poniedziałek, 30 grudnia 2024

Maciej Kożuszek - hasbara, Wielgucki - durny goj.

...i tłusta łysa larwa, zaś ceniona przeze mnie dotąd para Marek Wróbel i Aleksandra Rybińska przybierają nadto spolegliwą postawę wobec Kucfederacji, a nawet AFD. Wspieranej otwarcie przez Muska, nachodźcę z RPA pasożytującego na amerykańskim budżecie, gigantyczne zeń sumy topiąc w zazwyczaj poronionych projektach. Za wyjątkiem bodaj Starlinka, bo już Tesla choćby to - mimo rynkowego przeszacowania - jedna tragedia jeśli idzie o awaryjność i wypadki ''inteligentnych inaczej'' samochodów. Musk odkrył na dniach przysłowiową Amerykę, że jednak pewne kategorie imigrantów okazuje się przydatne są dla ekonomii kraju, choć dopiero co sam nakręcał chujnię, iż wszyscy oni nic tylko jakoby żrą psy i koty. Mówiąc wprost: ''Murzyn dziki wypierdalaj do Afryki'', ale już ''ciapaty'' informatyk z Indii jest dlań mile widziany, byle godził się na pół-niewolnicze warunki pracy za nędzną zwykle stawkę. Inwestowanie zaś w krajowe uczelnie techniczne, by wyszkolić na miejscu wystarczającą ilość potrzebnych specjalistów to już wedle niego rzecz ''przegrywów''. Jasne, lepiej żerować na cudzych systemach edukacyjnych, a że stwarza to zagrożenie dla bezpieczeństwa USA nie martwi ''Janusza cyber-biznesu'' ani trochę, najważniejsze by jego interesy z chińskimi ''towrzyszami'' dalej się kręciły [ zgrozę więc budzi uzależnienie Pentagonu od usług owego zdrajcy ]. Zawsze przecież można se ponarzekać tradycyjnie na ''głupotę Amerykanów'', oczywiście bez wskazania jej realnych przyczyn, w ostateczności winą obciążając telewizyjne seriale lansujące patologiczne wzorce zdzirowatych królowych balu i cheerleaderek, oraz tępych osiłków-''Chadów'', zamiast ambitnych kujonów zdolnych do poświęceń dla osiągnięcia życiowego sukcesu. W takowym duchu jął prawić morały obywatelom USA inny nachodźca i trumpista dość świeżej daty Vivek Ramaswamy, o ironio zalety ciężkiej pracy zachwala w jego osobie bezczelny oszust, który zbił majątek okradając rzesze inwestorów, jakim wcisnął przysłowiowy ''olej z węża'' reklamowany przezeń jako rzekomy lek przeciw Alzheimerowi. Synalek pary zamożnych migrantów z Indii, absolwent najbardziej do dziś prestiżowych amerykańskich uczelni Harvard i Yale dzięki stypendium od fundacji Sorosa... czyli ''antyglobalista'' i ''populista'' całym ryjem. Na pewno też rynek pracy w Stanach ochroni przed zalewem taniej konkurencji z Azji wiceprezydent ''DJ'' Vance, dobry kumpel ze studiów Ramaswamy'ego i sam żonaty z Hinduską, stąd jego syn takoż nosi imię Vivek:))) - jednym słowem ''America first!'' co się zowie! Dowcip również leży w tym, iż bodaj jedyna sensowna inwestycja Muska jaką jest Starlink, doskonale obywa się bez orientalnych specjalistów, a to przez względy bezpieczeństwa narodowego USA. Ostatecznie jednak dwóch krętaczy i nachodźców z Indii oraz Afryki zyskało poparcie samego Trumpa, który oświadczył iż darzy sympatią proceder masowego sprowadzania obcej siły roboczej do kraju. Mimo że ledwie niecałą dekadę temu słusznie głosił, iż godzi to w amerykańskich pracowników, stąd obiecywał zakończenie owej praktyki wygodnej tylko wielkiemu kapitałowi dbającemu jedynie o własny interes, a nie narodowy. Potwierdzając tym samym moje gorzkie przewidywania, że jego następna kadencja w niczym już nie będzie przypominać pierwszej, gdyż bez reszty zaprzedał się globalistycznej oligarchii finansowej i ''tech-biznesowi'' z Doliny Krzemowej. Kładąc przez to kres krótkotrwałej epopei ''prawicowego populizmu'' jaką sam zapoczątkował, stając się de facto ''Killary'' Clinton 2.0. w męskim wydaniu.

