niedziela, 23 kwietnia 2023

Opizdycja.

Przyszło nam Polakom [ i Polkom ] żyć w politycznym psychiatryku, który zasadza się na tym oto, że gwarancją obecnej władzy jest opozycja wobec niej. Nie zaś ''hołota przekupiona pińcset'', ''ciemny lud'', ''MADki'' itp. bzdury, którymi oponenci PiSu próbują tłumaczyć własną miałkość i przegrywizm. Na mocy owej pokrętnej niczym oblicze Tomasza Lisa logiki, rządzącej polskim życiem publicznym, głos oddany na opozycję oznacza faktyczne poparcie PiS. Bowiem jak inaczej objaśnić, że formacja mająca w zamyśle kwestionować władzę, stanowi jej rzeczywisty fundament i to przez własną nicość tj. brak jakichkolwiek racjonalnych podstaw swego istnienia? Pokrywając ową pustkę ciągłymi histeriami i jałową wrzawą, gdyż nie posiada w zanadrzu nic, poza przysłowiowym już ''jebać PiS''. Owszem, jest nawet za co, tyle że w wypadku opozycjonerów Kaczyńskiego to zwykle wtórne racjonalizacje czystego obłędu, lub zimna kalkulacja na rozjątrzenie u zwolenników chorych emocji, by zamaskować brak jakichkolwiek sensownych kontrargumentów. Doskonale znać ów mechanizm po wspomnianym red. Lisie, typie jakiego dosłownie pogięło z nienawiści do PiS, nie czującym przez to swej śmieszności, gdy zakłada wraz z Gie-rtychem jutubowy kanał o wdzięcznej nazwie ''Tomek i Romek'' [ szkoda, że nie Bolek i Lolek ]. Pierdolą tam obaj jak poparzeni, że ostatnia inba z papieżem była spiskiem PiS i hierarchów kościelnych, który uknuli wraz z TVN, by szkalowaniem JPII nabić sobie punkty u wyborców. Sekunduje im zaś nieoceniona ''Wyborcza'', kreując z kolei MADkę odpowiedzialną za śmierć własnego dziecka na ofiarę intryg leśników, zaiste srogie grzyby. Toż samo GWno publikuje na dniach ohydny tekst mojego ''ulubieńca'' Jaro Bratkiewicza, okcydentalisty po moskiewskiej szkole ''duplomacji'', gdzie przyznaje on łaskawie, iż Niemcy hitlerowskie popełniły wprawdzie liczne zbrodnie wojenne na Polakach, ale w sumie to nam się należało, bośmy ''turańska dzicz'' a przecież germański Zachód przyniósł nad Wisłę ''cywilizację łacińską''. Dokładnie ciż sami osobnicy udzielający łamów na podobne wysrywy, zniszczyliby każdego autora identycznych bredni, że np. Belgowie dokonali wielu mordów Murzynów w Kongu, no ale powiedzmy sobie szczerze to ''dzikusy'' były, a przecież Europejczycy zanieśli im ''cywilizację białego człowieka'', więc z czym problem? Wszakże mało było opozycji głównego ścieku przegrywizmu i ciężkiej pracy na rzecz PiS, stąd rzucili jeszcze na medialny front oszalałe żydowskie rasistki Holland i Engelking, wraz z poskręcaną całkiem od żółci Ochojską, które razem wylały z ust strugę moczu i plwocin pod adresem Polski. Dlatego muszę przyznać się do błędu: głośno narzekałem bowiem, iż PiS nie jest nawet parodią sanacji, inaczej powsadzałby swych wrogów do nowej Berezy. Po cóż jednak miałby to czynić, skoro owa szuria polityczna na wolności wykonuje dlań tak świetną robotę? Rzeczywiście, nie miałem stąd racji krytykując tu Kaczyńskiego, mea culpa wodzu:))). Mówiąc zaś serio: byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie stanowiło groźby destabilizacji kraju co tu kryć przyfrontowego. Wprawdzie szury same z siebie nie są raczej niebezpieczne, ale użycie ich przez tajne policje obcych państw owszem już tak, co znać doskonale po krwawym chaosie rozpętanym przez Rosję na Ukrainie. Tak więc opozycja stanowi faktycznie chwiejną podstawę obecnych rządów w Polsce, pracując ciężko na ich rzecz działa jednak także w interesie wrogich nam potęg, tak ze Wschodu co i Zachodu. Niezależnie zupełnie od intencji przyświecających jej zwolennikom, z których przecież zdecydowana większość nie jest świadomymi agentami tych lub owych wrogów polskości. Rozeznanie się w tym absurdzie i próba poddania go racjonalnej refleksji, musi prowadzić do podobnie paradoksalnych co powyższe konkluzji.

