było nawet okazji, w tymże ustępie Karol sam zauważa, że póki co ''W Niemczech proletariat zaczyna dopiero powstawać wskutek rozwijającego się ruchu przemysłowego'' ], etycznego wstrząsu na widok nędzy i śmierci oraz pragnienia niesienia pomocy potrzebującym jakiego doznał np. Budda, lecz rezultatem procesu czysto intelektualnego lub by rzec ściślej - bo trudno nazwać ten bełkot logicznym - dialektycznego, te wszystkie hocki-klocki, przewrotki umysłowe upstrzone pompatycznymi metaforami, pełne taniej poezji są skutkiem całkowicie arbitralnego zastosowania heglowskiego schematu do zjawisk społecznych o których ''pan filozof'' nie miał kompletnie żadnego pojęcia, poniekąd tak Marksowi ''wyszło z obliczeń'' i tyle [ skądinąd nie mogę wyjść ze zdumienia jak tylu intelektualistów mogło się nabrać na takie g... - ? ] ''Proletariat'' jest tutaj jedynie narzędziem rewolucyjnego woluntaryzmu, szansą urzeczywistnienia ''nowego wspaniałego świata'' natomiast moralne oburzenie niesprawiedliwością jakiej doznaje nie odgrywa tu żadnej większej roli dominuje zaś chłodne, abstrakcyjne podejście bowiem ''nie biedota powstała w sposób żywiołowy stanowi proletariat, lecz biedota wytworzona sztucznie.'' Aby przekonać się że Marksowi obcy był jakikolwiek sentymentalizm wystarczy poznać jego stosunek do niewolnictwa [ list do Annienkowa z gr. 1846, gdzie wywodzi iż niewolnictwo jest ''kategorią ekonomiczną o doniosłym znaczeniu'' bo bez niego nie ma bawełny a bez niej nowoczesnego przemysłu zaś pozbawiona niewolników ''Ameryka Północna - naród najbardziej postępowy - zamieniłaby się w kraj patriarchalny'', barbarzyński ], kolonializmu [ choćby artykuł ''Rządy brytyjskie w Indiach'', gdzie zauważając nawet wszystkie towarzyszące im zbrodnie i nieprawości oceniał wszakże ich skutek jako pozytywny i cenę wartą zapłacenia bowiem mimowolnie wyrywały Hindusów z ''mroków średniowiecza'' w jakich wcześniej tkwili ] czy pracy dzieci [ której postulat całkowitego zniesienia oceniał wręcz jako ''reakcyjny'' ! ] nie wspominając już o jego niewątpliwym rasiźmie, szczególnie niechęci do Żydów w czym nie przeszkadzało wcale, że sam był jednym z nich... tu na pewno jego wczesny tekst ''W kwestii żydowskiej'' [ zwłaszcza druga część zawierająca takie smaczki : ''Jaka jest świecka podstawa żydostwa? Praktyczna potrzeba, własna korzyść. Jaki jest świecki kult Żyda? Handel. Jaki jest jego świecki bóg? Pieniądz. Otóż właśnie! Emancypacja od handlu i od pieniądza, a zatem od praktycznego, rzeczywistego żydostwa byłaby autoemancypacją naszych czasów. Taka organizacja społeczeństwa, która by usunęła przesłanki handlu, a więc i samą możliwość handlu, uniemożliwiłaby istnienie Żyda'' dlatego ''Emancypacja Żydów jest w swym ostatecznym znaczeniu emancypacją ludzkości od żydostwa.'' - skądinąd jest to jak najbardziej naturalny efekt materialistycznego tłumaczenia istnienia religii ], ale na szczególną uwagę w tym względzie zasługuje mało znane dziełko ''Pan Vogt'' [ t. XIV ''dzieł'' zebranych, rozd. X zwłaszcza str. 261 - 269 ] zawierające typowe dla antysemickich paszkwili numery jak rozważania na temat nosa niejakiego pana Levy'ego, ujawnianie PRAWDZIWYCH nazwisk czy zwroty typu ''paryska synagoga giełdowa'' itp., ciekawy jest też cały rozdział poświęcony lustracji agenturalnych powiązań rzeczonego Vogta...