Niczego istotnie pod tym względem nie zmieni nieuchronna zapewne niełaska Elona, jaki poczyna sobie już zanadto grubo sugerując niechby żartem niby to, iż jest realnym prezydentem USA, bo se wykupił rząd bezprecedensowo gigantyczną donacją wyborczą. Pozostanie wtedy Vence, który w przeciwieństwie do Muska posiada instynkt dworaka a jest przecież kreaturą pedzia Thiela, bodaj czy nie znaczniejszej figury ''cyber-korpo'' związanej ściśle z amerykańską bezpieką i wojskiem, albo inny bogaty cwel jaki zyska posłuch u imperatora sutymi darowiznami. Amerykańska ''afera wizowa'' stanowi objaw fundamentalnego problemu o jakim trąbię już od dobrych kilku lat: otóż patologią polskiej - i nie tylko jak się okazuje - sceny politycznej jest, iż hardkorowi liberałowie ekonomiczni uchodzą za prawicę i to skrajną! Daje to podstawy do ich nieudacznego mariażu z nacjonalistami, co nie może dobrze skończyć się dla tych ostatnich, o czym właśnie przekonują się zagorzali stronnicy programu ''America First!'' zdradzeni przez swego przywódcę, tym razem powolnego globalistycznej agendzie finansowej perfidnie ubranej w patriotyczne frazesy. Pogląd o drugiej kadencji Trumpa daje stąd hołubiony przez Muska argentyński prezydent Milei, którym głęboko gardzę, gdyż jako zadeklarowany ''anarchokapitalista'' gardzi on wszelkim rządem, mimo iż sam go sprawuje. Najchętniej więc opyliłby Brytolom falklandzki archipelag, gdyby nie sprzeciw zastępczyni - córki jednego z generałów byłej junty, która przegrała z Thatcherową bój o owe wyspy, czego wagi ultralibek nie pojmuje, gdyż w jego sprzedajnym łbie ''interes narodowy'' brzmi niczym herezja. Dlatego Kucfederacja stanowi na rodzimym gruncie istną ''potworność gówna i ognia'' przywołując ''klasyka'' [ nie mojego! ], pokraczną i niemożliwą na dłuższą metę koalicję liberałów gospodarczych i nacjonalistów. PiS zaś jeśli pójdzie ich śladem czeka go niechybnie smutny los stronnictwa Trumpa, rozdzieranego autentycznym konfliktem między tymi co wzięli sobie do serca hasło ''America first!'', a wielmożami kapitału mającymi je ledwie za wabik na leszczy. Innymi słowy biały Murzyn z jankeskiej ''głubinki'' zrobił swoje, więc można się już bez niego obejść, sam jest zresztą sobie winien poniekąd, skoro był na tyle głupi by uwierzyć, że banda zdeprawowanych nadmiarem pieniędzy cynicznych skurwysynów autentycznie stanie w obronie rodzimych ludzi pracy, narażając tym na szwank własny interes. Państwo zaś w USA właśnie abdykuje z mediacji pomiędzy nimi, wyrównywania szans za pomocą choćby nieśmiałych prób redystrybucjonizmu, w miejsce nieuchronnie powiększającej i tak ogromną już przepaść w dochodach społeczeństwa gospodarczej ''deregulacji''. Mimo uszu puścić można zwyczajowe pitolenie libertarian, iż to żaden ''wolny rynek'' - owszem, gdyż podobnie jak komunizm stanowi li tylko beznadziejną i niemożliwą do realizacji utopię, trzeba bowiem wyjątkowej dozy infantylnego kretynizmu, aby serio brać pod uwagę możliwość, że konsument będzie kiedykolwiek władny dyktować posiadaczom kapitału swe warunki. ''Konkurencja jest dla przegrywów'', jak trafnie spostrzegł Thiel, czynny przedsiębiorca i jeden z największych obecnie jakby nie było, nikt z takowych nie będzie więc zabiegał o klienta i płaszczył się przed nim, jak to sobie wyobrażał nieudacznik Mises i jego pomiot do dziś zasmradzający swymi wysrywami różne ''akapowe'' fora - nawet jeśli zdobędzie cudem realną władzę, co stało się udziałem nieszczęsnej Argentyny.

