Nadszedł do mnie pocztą mejlową kapitalny tekst, który stanowi ważny jak sądzę komentarz do trwającej właśnie chryi wokół trybunału konstytucyjnego [ celowo pisane małą literą ], stąd postanowiłem spopularyzować go choćby w skromnym wymiarze na jaki pozwala zasięg niniejszego bloga. Szczególnie cenne w poniższym artykule, iż autor wychodzi poza plemienną wojnę zwalczających się stronnictw politycznych i towarzyszącą im małpię orkiestrę partyjnych agitpropów sięgając głębiej samej natury stanowienia prawa i sensu konstytucji [ idzie o to czy mają one jedynie być pałką do okładania przeciwników i użytecznym narzędziem sprawowania hegemonii w rękach tej czy innej frakcji klasy pasożytniczej tak świetnie zdiagnozowanej przez Bartłomieja Radziejewskiego czy też służyć czemuś więcej i bardziej istotnemu jak np. dobro publiczne - kto tym pojęciem dziś operuje traktując je serio ? ], nie mówiąc już o lekkim ironicznym stylu w jakim ujmuje te niełatwe przecież zagadnienia a to sztuka nie lada - oceńcie sami :
Waldemar Korczyński
''Dla kogo nowa Konstytucja ?''
Fajnie jest! Mniej i bardziej uczeni prawnicy i politycy od kilku dni dyskutują, czy lepiej jest postanowienia Trybunału Konstytucyjnego olać, czy zgodzić się by orzekał on we własnej sprawie. I na dziś nie ma dobrego sposobu na ustalenie kto ma rację. Ja od lat paru pisuję teksty o konieczności rozstrzygania takich sporów poprzez ustalenie, że prawnicy powinni posługiwać się zwykłą logiką, ale nikt chyba nie brał tego poważnie. Wątpię zresztą by głos osobnika mojego pokroju i stopnia znaczenia w polskiej rzeczywistości, do jakiegokolwiek decydenta docierał. Kilka miesięcy temu napisałem kolejny tekst o wyższości rozumowań logicznych nad autorytetami („Łatwy sposób na poprawę władzy sądowniczej”, zob.np. portal wiadomości24, niepoprawni lub aferyibezprawie). W najczarniejszych snach nie oczekiwałem wówczas, że życie dopisze temu artykułowi tak komiczną ilustrację. Mamy oto sytuację gdy jedni uważają, że prawo narusza Prezydent RP, a drudzy, że Trybunał. Jakby nie kombinować chodzi o najwyższe organy Państwa. Komentarzy jest mnóstwo. Paweł Kukiz np. dość przytomnie zauważył, że „Konstytucja jest mdła”, bo na jej podstawie sporu tego rozstrzygnąć nie można. Nie wiem o czym myślał, ale faktem jest, że bardzo mało problemów prawnych można dziś jednoznacznie rozstrzygnąć. Rzecz w tym, iż rozstrzygnięcia takie zapadają na zasadzie uznawania rangi autorytetów : jak my uznajemy, że Kowalski jest „nasz”, a Nowak jest „onych”, to wiadomo, że Kowalski jest mądry, a Nowak głupi i w związku z tym to my mamy rację. „Oni” są oczywiście dokładnie przeciwnego zdania, co pozwala zarabiać dziennikarzom i komentatorom, a zwykłym ludziom umożliwia słuchanie z otwartą gębą ich uczonych sporów z których nic nie kumają. No i tu pojawiają się dwa pytania.
1. Czy da się tak zrobić, by zwykły, szary obywatel dysponował sposobem sprawdzenia, kto w takim sporze ma rację?
2. Czy gdyby obywatel taki sposób miał, to chciałby z niego skorzystać?
Odpowiedź na pierwsze pytanie jest pozytywna. Gdyby Konstytucja nie była „mdła”, to sposób taki by istniał. Należałoby wziąć studenta jakiegoś rozsądnego kierunku (np. fizyka, matematyka), postawić mu flachę i posadzić go przy komputerze by sprawdził, co też ci uczeni prawnicy wygadują. Jakby mu dać na początek małego kielicha (by się za szybko nie opił), to za kilka(naście?) minut wyprodukowałby jasną odpowiedź. I każdy taki student podałby dokładnie tę samą odpowiedź. Jakby kto miał więcej forsy to mógłby za to samo zapłacić np. jakiemuś profesorowi i miałby to samo, ale drożej, co pewnie podniosłoby rangę odpowiedzi. O tym właśnie pisałem we wspomnianym wyżej tekście. Odpowiedź na drugie pytanie już taka prosta nie jest. Przyczyn jest wiele, a ten tekst jest o jednej z nich.
O co chodzi. Twórcy projektu nowej Konstytucji jeszcze przed pracami nad samym projektem zechcą sobie pewnie odpowiedzieć na mnóstwo pytań o to jaka i dla kogo ta Konstytucja ma być i jakie ma chronić wartości. Pierwsze pytanie (jaka?) jest wdzięcznym tematem sporów rozmaitych uczonych „konstytucjonalistów”. Uczeni ci, jeśli nawet usłyszą czasem głosy zwykłych obywateli, to ich (tych obywateli) wnioski opatrują tyloma komentarzami, że nawet Bismarck swoim powiedzeniem (84 Professoren, Vaterland du bist verloren, tj. w wolnym tłumaczeniu „(Opinie) 84 profesorów zgubią ojczyznę”) im nie podskoczy. Ja chętnie te opinie kiedyś skomentuję, ale dziś chciałbym zasygnalizować niektóre aspekty drugiego i trzeciego pytania; „Dla kogo ta Konstytucja i jakie ma chronić wartości?”. W mojej opinii Konstytucja tworzona będzie być może i dla ludzi, ale przy ich obojętnej, a często nieżyczliwej postawie. Nie można wykluczyć sytuacji, gdy będzie ona pisana w jakimś sensie „wbrew” oczekiwaniom obywateli, którzy potrzeby jej istnienia nie czują i nie bardzo wiedzą komu i do czego ma toto służyć.
Państwo jako wartość. Wśród wartości chronionych przez znane konstytucje poczesne miejsce zajmuje - rozumiane jako spajająca i organizująca pewną grupę ludzi instytucja - Państwo. Tzw. demokratycznym, nowoczesnym i niepodległym, Państwem cieszyliśmy się w porównaniu do takich np. Anglików raczej krótko. Być może to, a może też jakieś cechy narodowe, spowodowały, że nasze pojęcie Państwa bywa trochę inne niż np. wspomnianego Anglika. My chyba albo „bronimy Państwa do krwi ostatniej” jak w roku 1939, albo usiłujemy je wykiwać jak w czasach PRL-u. Obie postawy były, niestety, usprawiedliwione. Dziś Państwo Polskie jest raczej bezpieczne i w jakimś sensie „nasze”, więc warto by może zobaczyć je jako instytucję, która coś nam gwarantuje, a nie tylko wymaga oddawania za nią życia. We współczesnym świecie tak się Państwo zazwyczaj postrzega.
Autorytet Państwa autorytetem jego funkcjonariuszy? No i ja myślę, że takim podstawowym warunkiem sensownych oczekiwań obywatela pod adresem Państwa jest oparty o kwalifikacje i wysoką etykę autorytet jego reprezentantów. Warto może przypomnieć, że w Polsce międzywojennej obowiązywał bardzo surowy kodeks etyczny funkcjonariuszy państwowych przewidujący np. za niektóre przypadki korupcji karę śmierci, Nie uchroniło to Polski przed wrześniowa katastrofą, a Dołęgi-Mostowicza przed pobiciem przez ówczesne elity, ale generalnie ludzie tamto Państwo cenili chyba bardziej niż współcześni Polacy naszą Rzeczpospolitą. Można dyskutować wiele relacji obywatel – Państwo, ale ich praktyczny wymiar zawsze dotyczy również stosunków międzyludzkich na linii obywatel – funkcjonariusz Państwa.
Chamstwo Państwowe. Ten tekst jest o czymś rzadko wspominanym, co jednak leży chyba u samych podstaw złej kondycji naszego Państwa; o powszechnie akceptowanym chamstwie tego Państwa w stosunku do swych obywateli. Ja na dziś nie wiem jak nowa Konstytucja ma się do tego odnosić, ale w moim odczuciu ani ograniczenie immunitetów, ani żadne zaostrzanie kar za przekroczenie przez funkcjonariuszy Państwowych ich uprawnień niczego nie zmieni. Tu potrzebne jest uświadomienie obywatelowi, że to nowe Państwo jest również dla niego i powinno go szanować w co najmniej takim stopniu jak samo szacunku oczekuje. To trochę tak jak zmiana PRL-owskiej milicji w policję od której niektórzy ludzie już uprzejmości oczekują. W mojej opinii w stosunku do Państwa takich społecznych oczekiwań jeszcze nie ma. I boję się, że jeśli prawa do takich oczekiwań nie wyartykułuje się wyraźnie, to zawsze znajdziemy cwaniaczka, który co innego powie oficjalnie, a co innego przy wódce lub chama, który wykorzysta Państwo do leczenia swych kompleksów.
Chamstwo niejedno ma imię. Ponieważ chamstwo rozumiane bywa różnie, więc warto chyba wrócić na chwilę do Biblii i przypomnieć, że Cham był jednym z synów Noego. Ujrzał on (ten Cham) swego ojca w krępującej sytuacji (Biblia mówi, że „ujrzał jego nagość”) i zamiast ojca okryć naśmiewał się z niego. Inni synowie Noego okryli ojca, by nagość jego nie była widoczna. To ten klasyczny, „bibilijny”, rodzaj chamstwa : bezinteresowna uciecha z poniżenia innego człowieka, lekceważenie go, postawienie w niekomfortowej sytuacji, utrudnienie mu życia lub nieudzielenie niekosztownej, łatwej do wykonania, pomocy. Najbardziej chyba jaskrawym typem tego chamstwa jest naigrywanie się z będącego w „śmiesznej” sytuacji człowieka, który nie może się bronić. Tak nabijały się kiedyś z chorej kobiety studentki pielęgniarstwa. Wśród funkcjonariuszy UB popularne były dowcipy z przesłuchiwanych, a jeszcze niedawno bywało, że tzw. normalni ludzie rechotali na widok chorego na Parkinsona. Drugi, bardziej może współczesny rodzaj chamstwa wyrazić można znanym powiedzeniem, że „człowiek cywilizowany, jak kogoś kopnie, to przeprosi, a kulturalny nie kopnie”. Tu chodzi o brak empatii, dostrzeżenia wyrządzonej innej osobie krzywdy i wyrażenia z tego tytułu żalu. To podejście pozwala chamstwo niejako stopniować; pierwszy stopień, to nieprzepraszanie za popełnione błędy, drugi, to błędów tych popełnianie, ale z ewentualnymi przeprosinami. Błędy te muszą być jednak niezamierzone (jak wszystkie błędy, co odróżnia je od intencjonalnych win), więc również, jak śmiech syna Noego, bezinteresowne. Nie jest więc chamstwem np. zabicie z chęci zysku (bo nie jest bezinteresowne) ani odmowa narażanie własnego życia dla ratowania innego człowieka (bo nie jest niekosztowna). Jest jednak chamstwem (tego „lżejszego” rodzaju) ochlapanie przez kierowcę stojącego przy krawężniku człowieka. Innym typem chamstwa, nazywanym często arogancją, jest ignorowanie możliwych odczuć ludzi w jakimś sensie gorzej niż cham usytuowanych. Od poprzedniego rodzaju różni się to tym, że postępowanie chama jest jak najbardziej zamierzone, że zdaje on sobie sprawę, iż wyrządza komuś krzywdę, ale niewiele go to obchodzi, bo pokrzywdzony nie może mu ”podskoczyć”. W tym przypadku cham może odnieść ze swych działań korzyść, ale jest ona w stosunku do krzywdy ofiary niewspółmiernie mała. Takim chamem jest np. szef przetrzymujący po godzinach sekretarkę po to tylko by zrobiła mu kawę, którą mógłby też zrobić sam czy „mięśniak” wciskający się w sklepie w kolejkę starszych ludzi. Za chama wypada jednak uznać i faceta traktującego innych jak głupków i „wciskającego” im brednie z wysokości swego autorytetu. Takie podejście do ludu typowe jest dla polityków i np. tzw. uczonych. Wszystkie typy chamstwa spotykamy równie często jak wirusy grypy w okresie jesienno-zimowym. I podobnie jak te wirusy jest chamstwo zaczynem choroby całego społeczeństwa. Nie wiadomo czy nie gorszej niż grypa, bo w zasadzie bezobjawowej. To prowadząca do dysfunkcyji prawa tolerancja społeczna dla zachowań, przynajmniej z pozoru, zgodnych z prawem, jednak całkowicie przeczących jego duchowi ustawiającemu każdy rodzaj władzy w roli sługi społeczeństwa. Społeczeństwa obywatelskiego, oczywiście.
Z życia wzięte. Nie pretendując do wyczerpania nawet ułamka promila przykładów patologii pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewne typowe z nich, które powszechnie akceptujemy. Z opiniami na temat tzw. etyki funkcjonariuszy państwowych stykałem się często. Niżej kilka przykładów. Zacznijmy od wymiaru sprawiedliwości.
1. W latach osiemdziesiątych pijany sędzia wjechał samochodem w płot. Szkody były niewielkie, sędzia za wszystko zapłacił i poniósł karę za jazdę po spożyciu. Nałgał jednak że nawalił się jakimiś produktami zawierającymi alkohol (chyba cukierkami ), a nie zwykłą gorzałą. Okazało się, że jechał akurat z wesela gdzie przy świadkach chlał gorzałę właśnie. I nikt go za to łgarstwo nie ukarał, bo, jeśli dobrze zrozumiałem, jako oskarżony miał prawo tak się właśnie bronić. Nikt nie podnosił że sędzia – jako funkcjonariusz Państwa – nie powinien kłamać nawet w obronie własnej bo naraża na szwank jego (Państwa) autorytet.
2. Przedsiębiorca, któremu komornik znacznie zaniżył wartość zajętego majątku, a sąd wyrok "przyklepał” napisał do Ministra Sprawiedliwości na sędzię skargę zawierającą określenie „cechy korupcji” (lub podobne, dokładnie nie pamiętam). Przedsiębiorca oskarżony został przez prokuraturę (sic!) o przestępstwo z art. 212 tj. o pomówienie. Sąd pierwszej instancji skazał go na karę grzywny, a drugiej uniewinnił. Na procesie tym byłem tzw. mężem zaufania (bo rozprawy były niejawne!) i w przerwie jednej z rozpraw poradziłem oskarżonemu by spytał o dowody popełnienia przestępstwa, co tenże uczynił. Po krótkiej konsternacji prokurator oświadczył, że „dowody są w aktach sprawy”, ale ani on ani sędzia konkretów nie podali żadnych. Nie podano w szczególności, kto mianowicie pomówił, czyli upublicznił podnoszone przez oskarżonego zarzuty. Oskarżony pisał o tym tylko do Ministra i nie upoważniał go (Ministra) do ich upubliczniania. Jeśli więc szukać winnego pomówienia to raczej w Ministerstwie, a nie w osobie oskarżonego. Podobnie komiczną sytuację znam ze sprawy adwokata pozywającego swą klientkę o to, iż ta poskarżyła się na niego w Naczelnej Radzie Adwokackiej. Idąc tropem rozumowania naszej prokuratury i tego adwokata należałoby karać np. ludzi składających odwołania od wyroku sądu, bo pomawiają oni ten sąd o niesprawiedliwe orzeczenie. W obu tych sprawach główny problem upatruję nie w zachowaniu oskarżycieli czy sądów (które nie powinny tych „aktów oskarżenia” przyjmować), ale w postawie oskarżonych. Oboje uznawali za normalne, że muszą się bronić i nie dostrzegali chamskiej postawy Państwa, które posadziło ich na ławie oskarżonych i ani myślało ich za to przeprosić czy zadośćuczynić im za to finansowo.