Tyle jeśli chodzi o Marksa natomiast co się tyczy jego nieodłącznego towarzysza herr Engelsa polecam lekturę jego publicystyki z czasu ''Wiosny Ludów'' publikowaną na łamach ,,Neue Rheinishe Zeitung" [ ''Nowej Gazety Reńskiej'', której ówczesnym redaktorem był sam Karol ], zwłaszcza dwa artykuły : ''Walki na Węgrzech'' oraz ''Panslawizm demokratyczny'' - zaiste pouczające, działa jak kwas pruski na te komunały jakoby ''proletariat nie miał narodowości'' a nacjonalizm czy rasizm były całkowitym przeciwieństwem socjalizmu, aby nie być gołosłownym parę cytatów z tego ostatniego :
''Bolesne doświadczenie nauczyło ludzi, że „europejskie zbratanie ludów” stworzą nie puste frazesy i pobożne życzenia, lecz tylko radykalne rewolucje i krwawe boje; że chodzi nie o zbratanie wszystkich ludów europejskich pod jednym republikańskim sztandarem, lecz o sojusz ludów rewolucyjnych przeciw kontrrewolucyjnym, sojusz, którego nie tworzy się na papierze, a wykuwa się jedynie na polu bitwy. [ ... ]
''Na sentymentalne frazesy o braterstwie, oferowane nam tutaj w imieniu kontrrewolucyjnych narodów Europy, odpowiadamy, że nienawiść do Rosjan była i pozostaje główną rewolucyjną namiętnością Niemców, że od czasu rewolucji dołączyła się jeszcze nienawiść do Czechów i Chorwatów, i że wespół z Polakami i Madziarami możemy zabezpieczyć losy rewolucji tylko przez zastosowanie wobec tych słowiańskich ludów jak najbardziej zdecydowanego terroryzmu. Wiemy teraz, gdzie koncentrują się wrogowie rewolucji: w Rosji i w słowiańskich krajach Austrii; i żadne frazesy ani zapowiedzi jakiejś nieokreślonej demokratycznej przyszłości tych krajów nie powstrzymają nas od traktowania naszych wrogów jako wrogów.[ ... ] Wówczas walka, „nieubłagana walka na śmierć i życie” ze zdrajczynią rewolucji, Słowiańszczyzną; walka aż do wyniszczenia, bezwzględny terroryzm – nie w interesie Niemiec, lecz w interesie rewolucji!''
- doprawdy nie wiem co to za różnica dla ''małych słowiańskich narodzików'' wg określenia samego Engelsa czy są masakrowane w imię postępowych, demokratycznych Niemiec czy też zdobycia ''przestrzeni życiowej'' dla ''rasy germańskich nadludzi'' - ? Warto w tym miejscu dodać, że początkowo pozytywny, ale wynikający z czysto koniunkturalnych zapatrywań jego stosunek do Polaków zmienił się z czasem na korzyść Rosji... do końca żywota zachował jednak, jak na rasowego Fryca przystało pogardliwy stosunek do ''niższych, wschodnich nacji'', kto chce znajdzie w jego artykułach a zwłaszcza korespondencji pełno uwag o ''słowiańskim brudzie'' itp., w pierwszym z wyżej wymienionych tekstów nie pozostawiał też żadnych złudzeń co do ludobójczego charakteru mającej nadejść rewolucji :
''Najbliższa wojna światowa zmiecie z powierzchni ziemi nie tylko reakcyjne klasy i dynastie, lecz również całe reakcyjne narody. A to jest także postęp.''