Wprawdzie wielki kapitał zawsze szedł pod rękę z wielkim rządem, sęk w tym wszakże kto w owej relacji dominuje, dziś zaś wygląda pierwszy wyraźnie zyskuje przewagę w USA, przez co państwo staje się faktycznie ''komitetem zarządzającym wspólnymi interesami burżuazji'' wedle formuły samego Marksa. Co oczywiście sprzyja wszelkim rewolucyjnym wichrzycielom, a czego najwidoczniej nie pojmuje debil Musk i jemu podobne bogate spierdoliny, ufne w potęgę swych wpływów i majątku, bardzo iluzoryczną w istocie. Pozostaje im stąd życzyć by skończyli na jakowejś ''cyfrowej gilotynie'', którą sami poniekąd sobie prokurują sprzyjając swą pazernością tworzeniu nowych jakobinów. Żadnym wytłumaczeniem dla nich nie może być, iż kapitał sam z siebie, niezależnie od rządowych regulacji lub ich braku, ma tendencję do koncentrowania się w rękach stosunkowo nielicznej grupy jego posiadaczy. Wszakże czyni różnicę czy państwo stara się ustanowić choćby znośną dla ogółu ową przepaść majątkową jakimiś formami redystrybucji, czy też służy wzmocnieniu jeszcze tejże patologii grożącej chaosem społecznym i naruszając przez to fundamenty solidaryzmu narodowego. Dlatego powtarzam libkostwa i nacjonalizmu pogodzić nie sposób, Bosaka stąd chyba ciężko popierdoliło jeśli sądzi, że może być ''wolnorynkowym narodowcem'' - niechybnie więc skończy niczym sekciarze MAGA, którym szefostwo ich stronnictwa właśnie napłuło w twarz, albo wzorem obecnego Trumpa jako polityczna dziwka globalistów [ to prędzej ]. Bowiem u nacjonalisty wspólnota definiowana dlań etnicznie ew. kulturowo poprzedza jednostkę, natomiast dla liberała zupełnie na odwrót i przeto jest źródłem fundamentalnego w liberalizmie mitu ''umowy społecznej''. Gotowy jest on tym samym każdy rodzaj społeczności rozpatrywać jako fenomen ustanowiony sztucznie na mocy kontraktu, jaki dowolny człowiek może w każdej chwili wypowiedzieć bez większych konsekwencji dla siebie, gdy nacjonalizm widzi we wspólnocie narodowej efekt procesu dziejowego, stąd obdarzonego własną unikalną historią, tradycją kulturową i językiem, których nie sposób ot tak wyrzec się arbitralną decyzją byle indywiduum. Co najwyżej zostać typowym niestety zakompleksionym ''polaczkiem'', jaki wymyśla sobie lub przyjmuje urojoną tożsamość ''unijczyka'' czy inszego ''obywatela świata'', bo realnej nienawidzi cierpiąc na monstrualną wprost ''ojkofobię''. Nie dziwota stąd, że ślepa i egoistyczna pochwała masowego sprowadzania z Azji taniej siły roboczej, jaką przedsięwziął we własnym interesie Musk ściągnęła nań prawdziwą furię użytkowników jego własnego portalu, którzy poczęli go za to ostro łajać w imię hasła ''America first!'' a przecież dureń sam je dopiero co głosił! O ironio ich nieformalną rzeczniczką stała się izraelska prowokatorka Laura Loomer, pyskata Żydówa dosłownie starła w proch niebotyczną psychopatię Elona, dostało się również przy tym od niej sekundującej mu i głupiej jak but Marjorie Taylor Green. Bowiem od pewnego już czasu można obserwować w USA, krajach UE a nawet Rosji pokraczny alians syjonistycznej frakcji żydostwa ze skrajną prawicą, jaki mimo bywa trwającej wciąż między nimi wzajemnej odrazy łączy nienawiść do islamu i pospólna obawa przed chińską dominacją. Innym tegoż przykładem jest niejaki Mike Benz, podobnie co Loomer mętny typ szerzący jak ona prorosyjską a zarazem antyukraińską chujnię, biorąc rzecz jasna stronę ''Gudłajstanu'' i samego Satanjahu. Podlizuje się prawdziwym neonazistom wypisując na alt-right blogu, że jako Żyd znajduje wiele zadowolenia w lekturze ''Mein Kampf''... w sumie nie dziwota, gdyż hitlerowskie ludobójstwo faktycznie może przypominać mu fragmenty Tory traktujące o ''świętej wojnie z Amalekitami'' itp. 