3. Kilka dni temu przeczytałem w gazecie o sędzi, który po pijaku spowodował wypadek, a winę usiłował zwalić na kogoś innego twierdząc, że to nie on prowadził. Miał pecha, bo byli akurat świadkowie, którzy widzieli go gramolącego się z miejsca kierowcy. Wszyscy moi znajomi byli oburzeni, że się uchlał (nie wiem czemu sędziemu nie wolno, ale ludzie tak uważają), a nikt nie dostrzegał ześwinienia autorytetu Państwa poprzez kłamstwo jego funkcjonariusza.
4. Jeden z członków zespołu ds. prac nad nową Konstytucją (nie ujawniam nazwiska, bo nie wiem czy sobie tego życzy) ma bogate doświadczenia w kontaktach z sądami i sporą znajomość spraw sądowych innych ludzi. Ale nawet on wydawał się zaskoczony, gdy Sąd Najwyższy „zmienił” mu nazwisko i płeć, a potem napisał, że była to „oczywista pomyłka”. Nie pamiętam już czy został przeproszony, ale do dziś nie kumam dlaczego ta pomyłka była „oczywista”. Normalnie za „oczywiste” uważa się stwierdzenia, których dowód ma zerową długość (czyli nie wymagające dowodu), a tego rodzaju pomyłka uzasadnienia („dowodu”) jak najbardziej wymaga. Chyba, że takie pomyłki są w SN normą. Wtedy jednak za oczywiste należałoby uznać np. skazanie jakiegoś Bogu ducha winnego Nowaka zamiast Kowalskiego, który zakosił milion złociszów. Być może oczywistością tej pomyłki zainspirował się komornik, który (gdzieś pod Łodzią chyba) zajął człowiekowi traktor za długi sąsiada. Mnie też Sąd Rejonowy w Kielcach zmienił nazwisko (starał się chyba mniej niż SN, bo płeć pozostawił) i coś tam jeszcze nabredził, a na moje przypomnienie jak się nazywam, napisał, że wprawdzie w piśmie do mnie zaszła pomyłka, ale w aktach sprawy wszystko jest OK. Ja myślałem, że dostałem kopię pisma z akt sprawy właśnie (tak chyba stanowi prawo), a tu okazuje się, że ktoś specjalnie dla mnie wygenerował pismo z bykiem. Jeśli sąd nie ma żadnego ekstra specjalisty do pisania takich pism z bykami, to ich produkowanie może być jednym z powodów tak długiego procedowania (fajne słowo, prawda?) spraw za które od lat gani nas jakiś europejski trybunał (chyba nawet Polska płaciła za to jakieś kary). Za „byka” w oficjalnym sądowym piśmie nikt mnie nie przeprosił, ale za to SR w Kielcach nie brał przykładu z SN, bo nie napisał, że „byk” był oczywisty. Oczywistym jednak dla prawie wszystkich znajomych było, że nie mam racji i robię „z igły widły”. I ta właśnie społeczna akceptacja lekceważenia obywatela przez Państwo najbardziej mnie niepokoi.
5. Nie wiem jak wygląda to dziś, ale jeszcze kilka lat temu w przypadku kwestionowania przez stronę postępowania protokołu sprawy niektóre sądy przywoływały „zeznania protokolanta”. Protokolant taki uczestniczy w wokandzie zawierającej kilka spraw, siedzi w tym samym miejscu przez wiele niekiedy godzin (słusznie się przy tym wk….jąc, że za marne pieniądze), ma często – jak większość z nas - rodzinę, a na głowie również np. zakupy czy odebranie dziecka z przedszkola. I okazuje się, że ma przy tym genialną pamięć, bo dokładnie pamięta, co na jakiejś sprawie sprzed pół roku strona powiedziała. Można zapytać np. studenta czy następnego dnia potrafi dosłownie powtórzyć wykład, którym – przynajmniej teoretycznie – jest przecież bardziej zainteresowany niż protokolant sprawą. Nie trzeba być psychologiem, by dostrzec, że albo jest to bzdura, albo w sądach za grosze zatrudniamy geniuszy. Jeśli to drugie, to może pomyśleć jak ich lepiej wykorzystać. Jeśli jednak to pierwsze, to może warto zapytać, czy takie „przesłuchanie protokolanta” nie powinno być zakwalifikowane jako, będące przestępstwem, nakłanianie do potwierdzania nieprawdy. Nie chodzi tu tylko o treść zeznań, ale o stwierdzenie protokolanta, że on cytowaną wypowiedź pamięta. Gdyby tak było, to można by zapytać kto to przestępstwo (nakłaniania do potwierdzenia nieprawdy) popełnił. Jak ktoś jest bardzo upierdliwy, to może też np. zażądać przebadania takiego protokolanta-geniusza i zażądać jego ukarania za fałszywe zeznania, bo protokolanta żaden immunitet nie chroni. I znów problemem nie jest zachowanie sądów, ale jego akceptacja przez społeczeństwo i środowisko prawnicze. To ostatnie ma szczególne znaczenie, bo grzebie wszelkie nadzieje na samooczyszczenie się tej „elity” społeczeństwa.
Można zapytać czy są to przykłady chamstwa. W mojej opinii tak, bo w każdym z tych przypadków Państwo traktuje obywatela jak idiotę (przykłady 1, 3, 4 i 5) oraz utrudnia mu życie (przykład 2 i 4). I jako Państwo robi to bezinteresownie. Nie można tego nazwać korupcją, bo opisani funkcjonariusze państwowi nie odnieśli w tych przypadkach żadnych osobistych korzyści. Ta bezinteresowność funkcjonariuszy państwowych najlepiej jest chyba widoczna w przypadkach 4 i 5 (zakładam, że w tym ostatnim sąd nie fałszował protokołu celowo) ale traktowanie obywatela jako bałwana jest również jego lekceważeniem.
„Uprzejmość” sądowa jest, oczywiście, szczególnie ważna, bo to ona właśnie jest warunkiem „właściwego” stosunku Państwa do obywatela. Urzędnik mający świadomość, że sąd po prostu szanuje obywatela kilka razy pomyśli zanim tegoż obywatela zlekceważy. Pomyśli, bo będzie się bał, że szanujący obywatela sąd nie zrozumie jego stosunku do tegoż obywatela i ukarze go za niewłaściwe tego obywatela potraktowanie. Podkreślam, nie za bezpośrednie łamanie prawa, ale za niewłaściwy sposób rozstrzygania wątpliwości prawnych. Wątpliwości, które były i zawsze w prawie będą, bo tworzenie prawa nie jest łatwe i rozmaite „dziury” zawsze się w nim znajdą. Szanujący obywatela sąd ukarze też urząd zasadzający się na obywatela takim formułowaniem prawa, które wymaga od obywatela ponoszenia zbędnych kosztów lub czynności czy też stawiania obywatela w ewidentnie nierównej sytuacji prawnej. Tu też „życiowy” przykład.
6. Będąca częścią Urzędu Miejskiego Straż Miejska odholowuje na parking samochód oznakowany wydawaną przez inny wydział tegoż urzędu naklejką zawierające wszystkie dane (m.in. nr karty uprawniającej do parkowania w miejscach dla inwalidów) niepełnosprawnego, który zaparkował samochód na „kopercie” dla niepełnosprawnych, ale nie zostawił w widocznym miejscu niebieskiej karty uprawniającej do postoju na „kopercie”. Rzecz miała miejsce w godzinach pracy urzędu wydającego rzeczoną naklejkę, ok. 300 metrów od jego siedziby. Zarządzający odholowanie funkcjonariusz mógł do owego urzędu zatelefonować i sprawdzić, że człowiek po prostu zapomniał kartę w widocznym miejscu położyć. Zamiast tego stwierdził, iż przepis stanowi, że do parkowania w tym miejscu upoważnia wyłącznie zawierająca dokładnie te same co naklejka informacje, niebieska „karta”.
7. Ta sama straż miejska odholowała temu samemu człowiekowi, który tym razem bez żadnej naklejki postawił samochód w miejscu dla niepełnosprawnych oznakowanym wyłącznie znakami pionowymi, bez poziomej, namalowanej na miejscu parkowania koperty. Dowcip polega na tym, że znak informujący o tym, iż jest to miejsce dla niepełnosprawnych ustawiono prostopadle do jezdni, obok drzewka, które go pewnie wkrótce przysłoni. Skręcający do parkowania w lewo kierowca musi się po wyjściu z samochodu specjalnie cofnąć, aby znak obejrzeć. W tym przypadku, mimo braku „koperty”, samochód odholowano, bo kierowca powinien był upewnić się gdzie samochód postawił. Co ciekawe, ok. 200 metrów dalej miejsca dla niepełnosprawnych oznakowane są i znakami pionowymi równoległymi do jezdni i „kopertą”, więc kierowcy się nie mylą. Typowa pułapka, którą urząd zastawił na obywatela (może na koszty utrzymania Straży Miejskiej?). Asymetria wymagań w stosunku do Państwa i obywatela jest tu ewidentna : Państwo może, ale nie musi informować obywatela w sposób nie budzący wątpliwości, ale obywatel już musi. Koszt odholowania to 380 PLN, a obywatel, o którym mowa jest emerytem. Wychodzi więc na to, że ?? ( Czytelnika proszę o wstawienie tu stosownego epitetu, bo moja znajomość słów obelżywych jest niedostateczna, by adekwatnie zachowane Straży opisać) Straży Miejskiej kosztowała go 760 PLN. Aby było wesoło funkcjonariusze poinformowali emeryta, że mandat mu się „nie należy”, bo miał prawo do parkowania w tych miejscach. Fajne, prawda? Oba „patenty” na odholowanie są bardzo skuteczne, choć niekoniecznie etyczne.
Przykładów chamstwa urzędniczego każdy z nas podać potrafiłby mnóstwo, gdyby tylko nie przyzwyczajano nas (głównie w PRL-u, ale nie tylko) do akceptowania tego, że urząd może, a obywatel musi. Uzupełnienie tej listy pozostawię więc Czytelnikowi.
Ciekawe przykłady chamstwa znaleźć można wśród – będących w Polsce opłacanymi przez Państwo – pracowników nauki i szkolnictwa wyższego. Jak na elitę elit przystało chamstwo to jest na ogół bardziej subtelne niż wśród przedstawicieli innych, mniej elitarnych profesji. I bardzo często jest ono mylone ze zwykłą pazernością czy walką o stołki co trudno uznać za działalność bezinteresowną. Generalnie chodzi o to, że klasa uczonych dba o to, by nikt nie mógł się dowiedzieć za co konkretnie bierze raczej grubą (warto zajrzeć do artykułu „Ile zarabia profesor?” w Forum Akademickim z grudnia 2009) forsę. Wartość normalnego pracownika ocenia się na ogół po jakości tego co produkuje. Piekarz jest więc dobry, gdy robi chleb bez zakalca, a budowlaniec gdy postawiony przezeń most się nie wali. Naukowcy produkować mają odkrycia i artykułować je w możliwy do przetwarzania sposób. Pytanie „Co Pan odkrył, Panie profesorze” uznane będzie jednak prawdopodobnie za nietakt, bo tak bezpośrednio się uczonych nie ocenia. Można wprawdzie zapytać „Co Pan opublikował”, ale odpowiedź niekoniecznie musi mieć związek z pierwszym pytaniem, bo może się okazać, że wymienione w długiej liście publikacje są „przyczynkowe” i nie zawierają opisu żadnego odkrycia. Zdobywanie stopni i tytułów bez wytworzenia jakiegokolwiek produktu naukowego (odkrycia) może i jest np. oszustwem, ale chamstwem już nie, bo nie ma waloru bezinteresowności. Chcę więc jasno powiedzieć, że tak ostatnio popularne wynalazki uczonych jak:
· Ukrywanie rzeczywistych dokonań naukowych pod tzw. wykazem publikacji. Niektórzy uczeni nawet nie mają się za co schować i powiadają, że są uczonymi nie na podstawie jakichś tam „wyników”, ale łaski stosownej grupy innych uczonych (np. Rady Wydziału), która ich za uczonych uznała. Podobnie bywało w średniowieczu, gdzie można było zostać kimś ważnym z łaski np., króla. W przypadku naukowców może się jednak zdarzyć, że łaskodawcy nie są dużo lepsi od łaskobiorcy.
· Kradzież dorobku kolegów po fachu czyli tzw. plagiaty.
· Minima kadrowe. Jest to przepis warunkujący istnienie tzw. kierunku studiów zatrudnieniem przez uczelnię określonej liczby tzw. pracowników samodzielnych. Płaci się więc często nierobom, którzy wykorzystują swe stopnie i tytuły do pobierania ca 8 – 10 tys/mies za ok. 4 – 6 godzin pracy tygodniowo. Opowieści o rzekomej pracy naukowej całej ogromnej rzeszy wykładowców można skonfrontować z ilością polskich Nobli, a gadanie o pracy organizacyjnej uczonych ze stanem naszych uczelni, koordynacją nauczanych przedmiotów czy innymi „duperelami”. Ubaw gwarantowany.
· Praca na wielu etatach. Rekordzista pracował podobno na kilkunastu, ja znam takich co mieli po kilka.
· Nauczanie przedmiotów, o których ma się pojęcie raczej mętne lub nie ma się kwalifikacji formalnych do ich nauczania. Mimo podobieństwa do chamstwa polityka wciskającego ludziom brednie nie jest to chamstwo, bo za godzinę wykładu uczony bierze od 100 do 1000 PLN, więc bezinteresownie bzdur nie gada.
· Spanie wykładowcy na zajęciach ze studentami.
· Fałszowanie dyplomów.
· Przepracowywanie jednego dnia więcej niż 24 godzin dydaktycznych.
· Bredzenie o „bezpłatnej” edukacji, gdzie Państwo płaci wykładowcom, którzy mogą zupełnie nie odpowiadać zainteresowanym, tj. studentom. Za to płacimy wszyscy. Bezpłatnej edukacji nie ma, ale zamiast uczelniom można dać forsę (np. poprzez stosownie skonstruowany bon edukacyjny) studentowi, który wybierze komu i ile zachce zapłacić. A ewentualnie zaoszczędzone pieniążki z bonu wyda np. na piwo.