Objaśnię to na przykładzie świeżej ''afery zbożowej'', za której rozpętanie bezdyskusyjnie mym zdaniem główną winę ponosi sam PiS. Nie kto inny bowiem, co premier Morawiecki jeszcze latem zeszłego roku wyraźnie podkreślał w publicznym oświadczeniu, że Polska przystaje jedynie na tranzyt ukraińskiego zboża przez nasz kraj, nie zaś sprzedaż go na miejscu godzącego w interesy naszych rolników. Wszak kto niby miałby rozliczać PiS z faktycznie skandalicznego niedopatrzenia obowiązków państwowych - PO opierające swą pożal się strategię polityczną na pogardzie wobec wobec ''polskiego buractwa'' i ''wieśniactwa''? Formacja dla której wielu zwolenników rodzime chłopstwo to pogromowy motłoch, potencjalni nadal mordercy Żydów? Gotowa przy tym wesprzeć prędzej unijne, w praktyce więc głównie niemieckie interesy kosztem polskich, co jawnie przyznała dopiero co Ochujska. A może lewica, dla której dziś bardziej liczą się ''prawa zwierząt'' niż ludzi, zaś byle ubojnia kojarzy zaraz z Auschwitz? Pojeby, którym głowa pomyliła się z dupą, niebinarnopłciowe osobowiszcza tworzące wraz z adoptowanym ''psieckiem'' rodziny międzygatunkowe? W czym sekunduje im konstytucyjny płaczek Hołownia, autor groteskowej książki potępiającej jedzenie mięsa jako ''grzech ciężki'' i występek wobec ''braci pomniejszych''. Polskiej wsi nie weźmie też w obronę PSL, ugrupowanie aparatczyków d. ZSL i skorumpowanych urzędników samorządowych, zakompleksionego wieśniactwa gardzącego rodzinną gospodarką, marząc za to o dorwaniu się jak Jarubas do unijnej synekury. W ich zastępstwie na ''katechona'' krajowego rolnictwa kreuje się Kołodziejczak - autentyczne ruskie kurwiszcze i nade wszystko niestabilny emocjonalnie świr, któremu Lepper swym zwyczajem złoiłby tyłek, gdyby tylko tego dożył. Endrju bowiem przy wszystkich swych uwikłaniach, jakie w końcu go pogrążyły, nie był aż tak żałosny jak ów pajac na K. Pozostała nam więc do zaorania jedynie Konfederacja, stojąca głównie hardkorowymi liberałami - już widzę, jak stają się entuzjastami protekcjonizmu ekonomicznego, ochrony rodzimego producenta żywności przed obcą konkurencją. Z ich perspektywy polscy rolnicy są bandą przegrywów negatywnie zweryfikowanych przez rynek, które bezczelnie gardłują o opiekę ze strony państwa, etatyści przebrzydli! Nigdzie zresztą rolnictwo nie może prosperować bez wsparcia rządu, stąd tacy potentaci branży, jak rosyjski ''kombajnowy oligarcha'' Konstantin Babkin, lobbują mocno za gospodarczym protekcjonizmem, wspierając ''specoperację'' niszczącą konkurencję podobnych mu przedsiębiorców na Ukrainie. Przyznajmy jednak, że w Konfie działają też narodowcy i faktycznie wygląda, iż Anna Bryłka robi tu całkiem niezłą robotę, celnie chyba punktując niekompetencję PiS w dziedzinie polityki rolnej. Cóż z tego jednak, skoro przyszło jej działać w formacji, której jednym z liderów jest wprawdzie dość łebski facet, lecz za to cyniczny łgarz i koniunkturalista. Krzysztof Bosak określa się bowiem jako ''wolnorynkowy narodowiec'', co stanowi bodaj jeszcze większe kuriozum, niż ''konserwatywny [ ale ] liberał'', oksymoron w istocie niczym pachnące fekalia. Postulowana przez rozwolnościowców pełna swoboda handlu jest przecież ze swej natury transnarodowa i w rzeczy samej antypaństwowa, domagając się wprost zniesienia jakichkolwiek barier celnych i obciążeń podatkowych, jak więc to ma się do właściwej nacjonalistom protekcji własnej ekonomii, kosztem cudzej rzecz jasna. Libertariański ideał, który stanowi sprawujący wręcz hegemonię rynkową konsument, w dupie ma skąd pochodzi ziarno na mąkę z jakiej upieczono kupowany