- niecałe sto lat później pewien wybitny przywódca niemieckiego narodowego socjalizmu zacznie wcielać tą wizję w życie odnosząc przy tym niemałe sukcesy, myślę że Frycek byłby z niego dumny...
I w ten sposób dochodzimy do kluczowego w tym kontekście socjalistycznego zjeb..., przepraszam, ''myśliciela'' [ jakoś kurna nie mogę się powstrzymać przed wzięciem tego słowa w cudzysłów ] czyli Lenina a zwłaszcza jego bodaj najsłynniejszego utworu literackiego pt. ''Szto dziełat' '', gdzie wyłożył swoje postrzeganie relacji między ruchem robotniczym a partią i koncepcję jej organizacji na nowych zasadach - otóż inni marksiści np. Róża Luksemburg [ jak to kiedyś pięknie ujął poeta : ''Róża jest tylko różą, a Luksemburg luxemburgiem'' ] zarzucali mu ''blankizm'' tzn. rewolucyjny woluntaryzm w którym przewrót społeczny nie jest oddolnym i spontanicznym dziełem mas proletariatu lecz niewielkiej za to zdyscyplinowanej grupy spiskowców roszczących sobie prawo do występowania w imię tegoż ludu. Lenin zauważył jednak całkiem trzeźwo, że jakikolwiek autentyczny ruch robotniczy w krajach o najbardziej rozbudowanym przemyśle [ w czasach Marksa była to Wlk. Brytania, zaś Włodek Iljicz miał już okazję obserwować przemieszczenie się epicentrum kapitalistycznego rozwoju w Europie do post-bismarck'sowskich Niemiec ] wraz z biegiem czasu i nabywaniem przezeń różnych uprawnień a także polepszaniem kondycji materialnej samych proletariuszy nabiera nieuchronnie ''rewizjonistycznego'' charakteru tzn. rezygnuje z rewolucyjnych postulatów i retoryki odsuwając upragniony cel socjalistów, komunizm, nowy porządek społeczny powstały wskutek przewrotu poza ''horyzont historii''. Mówiąc wprost przyszły ''wódz światowego proletariatu'' spostrzegł z oślepiającą jasnością, że jeśli zostawi się robolom wolną rękę w tej sprawie to nigdy nie zrobią rewolucji bowiem kiedy urządzają strajki czy nawet zadymy w obronie swoich praw to nie dlatego bynajmniej jak to uważają wszelkiej maści naiwni lewacy ale też niestety korwinowskie KoLiby aby walczyć z ''sytemem'' lecz o swoje miejsce w systemie [ kapitalistycznym ] chcąc jak najwięcej od niego wyszarpać - ze stricte lewicowego punktu widzenia każdy prol jest potencjalnym ''burżujem'' : też chce mieć godną płacę, jakiś domek, samochód etc. i w d... ma ''rewolucję światową'' itp. mrzonki zbuntowanych inteligentów. Innymi słowy socjalizm nigdy nie był ''świadomością klasową'' robotników ale wg słów samego Lenina ''czymś z zewnątrz wniesionym do walki klasowej proletariatu, a nie czymś powstałym z niej żywiołowo'' oraz ''wypracowanym przez wykształconych przedstawicieli klas posiadających, przez inteligencję'' dlatego cel przyszłej partii stojącej na straży teoretycznego puryzmu ''naukowego socjalizmu'' definiował właśnie jako ''zaciekłą walkę z żywiołowością'' bowiem ''żywiołowy rozwój ruchu robotniczego zmierza ku poddaniu go ideologii burżuazyjnej'' a więc w ostateczności ''zupełnego wyrzeczenia się socjalizmu'' [ !!! ] Dosadniej ujął to tylko przewodniczący Mao [ ps. Wielki Sternik ] w swoim niepowtarzalnym, poetyckim stylu przemawiając podczas zjazdu komuszych partii z okazji okrągłej rocznicy październikowego przewrotu w Moskwie w '57 r. : ''Ludzie mówią, że bieda jest zła, ale w rzeczywistości jest dobra. Im ludzie są biedniejsi, tym silniejsze rewolucyjne nastroje. Wizja powszechnego bogactwa jest koszmarem [ ... ] Nadwyżka kalorii sprawi, że ludzie będą mieli po dwie głowy i cztery nogi.'' - ...