Obrzydzenie takowymi kanaliami nie czyni mnie w pozornej tylko kontrze ślepym na podłość muzułmanów, prześladujących choćby krwawo chrześcijan w wielu krajach Azji i Afryki. Niemniej znać dobrze głównie komu służy podsycanie nienawiści do wyznawców islamu, co nie kryję budzi mój sprzeciw, bowiem z dwojga ZŁEGO wolę już ''tradycyjny polski antysemityzm'' nawet i w lewackim wydaniu, byle z właściwym tj. wrogim podejściem do Izraela co i Rosji, niż jakowychś prawackich ''judeokrzyżaków'', którym syjonizm popierdzielił się z ruchem krucjatowym! Dlatego nie pojmuję czemu służyć mają dość mętne sugestie Marka Wróbla i jego małżonki, zdaje się powielające absurdalną wersję Muska na temat niedawnego zamachu podczas bożonarodzeniowego jarmarku w Niemczech. Głosi on bowiem jakoby sprawca był muzułmańskim fanatykiem uprawiającym ''takijję'', czyli udawać miał jedynie islamożercę i prosyjonistę, by aż niemal dekadę szykować się do ataku na ''kafirów''. Prędzej już rzecz w tym, iż jak przystało na ''sajkoterapeutę'' cierpiał większe problemy z głową niż jego pacjenci, dość częsta przypadłość u praktykujących ową dziwną profesję, bez względu na ich światopogląd czy pochodzenie. Nie widzę też powodu by nie dawać wiary twierdzeniom, że saudyjski apostata o jakim tu mowa faktycznie obwiniał Niemcy o ''islamizację Europy'' i był autentycznym sympatykiem AFD, skoro to ichnia ''endekomuna'' skrojona na miarę b. NRD? Karykatura antyimigranckiej ''prawicy'', jakiej przewodzi lesba żyjąca z ''nachodźczynią'' ze Sri Lanki:))) - gdybyż przy tym okazała się Tamilką, znaczyłoby kuźwa znowu te Hindusy! Wypadałoby również zwrócić uwagę, że w Chinach doszło ostatnio do całej serii podobnych zamachów, gdzie rozbestwieni kierowcy rozjeżdżali tłumy ludzi. Bodaj w żadnym z nich motywem nie był islamski terroryzm, za to anomia społeczna i spierdolenie umysłowe sprawców owszem już tak. Przypominam także, iż krwawej masakry w Pradze pod koniec zeszłego roku nie dokonał jakiś nachodźca a rodowity czeski psychopata, wśród jego ofiar zaś była co najmniej dwójka obywateli Zjednoczonych Emiratów. Najbardziej jednak mierzi zignorowanie przez ''gówne'' media sympatii, jaką saudyjski zamachowiec żywił do ''Gudłajstanu'', tak jakby syjoniści nie poczynali swej działalności politycznej od skrytobójstw i podkładania bomb, wierni zresztą owej tradycji do dziś tyle że na znacznie większą skalę. Albowiem Izrael jest wrogiem Polski i cichym sojusznikiem Rosji, tymczasem zdaje się niepomny tegoż faktu pozostaje red. pro-PiSowskiej ''Republiki'' Maciej Kożuszek, skoro dość regularnie czyni publicznie uwagi biorące w obronę parapaństwo okupujące Palestynę. Wszakże nie ma co insynuować mu żydowskie pochodzenie, czy nawet bycie płatnym agentem hasbary, gdyż sądzę jest z nim znacznie gorzej - facet zapewne robi to za darmochę i z przekonania. Ponieważ nie można zaś odmówić mu sporej dozy inteligencji, humoru i talentu jest tym bardziej godny [po]tępienia, jako szczególnie groźny bo całkiem subtelny izraelski propagandzista. 

Wszakże nie sposób posądzić o podobne cechy Piotra Wielguckiego, znanego tudzież jako Matka Kurka vel Kurak, bo to głąb jakich mało a do tego polityczny szkodnik na szeroko pojętej rodzimej prawicy. Strasznie mnie wkurwił ostatnio nazywając ''banderowskim cyrkiem'' rosyjski mord w Buczy, acz żaden ze mnie ukrainofil i będzie równo rok temu jak pisałem dobitnie w tym miejscu co sądzę o ''krwawym Stepanie'' czy Szuchewyczu. Tuman nie pojmuje więc znaczenia owej zbrodni rozbestwionego kacapstwa na przedmieściach Kijowa, gdyż nie była to zwykła stołeczna dzielnica lecz ichni odpowiednik Wilanowa, zamieszkany podobnie przez tamtejszych ''obywateli świata'' wybudzonych dosłownie gwałtem ze snu o liberalnym ''końcu historii''. W tym rzecz a nie sentymentalnych histeriach, jakie owszem wokół tragedii narosły, wszak remedium nie stanowi konspirologia powielająca schematy propagandowe ''teatrzyku dla gojów'' kremlowskich gudłajów pokroju Sołowjowa-Szapiro. Czyni zaś to Kurak wypisując podobne bzdury, mniejsza już świadomie lub nie, zasługuje stąd by obrzucić go za to najgorszymi słowy co też i właśnie robię z nieskrywaną przyznaję satysfakcją. Należałoby mu w ramach kuracji zaordynować ostrą dawkę przymusowej lektury telegramowych kanałów rosyjskich Z-patridiotów, wypełnionych jednym wyciem z powodu dowódców-rzeźników posyłających swych żołnierzy na pewną śmierć w masowych i beznadziejnych zwykle szturmach, byle tylko zyskać za to awans i order. Samo kacapstwo dostarcza niezliczonych dowodów swych zbrodni popełnianych tak na Ukraińcach co i swoich, a tacy jak Kurak dalej będą pierdolić bez opamiętania, że to wszystko jakoby ''banderowski cyrk''! Ot choćby niedawno rosyjska prokuratura wojskowa aresztowała jednego z dowódców własnej armii, który podległych sobie żołnierzy przetrzymywał w klatkach dla psów, torturując ich i zamęczając do zgonu byle tylko wycisnąć z nich ostatni grosz. Kacapskimi ''Zetowcami'' wstrząsnęła też parę miesięcy temu głośna sprawa dwóch ''separów'' o arcyruskich pseudonimach ''Ernest'' i ''Goodwin'', walczących na Donbasie jeszcze od 2014 roku, jakich szef jednostki gdzie służyli posłał na ''mięsny szturm'' bez powrotu, bo wadzili mu kraść wojskowe mienie i sprawować ''kryszę'' nad handlem narkotykami w oddziale. Podobne wypadki w ukraińskiej armii zdarzają się o wiele rzadziej co przyznają sami Rosjanie, skala patologii jest nieporównywalna, bowiem obnaża obmierzłą naturę kremlowskiej tyranii zwykłej traktować poddanych sobie ludzi jak gówno. Dobrze byłoby stąd, gdyby ktoś nakazał Wielguckiemu zamknąć wreszcie gębę, albo niech przynajmniej zastopuje nieco jego ''antybanderowskie'' żydłaczenie. Co z tego bowiem, że facet legenduje się wypisując różne ''Berki'', skoro wspiera mocno proizraelskich do amoku Le Penową czy Trumpa? Przez niego poczynam wątpić czy aby dobrym wyborem będzie głosowanie na ''obywatelskiego'' kandydata PiS jakim jest Nawrocki, skoro ma takich żarliwych popleczników co Kurak. Dotąd było to dla mnie oczywistym, byle zapobiec objęciu prezydentury przez Czaskosky'ego i stojącą za nim stołeczną mafię kamieniczników, najpewniej zleceniodawców mordu Jolanty Brzeskiej, ale teraz sam już nie wiem... Pozostaje więc tylko ustalić czy Matka Kurka robi dobrze syjonistycznym prawakom za pieniądze, czy też daje im darmo niczym red. Kożuszek? Z tą oto kwestią ostawiam Stary Rok i witam Nowy.