- są to typowe przykłady pomawiania uczonych o chamstwo. I te i wiele innych, powszechnie uważanych za nietypowe, zachowań elity narodu chamstwem nie są, bo nie są bezinteresowne, a korzyści z nich nie są w stosunku do strat studenta małe. Najczęstszym w tym środowisku typem chamstwa są rozmaite formy zarozumialstwa, przecenianie swojej wartości, „parcie na szkło” i tytuły i – co też się zdarza – nadwrażliwość na najmniejsze nawet przejawy krytyki czy pytania o bardziej lub mniej naukową przeszłość. Tę ostatnią cechę łatwo jednak pomylić z obawą o to, że ujawnienie rzeczywistej wartości uczonego może narazić go na utratę części lub wszystkich (np. w przypadku plagiatu) dochodów. Nie wiadomo więc, czy taki „wrażliwiec” to matołowaty chamciuch czy ostrożny cwaniak. A może też być i tak, że jest to człowiek uczciwy, który po prostu zna swoją wartość. Tu trzeba mieć naprawdę sporą wiedzę o człowieku, by orzec czy jest on naukowym chamem czy nie. Dlatego też chamstwo naukowe ma charakter bardziej statystyczny niż indywidualny. Trudno jest orzec czy profesor X jest czy nie jest chamem, ale można stwierdzić, że klasa ludzi wciskających nam kit pt. wyższość realnego socjalizmu nad kapitalizmem, która do dziś za ten kit nie przeprosiła chamowata jednak jest. Nie oznacza to, że wiemy kto jest konkretnie „winny”, ale faktem pozostaje to, że robiono nas w bolo i nie przeproszono. A ponieważ wspomniana klasa niczego by na tych przeprosinach nie straciła, więc jest to zaniechanie bezinteresowne, czyli chamstwo. Zainteresowanych opisami naukowych chamów-indywidualistów odsyłam do poświęconych kondycji nauki i szkolnictwa wyższego portali, gdzie znajdą sporo zabawnych często przykładów. Zarówno w przypadku naukowego chamstwa indywidualnego jak i statystycznego akceptacja społeczna jest znacznie większa niż w jakimkolwiek innym przypadku. Być może jest to konsekwencją przerośniętego nad miarę wyobrażenia przeciętnego Polaka o wkładzie naukowców w życie gospodarcze i (a może przede wszystkim) kulturalne naszej Ojczyzny.
Jest jeszcze sporo chamstwa stricte politycznego, którego nawet nie zauważamy. Oburza nas (i słusznie!) drogi zegarek na ręce polityka czy rozbieżności między tym, co mówi oficjalnie a słowami przy wódeczce, ale akceptujemy chamstwo polegające na tym, że polityk zagadnięty pytaniem rozpoczynającym się słowem „czy” zamiast odpowiedzi „tak”, „nie”, „nie wiem”, „nie mogę powiedzieć” lub czymś podobnym raczy nas kilkuminutową mową niezwiązaną z zadanym pytaniem. Mowa taka ma zwykle schemat „oni są be, a my cacy” lub „oni to spieprzyli, a my naprawimy”, zapytany polityk odpowiada na mnóstwo pytań, których nikt mu nie postawił a pytający (i np. telewidzowie) wie tyle samo co przed zadaniem pytania. W tym przypadku chamstwem nie jest samo unikanie odpowiedzi, które może być wymuszone sytuacją (nie wzbudzać paniki, zachować tajemnicę służbową itp.), ale traktowanie nas jak idiotów a pytania jako okazji do wciskania nam kitu. Mówienie o tym rodzaju chamstwa budzi największe emocje, bo nasza „plemienna” mentalność w takie subtelności bawić się nie lubi. Jak mówi tak „nasz” polityk, to dobrze (przyłożył tym wrednym „onym”). Kiedy tak samo gada polityk „ich”, to jest źle (bo jak mu ludzie uwierzą, to „oni” mogą coś zyskać). Kali ze swymi krowami był o tyle lepszy, że jasno mówił, iż „zły uczynek jest jak Kalemu ukraść krowa”, a dobry, gdy złodziejem jest Kali. Jeśli ta analogia wydaje się być nietrafiona, to warto może przywołać zachowanie kibica akceptującego ewidentny faul „swego” zawodnika i żądającego rzutu wolnego za bardzo wątpliwe przewinienie zawodnika drużyny przeciwnika. To jest w zasadzie standard. Akceptowanie tego rodzaju chamstwa polityków mamy więc w większości przypadków przyrodzoną i w jakimś sensie nieusuwalną. Również akceptację chamstwa „państwowego”.
Kto nie był nigdy chamem niech rzuci kamieniem. Ja nie rzucę. Nie wiem, czy ktokolwiek chamem rzeczywiście jest, tzn. czy w całym swoim życiu nie przegapił żadnej okazji by się po chamsku zachować. Na to trzeba mieć naprawdę wyjątkowy charakter. Myślę, że większość z nas jednak aniołkami też nie jest i trochę tego chamstwa za paznokciami ma. Nie oznacza to, że jesteśmy źli, mamy wredny charakter czy sadystyczne upodobania. Jesteśmy po prostu ludźmi. No i trzeba to jasno powiedzieć : Konstytucję tworzyć trzeba dla nas, takich, jakimi jesteśmy. Z naszą „plemienną” mentalnością, powierzchownym często „ucywilizowaniem”, związanym z tym brakiem ochoty do brania odpowiedzialności za nasze czyny i wspomnianą wyżej akceptacją chamstwa „upaństwowionego”. Nie są to jedyne cechy generujące zarówno nasz brak szacunku dla własnego Państwa, jak i – paradoksalnie(?) - przesadny dla jego autorytetu szacunek. Autorytet Państwa u tej samej osoby może być tak niski, że niepłacenie podatku jest akceptowane, ale równocześnie tak wysoki, że za Państwo i życie oddać wypada. Ta ostatnia postawa jest coraz rzadsza, ale nie wynika to, niestety, z refleksji nad rolą Państwa, ale wielu innych przyczyn, które generuje państwowa elita domagając się dla siebie większego uznania niż wynika to z jej realnych zasług. I te ambicje państwowych elit trzeba w Konstytucji jakoś przykroić do ich (tych elit) rzeczywistych dokonań dla dobra Państwa. Uwzględniając przytem fakt, że elity mentalnie tak bardzo od reszty społeczeństwa nie odbiegają i dawanie im specjalnej ochrony (np. immunitetu czy prawa do „olewania” obywatela) powinno być szczególnie dobrze uzasadniane.
Po co to wszystko piszę ? Bo sam kiedyś Państwo za autorytet uznawałem. Wierzyłem też że jego funkcjonariusze, nawet ci najbardziej skorumpowani, są na tyle rozsądni (przyzwoici ?) by szwindle robić w sposób wyrafinowany, gwarantujący chociaż pozory legalności. Nie chroni to oczywiście obywatela przed draństwami urzędników, ale trochę im (urzędnikom) utrudnia dręczenie Bogu ducha winnych ludzi. Wierzyłem wówczas że społeczeństwo jest w jakimś sensie zdrowe (dziś powiedzielibyśmy „obywatelskie”) i co bardziej chamskie lub prymitywne przekręty przynajmniej zauważy. Nic z tych rzeczy. Ludzie „kupią” wszystko, a swoje opinie o Państwie i jego funkcjonariuszach kształtują na podstawie stereotypów pt. „co autorytetowi robić wypada”. I takie jest nasze „społeczne poczucie sprawiedliwości”. Zmienić się tego szybko nie da, ale warto to często powtarzać, by nasze samouwielbienie nie przesłaniało nam szarej rzeczywistości. Mnie zdejmowanie tej zasłony trochę zabolało, ale generalnie lepiej czuję się w świecie rzeczywistym niż w krainie iluzji. Realnym problemem niewielkiej liczby ludzi piszących Konstytucję jest fakt, że będą oni działać dla dobra ogromnej większości tych , którzy chcą by to inni, za nich, ale dla ich dobra, tak układali prawo by było ono jak inauguracyjne przemówienie marszałka Morawieckiego piękne, jak sędzia Lynch sprawiedliwe i jak formalny dowód logiczny sensowne. Większość oczekuje też, że opisane w powyższych przykładach jej (tej większości) poglądy na autorytet Państwa i etos jego funkcjonariuszy zostaną przez twórców Konstytucji zachowane. I że stanie się cud rozdzielenia mieszanych przez dekady pojęć dobra i zła, a nowa Konstytucja urzeczywistni ich wyobrażenia o naprawie Rzeczypospolitej. I wszystko, oczywiście, bezboleśnie, bez utraty złudzeń. A to nie jest możliwe. I ktoś z piszących nową Konstytucję powinien to jasno społeczeństwu powiedzieć. Wielokrotnie i w telewizji, bo inaczej nie dotrze.
I jeszcze ciekawostka. Od wielu lat biorę udział w dyskusji o szansach poprawy szkolnictwa wyższego w Polsce. Większość dyskutantów to inżynierowie lub ludzie jakoś dotknięci matematyką (nb. jeden z członków zespołu ds. nowej Konstytucji, Kornel Morawiecki to fizyk-teoretyk). Ludzie „kompetentni”, spece od nauczania tj. pedagodzy, psychologowie, dydaktycy itp. raczej nie dyskutują. Nie wyglądają na zainteresowanych tematyką dotykającą ich dziedzin. Trochę podobną sytuację obserwuję na portalach śledzących dokonania naszego wymiaru sprawiedliwości, gdzie głosy sędziów czy prokuratorów są równie częste jak UFO nad Warszawą. Ani szkolnictwo wyższe ani sądy nie cieszą się dobrą opinią. Czy to podobieństwo jest przypadkowe?
poniedziałek, 14 grudnia 2015
piątek, 23 października 2015
liSB.tv ?
Będzie z pół roku temu jak powstał lokalny portal Libs.tv czyli ''Liberalny punkt widzenia'', internetowa telewizja, gdzie główne skrzypce gra Witold Sokała, politolog i ''ekspert ds. bezpieczeństwa'' świętokrzyskiej byłej szkoły lektorów partyjnych przemianowanej na ''akademię'' a w końcu ''uniwersytet'' [ on akurat nie z tych bo to późniejszy ''śląski desant'' ], który wypłynął ujawniając fałszerstwa podczas ostatnich wyborów samorządowych, to była sprawa głośna na cały kraj, ja zaś miałem okazję po raz pierwszy zetknąć się z nim bodaj ze 2 lata temu, gdy prowadził spotkanie z Tadeuszem Cegielskim, rzecznikiem wolnomularstwa na Polskę kiedy ten zjechał z gospodarską dwudniową wizytą do Kielc, zresztą nasz uczony niedawno również okazał się masonem a dokładnie ''Wielkim Sekretarzem Rady Federacji Polskiej Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego "Le Droit Humain" jak podaje strona miejscowego muzeum dialogu kultur w którym to min. można zaliczyć ''trójkącik różnorodności'' [ interracial ? ] - nie będę ukrywał, że cieszy mnie wielce ''coming out'' pana doktora i mam skromną nadzieję, że jego lożowi ''bracia'' i ''siostry'' z wszelkich działających obecnie w Polsce ''obediencji'' pójdą jego śladem bo wówczas motywacje wielu postaci naszego życia publicznego staną się czytelne a atmosfera klarowniejsza, przynajmniej postronny obserwator taki jak niżej podpisany nie będzie już musiał łamać sobie łba i zastanawiać się, czy aby nie zwariował do końca [ zresztą zawsze lubię powtarzać, że ''moja paranoja zwykle dotąd mnie nie zawodzi'' i akurat w tym wypadku sprawdziło się to wyśmienicie ], całe to odium panujące u nas w kwestii masonerii w porównaniu choćby ze światem anglosaskim, gdzie sadomasoni wręcz obnoszą się ze swoją przynależnością lożową ostentacyjnie paradując w biały dzień w fartuszkach zakrywających ''części intymne'', i biorąc pod uwagę jak wielką rolę odegrali w dziejach Rzeczpospolitej, mniejsza w dobrym czy złym, jest zwyczajnie absurdalne, ale to już temat na inny wpis [ kto ciekaw po szczegóły odsyłam do traktującego o tych sprawach artykułu autorstwa samego ''Wielkiego Sekretarza'' ].
Wracając do ''LIBS.TV'' : z początku wieść o powstaniu publicystycznej, internetowej telewizji promującej ''wolnościową'' ideologię przyjąłem życzliwie mimo iż liberałem, libertarianinem czy libertynem nie jestem bo uważam iż fundamentalnie mylą się oni podobnie jak ich lewicowi adwersarze co do samej natury kapitalizmu, który nigdy, nawet w rzekomo ''dzikim'' XIX stuleciu, nie miał nic wspólnego i z zasady nie może z mitycznym ''wolnym rynkiem'' czemu już kiedyś na tym blogu przekonująco jak sądzę dałem wyraz, jak i w ogólnej wizji człowieka i rzeczywistości, niemniej zapowiadało się przynajmniej na jakiś ferment intelektualny na co tu ukrywać lokalnej ''ziemi jałowej'' niechże więc ''rozkwita sto kwiatów'' jak to pięknie ujął onegdaj Przewodniczący Jajo. Niestety z rosnącym zdumieniem i niesmakiem obserwując u zarania projektu lansowane tamże postacie, a to ''leśnego dziadka'' Kozieja, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego byłego już na szczęście prezydęta, to znowuż p. Aleksandrowicza, ''prof. ndzw.'' policyjnej szkoły w Szczytnie itp. osobników czy propagowanie przez p. Sokałę ''jedynie słusznego'', pro-majdanowego spojrzenia na obecne wypadki ukraińskie zacząłem zachodzić w głowę co to wszystko u cholery ma wspólnego z deklarowanym gromko liberalizmem odnosząc przy tym nieodparte wrażenie, że ideologia stanowi tu jedynie wygodną otoczkę dla przemycania jakichś szemranych treści. Trudno bowiem brać za dobrą monetę kocopoły politycznego bankruta Pawła Zalewskiego sadzone na omawianym portalu, owszem unijny moloch biurwokratyczny jest patologią ale alternatywą dlań nie jest na pewno nachalnie wciskany nam przezeń dyktat globalnych korporacji, który tyle ma wspólnego z ''wolnym handlem'' co koński zad z wahadłowcem - w kontrze trzeźwe spojrzenie na omawianą kwestię :
http://podgrzybem.blogspot.com/2015/03/isds-czyli-korpo-dyktat.html
Jak powiadam nigdy nie istniało w pełni coś takiego jak ''wolny handel'' czy rynek i nie było tak nawet w mitycznym XIX-ym stuleciu, ''dziki'' kapitalizm jest jedynie wymysłem lewicowych demagogów gdyż NIE MA KAPITALIZMU BEZ ETATYZMU - wszystkie potęgi ekonomiczne świata na czele z Wlk. Brytanią i USA zbudowały ją właśnie dzięki polityce protekcyjnej, przecież ustanowienie ceł ochronnych w Stanach przypada już na lata 20-te XIX w. ! [ i o to tak naprawdę poszło w konflikcie między Północą a Południem a nie jakieś tam niewolnictwo ]. To nie przypadek, że epoka w dziejach USA tzw. Gilded Age oraz ''Ery Postępowej'' trwająca od zakończenia wojny secesyjnej do I wojny św., gdy kraj ten przeżywał okres niespotykanej w dziejach prosperity i rozwoju cywilizacyjnego kładąc wówczas podwaliny swej obecnej potęgi to jednocześnie czas niepomiernego rozrostu i ostatecznego zblatowania karteli finansowych i przemysłowych z wielkim rządem co wykazał w swych pracach amerykański historyk ekonomii Gabriel Kolko. Odsyłam po szczegóły do poniższego artykułu :
http://nowadebata.pl/2015/01/29/wielki-biznes-i-wielki-rzad/
Podobnie i dziś, nie wierzę, że rewolucja energetyczna w USA dokonała się li tylko dzięki ''małym, niezależnym firemkom'' z tej branży jak bezczelnie łże Zalewski bez żadnego wsparcia tamtejszego rządu, oczywiście nie w sposób toporny jak w gospodarce centralnie planowanej lecz za pomocą sponsorowanych przez państwo projektów badawczych, rozlicznych ulg finansowych nie wspominając już o dyskretnej pieczy sprawowanej nad całym procesem przez ichnie służby dbających o bezpieczeństwo w tej dziedzinie USA aby zapobiec ewentualnemu wrogiemu przejęciu przez Rosję a przede wszystkim Chiny tamtejszego rynku [ czy to się udało biorąc pod uwagę choćby najświeższe doniesienia medialne o korupcyjnych poczynaniach Clintonów w tej kwestii to już insza inszość ]. Zresztą najnowsza, dalekosiężna strategia ''technologicznego offsetu'' ogłoszona jeszcze przez byłego sekretarza obrony USA Chucka Hagela najlepszym dowodem jak się rzeczy mają naprawdę, bez wsparcia rządu nie sposób udźwignąć tak ambitnych projektów, żaden tam mityczny wolny, zdecentralizowany rynek sam z siebie tego nie załatwi, uprasza się więc pana Zalewskiego nie rżnąć głupa.