Powyższe uwagi rzucają światło na pewien paradoks totalitarnych XX-wiecznych ruchów politycznych : tak jak naziole powinni sami posłać się pierwsi do gazu bo który z nich był aryjskim blondynem [ może kurdupel i kuternoga Goebbels, opasły Goring czy wyglądający jak typowy żydowski inteligent Himmler, o samym Adolfie nie wspominając - ? ] tak również komuniści winni siebie samych na początku wystrzelać bowiem byli bandą parszywych wyzyskiwaczy, kapitalistów, arystokratów, duchownych wszelkich wyznań etc. począwszy od samego Marksa, burżuja do szpiku kości niesłychanie dumnego z posiadania błękitnokrwistej małżonki, który przez całe dorosłe życie tonął w długach nie dlatego bynajmniej iż jako prześladowany rewolucjonista ledwo mógł związać koniec z końcem lecz ponieważ żył ponad stan [ wynajmowana chata, prawdziwy pałac w najlepszej dzielnicy, obowiązkowe lekcje baletu i śpiewu dla córeczek, wakacje w luksusowych kurortach, wyborne wina - skądinąd kapitalny sposób kuracji, itd. ] zaś wszystko to finansowane z kasy którą Engels podkradał tatusiowi, wstrętnemu fabrykantowi bawełny [ pomijam już, że Frycek całkiem udatnie kręcił interesy natomiast Karol ze zmiennym szczęściem grał na giełdzie ] czy wspomniany wyżej Lenin, ohydny obszarnik, który potrafił wytoczyć proces swoim ubogim sąsiadom tylko dlatego, że śmieli wypasać krowy na jego ziemi, wieczny ''zawodowy rewolucjonista'' jaki poza krótkim okresem prawniczej praktyki w rodzinnej Samarze nie przepracował uczciwie praktycznie żadnego dnia, albo Trocki, syn ''kułaka'', bogatego żydowskiego chłopa [ owszem, istniała wtedy na Ukrainie taka grupa społeczna ] a zarazem jako entuzjasta kolektywizacji ich bezlitosny pogromca wyrzucający Stalinowi ''burżuazyjną recydywę'', gdy ten przymuszony ówczesnym straszliwym głodem na Ukrainie i w innych rejonach ZSRR łaskawie zgodził się zostawić niedobitym chłopom skromne działki przyzagrodowe aby kompletnie nie wyzdychali, czy może nasz - niestety - Dzierżyński, szlachcic pełną gębą, który do końca zachował pańskie maniery [ bo ten propagandowy szit o ''ascecie rewolucji'' można sobie w d... wsadzić ] wpierdalający kapłony i szparagi w czasie, gdy w ogarniętej rewolucją Rosji oszaleli z głodu ludzie wyjadali się wzajem, przyjeżdżający na Łubiankę aby podpisywać wyroki śmierci wprost z polowań z chartami, nie wspominając już o niedoszłym księdzu Josifie Wissarionowiczu... dlatego zredagowany przezeń osobiście ''Krótki kurs historii WKPb'' niebezpiecznie przypomina katechizm zaś i samemu Stalinowi niejednokrotnie zdarzało się w przemówieniu przywołać biblijną metaforę [ wszystkim, którzy powyższy passus nazwą paszkwilem replikuję iż skoro można wypominać rasiście jego ''niearyjskie'' często pochodzenie to dlaczegóż by nie można i zastosować podobnej metody w stosunku do komunistów - co, teraz nagle ''uwarunkowania klasowe'' przestają mieć znaczenie ?! ]