ps.

Muzy zaś tym razem nie załączam, gdyż brak mi karnawałowego nastroju, mimo iż wygląda że spędzę Sylwestra w zacnej kompanii, czego i życzę wszystkim poza obojgiem ''antybohaterów'' niniejszego tekstu, bowiem powiadam mam ich za politycznych szkodników do wypędzenia z publicznej działalności, podobnie jak Muska i resztę trumpowych libtardów. Co też i postaram się czynić w miarę skromnych możności, nawet jeśli narazi to na słowne szykany ze strony własnego obozu ideologicznego, konkretnie prawicy z jaką wciąż jakoś tam się identyfikuję, acz nie kryję od widoku sporej części jej stronników poczyna zbierać mi się na wymioty... Dlatego wbrew zarzekaniu się, by nie kończyć rok tak gorzką uwagą dorzucam jednak kawałek nastrojowej muzyki na uspokojenie, gdyż mało on sylwestrowy jak to u Frippa:


sobota, 7 grudnia 2024

Krucjata prorosyjskich judeofaszystów.

''Tyrani to ludzie, którzy przeprowadzają doświadczenia, przez cały czas posuwają się naprzód, idą aż do końca, aż do momentu w którym wszystko się wali.''

Cioran ''Rozmowy''.

Rumunia na naszych oczach stała się obiektem agresji syjonofilskiej i autorytarnej ''osi zła'': trumpowa MAGA-Izrael-Rosja. Ufundowanej na pokracznym sojuszu syjonistycznego żydostwa i prorosyjskich neonazistów, których mimo wzajemnej odrazy łączy nienawiść do muzułmanów i obawa przed chińską dominacją. Wyłącznie tym wytłumaczyć można poparcie przez Kennedy'ego juniora i Suckera Carlsona, wespół z izraelskim ministrem ds. diaspory filokacapskiego kandydata na prezydenta Rumunii. Trump i jego otoczenie, ani też Netanjachuj nie są żadnymi ''moskiewskimi szpiegunami'', jedynie szukają na gwałt porozumienia z Kremlem ws. Iranu. Doskonale znać to po obecnej zwycięskiej ofensywie islamistów w Syrii, gdzie w interesie żydowskiego parapaństwa nie leży ich całkowity triumf i powstanie u granic kraju agresywnego neokalifatu, ale również pełne ocalenie reżimu Asada bez wsparcia którego Hezbollah pewnie już dawno czekałaby zagłada. Acz syryjski tyran nie kiwnął nawet palcem w palestyńskiej sprawie, przez co zwalczających go rebeliantów poparł Hamas, w przeciwieństwie do konkurencyjnego Fatahu lojalistycznego wobec Izraela. Bowiem mocodawcą arabskiej rabacji w strefie Gazy jest Katar i on też głównie stoi za antyasadowskim blitzkriegiem dżihadystów, nie zaś stanowczo przeceniana w owej roli Turcja. Ostawmy jednak ''Bliski Wzwód'' i powróćmy do rodzimej nam ''gejropy'' - Călin Georgescu, bo tak zwie się prowokator, jaki nastawał na stanowisko rumuńskiego prezydenta, to nie tylko prorosyjski faszysta, ale i zdeklarowany judeofil. Zapewnił stąd w rozmowie z Amichaiem Chikli, izraelskim politykiem odpowiedzialnym za kontakty z diasporą żydowską, że jeśli tylko obiorą go na przywódcę kraju zrobi wszystko co w jego mocy, by wzorem Trumpa przenieść ambasadę do Jerozolimy, a takoż naśladując Orbana zignoruje międzynarodowy nakaz aresztu Satanjahu. Uczynił to zapewne szczerze, bo dlaczegóż by nie skoro w wielu krajach zachodniej Europy od dawna mamy do czynienia z fenomenem prosyjonistycznych czarnosecińców. Znać to choćby po skrajnie prawicowych partiach Holandii, Austrii czy Francji, natomiast w Niemczech nie ma bardziej zarazem pro-trumpowej, filoizraelskiej i rusolubnej formacji politycznej jak AFD. Do tego Georgescu to nie tylko kremlowski ''nazisyjonista'', ale i mason z Klubu Rzymskiego, oraz były spec ONZ ds. ''zrównoważonego rozwoju'', odpowiedzialny za wdrażanie na lokalnym poziomie globalistycznej Agendy 21. Wyznający przy tym mocno New Age'owe ''duposławie'', jakże by inaczej, taki zeń ''mesjanista''. Idealnie stąd pasuje do profilu lucyferian, jak mianowany przez Trumpa na Sekretarza Skarbu USA Scott Bessent - pederasta i były partner finansowy Sorosa, który odegrał wiodącą rolę onegdaj w ataku tegoż spekulanta na brytyjską walutę. Zamężny jak przystało na ''homokonserwatystę'', podobnie co Peter Thiel jakiego polityczną kreaturą z kolei jest ''ultrareakcyjny'' Vence, nigdy dość o tym przypominać. Albowiem mamy do czynienia w ich postaci z szajką globalistów perfidnie udających przeciwników ''rządu światowego'', libertarian z bezpieki przyzwyczajonych tym samym do permanentnego działania w ''szarej strefie'', zadeklarowanych wrogów państw narodowych za wyjątkiem bodaj jedynego - Izraela. Trzeba więc było aż pospiesznego unieważnienia wyborów przywódcy Rumunii, aby zapobiec przejęciu rządów w kraju frontowym NATO przez cieszącego się ich wsparciem filorosyjskiego ''judeokrzyżaka''.

Znać po tym tajemnicę niepojętą ''biedarealistom'', iż wielka polityka jest zawsze irrealna, stąd kształtującym ją niestety zwykle tyranom konieczna bywa ekstremalna przemoc, by nagiąć rzeczywistość ku swej woli. W każdym razie przypadek Călina Georgescu pozostanie niezrozumiały póty nie wspomnimy, że reżim Ceausescu obaliła de facto KGB z pełnym błogosławieństwem ''wolnego świata'' Zachodu. Tylko tak stanie się jasne, jakim to ''cudem'' ów ''antysystemowy'' kandydat jako młody student mógł wyjeżdżać z kraju za późnej rumuńskiej komuny ''na stypendia'' w Wlk. Brytanii i USA, mimo iż sam nie był w partii ani nikt z jego rodziny. Później zaś robić całkiem błyskotliwą karierę w międzynarodowych organizacjach, nie on jeden zresztą, gdyż bodaj czy nie bardziej spektakularnym przykładem jest pod tym względem życiorys niejakiego Bartolomeu Săvoiu. Gejnerała-masona i potomka rumuńskiego weterana hitlerowskiej wojny z ZSRR o ''Lebensraum'', męczonego przez to za terroru stalinowskiej ''żydokomuny'', jaki zapanował w Bukareszcie po upadku III Rzeszy i kolaborujących z nią rodzimych faszystów od Codreanu. O dziwo, nie przeszkodziło to jego synowi w podjęciu studiów i uczestnictwie na oficerskich kursach akademii wojskowej rezerwy, a następnie pracy w państwowym przedsiębiorstwie działającym przy ministerstwie handlu zagranicznego. Rumuńskie władze komunistyczne nie broniły również Săvoiu emigrować na pocz. lat 70-ych do Francji, gdzie podejrzanie gładko znalazł zatrudnienie w wielu tamtejszych firmach, oraz filiach amerykańskich a takoż państwowej administracji, wszędzie jako ''spec od eksportu''. Tak więc jeśli z faceta nie był ichni ubek to ja nazywam się Putin, do tego aktywnie infiltrował gaullistowskie stronnictwo, zaś po dramatycznym upadku Ceausescu, ale bynajmniej samej rumuńskiej i filosowieckiej komuny, jaka stała za jego śmiercią wespół z radzieckim politbiurem, powrócił ów ''syn marnotrawny'' na ojczyzny swej łono. Przyjęty ochoczo włączył się w życie polityczne kraju, gdzie jął pełnić kierownicze funkcje w rozlicznych centroprawicowych formacjach, uhonorowany także stopniami wojskowymi do generała włącznie. Zarazem nie zaniedbał również kariery w masonerii, pnąc się po kolejnych szczeblach ''wtajemniczeń'' aż do uzyskania tytułu Wielkiego Mistrza rumuńskiej ''loży narodowej''. Co więcej, na swego ''ideowego następcę'' miał naznaczyć go sam Licio Gelli - faszysta i mason, ''czcigodny mistrz'' niesłynnej loży P2 skupiającej włoską generalicję i bezpiekę, oskarżanej o mordy polityczne i udział w aferze finansowej Banku Watykańskiego. Kontynuując jego ''dzieło'' Săvoiu pragnie zjednoczyć ''judeochrześcijańską'' masonerię przeciw ekspansji islamu, oraz jakoby wspierającej ją ''ateistycznej i libertyńskiej'' frakcji lożowej braci. Groteskowo przy tym wygląda, gdy ubrany w rytualny strój ''wielkiego mistrza'' pomstuje na tyranię ''New World Order'', mając przez to na myśli... nałożony dekretem Zełeńskiego zakaz działalności rosyjskiej agentury wpływu, jaką w istocie jest moskiewska cerkiew. Bowiem jak przystało na obrońcę ''syfilizacji judeołacińskiej'' wielbi Izrael, Ukrainą zaś gardzi w czym rumuńskiemu ubekowi przebranemu za masona nie wadzi, że jej przywódcą jest takoż Żyd.