Jednak szczytem wszystkiego był lans w ''liberalnej telewizji'' ubeckiego kabotyna Vincenta Severskiego vel Włodzimierza Sokołowskiego jaki z iście bezpieczniackim tupetem oświadczył iż zawsze był ''libertarianinem'' ! - to zapewne ''wolnościowe'' motywacje kazały mu w 1981 [ jakże znamienna data ] wstąpić do wywiadu SB i zwalczać wierną służbą Polsce Ludowej ''dywersję ideologiczną'' szerzoną przez działaczy ''Solidarności'', cóż się zresztą dziwić skoro jak sam prawi ''wyrósł z pnia'' takowych poglądów wyniesionych z domu rodzinnego, ''libertarianizm'' jego ojca przejawiał się w kablowaniu na kumpli z LWP wojskowej bezpiece jako TW ''Lucjan'' czy później pacyfikowaniu warszawskich fabryk podczas stanu wojennego, szczegóły chwalebnej ideowej genealogii Severskich tutaj :
http://nowa.gazetaobywatelska.info/materials/554b94fbeef861852eba9d07
- nawiasem jeśli prawdą jest, że Severski vel Sokołowski jak głosi Wiki jest dumnym posiadaczem odznaczenia przyznanego mu przez amerykańskiego jakby nie było prezydenta Obamę, byłby to kolejny przykład przewerbowanego ubola pokroju Gromowładnego Czempińskiego co powinno też skłaniać do większego sceptycyzmu tych wszystkich naiwnych PiSowców liczących, że USA wspomoże proces lustracji w naszym kraju [ jeśli zaś sądzicie, że to wszystko wina tamtejszych ''lewaków'' lecz tak wyczekiwany republikański ''mesjasz'' już wam pod tym względem wygodzi znaczy jedynie, że macie miedzianą blaszkę zamiast płatów czołowych ].
W każdym razie darmową reklamą na rzkomo ''liberalnym'' portalu tego PRL-owskiego Dżejmsa Bonda podkurwili mnie nieźle czemu biorąc powyższe pod uwagę chyba trudno się dziwić, zapewne ''bezpieczniackie skrzywienie'' doktora-masona wpłynęło na taki nie inny początkowo dobór gości, wprawdzie trza przyznać iż z czasem pan Sokała nieco się zmitygował występując w obronie przyjętego przez siebie profilu w krótkim wykładzie o wymownym tytule ''Wolność czy bezpieczeństwo - fałszywy dylemat'' - owszem, ponieważ nie żyjemy na ''najlepszym z możliwych światów'' stąd służby specjalnie są nam niezbędne ale jako zło konieczne problem bowiem z nimi polega na tym, że mają naturalną tendencję do emancypowania się spod wszelkiej kontroli i stanowienia ''państwa w państwie'', zwłaszcza ''wolny świat'' ma tu poważną zagwozdkę bowiem ''demokratyczna kontrola nad służbami'' stanowi absurd, sprzeczność samą w sobie skoro niezbywalne wymogi ich pracy wykluczają jakąkolwiek jawność. Współczesne demokracje niby rozwiązują ten dylemat poprzez nadzór nad działaniami tajnej policji sprawowany przez wybrańców mitycznego ''ludu'', sęk w tym, że w o wiele większym stopniu niż odeń zależą oni od różnych, często szemranych lobbies dających im kasę na kampanie wyborcze i są podatni na wpływ samych służb dysponujących bywa ''hakami'' na nich. Wszystko więc w gruncie rzeczy sprowadzałoby się do jakości funkcjonariuszy tyle że specyfika ich pracy wymagająca często mocno nieetycznych działań włącznie ze skrytobójstwami i organizacją krwawych zamachów stanu etc. oraz ''przejście na drugą stronę lustra'' czyli dostęp do niejawnych informacji zamkniętych w elitarnym obiegu stwarza takie pokusy, którym chyba tylko jakiś hiper-moralny Übermensch mógłby się oprzeć - i tak koło się zamyka. W każdym razie sądzę, iż powinna nam w tym względzie przyświecać maksyma autorstwa Jeffersona iż to ''ufność jest źródłem despotyzmu, wolne rządy zaś zasadzają się na podejrzliwości a nie ufności ; to podejrzliwość a nie zaufanie jest tym, co nakazuje przyjmowanie ograniczonych konstytucji aby związać tych, którym zmuszeni jesteśmy powierzyć sprawowanie władzy'' w tym i swe bezpieczeństwo oraz wolność dodajmy, stąd właśnie w prawie i jego skutecznym w miarę egzekwowaniu upatrywałbym najlepszy instrument kontrolny, bowiem od niego zaczyna się psucie państwa i porządku społecznego, przypomnę, że w ZSRR i III Rzeszy ''prawo'' było jedynie narzędziem terroru klasowego lub rasowego a nie czymś nadrzędnym tak jak w rzekomo ''anarchicznej'' Rzeczpospolitej.
Rozbawił mnie nieco passus o autorytarnej współczesnej Rosji bowiem w dużym a może jeszcze większym stopniu opis ten dotyczy zmitologizowanego przez p. doktora ''wolnego świata'' z USA na czele - ''coraz bardziej agresywna, coraz bardziej asertywna'' polityka tegoż i innych krajów Zachodu jak Wlk. Brytania, Francja i Izrael [ jeśli ten ostatni nieco na wyrost doń zaliczymy ] jest efektem i przyczyną zarazem wspomnianego reglamentowania przez rządzących nimi swoim obywatelom wolności, szarpane kryzysem ekonomicznym zapewniają im one też w coraz mniejszym stopniu bezpieczeństwo, w ogóle jesteśmy świadkami gwałtownego procesu kurczenia się i tak niezbyt wielkiego zakresu swobód na bezprecedensową skalę i to właśnie udrapowanego bezczelnie w hasła obrony ''wolności'', ''demokracji'', ''praw człowieka'', ''zwalczania mowy nienawiści-islamofobii-antysemityzmu'' etc., by daleko nie sięgać dochodzi do kuriozalnej, skandalicznej sytuacji w której ''rzecznik praw obywatelskich'' mający stać na ich straży chce je właśnie pogwałcić ! [ pytanie więc kogo on naprawdę reprezentuje i skąd czerpie mandat do sprawowania władzy bo na pewno nie od polskich obywateli, którym chce nasr... na głowę ] - jak trafnie rzecz ujął bloger Gadający Grzyb w swym wpisie o postępowych donosicielach z ''Otwartej Rzeczpospolitej'' i tego typu szemranych fundacji : ''prawdziwa tolerancja rozkwitać może jedynie w warunkach państwa policyjnego''. Niepokojących analogii jest znacznie więcej np. przenikanie funkcjonariuszami służb specjalnych czy armii świata biznesu i polityki nie jest bynajmniej specyfiką putinowskiej Rosji, ''wolny świat'' wcale jej pod tym względem wiele nie ustępuje, dość wspomnieć, że Dick Cheney, były Sekretarz Obrony za pierwszego Busha i wiceprezydent za drugiego, jeden z największych waszyngtońskich ''jastrzębi'' miał w swej karierze także epizod długoletniego przewodzenia należącej do czołówki globalnych korporacji Halliburton Company, z kolei były szef CIA gen. Petraeus znalazł zatrudnienie jako główny ekspert funduszu inwestycyjnego Kohlberg Kravis Roberts zaś stojący do niedawna na czele brytyjskiego wywiadu MI6 John Sawers został parę miesięcy temu członkiem zarządu koncernu BP itd., wyliczankę można by kontynuować długo [ w pełni rozumiem podobną politykę tylko po co tak ordynarnie łgać o ''wolnym rynku'' jak Zalewski, to kłamstwo jest szyte zbyt grubymi nićmi aby mogło być skuteczne ]. Trudno też oskarżać np. Chiny o faktycznie plugawy proceder handlu organami mordowanych więźniów czy ludobójczy program masowych aborcji skoro jak pokazała niedawna afera z ''Planned Parenthood'' i w ''wolnym świecie'' można kręcić niezły interes na ''ludzkich odpadach'' przemysłu aborcyjnego przy gorącym poparciu wielkiego biznesu i demokratycznych agend rządowych. Jednym słowem ''wolny świat'' dziarsko zmierza ku rusko-chińskim standardom o ironio w oprawie chóru prawoczłowieczych okrzyków, mamy już humanitarne inwazje i ''interwencje pokojowe'' obracające w perzynę całe kraje i narody oraz ''postępowe naloty dywanowe'' czynione w imię ''dyskursu emancypacyjnego i okołooświeceniowego'' pora więc i na wolnościową policję myśli, ostatecznie skoro p. Severski wstąpił do SB z pobudek libertariańskich to czemuż by i nie...
Gwoli sprawiedliwości należy odnotować iż ostatnimi czasy omawiany projekt przybrał bardziej właściwą zadeklarowanemu celowi formę, sam Sokała zaangażował się w lansowanie JOW-ów obszernie i klarownie wykładając w szeregu filmów przyświecającą im ideę, zaczęto także nagłaśniać różne ''wolnorynkowe'' inicjatywy jak regionalna ''miltoniada'' [ ''my wszyscy z niego !'' głosi tamże jakiś apostoł Friedmana ] czy insze paramasońskie szkółki liderów, wreszcie spraszać polityków różnych opcji typu kukizowego kumpla ''Lyrója'' czy PiSowskiej ''spadochroniary'' Krupki [ co nawiasem wcale źle nie świadczy o niej jeśli prawdą jest, że prezes wstawiając ją arbitralnie na świętokrzyską jedynkę chciał ''przeczołgać miejscowych działaczy'', w świetle tego co nasłuchałem się niedawno o lokalnym aktywie tej partii od dwóch naprawdę kumatych i bynajmniej nie reprezentujących PO czy komunę osób mogę takiej decyzji jedynie przyklasnąć, najwidoczniej Kaczor nie ma złudzeń co do tej beznadziejnej zblatowanej z Lubawskim sitwy, oby ], jednak niesmak pozostał. Zresztą fenomen ''policyjnych libertarian'' aż tak nie dziwi, gdy uwzględni się lokalny kontekst, pewnie w Kielcach inaczej nie można bo odnoszę wrażenie, iż nasz region cuś tak nasycony resortowymi, że tu nawet wolnościowiec musi być ubekiem... Wiele też tłumaczą lożowe koneksje p. Sokały bo ci ''przyjaciele wolności'' jak o sobie mawiają sadomasoni wykazują nader często skłonność do pracy w tajnych policjach, sam maestro Cegielski tłumaczył kiedyś, że u Anglosasów jeśli funkcjonariusz ''nie przynależy tam gdzie należy'' nie ma szans na awans w policji czy wywiadzie, i zapewne nie tylko tam jak widać, wyjaśnienie tego pozornego paradoksu jest mym zdaniem dość proste : tak czy siak - wtajemniczony...
Wracając do ''LIBS.TV'' : z początku wieść o powstaniu publicystycznej, internetowej telewizji promującej ''wolnościową'' ideologię przyjąłem życzliwie mimo iż liberałem, libertarianinem czy libertynem nie jestem bo uważam iż fundamentalnie mylą się oni podobnie jak ich lewicowi adwersarze co do samej natury kapitalizmu, który nigdy, nawet w rzekomo ''dzikim'' XIX stuleciu, nie miał nic wspólnego i z zasady nie może z mitycznym ''wolnym rynkiem'' czemu już kiedyś na tym blogu przekonująco jak sądzę dałem wyraz, jak i w ogólnej wizji człowieka i rzeczywistości, niemniej zapowiadało się przynajmniej na jakiś ferment intelektualny na co tu ukrywać lokalnej ''ziemi jałowej'' niechże więc ''rozkwita sto kwiatów'' jak to pięknie ujął onegdaj Przewodniczący Jajo. Niestety z rosnącym zdumieniem i niesmakiem obserwując u zarania projektu lansowane tamże postacie, a to ''leśnego dziadka'' Kozieja, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego byłego już na szczęście prezydęta, to znowuż p. Aleksandrowicza, ''prof. ndzw.'' policyjnej szkoły w Szczytnie itp. osobników czy propagowanie przez p. Sokałę ''jedynie słusznego'', pro-majdanowego spojrzenia na obecne wypadki ukraińskie zacząłem zachodzić w głowę co to wszystko u cholery ma wspólnego z deklarowanym gromko liberalizmem odnosząc przy tym nieodparte wrażenie, że ideologia stanowi tu jedynie wygodną otoczkę dla przemycania jakichś szemranych treści. Trudno bowiem brać za dobrą monetę kocopoły politycznego bankruta Pawła Zalewskiego sadzone na omawianym portalu, owszem unijny moloch biurwokratyczny jest patologią ale alternatywą dlań nie jest na pewno nachalnie wciskany nam przezeń dyktat globalnych korporacji, który tyle ma wspólnego z ''wolnym handlem'' co koński zad z wahadłowcem - w kontrze trzeźwe spojrzenie na omawianą kwestię :
http://podgrzybem.blogspot.com/2015/03/isds-czyli-korpo-dyktat.html
Jak powiadam nigdy nie istniało w pełni coś takiego jak ''wolny handel'' czy rynek i nie było tak nawet w mitycznym XIX-ym stuleciu, ''dziki'' kapitalizm jest jedynie wymysłem lewicowych demagogów gdyż NIE MA KAPITALIZMU BEZ ETATYZMU - wszystkie potęgi ekonomiczne świata na czele z Wlk. Brytanią i USA zbudowały ją właśnie dzięki polityce protekcyjnej, przecież ustanowienie ceł ochronnych w Stanach przypada już na lata 20-te XIX w. ! [ i o to tak naprawdę poszło w konflikcie między Północą a Południem a nie jakieś tam niewolnictwo ]. To nie przypadek, że epoka w dziejach USA tzw. Gilded Age oraz ''Ery Postępowej'' trwająca od zakończenia wojny secesyjnej do I wojny św., gdy kraj ten przeżywał okres niespotykanej w dziejach prosperity i rozwoju cywilizacyjnego kładąc wówczas podwaliny swej obecnej potęgi to jednocześnie czas niepomiernego rozrostu i ostatecznego zblatowania karteli finansowych i przemysłowych z wielkim rządem co wykazał w swych pracach amerykański historyk ekonomii Gabriel Kolko. Odsyłam po szczegóły do poniższego artykułu :
http://nowadebata.pl/2015/01/29/wielki-biznes-i-wielki-rzad/
Podobnie i dziś, nie wierzę, że rewolucja energetyczna w USA dokonała się li tylko dzięki ''małym, niezależnym firemkom'' z tej branży jak bezczelnie łże Zalewski bez żadnego wsparcia tamtejszego rządu, oczywiście nie w sposób toporny jak w gospodarce centralnie planowanej lecz za pomocą sponsorowanych przez państwo projektów badawczych, rozlicznych ulg finansowych nie wspominając już o dyskretnej pieczy sprawowanej nad całym procesem przez ichnie służby dbających o bezpieczeństwo w tej dziedzinie USA aby zapobiec ewentualnemu wrogiemu przejęciu przez Rosję a przede wszystkim Chiny tamtejszego rynku [ czy to się udało biorąc pod uwagę choćby najświeższe doniesienia medialne o korupcyjnych poczynaniach Clintonów w tej kwestii to już insza inszość ]. Zresztą najnowsza, dalekosiężna strategia ''technologicznego offsetu'' ogłoszona jeszcze przez byłego sekretarza obrony USA Chucka Hagela najlepszym dowodem jak się rzeczy mają naprawdę, bez wsparcia rządu nie sposób udźwignąć tak ambitnych projektów, żaden tam mityczny wolny, zdecentralizowany rynek sam z siebie tego nie załatwi, uprasza się więc pana Zalewskiego nie rżnąć głupa.