Wracając do Lenina : niestety nie wyciągnął on najzupełniej logicznych wniosków ze swoich spostrzeżeń [ jakżeby zresztą mógł to uczynić skoro był dialektykiem ] lecz wzorem patrona tego typu ''myślenia'' Hegla uznał że ''tym gorzej dla faktów'' i skoro przeczą teorii trzeba w takim razie nagiąć je przymusem do jej wymagań boć przecież jest ''naukowa'' a więc ''nieomylna'' ! - jakie to skutki przyniosło nie będę się w tym miejscu rozpisywał bo mniej więcej wiadomo [ przynajmniej dopóki na arenę historii nie wejdzie kolejne pokolenie kompletnie odmóżdżone dzięki ''reformom'' min. Hall ]. Jeśli ktoś nadal uważa że przesadzam i również naginam fakty dla potrzeb swej interpretacji niechże przeczyta w takim razie artykuł francuskiego post-komunistycznego intelektualisty Etienne Balibara pt. ''Gewalt'' [ aby przekonać się u źródła, że przemoc jest integralnym elementem lewicowej doktryny i praktyki a nie tylko ''usprawiedliwioną reakcją'' na gwałt i nierówności społeczne ] czy tekst neobolszewika, niejakiego Dawida Okularczyka, straszny zaiste, zawierający w skondensowanej postaci całą typowo komunistyczną, bolszewicką pogardę dla zwykłego robotnika lub choćby krótki a treściwy manifest wspomnianych na wstępie maoistów - tych ostatnich, choć są pojebani, doceniam przynajmniej za szczerość, mają wszystko w piździe i nie muszą już przed nikim udawać, że faktycznie obchodzi ich los jakiegoś ''Pana Romana, który pracuje na budowie i nie ma za co kupić dziecku iPoda na pierwszą komunię'' i mogą wreszcie otwartym tekstem wyznać iż mają głęboko gdzieś ''tych wszystkich, którym podniesiono czynsze, których bezwzględnie eksmitowano na bruk albo przeniesiono z domów komunalnych do kontenerów'' oraz ze wstrętem spoglądają na ''wesołych pedałów, jakże okropnie napiętnowanych przez skinów z młodzieży małopolskiej'' bowiem uważają, że to wszystko ''arystokracja pracy'', która wespół z burżuazją bezczelnie wyzyskuje ''Trzeci Świat'' w którym tylko wg nich egzystuje autentyczny ''proletariat'' [ z podobnych chyba powodów publikowali jeszcze w swym ''rewizjonistycznym'', ''trockistowskim'' okresie na ''Lewicy bez cenzury'' różne kompromitujące dla lewicy - ale nie dla nich - teksty i nadal to kontynuują za co im w tym miejscu mimo wszystko dziękuję ]. Najlepszą może jednak ilustracją lewicowej hipokryzji w tym względzie niech będzie świeża jeszcze skucha ''burżuazyjnych anarchistów'' z ''Kretynyki Politycznej'' związana ze stosowaniem przez nich tzw. śmieciowych umów o pracę [ a więc tak potępianą przez nich ''prekaryzacją'' ! ] w swoim lokalu na ''Nowym Wspaniałym Świecie'', który skądinąd dostali za pół darmo od świętojebliwej ''bufetowej'' czyli Hani Gie-Waltz, a konkretnie decyzją jakiegoś byłego UPR-owca... Gwoli sprawiedliwości przytaczam ich odpowiedź - szczególnie polecam tam komentarze, nie da się ukryć jednakże, iż przypierdalający się do nich pan Orliński to niestety typowa ''gazetowybiórcza'' gnida [ mam prawo go tak nazywać przez to jak traktuje swych adwersarzy na blogu - patrz gdzieś w połowie dyskusji pod wpisem wybitnie chamska jazda pod adresem ''Kataryny'' ] kompletnie ślepa, jak to słusznie mu wytknięto, na stosowanie podobnych praktyk w jego redakcji [ a także ''Rzepie'', ''Wprost'' i wszędzie indziej ] natomiast portal z którego pochodzi powyższy ''donos'' na nich to jakieś anarchokomunistyczne ścierwo - wystarczy porównać ''Mać Pariadkę'' z dawnych, pięknych czasów ''dinozaurów okresu wypaczeń'' z ''Innym Światem'', mutacją pisma odzwierciedlającą obecną ''linię'' tego środowiska, którego nie da się czytać, tak to nudne i pompatyczne aż do zrzygu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że cała sprawa mocno śmierdzi a obłuda jak widać nie jest, wbrew temu co lansują uporczywie media, tylko własnością prawej strony sceny politycznej.