Pieje stąd peany na cześć syjonistycznej armii nazywając ją wręcz ''najsilniejszą w świecie'', wszakże nie potrafi przy tym wytłumaczyć jakim to cudem owe ''mocarne'' wojsko nie jest w stanie poradzić sobie od ponad roku z bandą terrorystów. Mimo wprost miażdżącej przewagi nad nimi, jeśli idzie o potencjał zbrojny wykorzystywany do masowego bombardowania absurdalnymi ilościami pocisków marnego spłachetka ziemi, nie szczędząc nawet szkół ni szpitali wraz z chroniącą się w nich cywilną ludnością. Zarazem powiela wszystkie najbardziej ordynarne formaty rosyjskiej propagandy, zwąc Ukrainę ''amerykańską kolonią'' i ''państwem teoretycznym'', wszak nie żywi podobnych obiekcji wobec żydowskiego reżimu okupacyjnego w Palestynie. Boleje nad miliardami dolarów pomocy wojskowej USA dla władz w Kijowie, nie ma jednak nic przeciwko by słać je Satanjachujowi na eksterminację przezeń arabskich ''gojów'', pod pretekstem zwalczania islamskiego terroryzmu. Uznaje przy tym Rosję za jakoby ''niezwyciężoną'' - cóż, muzułmańscy rebelianci w Syrii gromiąc właśnie marionetki Kremla, czy ukraińscy żołnierze dzielnie odpierający nieustanne szturmy kacapstwa na kurszczyźnie, jednako dowodzą jak fatalnie co do tego się myli. Nawet sam Hamas, abstrahując od jego muzułmańskiego fanatyzmu, wszakże dobitnie świadczy o sensowności przeciwstawiania się wrogowi z jakim konfrontacja teoretycznie nie ma najmniejszych szans powodzenia. Generalnie więc rzeczony Săvoiu to wyjątkowo nędzna, syjononazistowska i tajniacka kanalia, nie dziwi stąd obecność tegoż farmazona na niedawnym pogrzebie Mihai Caramana - generała rumuńskiej bezpieki [post]komunistycznej, a za młodu promonarchicznego faszysty. Stojąc na czele paryskiej rezydentury wywiadu zorganizował siatkę szpiegowską, jakiej udało się przeniknąć do Kwatery Głównej NATO i wykraść istotne tajemnice wojskowe Paktu [ ''wielki mistrz'' Bartolomeu mógł więc wchodzić w jej skład ]. Współpracował przy tym ściśle z KGB, bodaj jako jedyny agent rumuńskiej bezpieki nagrodzony przez Sowietów za wspomnianą akcję, co wzbudziło uzasadnione podejrzenia u Ceausescu i jego niełaskę, odstawienie Caramana na boczny tor. Powrócił stąd do aktywności politycznej dopiero po obaleniu ''Geniusza Karpat'', wskutek zamachu stanu dokonanego rękoma funkcjonariuszy Securitate i armii, a kierowanego z Moskwy i przy wsparciu propagandowym ''wolnych mediów'' Zachodu. Ustanowiony tym sposobem reżim Iona Iliescu, skądinąd kolejnego agenta KGB, powierzył Caramanowi kierowanie zagranicznym wywiadem kraju, dzięki czemu mógł on likwidować świadków swych kłopotliwych powiązań ze służbami poradzieckiej Rosji. Trzeba było aż ultimatum postawionego w '92 roku przez ówczesnego szefa NATO, by wymusić na postkomunistycznych władzach Rumunii dymisję ''towrzysza Mihai'', acz na pocieszenie obdarzyły go jeszcze stopniem generała bezpieki. Podsumowując: Călin Georgescu jawi się więc kreaturą miejscowego ''deep state'' o bolszewicko-faszystowskim rodowodzie, umocowanego wszakże dobrze w masońskiej i globalistycznej międzynarodówce wspierającej na równi Izrael co Rosję, z przywódczą rolą szemranych typów pokroju Caramana czy Săvoiu. Wyłącznie tym objaśnić można aprobatę kandydatury rumuńskiego ''antysystemowca'' jednako przez ochujałego od gnozy Dugina, izraelskich zbrodniarzy wojennych i zapatrzonego w nich ślepo RFK, jakiemu ćpana za młodu hera ostawiła w mózgu wirtualne robale, wreszcie byłego gwiazdora medialnego stacji Fox, obecnie zaś ordynarnego propagandzistę Trumpa, którego w rzeczywistości ma on za podleca.