Jednak szczytem wszystkiego był lans w ''liberalnej telewizji'' ubeckiego kabotyna Vincenta Severskiego vel Włodzimierza Sokołowskiego jaki z iście bezpieczniackim tupetem oświadczył iż zawsze był ''libertarianinem'' ! - to zapewne ''wolnościowe'' motywacje kazały mu w 1981 [ jakże znamienna data ] wstąpić do wywiadu SB i zwalczać wierną służbą Polsce Ludowej ''dywersję ideologiczną'' szerzoną przez działaczy ''Solidarności'', cóż się zresztą dziwić skoro jak sam prawi ''wyrósł z pnia'' takowych poglądów wyniesionych z domu rodzinnego, ''libertarianizm'' jego ojca przejawiał się w kablowaniu na kumpli z LWP wojskowej bezpiece jako TW ''Lucjan'' czy później pacyfikowaniu warszawskich fabryk podczas stanu wojennego, szczegóły chwalebnej ideowej genealogii Severskich tutaj :
http://nowa.gazetaobywatelska.info/materials/554b94fbeef861852eba9d07
- nawiasem jeśli prawdą jest, że Severski vel Sokołowski jak głosi Wiki jest dumnym posiadaczem odznaczenia przyznanego mu przez amerykańskiego jakby nie było prezydenta Obamę, byłby to kolejny przykład przewerbowanego ubola pokroju Gromowładnego Czempińskiego co powinno też skłaniać do większego sceptycyzmu tych wszystkich naiwnych PiSowców liczących, że USA wspomoże proces lustracji w naszym kraju [ jeśli zaś sądzicie, że to wszystko wina tamtejszych ''lewaków'' lecz tak wyczekiwany republikański ''mesjasz'' już wam pod tym względem wygodzi znaczy jedynie, że macie miedzianą blaszkę zamiast płatów czołowych ].
W każdym razie darmową reklamą na rzkomo ''liberalnym'' portalu tego PRL-owskiego Dżejmsa Bonda podkurwili mnie nieźle czemu biorąc powyższe pod uwagę chyba trudno się dziwić, zapewne ''bezpieczniackie skrzywienie'' doktora-masona wpłynęło na taki nie inny początkowo dobór gości, wprawdzie trza przyznać iż z czasem pan Sokała nieco się zmitygował występując w obronie przyjętego przez siebie profilu w krótkim wykładzie o wymownym tytule ''Wolność czy bezpieczeństwo - fałszywy dylemat'' - owszem, ponieważ nie żyjemy na ''najlepszym z możliwych światów'' stąd służby specjalnie są nam niezbędne ale jako zło konieczne problem bowiem z nimi polega na tym, że mają naturalną tendencję do emancypowania się spod wszelkiej kontroli i stanowienia ''państwa w państwie'', zwłaszcza ''wolny świat'' ma tu poważną zagwozdkę bowiem ''demokratyczna kontrola nad służbami'' stanowi absurd, sprzeczność samą w sobie skoro niezbywalne wymogi ich pracy wykluczają jakąkolwiek jawność. Współczesne demokracje niby rozwiązują ten dylemat poprzez nadzór nad działaniami tajnej policji sprawowany przez wybrańców mitycznego ''ludu'', sęk w tym, że w o wiele większym stopniu niż odeń zależą oni od różnych, często szemranych lobbies dających im kasę na kampanie wyborcze i są podatni na wpływ samych służb dysponujących bywa ''hakami'' na nich. Wszystko więc w gruncie rzeczy sprowadzałoby się do jakości funkcjonariuszy tyle że specyfika ich pracy wymagająca często mocno nieetycznych działań włącznie ze skrytobójstwami i organizacją krwawych zamachów stanu etc. oraz ''przejście na drugą stronę lustra'' czyli dostęp do niejawnych informacji zamkniętych w elitarnym obiegu stwarza takie pokusy, którym chyba tylko jakiś hiper-moralny Übermensch mógłby się oprzeć - i tak koło się zamyka. W każdym razie sądzę, iż powinna nam w tym względzie przyświecać maksyma autorstwa Jeffersona iż to ''ufność jest źródłem despotyzmu, wolne rządy zaś zasadzają się na podejrzliwości a nie ufności ; to podejrzliwość a nie zaufanie jest tym, co nakazuje przyjmowanie ograniczonych konstytucji aby związać tych, którym zmuszeni jesteśmy powierzyć sprawowanie władzy'' w tym i swe bezpieczeństwo oraz wolność dodajmy, stąd właśnie w prawie i jego skutecznym w miarę egzekwowaniu upatrywałbym najlepszy instrument kontrolny, bowiem od niego zaczyna się psucie państwa i porządku społecznego, przypomnę, że w ZSRR i III Rzeszy ''prawo'' było jedynie narzędziem terroru klasowego lub rasowego a nie czymś nadrzędnym tak jak w rzekomo ''anarchicznej'' Rzeczpospolitej.
Rozbawił mnie nieco passus o autorytarnej współczesnej Rosji bowiem w dużym a może jeszcze większym stopniu opis ten dotyczy zmitologizowanego przez p. doktora ''wolnego świata'' z USA na czele - ''coraz bardziej agresywna, coraz bardziej asertywna'' polityka tegoż i innych krajów Zachodu jak Wlk. Brytania, Francja i Izrael [ jeśli ten ostatni nieco na wyrost doń zaliczymy ] jest efektem i przyczyną zarazem wspomnianego reglamentowania przez rządzących nimi swoim obywatelom wolności, szarpane kryzysem ekonomicznym zapewniają im one też w coraz mniejszym stopniu bezpieczeństwo, w ogóle jesteśmy świadkami gwałtownego procesu kurczenia się i tak niezbyt wielkiego zakresu swobód na bezprecedensową skalę i to właśnie udrapowanego bezczelnie w hasła obrony ''wolności'', ''demokracji'', ''praw człowieka'', ''zwalczania mowy nienawiści-islamofobii-antysemityzmu'' etc., by daleko nie sięgać dochodzi do kuriozalnej, skandalicznej sytuacji w której ''rzecznik praw obywatelskich'' mający stać na ich straży chce je właśnie pogwałcić ! [ pytanie więc kogo on naprawdę reprezentuje i skąd czerpie mandat do sprawowania władzy bo na pewno nie od polskich obywateli, którym chce nasr... na głowę ] - jak trafnie rzecz ujął bloger Gadający Grzyb w swym wpisie o postępowych donosicielach z ''Otwartej Rzeczpospolitej'' i tego typu szemranych fundacji : ''prawdziwa tolerancja rozkwitać może jedynie w warunkach państwa policyjnego''. Niepokojących analogii jest znacznie więcej np. przenikanie funkcjonariuszami służb specjalnych czy armii świata biznesu i polityki nie jest bynajmniej specyfiką putinowskiej Rosji, ''wolny świat'' wcale jej pod tym względem wiele nie ustępuje, dość wspomnieć, że Dick Cheney, były Sekretarz Obrony za pierwszego Busha i wiceprezydent za drugiego, jeden z największych waszyngtońskich ''jastrzębi'' miał w swej karierze także epizod długoletniego przewodzenia należącej do czołówki globalnych korporacji Halliburton Company, z kolei były szef CIA gen. Petraeus znalazł zatrudnienie jako główny ekspert funduszu inwestycyjnego Kohlberg Kravis Roberts zaś stojący do niedawna na czele brytyjskiego wywiadu MI6 John Sawers został parę miesięcy temu członkiem zarządu koncernu BP itd., wyliczankę można by kontynuować długo [ w pełni rozumiem podobną politykę tylko po co tak ordynarnie łgać o ''wolnym rynku'' jak Zalewski, to kłamstwo jest szyte zbyt grubymi nićmi aby mogło być skuteczne ]. Trudno też oskarżać np. Chiny o faktycznie plugawy proceder handlu organami mordowanych więźniów czy ludobójczy program masowych aborcji skoro jak pokazała niedawna afera z ''Planned Parenthood'' i w ''wolnym świecie'' można kręcić niezły interes na ''ludzkich odpadach'' przemysłu aborcyjnego przy gorącym poparciu wielkiego biznesu i demokratycznych agend rządowych. Jednym słowem ''wolny świat'' dziarsko zmierza ku rusko-chińskim standardom o ironio w oprawie chóru prawoczłowieczych okrzyków, mamy już humanitarne inwazje i ''interwencje pokojowe'' obracające w perzynę całe kraje i narody oraz ''postępowe naloty dywanowe'' czynione w imię ''dyskursu emancypacyjnego i okołooświeceniowego'' pora więc i na wolnościową policję myśli, ostatecznie skoro p. Severski wstąpił do SB z pobudek libertariańskich to czemuż by i nie...
Gwoli sprawiedliwości należy odnotować iż ostatnimi czasy omawiany projekt przybrał bardziej właściwą zadeklarowanemu celowi formę, sam Sokała zaangażował się w lansowanie JOW-ów obszernie i klarownie wykładając w szeregu filmów przyświecającą im ideę, zaczęto także nagłaśniać różne ''wolnorynkowe'' inicjatywy jak regionalna ''miltoniada'' [ ''my wszyscy z niego !'' głosi tamże jakiś apostoł Friedmana ] czy insze paramasońskie szkółki liderów, wreszcie spraszać polityków różnych opcji typu kukizowego kumpla ''Lyrója'' czy PiSowskiej ''spadochroniary'' Krupki [ co nawiasem wcale źle nie świadczy o niej jeśli prawdą jest, że prezes wstawiając ją arbitralnie na świętokrzyską jedynkę chciał ''przeczołgać miejscowych działaczy'', w świetle tego co nasłuchałem się niedawno o lokalnym aktywie tej partii od dwóch naprawdę kumatych i bynajmniej nie reprezentujących PO czy komunę osób mogę takiej decyzji jedynie przyklasnąć, najwidoczniej Kaczor nie ma złudzeń co do tej beznadziejnej zblatowanej z Lubawskim sitwy, oby ], jednak niesmak pozostał. Zresztą fenomen ''policyjnych libertarian'' aż tak nie dziwi, gdy uwzględni się lokalny kontekst, pewnie w Kielcach inaczej nie można bo odnoszę wrażenie, iż nasz region cuś tak nasycony resortowymi, że tu nawet wolnościowiec musi być ubekiem... Wiele też tłumaczą lożowe koneksje p. Sokały bo ci ''przyjaciele wolności'' jak o sobie mawiają sadomasoni wykazują nader często skłonność do pracy w tajnych policjach, sam maestro Cegielski tłumaczył kiedyś, że u Anglosasów jeśli funkcjonariusz ''nie przynależy tam gdzie należy'' nie ma szans na awans w policji czy wywiadzie, i zapewne nie tylko tam jak widać, wyjaśnienie tego pozornego paradoksu jest mym zdaniem dość proste : tak czy siak - wtajemniczony...
ps. a propos nie sposób pominąć w kontekście obecnych wyborów korzystając z ostatnich chwil przed ''ciiiiszą wyborczą'' resortowego zbawcy naszego regionu, lokalnej gwiazdeczki a nawet wręcz supernowej rzekłbym bo z równą jej mocą nieoczekiwanie rozbłysnęła na firmamencie świętokrzyskiej polityki niczym kometa wieszcząca złowróżbne znaki, a jego imię jest Zdzisław Marek Szczekota - jeden ze znajomych zwrócił mi nań uwagę wspominając, iż tenże był milicjantem nie dodając wszakże, że nie byle jakim lecz jak chwali się on w swym oficjalnym biogramie na wyborczej stronie samym ''naczelnikiem wydziału kryminalnego w komendzie miejskiej'' w Kielcach bodaj do 2002 r. ! Jak dla mnie ta ostentacja jest wyraźnym sygnałem, że musiał zebrać w tamtych latach niezłe dossier na ''czarną godzinę'' pokazując tym samym komu trzeba iż posiada sporą wiedzę o zgniłych korzeniach niejednej lokalnej fortuny i kariery politycznej czy akademickiej. Łzy serdeczne wycisnął mi z oczu wywiad z panem Zdzisławem mimo iż pochodzący ze współczesnego ''Echa Dna'' jakby żywcem wyjęty ze ''Sztandaru Młodych'' czy inszej komuszej gadzinówki zawierający same mniody jak : ''Szykując się do służby w policji, zwanej wtedy milicją... Przyszedłem do policji w 1982 roku jako przygotowany merytorycznie i zawodowo fachowiec.'' - no raczej ! [ pewnie zeń kolejny ''libertariański ORMOwiec'' ] Nasz mesjasz poczuł w sobie powołanie, by podnieść upadły region będzie nam reaktywował COP z pomocą mitycznego chińskiego inwestora - najwidoczniej nie stać go na nic więcej jak odgrzewanie starych kotletów kieleckiego odpowiednika Kim Ir Sena Lubawskiego, który upierdolił sobie, że zrobi nam ze Świętokrzyskiego ''drugą Japonię'' tylko mejd yn czajna, będzie już z ponad dekadę temu jak strona lokalnego Urzędu Miasta miała z tego powodu nawet swą chińską wersję, i zapewne sprawa znajdzie podobny finał czyli jak to ujął obrazowo współczesny klasyk ''Ch...-D...-kamieni kupa''. Idealnie stosuje się doń ten faktycznie kapitalny tekst jaki wrzucił na swój profil jeden z miejscowych kandydatów z listy Kukiza : ''inwestorzy to nie banany, by ich sprowadzać'', otóż to ale Szczekota woli chrzanić o ''specjalnych strefach ekonomicznych'', które w takim samym stopniu przyczyniałyby się do rozwoju regionu co trashmarkety wysysając zeń forsę, panu milicjantowi nie mieści się w głowie, że można by tak coś samemu, bez mitycznego kapitału katarskiego, chińskiego, radzieckiego... jak to mówią : ''czasami człowiek wychodzi ze służby ale służba z niego niekoniecznie''. Lojalnie ostrzegam także przed jego resortowym towarzyszem przesławnym Kisem Kisowskim z którym założyli wspólnie stowarzyszenie weteranów polimilicji - ten liryczny milicjant, mundurowy który odkrył w sobie powołanie barda, hipis z MO ponoć straszy czasem w knajpie przy amfiteatrze na Kadzielni, gdzie można usłyszeć jego potępieńcze wycia. Jednak aby nie kończyć tak ponuro zacytuję cudne hasło na banerze kandydata pewnego mocno szemranego ugrupowania jakie całkiem niedawno przypadkiem uwidziałem na mieście : ''Piotr Żołądek : chcę być w waszych sercach''... [ autentyczne ] Rzyg.