przezeń chleb, byle tylko był dobry a możliwie niedrogi - taki pilny czytelnik Misesa jak Bosak powinien być tego świadomy, nie zaś głosić samosprzeczne farmazony. Wprawdzie mowa tu o politycznym absurdzie w którym przyszło nam żyć, wszakże nie usprawiedliwia to powiększania jeszcze owego chaosu swym ''ludzkim działaniem'', jakie czyni pan Ksysiu. Perspektyw takowych więc pogodzić nie sposób, co nie wyklucza jednak czysto taktycznego porozumienia kuców i naroli, połączonych wspólnym sprzeciwem wobec centralizacji UE. Najbliższe lata stąd okażą się probierzem szczerości politycznej liderów Konfederacji, na ile będą w tym rzetelnymi krytykami PiS, motywującymi obóz rządowy do ostrzejszego niż dotąd oporu wobec dominacji niemiecko-francuskiego tandemu w Europie. Obserwując zaś udział takiego ''narodowca'' co Krystian Kamiński w inbie rozpętanej przez Niemcy wokół rzekomego ''zatrucia'' Odry, szczerze wątpię by partia Winnickiego i Bosaka podołała owemu zadaniu, tolerując w swych szeregach podobne kanalie. Jednym słowem, żadne z opozycyjnych ugrupowań politycznych na dziś w Polsce, nie ma uczciwie rzecz biorąc prawa do punktowania PiSu za jego rzeczywiście fatalną w wielu aspektach politykę rolną. Kolejny już po nieszczęsnej ''piątce'' okropny błąd, który może kosztować partię rządzącą utratę głosów znaczącej części krajowych producentów żywności, nabijając przy tym popularność potencjalnie niebezpiecznemu błaznowi Kołodziejczakowi.

Tak więc póty tzw. ''opozycji'' przewodzić będzie PO, nie ma szans, aby PiS przegrał znacząco wybory, a wręcz posiada dzięki temu całkiem dobre perspektywy zachowania władzy i to być może nawet samodzielnie. O ironio, wyborczy pogrom i marginalizacja Platformy usunęłyby też grunt spod nóg samej formacji Kaczyńskiego, gdyż jako się rzekło opozycja głównego ścieku robi dlań za fundament rządów:). Rozbestwieni bowiem już całkiem brakiem politycznej konkurencji, czynownicy pisowscy rzuciliby się sobie do gardeł pozbawieni kontroli słabnącego z wiekiem prezesa. Nie od dziś wiadomo, że Morawiecki z Ziobrą ''lubią się'' jak Tusk z Trzaskowskim - pierwszy dopiero co upokorzył publicznie drugiego referując zarzuty przeciw niemu, jako formalnego włodarza stolicy i to w jego obecności, niby przy tym odżegnując się od nich. Równie dobrze mógłby rzec głośno, iż ''mawiają, że Rawał jest cieniasem i ma małego, no ale wiecie to tylko taka pisowska propaganda'', mrugając przy tym porozumiewawczo do platformerskiej publiki. W każdym razie przykładanie rozumnej miary do owego obłędu musi doprowadzić do sformułowania absurdalnych, a przeto właśnie prawdziwych w tej sytuacji wniosków. Marnym zaś, właściwie żadnym pocieszeniem jest, iż podobne szaleństwo polityczne skończyło się jeszcze gorszą, prawdziwie już krwawą rzezią w sąsiadującym z nami od Wschodu państwie. Wygląda bowiem na to, że zamieszkujący Donbas Rosjanie, a przynajmniej za takowych się uważający, walczyli o przynależność do ''ruskiego miru'', w rezultacie natomiast otrzymali rządy ukraińskiej mafii z nadania Kremla. Ostatnie czynne w regionie zakłady przemysłowe i kopalnie dzierży ukraiński przecież oligarcha Serhij Kurczenko, robiący za ''słupa'' dla mafijnej ''rodziny'' wygnanego z Kijowa prezydenta Janukowycza, oni też kontrolować mają największe na Krymie składy paliw. W ogóle przypatrując się zawierusze wojennej rozpętanej przez Moskwę w naszym sąsiedztwie, dochodzę do kolejnego szalonego z pozoru wniosku, że ukraińscy renegaci w służbie Rosji mordują teraz Ruskich na Ukrainie. ''Wagnerowcami'' dowodzi ukraiński neonazista Dmitrij Utkin, bo Prigożin jest