Na okrutną ironię i paradoks zakrawa, że postulaty Marksa, który walczył [ przyznajmy mu to ] tak naprawdę o wyzwolenie od pracy [ jak słusznie zauważył : ''Królestwo wolności zaczyna się faktycznie dopiero tam, gdzie kończy się praca, którą dyktuje nędza i celowość zewnętrzna; leży więc ono z natury rzeczy poza sferą właściwej produkcji materialnej'' ] doczekały się materialnego spełnienia w postaci potwornych reżimów, które na swych sztandarach wypisały zbrodnicze hasła - ''kto nie pracuje ten nie je'' i ''arbeit macht frei''... Myślę jednak, że to nie były żadne ''błędy i wypaczenia'' bowiem, jak to wystarczająco już wykazałem, istotą socjalistycznej doktryny nigdy tak naprawdę nie była żadna ''sprawiedliwość'' [ nawet ''społeczna'' ] lecz, powtórzę to po raz setny bo nigdy dość, prometeizm czyli tytaniczna wizja Człowieka-Boga, Ludzkości która mocą swego rozumu i woli kreuje świat zaś te wszystkie moralne oburzenia i pomstowania na nierówność i nędzę były jedynie zasłoną dymną dla ''pożytecznych idiotów'', którzy jak widać do dzisiaj o zgrozo dają się na to nabierać, stosowanymi z takimi cynizmem i przebiegłością przez bolszewików w myśl dialektycznej zasady, że tayloryzm jest zły jako mechanizm wyzysku robotnika, ale doskonały jako ''socjalistyczna organizacja pracy'', strajki są użyteczne do rozsadzania kapitalistycznego systemu lecz po przejęciu przez komunistów władzy nagle okazują się ''kontrrewolucyjne'' oznaczając ''dezercję'' z ''frontu pracy'', którą należy bezwzględnie tępić itd. Stąd właśnie pochodzi ta ohydna fiksacja wszelkich totalizmów na punkcie PRACY jako jakiegoś ''bogoczłowieczego'' aktu stwarzania świata, który kazał tyranom zmuszać miliony nowoczesnych niewolników do zaharowywania się na śmierć na bezsensownych budowach, zdzierania rąk do krwi przy kopaniu kompletnie nikomu niepotrzebnych kanałów, wznoszenia absurdalnie wielkich fabryk na pustkowiach itd. Niech nie zwiedzie nas Marks odżegnujący się od utopijności słowami : ''Komunizm – czytamy w Ideologii niemieckiej – nie jest dla nas stanem, który należy wprowadzić, ani ideałem, którym miałaby się kierować rzeczywistość, my nazywamy komunizmem rzeczywisty ruch, który znosi stan obecny'', początkowy romantyczny woluntaryzm tkwił w jego myśli do końca mimo jej późniejszego pozytywistycznego poloru, doprawdy też nie wiem na czym miałoby polegać to przyszłe ''zrzeszenie producentów regulujących racjonalnie wymianę materii z przyrodą, poddających ją wspólnej kontroli'' lub postulowana przezeń ''społeczna własność środków produkcji'', choć i tak jak wspomniano wyżej stać go było w tej materii przynajmniej na pewien niuans całkiem obcy za to Engelsowi, który z właściwą rasowemu Frycowi prostacką dezynwolturą utożsamiał wolność z koniecznością - patrz choćby jego tekst ''O zasadzie autorytetu'', gdzie nie pozostawiał żadnych złudzeń iż w przyszłym socjalistycznym ustroju prol będzie musiał tak samo zapier...