czwartek, 20 listopada 2014
Majdan-srajdan [ w Polszcze ].
http://niezalezna.pl/61547-
Sorry, ale ja temu Sokale nie ufam aczkolwiek doceniam gościa, tyle że nasz ''specjalista ds. bezpieczeństwa'' wykładający na świętokrzyskiej wszechnicy organizował w Kielcach spotkanie w ''centrum dialogu kultur'' z obermasonem Cegielskim - to może nic nie znaczyć a może jednak... Pozostaję także konsekwentnym majdanosceptykiem tak tam jak i tu : na początku zareagowałem impulsywnie jak pewnie większość, wkurwiłem się, że przez jakichś nieudolnych zjebów przerzuciłem furę kart do głosowania na darmo i znowu trza będzie tą farsę powtarzać ale na szczęście włączyła mi się moja paranoja, która dotąd nigdy mnie nie zawiodła i szybko ochłonąłem - jestem przekonany, że to ''chaos kontrolowany'' przez jakichś ''niewidzialnych zarządców'' i to na pewno grubo ponad poziomem wsiowych cwaniaków, oni są świetni w kręceniu lodów ale tu idzie na poważniejszą sprawę, gdzie mogą być co najwyżej podwykonawcami, kto wie czy w grę wchodzą jedynie czynniki krajowe ? Osobiście nie sądzę, a jak wczoraj podali jeszcze, że Biedroń gdzieś tam odniósł sukces w ''konserwatywnej Polsce'' ale miejscowy oddział LGTB odmówił mu poparcia bo dyskryminuje gejów wierzących w Boga... Sorry kurwa, to są jakieś jaja, przaśny Matrix, ktoś się tu brzydko zabawia naszym kosztem i ja nie zamierzam dawać mu satysfakcji nabierając się na te plewy. Reakcja PiS-u jest moim zdaniem prawidłowa, cóż z tego skoro jeszcze wczoraj sami dorzucali do pieca, więc na tym tle mimo że słuszna wygląda jednak na falstart, kompletny blamaż i kolejne potwierdzenie, że są opozycją wewnątrzsystemową, jak widzę patridioci mają przepisaną rolę w tym teatrzyku i grają na warunkach dyktowanych przez kogo innego, pytanie tylko czy robią to świadomie czy też wykładają się tak z własnej nieudolności ? By ktoś nie zarzucił mi gołosłowności parę wyrazistych przykładów jak ''niezależna'' kręciła dopiero co aferę a teraz próbuje pokryć to bełkotem publicystów o ''kwadraturze koła'' - na pierwszy ogień idzie rzecz jasna Wielki Mistrz Targalski :
http://niezalezna.pl/61551-
- podziwiam bezbrzeżną arogancję gościa każącą mu wyrokować, że ''należy z tym narodem skończyć'' bo nie dorasta do jego jakobińskich wyobrażeń - zaczynam rozumieć tych, których wkurwiają ''prawdziwi Polacy''... To jest jeszcze lepsze :
http://niezalezna.pl/61555-
- przepraszam bardzo ale to jest stawianie sprawy na dupie - jeśli ktoś siepie ot tak krzyżykami w cały świat [ a było tak spieprzonych kart całkiem sporo, sam odrzuciłem takich co najmniej z 10 tylko sejmikowych ] i równie podoba mu się Eryk Reczyński jak narodowcy-''homofoby'', LSD i korwinowska ''kanapa'', PiS i PO itd. to sam się dyskwalifikuje jako wyborca. To samo tyczy się kart wydawanych rzekomo już głosami - a kto mi zagwarantuje, że ktoś ten krzyżyk po pobraniu karty sam nie wstawił a później kręcił aferę ? To samo z poginionymi kartami do głosowania - dlaczegóż to zaraz członkowie komisji mają być za to odpowiedzialni a nie sami wyborcy je podpierdolili ? Niektórzy ludzie naprawdę są dziwni - skoro mogą wynosić se masowo flamastry i długopisy [ ze 3/4 nam ''poginęło'', dobrze, że mieliśmy spory zapas ] to dlaczego nie mogą wywinąć i taki numer ? I jak niby nad tym zapanować skoro nadchodzi ''tsunami pomszalne'' i nagle znikąd wyrasta wokół ciebie z 6-10 osób a drugie tyle tuż za nimi, które na wyprzódki dają ci dowód bo już już chcą mieć kartę w garści - ok, jest jeszcze przewodniczący lub zastępca ale gdy na sali jest z 20-30 i więcej osób trza by mieć chyba z sześć par oczu i podzielność uwagi komiksowego herosa albo stać nad każdym osobno aby nad tym zapanować. Albo taka sytuacja : baba bierze karty po czym drze japę, że ona nie ma na kogo głosować, rzuca nimi w pizdu i wychodzi - I CO TERAS ? Karty wydane i poświadczone okazaniem dowodu i podpisem a nie zostały wrzucone do urny, członkowie komisji przecież nie mogą tego zrobić za nią bo będzie skandal niesłychany, że ''fałszerstwo'' i w ogóle, więc co - szarpać się z nią, wzywać policję by przymusem doprowadziła ją do urny i oddała głos, choćby i nieważny ? Znowuż inny moher bucy, dlaczego pieczątka jest tylko na pierwszej stronie a nie na każdej ''bo ona słyszała'', że powinna być na wszystkich mimo, że jak byk ma wydrukowane ''miejsce na pieczątkę'' tylko na pierwszej itd. itd. Nie wiem czy aby nie zdradzę tu strasznej tajemnicy państwowej ani nie złamię prawa mówiąc jak przedstawiały się wyniki tam gdzie urzędowałem, ale niech tam, powiem jedynie, że PSL aczkolwiek zebrał sporo w sejmikowych na pewno nie tyle jak podano, wprawdzie to okręg miejski więc na wsi tradycyjnie mogło być nieco inaczej, ale nie aby uzasadniać tak olbrzymią różnicę, generalnie jednak zwyciężył PiS choć nie jakąś miażdżącą przewagą nad PO - zresztą czy to nie dziwne, że aferę ze sfałszowanymi wyborami kręci partia, która je wygrała ? ''Cudowne rozmnożenie'' było klasyczną prowokacją na którą jak zwykle nabrała się opozycja bo jak się rychło okazało PKW nie miał żadnych podstaw do ogłoszenia takich i jakichkolwiek wyników, gdyż jeszcze nie zebrano wszystkich protokołów w Kielcach i regionie i nie było nawet czego przesyłać do centrali - ciekawym czy ktoś zapytał leśnych dziadziów skąd taką razą wzięli te dane o triumfie PSL ? [ pewnikiem z d... ]
A teraz zajmijmy się ''wariantem majdanowskim'' - na początek rozważmy hipotezę putinowskiego kontr-majdanu skoro jak obwieścił organ chrześcijańskich syjonistów vel prawicowych hipsterów vel żuli politycznych typu Wildstein jr, że ''PKW zajęła kremlowska agentura'' :
http://www.fronda.pl/a/v-
- no proszę, Stankiewicz też, tylko jak to świadczy o tych, którzy tak długo hodowali na piersi tą żmiję ? Niedługo okaże się, że tylko koty Prezesa i Targalskiego nie są ruskimi agentami choć cholera wi, może czekistowskie naczalstwo wczepiło im jakie czipy z nadajnikami. No dobra, niech tak będzie - narodowcy są raczej, bo nie wszyscy przecież, ''majdanosceptykami'' a to już myślozbrodnia, Braun hołubi wprawdzie Łukaszenkę a nie Putina ale niech tam, Qrwę wiadomo - taką razą stanowiłoby to część planu destabilizacji Polski przygotowującej być może grunt nawet pod militarną inwazję a przynajmniej radykalne osłabienie przeciwnika, uczynienie kompletnie niewiarygodnym tak w oczach świata jak i samych Polaków - kto niby będzie narażał kark za takie dziadowskie państwo ? Tyle że oznaczałoby to iż PiS dał się nabrać na te plewy żyrując przynajmniej na początku całą akcję a teraz, gdy zorientował się w grze i próbuje histerycznie wycofać jest już po ptokach, co więcej traci tym samym twarz a więc tak czy siak + dla Moskwy. Przyjmijmy jednak, że mamy do czynienia z radykalnie inną sytuacją : skoro można zgrywając radykalnego przeciwnika Moskali być de facto ich agentem lub ''pożytecznym idiotą'', a przecież jest multum na to przykładów to dlaczegóż nie założyć, że można i być agentem USA [ czy Izraela dajmy na to ] jawnie głosząc wobec nich wrogość, hę ? Skoro Amerykanie oraz ''syjoniści'' korzystają z usług islamistów, którzy odgrażają się, że zniszczą ''zgniły Zachód'' i poobcinają łby niewiernym z Żydami na czele [ nie gołosłownie bynajmniej ] to tym bardziej mogą posługiwać się jakimiś tam śmiesznymi ''rusokonserwatystami'' dla których kremlowski mafiozo jest ''katechonem'' [ już dawno zastanawiałem się, czy agitkę uprawianą przez Maxa Golonko nie należy raczej rozpatrywać w kontekście pucowania Putina ] nawet jeśli część z nich odgrywa tutaj rolę niczego nieświadomych pożytecznych idiotów. Coś chyba jest na rzeczy bo resortowy TVN przejmują właśnie Amerykanie, jedynie nie wiadomo jeszcze którzy - to jest dopiero rewolucja ! Pytanie tylko co to oznacza dla nas i o co [ im ] tu biega ?
wtorek, 3 grudnia 2013
Drang nach Osten czyli Unijny Lebensraum.
...albo prometeistyczna sraczka polskich elit. Parę obrazków w dzisiejszym ''Teleekspressie'' : uchwała w sprawie
Ukrainy w polskim [ ? ] Sejmie przyjęta przy pełnej sali w ekspresowym
tempie przez aklamację natomiast czytanie fundamentalnego dla naszej
polityki wewnętrznej projektu ustawy o OFE przy świecących pustkami
ławach poselskich... [ to pokazuje co jest istotne dla naszych [ ? ]
parlamentariuszy i jak ''niepodległym'' krajem jesteśmy ] Do tego
korespondencja na żywo Ziemca pod olbrzymim powiewającym nad Majdanem czerwono-czarnym sztandarem,
jeszcze tylko tryzuba brakowało, rzygać się chce. A to co odstawił
Kaczyński... nie wiem czy on nadal jest na tych proszkach czy jak, w
każdym razie nie ma co się dziwić że przy takiej ''opozycji'' taka
kreatura premieruje nam już któryś rok, jeszcze bardziej żałosny gajowy
też może spać spokojnie, zresztą w tej akurat kwestii nie ma między nimi
wszystkimi żadnych istotnych rozbieżności i to też powinno dawać do
myślenia. Nawet jeśli nie jest prawdą, że Jarek dojebał z ''Herojam Sława !'' w zamian jedynie pohukując ''Niech żyje wolna Ukraina, niech żyje wolna Polska, niech żyje jedność naszych narodów !'' to i tak palnął głupotę - jaka ''jedność'' ? Ukraińcy sami ją podeptali i
to wielokrotnie z niesłychanym okrucieństwem, nic zresztą dziwnego skoro na
nienawiści wobec Lachów w dużej mierze oparli swoją tożsamość i żadne
sentymentalne bzdety a la ''za waszą i naszą wolność'' tego nie zmienią.
Czy Kaczyński nie widział z kim stoi na trybunie i jaki wiec firmuje
swoją obecnością, jest daltonistą i nie dostrzegał czerwono-czarnych
sztandarów ? Nie twierdzę bynajmniej, że ''protestujący=banderowiec'' ale chyba ma prawo
zbierać mi się na mdłości, gdy widzę polskiego korespondenta na tle chorągwi rezunów ? Nie
ma tu co wyjeżdżać z tekstem iż nie możemy odmawiać Ukrainie własnego nacjonalizmu - polscy narodowcy co by o nich nie mówić nie
mają na sumieniu ludobójstwa innych nacji dokonanego jeszcze w
tak bestialski sposób. Śmiem wątpić też czy tym zwykłym, normalnym
Ukraińcom o których wspomina Wildstein jr uda się sanacja ich państwa oraz ''poprawa standardów
obywatelskich'' z takimi kreaturami jak Tymoszenko, która jest ichnim
odpowiednikiem Chodorkowskiego - Janukowycz to podobnie jak kremlowski satrapa
oczywiście gangster ale robienie z w niczym im pod tym względem
nieustępujących tych pierwszych jakichś ''więźniów sumienia'' to... Reprezentujący niestety Polskę politycy sami zamieniają nasz kraj w
karykaturalnego, rodem z propagandowych plakatów ''psa łańcuchowego''
Berlina czy innych mocarstw w to umaczanych, już sam fakt zaangażowania w
tą kabałę takich podejrzanych typów jak Kwaśniewski czy Kowal [ WSIowy
współpracownik, ''bez wiedzy i zgody'' naturlich ] powinien wzbudzać
pewien dystans, większość jednak postanowiła na złość mamusi odmrozić sobie uszy - bo Putin niet to my tak bo tak ! Faktem jest, że Rosja to mafijny kurwidołek więc nie ma co słuchać syreniego
wycia o Moskwie jako ''ostoi tradycyjnych wartości'' na które nabierają
się tu różni lumpenkonserwatyści, niemniej nie znaczy to, że
na przekór carycy mamy pakować się zaraz w tłuste cyce frau Merkel czy
inszej imperialnej megiery przyjmując na własne życzenie rolę frajera do
specjalnych poruczeń, czy doprawdy nie stać nas na, nie mówię niepodległą bo to
niestety mrzonki ale choćby autonomiczną politykę a nie nadgorliwe
wyskakiwanie przed szereg ? Nikt nie lubi takich zarozumiałych a
głupich, dających sobą ordynarnie wodzić lalusi i trudno się dziwić. Oto moja krótka polemika na temat z jednym błaznem na pewnym forum :
Jako puenta mógłby posłużyć jeden z niewielu rozsądnych głosów niezależnych od obecnego propagandowego amoku ale mam jeszcze wielce smakowitą ciekawostkę dotyczącą ideowych spadkobierców rezunów :
''- Radykalna nacjonalistyczna partia „Swoboda” Ołeha Tiahnyboka ma duże szanse wejść do parlamentu, jako że obecnie ta siła polityczna ma stabilne zaplecze finansowe, które zabezpiecza współwłaściciel grupy „Priwat” Igor Kołomojski. [...] Paradoksalnie, to właśnie pan Kołomojski jest prezesem Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie. Jeśli „swobodowcy” próbowali wszczynać postępowania prawne przeciw zarzutom komunistów o finansowanie z żydowskiego portfela, to sam Kołomojski przejawia zadziwiającą powściągliwość. Nigdy nie podniósł roszczeń z tytułu znieważających wypowiedzi dotyczących jego politycznej współpracy z antysemitami. [...] Obecnie Kołomojski zapewnia, że nowi banderowcy „wyraźnie odeszli od ultra nacjonalizmu bliżej centrum, stali się bardziej umiarkowani”. 31 października kolejny zjazd Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej ponownie wybrał miliardera na swojego prezesa. Decyzja ta była w pełni przewidywalna, jednak największe emocje wzbudziła jego odezwa do Żydów, by nie panikowali z powodu „Swobody” w Radzie Najwyższej.''
http://www.kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz/kto-zaplacil-za-triumf-banderowcow
p.s. Niby egzotyka a coś jakby znajomo... :
@ Łukasz Pol :
''Same Niemcy są przeciwne członkostwu Ukrainy w Unii. Są przeciwne ponieważ przyjęcie nowego czterdziestomilionowego kraju zaburzyłoby obecną hegemonię największych krajów Zachodu w Radzie UE.''