odpowiedzialny tylko za PR zbrodniczej formacji, Ukraińcem po obywatelstwie przynajmniej był też ''zginięty'' niedawno w zamachu Wladlen Tatarski. Ukrainką jest również Walentina Matwiejenko, formalnie jedna z najwyżej postawionych w putinowskiej Rosji osób, stara pijaczka znana jeszcze za młodości w Komsomole jako ''Wala szklanka''. W armii rosyjskiego agresora służą wcale liczni Ukraińcy chodzący w wyszywanych koszulach, mówiący nienagannym ukraińskim [ np. jak Medwedczuk ], a gdy się napiją ponoć zaczynają głośno śpiewać: ''bat'ko nasz Bandera''... Rezają zaś teraz na Ukrainie ludzi, którzy często ledwie potrafią dukać po ukraińsku, bo ich ojczystym językiem jest zazwyczaj rosyjski i wszystko to na rozkaz samych Moskali! Bowiem nikt bodaj tak nie mordował Rosjan, jak oni sami siebie co przyznał nawet gorliwy ''separ'' Zachar Prilepin, w swej monumentalnej powieści ''Klasztor'' traktującej o łagrze na Wyspach Sołowieckich. Rosja dla poddanych jej władzy ''rabów'' zawsze była okrutną, psychopatyczną macochą, zaprojektowana pierwotnie jako zbójecka kompania handlowa do rabunku miejscowych zasobów, i jak wszystko na to wskazuje powracająca do owej roli już na pełnej kurtyzanie. Rozumem tego ''nie rozbierosz'', choć w tym szaleństwie jest metoda, wszakże przypominająca logikę paranoidalnych teorii spiskowych, tyle że nabierających realnego kształtu koszmaru na jawie. Dowodem przypadek mocno posuniętej w leciech ukraińskiej komunistki Natalii Witrienko, która przez wiele lat przewodniczyła prorosyjskiej ''czerwonej'' partii, aż jej polityczne szczucie wydało zatruty plon wzajemnej morderczej nienawiści podczas rebelii na Donbasie, którą rzecz jasna poparła. Natomiast jej syn opowiedział się zdecydowanie po stronie Ukrainy, w jej imieniu też zdołał wywalczyć jako rzutki prawnik gigantyczne odszkodowanie od ''Gazpromu''. Babę stąd wypytywano na jednym z rosyjskich portali, jak to się stało, że ona komunistka wspierająca ''ruski mir'' wydała na świat takiego ''faszystę'' i ''banderowca'', owa zaś MADka odżegnując się od własnego dziecka jako ''rusofoba'', poczęła pieprzyć od rzeczy, jakoby to ukraiński wywiad nastawił przeciw niej syna, montując za jego pomocą szpiegowską operację, aby ją zdyskredytować jako ''polityczkę''. Ukraiński dziennikarz rodem z Donbasu Denis Kazański natrząsał się z jej głupot, na to rozeźlone babsko odpowiedziało kolejnym nagraniem, gdzie wychwalała z kolei tegoż samego potomka, jakiego dopiero co uznała za ''zdrajcę''. Nagle okazał się dla niej patriotą ''ruskiego miru'', bowiem ''Gazprom'' to dla baryni Witrienki jednak nie jest rosyjska firma, lecz ''państwo w państwie'' grabiące samą Rosję, stąd w sumie dobrze, iż jej ''synoczek'' mu dołożył w arbitrażowej rozprawie. Nie sposób więc racjonalnie polemizować z kimś, co na jednym oddechu gotowy jest głosić - i to publicznie! - wzajemnie sprzeczne, wykluczające się tezy, bez najmniejszego choć przy tym zażenowania. Trudno zaś machnąć ręką na ową popierdoloną starą babę, bo przypominam mowa o wieloletniej parlamentarzystce i przywódczyni partii cieszącej się w swoim czasie poparciem setek tysięcy, może nawet milionów prorosyjskich Ukraińców. Dlatego cały ostatni tekst na drugim blogu poświęciłem przestrodze, by pod żadnym pozorem nie lekceważyć idiotów i kretynek, gdyż mogą przedzierzgnąć się niepostrzeżenie w krwawych błaznów. Nawet jeśli rozpętane niestety również nad Wisłą polityczne szaleństwo nie przybrało aż takich rozmiarów, ani równie morderczego charakteru co panujące obecnie na Ukrainie - i trzeba nam w Polsce zadbać, aby tak już pozostało, chociaż tyle.