ć jak w kapitaliźmie gdyż takie są żelazne wymagania nowoczesnej produkcji przemysłowej całkowicie ''niezależne od stosunków społecznych'' panujących w danym momencie, albo pisząc : ''W trustach [ dzisiaj powiedzielibyśmy : korporacjach ] wolna konkurencja przechodzi w monopol, a bezplanowa produkcja społeczeństwa kapitalistycznego kapituluje przed planową produkcją nadciągającego społeczeństwa socjalistycznego'' [ - i co wy na to ''alterglobalistyczne'' zjeby ?! ] W niczym to jednak nie usprawiedliwia Marksa choćby i nie zdawał sobie sprawy z istniejących w jego doktrynie nierozwiązywalnych nawet ''dialektycznie'' sprzeczności bowiem konsekwencją XI tezy o Feuerbachu było iż stawały się w ten sposób poniekąd paroksyzmami historii : mówiąc wprost na gruncie marksistowskiego systemu nie jest możliwe spełnienie postulowanych przezeń celów i nie chodzi bynajmniej tu tylko o to, że nie sposób urzeczywistnić ''socjalistycznego raju'' dzięki krwawej rewolucji a więc cierpieniu i śmierci innych ludzi, choćby i ''wyzyskiwaczy'' [ niebagatelną rolę odgrywa tu też teoria ''walki klas'', która jest - jak to słusznie zauważył przywoływany wyżej Balibar - niczym innym jak przeniesieniem kategorii militarnych na grunt zjawisk społecznych z wszystkimi tego konsekwencjami ], rzecz tkwi głębiej w samej istocie, specyfice tej doktryny - cóż za przewrotność, dialektyka niczym gnostycki Uroboros pożera samą siebie ! [ zawsze ? ]
Najlepszą ilustracją tejże przewrotności i woluntaryzmu w kuriozalnej, groteskowej wręcz postaci niech będzie jeden z ostatnich tekstów Lenina powstały jako reakcja na krytykę jego socjaldemokratycznych adwersarzy co do niemożliwości zbudowania autentyczne socjalistycznego ustroju w tak zacofanym kraju jak ówczesna Rosja, oto pochodzące zeń takie smaczne zdanie :
''Jeśli do stworzenia socjalizmu potrzeba określonego poziomu kultury [ ... ], to czemu nie wolno nam zacząć najpierw od zdobycia w rewolucyjny sposób przesłanek tego określonego poziomu, a dopiero potem, opierając się na władzy robotniczo-chłopskiej i ustroju radzieckim, zabrać się do doganiania innych narodów.''
- innymi słowy skoro nie ma w Rosji warunków do przeprowadzenia rewolucji to należy rewolucyjnymi środkami te warunki stworzyć a więc coś co ma być skutkiem okazuje się tu przyczyną i to samego siebie ! - ... Nie ma sensu nawet próbować zastanawiać się nad tym bo wpadnie się wówczas w [a]logiczną czarną dziurę : doprawdy aż narzuca się w związku z tym satyryczny obrazek umieszczony wieki temu w ''Maci'', gdzie redakcja tegoż zacnego anarcholskiego periodyku przeprowadza seans spirytystyczny z ''wodzem rewolucji'' zadając mu tylko jedno, za to zasadnicze pytanie : ''I co Iljicz, nie wyszło ?'' a na to Lenin z chmur niczym Jahwe odpowiada w dymku - ''I ch..., że nie wyszło !'' - zaiste piękny i dosadny objaw ''nachuizmu'' czyli swoistej filozofii życiowej naszych wschodnich braci Słowian, zapewne jak widać przyświecającej początkom socjalizmu w Rosji...