- taa, już przyjęli jeden blisko 40-milionowy kraj i bardzo to zaburzyło hegemonię Niemiec, Francji i Wlk. Brytanii, proszę nie rozśmieszaj mnie człeku...
''Oprócz politycznych sprzeczności na lini Kijów-Berlin, pojawiłyby się sprzeczności gospodarcze. Przypominam, że Ukraina posiada spory przemysł ciężki i emituje duże ilości CO2 co jest sprzeczne z obecną "ekologiczną" linią Brukseli i Berlina, który zlikwidował swoje elektrownie węglowe, likwiduje resztki kopalń i inwestuje gigantyczne kwoty w elektrownie wiatrowe.''
- spoko, jeden blisko 40-milionowy kraj też miał ''spory przemysł ciężki'', który ''emitował duże ilości CO2'' i proszę, nie ma rzeczy niemożliwych, a w zamian będą mogli se pobudować autostrady i aquaparki na kredyt i będzie gemutlich.
Przede wszystkim jednak czy nikt z tych krajowych pożytecznych idiotów, którzy tam jeżdżą agitować nie dostrzega iż w ten sposób sami pchają lawirującego dość umiejętnie dotąd Janukowycza wprost w łapy Putina ? A może właśnie o to w tym chodzi, że nie ma miejsca w tej części Europy na niezależną w skromnym choćby stopniu politykę względem imperialnych ośrodków, jakiekolwiek by one nie były ? Zapewne faktycznie mamy tu do czynienia z nową odsłoną starego konfliktu Mitteleuropa vs Wielka Ruś, jednak czy nasi [ ? ] politycy od prawa do lewa są w stanie coś na tym ugrać ? - bo gdy widzę jak niecierpliwie przebierają nogami, pocą się wykonując niezgrabne gesty i histerycznie tokują to śmiem wątpić. Wreszcie co do samych zwykłych Ukraińców, o których wbrew temu co się trąbi najmniej tu chodzi, i tak w każdym przypadku będzie nimi rządzić postsowiecka mafia a co to ostatecznie dla nich za różnica czy pod dyktando Moskwy czy Berlina-Brukseli ? Naprawdę to drugie przyniesie im realną poprawę ''standardów obywatelskich'' czy raczej, co już doświadczyliśmy na własnej skórze, zaserwuje ich atrapę w postaci ''tęczowych'' parad itp. ?
''Same Niemcy są przeciwne członkostwu Ukrainy w Unii. Są przeciwne ponieważ przyjęcie nowego czterdziestomilionowego kraju zaburzyłoby obecną hegemonię największych krajów Zachodu w Radzie UE.''
- taa, już przyjęli jeden blisko 40-milionowy kraj i bardzo to zaburzyło hegemonię Niemiec, Francji i Wlk. Brytanii, proszę nie rozśmieszaj mnie człeku...
''Oprócz politycznych sprzeczności na lini Kijów-Berlin, pojawiłyby się sprzeczności gospodarcze. Przypominam, że Ukraina posiada spory przemysł ciężki i emituje duże ilości CO2 co jest sprzeczne z obecną "ekologiczną" linią Brukseli i Berlina, który zlikwidował swoje elektrownie węglowe, likwiduje resztki kopalń i inwestuje gigantyczne kwoty w elektrownie wiatrowe.''
- spoko, jeden blisko 40-milionowy kraj też miał ''spory przemysł ciężki'', który ''emitował duże ilości CO2'' i proszę, nie ma rzeczy niemożliwych, a w zamian będą mogli se pobudować autostrady i aquaparki na kredyt i będzie gemutlich.
Przede wszystkim jednak czy nikt z tych krajowych pożytecznych idiotów, którzy tam jeżdżą agitować nie dostrzega iż w ten sposób sami pchają lawirującego dość umiejętnie dotąd Janukowycza wprost w łapy Putina ? A może właśnie o to w tym chodzi, że nie ma miejsca w tej części Europy na niezależną w skromnym choćby stopniu politykę względem imperialnych ośrodków, jakiekolwiek by one nie były ? Zapewne faktycznie mamy tu do czynienia z nową odsłoną starego konfliktu Mitteleuropa vs Wielka Ruś, jednak czy nasi [ ? ] politycy od prawa do lewa są w stanie coś na tym ugrać ? - bo gdy widzę jak niecierpliwie przebierają nogami, pocą się wykonując niezgrabne gesty i histerycznie tokują to śmiem wątpić. Wreszcie co do samych zwykłych Ukraińców, o których wbrew temu co się trąbi najmniej tu chodzi, i tak w każdym przypadku będzie nimi rządzić postsowiecka mafia a co to ostatecznie dla nich za różnica czy pod dyktando Moskwy czy Berlina-Brukseli ? Naprawdę to drugie przyniesie im realną poprawę ''standardów obywatelskich'' czy raczej, co już doświadczyliśmy na własnej skórze, zaserwuje ich atrapę w postaci ''tęczowych'' parad itp. ?
Jako puenta mógłby posłużyć jeden z niewielu rozsądnych głosów niezależnych od obecnego propagandowego amoku ale mam jeszcze wielce smakowitą ciekawostkę dotyczącą ideowych spadkobierców rezunów :
''- Radykalna nacjonalistyczna partia „Swoboda” Ołeha Tiahnyboka ma duże szanse wejść do parlamentu, jako że obecnie ta siła polityczna ma stabilne zaplecze finansowe, które zabezpiecza współwłaściciel grupy „Priwat” Igor Kołomojski. [...] Paradoksalnie, to właśnie pan Kołomojski jest prezesem Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie. Jeśli „swobodowcy” próbowali wszczynać postępowania prawne przeciw zarzutom komunistów o finansowanie z żydowskiego portfela, to sam Kołomojski przejawia zadziwiającą powściągliwość. Nigdy nie podniósł roszczeń z tytułu znieważających wypowiedzi dotyczących jego politycznej współpracy z antysemitami. [...] Obecnie Kołomojski zapewnia, że nowi banderowcy „wyraźnie odeszli od ultra nacjonalizmu bliżej centrum, stali się bardziej umiarkowani”. 31 października kolejny zjazd Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej ponownie wybrał miliardera na swojego prezesa. Decyzja ta była w pełni przewidywalna, jednak największe emocje wzbudziła jego odezwa do Żydów, by nie panikowali z powodu „Swobody” w Radzie Najwyższej.''
http://www.kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz/kto-zaplacil-za-triumf-banderowcow
p.s. Niby egzotyka a coś jakby znajomo... :
http://www.polska-azja.pl/2013/11/29/m-chodownik-jesli-chodzi-o-demokracje-to-chodzi-o-pieniadze/
- dlaczegóż mamy ograniczać się tylko do naszego sąsiedztwa ? Wyślijmy naszych ''emisariuszy demokracji'' na drugi kraniec świata, niechże tam Kwaśniewski wespół z Kaczyńskim niosą pochodnię wolnośći i braterstwa, a i Tusek oraz Gajowy nie będą mieć nic przeciwko, może także się załapią [ jakby co to hufce niemieckich emerytów ciągnących tam po frukty ''wolnej miłości'' zapewne im pomogą ].
- dlaczegóż mamy ograniczać się tylko do naszego sąsiedztwa ? Wyślijmy naszych ''emisariuszy demokracji'' na drugi kraniec świata, niechże tam Kwaśniewski wespół z Kaczyńskim niosą pochodnię wolnośći i braterstwa, a i Tusek oraz Gajowy nie będą mieć nic przeciwko, może także się załapią [ jakby co to hufce niemieckich emerytów ciągnących tam po frukty ''wolnej miłości'' zapewne im pomogą ].
środa, 27 lutego 2013
Cycaty.
...i linki, ciekawe bardzo i mówiące za siebie, nie wymagające odautorskiego komentarza :
''System sowiecki był wspierany, finansowany na bardzo wiele różnych sposobów przez tych, którzy nominalnie pozostawali jego głównymi przeciwnikami. Przez tych samych kapitalistów, którymi politrucy straszyli grzecznych obywateli sowieckich. To tylko jeden spośród faktów spychanych do domeny teorii spiskowych. Związek Sowiecki nie utrzymałby się przez tyle dziesiątków lat, gdyby nie periodycznie ponawiane zastrzyki finansowe, których temu imperium udzielała międzynarodówka finansowa. Nie utrzymałby się, ponieważ systematycznie doznawał finansowej zapaści (przelewanie z pustego w próżne ma zawsze bardzo ograniczony horyzont czasowy). A zatem musiał szukać jakiejś terapii odmładzającej. Środków na nią udzielali zawsze jacyś ludzie interesu, który sami w Związku Sowieckim mieszkać by nie chcieli. [...] Czy Związek Sowiecki był autonomicznym i suwerennym projektem, którego twórcy, autorzy i budowniczowie oszukali i wykorzystali naiwność zachodu dla swoich celów, czy też Związek Sowiecki był projektem politycznym powołanym do istnienia przez ludzi, którzy nigdy nie mieszkali na Kremlu, wykorzystali ZSRS jako walec do zniwelowania gruntu pod budowę jeszcze większej wieży Babel. To jest pytanie, które, mam nadzieję, będzie się wyłaniać z tego cyklu.'' :
http://www.pch24.pl/od-lenina-do-putina,10716,i.html
http://www.pch24.pl/od-lenina-do-putina--cz--ii-,10810,i.html
''Ideologiczny i obyczajowy matriarchat już istnieje. Ale upowszechnianie się intelektualnego pozerstwa, do złudzenia przypominającego mentalność literackiej żony modnej, nie znaczy, że wkrótce nastanie matriarchat w sensie politycznym. Podobnie, jak nigdy nie będzie realnej pajdokracji. Zza pleców króla Maciusia I i jego rzeczniczek władzę będzie trzymać postkomunistyczna , postudecka albo inna mafia. Wagon czekolady dowolnie przekabaci bowiem wyśniony przez panią Łopatkową parlament dzieci, a urzędnicze honory zaspokoją apetyty feministek. Prawdziwa władza pozostanie jednak poza nimi – w rękach zręcznych graczy, którzy z pozoru tylko ustąpili pola łatwo sterowalnym harcowniczkom. Realizacja lewicowych idei byłaby ekstremalnie trudna z profesorem Wolniewiczem, Bronisławem Wildsteinem czy Ludwikiem Dornem – dużo prostsza z łakomą Zosią Samosią. Wyrażane na łamach prasy nadzieje Aleksandra Smolara na rządy kobiet mogą być odczytywane dosłownie tylko przez tych, którzy nie doceniają błyskotliwej inteligencji tego autora.'' :
http://www.prawica.net/node/18076
''Teraz także ceny artykułów przemysłowych są w Polsce dużo wyższe, zaś płace nieporównywalnie niższe. Na tym polega interes firm zagranicznych. Gdyby płace, żądaniem związków zawodowych, doprowadzono do poziomu wynagrodzeń za granicą, to koncerny przeniosłyby się do Rumunii, Bułgarii, na Białoruś, do Chin, a nawet do Afryki. [...] Pakiet klimatyczny jest korzystny dla zachodu Europy, który kombinuje, by eksploatować kraje Europy Środkowej. To mają być neokolonie. Temu służy likwidacja polskich banków, ciężkiego przemysłu i handlu. To są ostatnie lata polskiego handlu. Tylko w tym roku Carrefour i Biedronka zamierzają otworzyć paręset nowych placówek.'' :
http://www.tygodniksolidarnosc.com/2011/12/5_pol.htm
'' Polacy stają się kafirami Europy. Pracujemy najwięcej na świecie, zaraz po Koreańczykach z Południa, a zarabiamy mało. Cały system edukacji jest nastawiony na kształcenie pracowników dla międzynarodowych korporacji. [...] Kacyk często wyprzedaje obcym kawałki swojej ojczyzny, a zdobyte środki przejada. I jeszcze się zadłuża u obcych, którzy mogą go kontrolować dzięki tym długom. Przez 20 lat elity w Polsce sprzedały kapitałowi zagranicznemu większość sektorów polskiej gospodarki, pieniądze przejedzono i jeszcze narobiono nowych długów na prawie bilion złotych. Kolejne przykłady można mnożyć…'' :
http://nczas.com/publicystyka/rybinski-polacy-kafirami-europy/
''Czy wobec tego Unia Europejska to współczesna wersja pomysłów sprzed II wojny światowej? - Jeżeli spojrzymy na wiek XX, to znajdziemy argument nowego porządku w Europie. Takie hasło pojawiało się też w polityce nazistowskiej.[...] Zdaniem Marka Cichockiego istnieje w tym zakresie pewne podobieństwo w koncepcji zbiorczego uporządkowania Europy. - Problem polega na tym, że naziści widzieli Europę, jako kontynent samowystarczalny, który sprostałby presji ze strony świata anglosaskiego, jak również ze strony świata komunistycznego i stalinowskiej Rosji. W tym sensie mieli koncepcję geostrategiczną [...] Czy suwerenność w czystej formie dzisiaj istnieje? – Myślę, że nie. Można ewentualne poszukać przykład w Chinach albo Ameryce Północnej. Być może to są najbardziej suwerenne formy w sensie zdolności działania samodzielnego, bez oglądania się na innych.'' :
http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/771345,Suwerennosci-dzisiaj-nie-ma-No-chyba-ze-w-Chinach
http://wpolityce.pl/wydarzenia/45638-marek-cichocki-w-plus-minus-unii-europejskiej-ktora-znalismy-do-ktorej-wstepowalismy-juz-nie-ma-europejski-bal-sie-skonczyl
'' Po 1945 roku nie było Europy. Byli tylko zadomowieni na jej terytorium historyczni autorzy; nie Europejczycy, ale spadkobiercy rozmaitych narodowych imperializmów. Europa sprzed wojny była dziwacznym konglomeratem sześciu, może siedmiu imperializmów, zorganizowanych głównie na bazie państw narodowych. Były wśród nich imperializmy całkowicie zapomniane, jak belgijski. Kiedy dziś mówimy „Belgia”, myślimy tylko o czekoladzie i chaosie w ich parlamencie. Mało kto pamięta, że belgijski król w 1900 roku miał we władaniu dwa miliony kilometrów kwadratowych! W XIX wieku także Niemcy zapragnęli zbudować Imperium, podobnie postąpiła Katarzyna Wielka z Rosją i inni. Taka aglomeracja nie mogła zbudować żadnej koherentnej jedności, ani na gruncie politycznym, ani religijnym. Później dwie wojny światowe unicestwiły kontynent. Europa jest wynikiem eksplozji, jest klubem pokonanych imperiów. Jej psychopolityczną analizę należałoby zacząć od fundamentalnego słowa „upokorzenie”. :
http://kulturaliberalna.pl/2012/12/18/peter-sloterdijk-europa-to-klub-upokorzonych-imperiow/
''Skutki Rewolucji Francuskiej nie miały polegać na tym, że społeczeństwo zdobywa prawo zachowywania się jak kanalia; przeciwnie, lud miał zostać podniesiony do stanu szlacheckiego, niestety, udało się wypuścić na wolność kanalie, inne zamiary nie powiodły się. [...] Od dawna już żyjemy de facto w zintegrowanym przez massmedia, sfiskalizowanym do granic możliwości półsocjalizmie na bazie gospodarki napędzanej przez kredyt, którą wielu ludzi nazywa kapitalizmem; obecny system to pół-socjalizm, sprzymierzony z bankami, od których pożycza się w nocy, aby rano móc robić wielkie wrażenie na wyborcach. [...] Lewicowa krytyka kapitalizmu przeocza chciwe państwo; wynika to częściowo z tego, że w Niemczech czytano za dużo Hegla, a za mało Hobbesa; państwo nie jest wcieleniem rozumu jak sobie uroili antykapitaliści, jest często głupie i pożądliwe; i to w imię sprawiedliwości społecznej.'' :
http://www.tomaszgabis.pl/?p=1076
''EUROPA: „Historia to opowieść o eksploatacji gniewu” – pisali Marks z Engelsem. Wspólnota ogarniętych gniewem jest dziś liczniejsza niż zwykle. W wyniku kryzysu ludzie tracą domy, pracę, pieniądze. A mimo to prawie nikt nie wychodzi na ulicę. Jak doszliśmy do tego stadium: coraz więcej zagniewanych i nic się nie dzieje?