- aby jednak uniknąć jednostronnego obrazu Rumunii, jako kraju li tylko pierdolniętych ''judeokrzyżowców'', na koniec umieszczam w kontrze antyizraelską satyrę tamtejszej vlogerki Nicole Jenes, bo rzecz wybornie demaskuje syjonistyczne łgarstwo:

Od dawna też powiadam, że żydostwo nie jest kwestią rasy ni religii, ale przypadłością umysłu jaką się leczy - wcale nie mówię, iż gazem! Chyba że rozweselającym, niczym tu:

- podobnie jak ewangelikalny protesrantyzm mieniący się bezczelnie ''chrześcijaństwem'', popierając zarazem mordowanie współwyznawców przez Żydów nie tylko w Palestynie, ale i Libanie. Wznosząc modły za gudłajskich żołdaków profanujących tamtejsze kościoły, barbarzyńców obracających w ruiny starożytne mnisze eremy, obrońcy ''syfilizacji judeołacińskiej'' psia ich mać! Zmóc owe głębokie schorzenie ludzkości może jedynie ostra lekcja pokory, jaką rumuńska komediantka daje syjonistom wprost brawurowo. Nawet jeśli sama tępi żydoruskie krzyżactwo bynajmniej z humanitarnych pobudek, gdyż mocno promuje ją Al Jazeera - medialna tuba propagandowa Kataru, wspierającego antyizraelską dywersję zbrojną Palestyńczyków, jak i syryjskich islamistów spuszczających wpierdol wojskom Asada [ patrz wstęp ]. Albowiem wpływ na transnacjonalną sieć organizacji Bractwa Muzułmańskiego pozwala emiratowi znad Zatoki Perskiej zrekompensować własną słabość jako państwa, ujść przed fatalnym zakleszczeniem między Saudami a Iranem. Zwracam uwagę, że mowa o kraju z bodaj największą bazą wojsk USA poza samym NATO... acz wstrzymałbym się z pochopnymi wnioskami. Trump wyraził się na ów temat jednoznacznie i przyznaję całkiem trafnie, pytanie tylko co na to mianowana przezeń szefową amerykańskiego wywiadu Tulsi Gabbard, która lizała tyłek Asadowi popierając zarazem rosyjską interwencję zbrojną w jego obronie? Niepokoi również, czy aby Waszyngton nie dobił targu z Kremlem na eliminację irańskich wpływów w Syrii kosztem Ukrainy, wówczas bowiem stronnictwo MAGA dowiedzie jedynie, iż za hasło winno mieć prędzej ''Israel first!'' i to ceną żywotnych interesów Ameryki. Tym bardziej, że kacapskie wojska niby to wspierające reżim Asada na południu kraju, za porozumieniem z USA faktycznie broniły żydowskie parapaństwo przed atakiem Teheranu od strony wzgórz Golan. Ostatnie doniesienia zaś głoszą, iż jakoby Rosjanie dobrowolnie odstąpili swe obiekty militarne na pograniczu z Izraelem oddziałom syjonistycznej armii, jakie wkroczyły tam właśnie by ustanowić na owych terenach ''strefę buforową'', eufemizm dla okupacji. W każdym razie za to pewnym jest kto antyasadowskim dżihadystom zrobił tak profesjonalnie wizerunkowy rebranding - spece z katarskiego emiratu:).