I na koniec ostatnie nieporozumienie tyczące tych wszystkich ''teologii wyzwolenia'' jakoby można było pogodzić socjalizm z chrześcijaństwem boć przecież i tu i tu chodzi o to samo czyli sprawiedliwość, niesienie pomocy cierpiącym i ubogim itd. - najlepiej niemożność podobnej tożsamości i absolutne przeciwieństwo tych dróg ujął Dostojewski w alternatywie ''albo Bóg-Człowiek albo Człowiek-Bóg'', ale rzecz można przedstawić dosadniej : gdyby Chrystus faktycznie był ''pierwszym rewolucjonistą'' to zamiast umierać na krzyżu ofiarując się za grzechy innych stworzyłby z dziesięciu apostołów komórkę terrorystyczną albo zdyscyplinowaną partię na wzór bolszewicki, dokonałby przewrotu przejmując władzę nad Świątynią a nie tylko wypędzał z niej incydentalnie kupców, następnie zajebał wyzyskiwaczy-Saduceuszy i zgniłych liberałów-faryzeuszy, podpisał dla niepoznaki upokarzający pokój z Rzymianami [ tak jak Lenin w Brześciu z Niemcami ] po czym umocniwszy w międzyczasie terrorem swą władzę w Izraelu zaczął wysyłać odpowiednio przeszkolonych emisariuszy w tajnych misjach we wszystkie strony Imperium Romanum, aby za pomocą spisków, zamachów na jego dostojników z cesarzem na czele dążyć do jego destabilizacji a potem wznieciłby powszechną ''wojnę ludową'' wszystkich ciemiężonych przez Rzymian nacji doprowadzając do tegoż imperium upadku, wówczas zaś powołałby na jego gruzach krwawą teokrację szerzącą w najodleglejszych zakątkach świata czy to jawnie i brutalnie mieczem czy też podstępem przejmując ośrodki władzy świeckiej i religijnej ''rewolucyjne chrześcijaństwo'' - przedsmak tego czym taki ''mesjański komunizm'' mógł być dają ''Ustawy Kościoła Powszechnego'', osobliwy a straszny dokument programowy ''Gromad Ludu Polskiego'', pre-komunistycznej sekty powstałej wśród imigrantów po powstaniu listopadowym, polecam lekturę.
Najgorsze, że pisząc ten post towarzyszyło mi melancholijne poczucie daremności, bowiem lewicowcy to z reguły osoby infantylne, fantaści i konfabulanci [ właśnie przeczytana biografia Kapuścińskiego jest tego mimowolnym dowodem ] w swym fanatycznym zaślepieniu całkowicie odporni na jakiekolwiek racjonalne argumenty jak choćby wyżej przytoczone. Dlatego nie mam złudzeń, że robiłem to bardziej dla siebie aby na własne przynajmniej potrzeby obnażyć w końcu socjalistyczną obłudę, idiotyzm i bezczelną hipokryzję tych wszystkich ''miłośników ludu'' zachwalających nam ''szwecjalizm'' ew. Koreę Płn. jako niemal ''raje na ziemi''. A jeśli przy okazji tak się zdarzy jakimś cudem, że na ten mało komu znany blog zawita jednak lewicowiec, któremu będzie się chciało jeszcze to wszystko przeczytać i odblokuje to w jego mózgu jakąś klapkę... to tym lepiej.
Dobra, tyle na dzisiaj - idę jako wstrętny, bezlitosny prawicowiec wyjebać przynajmniej ze trzy rodziny na bruk, bo inaczej mi nie stanie, pa.
p.s. pozazdrościłem Nergalowi - chyba podrę publicznie ''Kapitał'' krzycząc : ''żryjcie to g... !''