ps.

Doprawdy, gdyby nie żenująca ''opizdycja'' PiS dawno zaorałby się sam, jak ten cymbał wedle słów którego rząd spadł ze ''zbożowej drabiny eskalacyjnej'' [ tak się kończy przedawkowanie Bartosiaka ]. Pospieszył jednak takim jak on na ratunek Nergej, swą ''epokową'' zaiste mową podczas gali Fryderyków, po której PiS i Kościół już się nie podniosą, i to po raz n-ty z kolei. Na pewno też w obronie polskiego rolnictwa przed działaniami rządu stanie ''gościni'', jaka zawitała dopiero co w skromne kieleckie progi, Spurek promująca swą ostatnią pracę o wymownym tytule ''Smród, krew i łzy''. Potępiającą rzecz jasna ''zwierzęcy Holocaust'', jakiego dopuszczać ma się wedle niej przemysł mięsny, oraz każdy spożywca wędlin czy drobiu również w Polsce, wszystko to zaś w wykonaniu kolejnej ''osobopostaci'' co ''włączyła myślenie'', ale przedawkowała konieczne jej skądinąd elektrowstrząsy. Do owego grona zdaje się też dołączać sam Mentzen, wedle trafnej uwagi red. Dudkiewicza bredzący ostatnio niczym ''młodzieżowiec'' z Unii Wolności, acz pojmuję stojącą za tym grę na przejęcie rozczarowanego elektoratu PO i Hołowni. Tyle że nawet jeśli przyniesie ona doraźnie Konfederacji sukces wyborczy, w perspektywie zamieni ją w formację życiowych przegrywów, bowiem ''pokoleniu sukcesu'' transformacji ustrojowej właśnie sufit wali się na łeb, nikt im też jeszcze nie powiedział, że jak za młodu chcieli ''na Zachód i do Europy'', dostaną na starość Azję nad Wisłą, wraz z pokaźnym kawałkiem Afryki na dokładkę. PiS również czeka, choć zapewne nie w roku wyborczym, trudna przeprawa ze swym wiejskim elektoratem, któremu trzeba będzie w końcu oznajmić, iż czas pożegnać się z sielską wizją rodzinnych gospodarstw rolnych. Bowiem jeśli polskie rolnictwo ma przetrwać konkurencję ze strony dużych koncernów żywnościowych z Ukrainy, w które już teraz inwestują potężne fundusze z USA i Europy Zach., także i nam przyjdzie postawić na wielkie agroholdingi kosztem drobnych producentów. Tym bardziej, iż rodzima wieś i tak wymiera, co akurat po Świętokrzyskiem cholernie znać, ostatnie badania dowodnie okazujące, że interior otaczający Kielce stoi głównie starymi kawalerami, potwierdzają jedynie fakty znane mi od dobrych kilkunastu lat co najmniej. Nie zaradzą temu jednak politycy opowiadający pocieszne bajki, jak to uwolniona od ciężaru państwa ekonomia zapewni nam dobrobyt, czy tym bardziej niebezpieczni odjechańcy, dla których niemal każdy rolnik czy myśliwy to morderca zwierząt i niszczyciel naszej planety. Póty więc ''opizdycja'' będzie składać się głównie z takowych, PiS nie tyle może spać spokojnie, gdyż kosztowałoby go to wyborczy pogrom, lecz martwić raczej obmyśleniem nowej formuły partii już post-kaczystowskiej, odpowiedniej do czekających nas wkrótce dziejowych wyzwań. Tyle na dziś.