PETER SLOTERDIJK*: Nie dzieje się nic, ponieważ gniew utracił związek z nadzieją. To dla naszej epoki najbardziej charakterystyczna zmiana. Psychopolityczny związek gniewu i nadziei decydował o dynamice polityki przez ostatnie dwa stulecia. Dzisiejszy gniew bez nadziei zmienia się w ślepą wściekłość, w głuchy resentyment, w autyzm rozgoryczenia. [...] Dziś złość jest wszechobecna, ale utraciła polityczne znaczenie i zmieniła się w neurozę właściwą cywilizacji konsumpcyjnej. Wszyscy skarżą się na wszystkich, ale nic z tego nie wynika. Rozgorączkowani aktywiści dawnych czasów byli aż nadto pewni, że teraźniejszość jest pełna śladów tego, co dopiero nadejdzie. Dzisiejsi rozczarowani są pewni, że przyszłość już nadeszła i nie ma nam nic nowego do zaoferowania. Nikt nie ma ochoty na opowieści o kolejnym zwiastowaniu. [...]
''O co chodzi tak naprawdę? O to, że nie ma w Polsce gdzie zarobić prawdziwych pieniędzy, albowiem te są pod kontrolą sitw i koterii, podobnie jak lukratywne miejsca i różne ambony z których mędrcy głoszą swoje światłe poglądy.[...] Jeszcze raz powtórzę: w Polsce muszą być możliwości zarabiania pieniędzy. Jeśli nie ma takiej możliwości, a nie ma, żadne gadanie nic nie pomoże. Żeby zaś była taka możliwość Polska musi odzyskać podmiotowość polityczną, czyli przestać się integrować z Unią. Po prostu., Gdyby integracja była lekarstwem na całe zło, nasze zarobki już dawno byłby tak duże jak unijne. Nie są. Nie ma więc co pokładać nadziei w dalszej integracji.'' :
http://coryllus.salon24.pl/ 486774,fikty-i-fakcje
O kolonialiźmie białych wobec białych - Polacy jako ''europejscy murzyni'' :
http://rzeczywspolne.pl/thompson-jeszcze-raz-o-polskim-sarmatyzmie/
''Polska w 2008 r., uzawodowiając swoje siły zbrojne, zdecydowała o przekształceniu Wojska Polskiego w małą armię ekspedycyjną, przeznaczoną do prowadzenia operacji w misjach międzysojuszniczych poza granicami Rzeczypospolitej. (W tym kształcie WP nie jest bowiem w stanie bronić terytorium własnego kraju). Postawiła więc przed swoimi żołnierzami zadanie polityczne, a nie militarne. Zadaniem tym jest budowa pozycji Polski w NATO i w UE oraz demonstrowanie zasady solidarności międzysojuszniczej z nadzieją na wzajemność w razie zagrożenia naszego państwa. Istotą polityki bezpieczeństwa narodowego RP jest zatem oparcie jej na protekcji silniejszych sojuszników. Wojsko Polskie, służąc ich interesom, ma przekonywać ich o wartości sojuszniczej Polski i tym samym pośrednio służyć bezpieczeństwu Rzeczypospolitej. Jest to polityka błędna, acz spójna i logiczna – warta osobnego artykułu.'' :
http://niezalezna.pl/38117- czy-polska-powinna-wesprzec- walczacych-w-mali-francuzow
''...znajdujemy się jako społeczeństwo niestety w tragicznej kondycji intelektualnej, a elity używają swego intelektu do zdobywania albo łatwej popularności, albo płytkiej krytyki („hańba, zdrada”). A nadchodzą nowe czasy, co już obserwujemy. Kryzys w strefie euro i całkiem prawdopodobny „eurogedon”, który zanegowałby sens wizji III RP w ostatnich 20 latach. Zmieniło się nasze położenie geopolityczne. Ameryka wycofała się nie tylko z Europy Środkowej, ale z Europy w ogóle. Ma miejsce zwrot w stronę Pacyfiku oraz last but not least wzrost znaczenia Chin, niezwykle zainteresowanych Polską, z którą w grudniu 2011 roku podpisały strategiczne partnerstwo i już wkrótce pojawią się w naszym kraju i regionie. [...] po latach straszenia Chinami jako krajem Orwella, łamiącym prawa człowieka, przechodzimy na kolejny etap – tym razem „bayerfullizacji” polskiego postrzegania Chin, w którym zdezorientowane społeczeństwo kupi każdą bzdurę, nawet taką, że Bayer Full sprzedał w Chinach 60 milionów płyt, podczas gdy tak naprawdę zagrał tylko w paru nocnych barach, a w Chinach rzadko słucha się muzyki na CD, a jeszcze rzadziej je kupuje. [...] Nie brak również głosów, że we współczesnym świecie mamy do czynienia z kryzysem średniej wielkości państw narodowych. Na scenie globalnej poza BRIC i G8 pozostanie tylko kilka z nich, np. Meksyk czy Turcja – inne, w tym Polska, będą posiadały jakieś godło, flagę i inne symbole, ale będą raczej naśladować większe kraje czy uzgadniać swoje stanowisko z organizacjami ponadnarodowymi.'' :
http://nczas.com/publicystyka/gangnam-style-po-polsku-jak-promowac-polske-w-takich-krajach-jak-chiny-indie-czy-brazylia/
http://xportal.pl/?p=7742
''Sorel wraz z Bergsonem, u którego jest zadłużony, powraca jako alternatywa dla dziedzictwa strukturalizmu. Idzie o wyzwolenie twórczej energii społecznej, czy po prostu ludzkiej. O przezwyciężenie przekonania, że bez reszty kształtują nas zewnętrzne struktury, języki, urządzenia. Zarazem myśl Sorela pozwala zakwestionować pomysł, że siłą zmiany może być wyzwolone pragnienie. Zwolennicy tezy o rewolucyjnej sile pragnienia sądzili, że skoro system, w którym żyjemy, jest represyjny, odbiera ludziom przyjemność, to samo osiąganie przyjemności będzie siłą wyzwalającą zmianę. Dziś ta myśl wydaje się trudna do utrzymania.
Proces, o którym mówisz, znamy z roku ’68. Co z tego zostało?
Okazało się, że przyjemność wiąże nas z tym, co jest, i nie prowadzi do twórczości. Szuka wyłącznie zaspokojenia, obiektów, na których mogłaby się zaczepić. Dla Sorela istotna jest kategoria pracy, która wiąże się z przełamywaniem oporu rzeczywistości, z wysiłkiem, trudem, będącym warunkiem twórczości, a jednocześnie rodzajem heroizmu. Człowiek wyodrębnia się z rzeczywistości, poznaje siebie w akcie twórczym, w pracy, która pozwala mu cokolwiek o sobie powiedzieć, zbudować siebie poprzez doświadczenie, a nie pozbawione znaczenia wrażenia, i zarazem wykroczyć poza to, co jest, wyjść z przestrzeni konieczności w przestrzeń wolności. Oczywiście musi to być praca niewyalienowana, niebędąca towarem, praca, której wartość nie jest określona zapłatą. [...]
Nie chodzi więc nawet o treść różnych decyzji, które zostały podjęte w Polsce po 1989 roku, tylko o sposób ich podejmowania. Chodzi o to, że ludzie stracili wiarę w to, że mogą nad swoim życiem panować. I zostali zepchnięci w otchłań desperacji. Jedni radzą sobie, starając się ze wszystkich sił zrealizować model, który został im zewnętrznie narzucony jako bezalternatywny. A ci, którzy sobie nie radzą, zostają zagospodarowani przez katolicką prawicę. Wydaje mi się, że polska choroba po ’89 polega na tym, że inteligencja stała się klasą panującą, dlatego też myśl Sorela wydała mi się atrakcyjna. Inteligencja polska z jej moralizującym językiem, z przekonaniem o koniecznych historycznie zmianach i ich nieuchronnych ofiarach, skompromitowała język wartości i utorowała drogę cynicznym specjalistom od zarządzania zasobami ludzkimi.'' :
http://www.funbec.eu/teksty.php?id=130
http://tygodnik.onet.pl/1,66308,druk.html
''Multikulti prezydent Obama stojąc na Kapitolu przed setkami tysięcy Amerykanów wymienił w mowie inaugurującej drugą kadencję miejsca upamiętnione walką o wolności kobiet i Murzynów. I po raz pierwszy został wspomniany przy tak wzniosłej okazji bar gejowski Stonewall Inn na Christopher Street w Nowym Jorku, prowadzony przez mafię. Zbierali się tam także transwestyci. W czerwcu 1969 roku w trakcie najazdu policji, rozżaleni śmiercią Judy Garland, zdjęli pantofle i zaczęli okładać policjantów. Rozruchy trwały kilka dni. [...] Większość barów gejowskich w Nowym Jorku należała do mafii. Opłacała policję za spokój. Stonewall był zwykłą restauracją z klubem nocnym, kiedy w 1966 roku kupili go człokowie rodziny Genovese na czele z „Grubym Tony" Lauria. Ważył 200 kg i wolał mężczyzn. Przerobił lokal na przybytek gejów, żeby łatwiej wyszukiwać partnerów i zaspokoić popyt środowiska na bezpieczne miejsce spotkań. Policjantom rejonowego posterunku płacił 2000 dolarów co tydzień, a i tak miał wielkie zyski.
Wielu mafiosów zarządzających klubami gejowskimi miało szczególną skłonność do transwestytów, bo przebieraniec w ciuszkach nie zagraża męskości samca alfa, jakim musi być gangster. Choćby bramkarz „Petey" w Stonewall miał mocny włoski akcent, nosił czarne koszule i krawaty. Był wcieleniem mafijnego zbira, lecz zadawał się z kolegami i klientami. Zaś najbardziej polubił „Desiree", włoskiego transwestytę, stałego gościa baru. Menedżer Ed „Czaszka" Murphy, zbój i były więzień, miał upodobanie do Murzynów i Latynosów. Dzięki temu Stonewall był najbardziej otwartym rasowo barem w całym Nowym Jorku.'' :
http://www.rp.pl/artykul/ 61991,981127-Mecenat- mordercow.html
Engels-homofob, Lincoln-rasista, Bismarck-rewolucjonista :
http://www.pch24.pl/engels--- opowiesc-o-lewicowych- tradycjach,5562,i.html
http://www.pch24.pl/o- nienawisci-rasowej,2688,i.html
http://www.pch24.pl/prezydent- --segregacjonista-i-przegrana- wojna-o-niepodleglosc,12246,i. html
http://www.pch24.pl/kulturkampf---krwia-i-zelazem-do-wolnosci-i-postepu,473,i.html
Sienkiewicz w Nju Jorku :
''Miasto zabłocone, brudne, źle wybrukowane; miejscami stoją małe kałuże czarnego błota, które nie może spłynąć przez zatkane ścieki ku morzu. Mnóstwo papierków, szczątków z gazet, podeptanych skórek z jabłek i pomarańcz leży wszędzie, tak na chodnikach jak i na środku ulicy, między pysznymi powozami, omnibusami – jeżdżą wozy ładowne ogromnymi pakami towarów lub przechadzają się świnie, nie wiadomo do kogo należące, z powystrzępianymi przez psy uszami. Świń tu mnóstwo.[...] Teraz jest zapewne już mniej tych stworzeń, niż było za czasów pana Dickensa, ale i teraz spotkać ich można więcej niż w dziesięciu europejskich miastach, zwłaszcza w dolnych ulicach New Yorku.''
''Między ludnością spotykamy coraz więcej Murzynów. Są to furmani, wyrobnicy, tragarze towarów itp. Ubrani są po największej części tylko w spodnie i flanelowe koszule. Wełniste głowy ich, nie znające grzebienia ani nożyczek, wyglądają jak kłęby czarnej wełny. Niektórzy z nich pracują, inni stoją przed domami, z rękoma w kieszeniach, nic nie robiąc, paląc krótkie fajki, poruszając szczękami wypchanymi tytuniem i gapiąc się na przechodzących. Wyglądają wszyscy brzydko i niechlujnie. Kobiety, jeszcze brzydsze, różnią się zresztą od mężczyzn, nie noszących zarostu, więcej ubiorem jak twarzą, mają bowiem takież same spłaszczone nosy, takież same krótkie wełniste włosy i czarną skórę. Czarne owe ladies również są brudne jak i ich dżentelmenowie i na głowach nie noszą kapeluszów, a natomiast noszą wszelkiego rodzaju pakunki, towary, naczynia, a nawet i zapasy żywności. Tam, gdzie biały człowiek posługuje się plecami i rękoma, czarny najczęściej używa głowy, która widocznie stanowi najtwardszą część jego organizmu. Widziałem Murzynkę, która kupiwszy pomarańczę, natychmiast zamiast nieść w ręku, umieściła ją w czuprynie. Pomarańcza chwiała się wprawdzie cokolwiek na prawo i na lewo, ale otoczona tęgą, pokręconą wełną, spaść nie mogła. Widząc że patrzę na jej głowę, czarna miss zaczęła podskakiwać wraz z pomarańczą, na koniec wykrzyknąwszy: “All right, sir!” – ukazała mi szereg białych wielkich zębów i oddaliła się, bardzo zadowolona ze swej zręczności.''
http://magazynzapisz. wordpress.com/2013/01/19/ henryk-sienkiewicz-listy-z- podrozy-do-ameryki-1876/
''System sowiecki był wspierany, finansowany na bardzo wiele różnych sposobów przez tych, którzy nominalnie pozostawali jego głównymi przeciwnikami. Przez tych samych kapitalistów, którymi politrucy straszyli grzecznych obywateli sowieckich. To tylko jeden spośród faktów spychanych do domeny teorii spiskowych. Związek Sowiecki nie utrzymałby się przez tyle dziesiątków lat, gdyby nie periodycznie ponawiane zastrzyki finansowe, których temu imperium udzielała międzynarodówka finansowa. Nie utrzymałby się, ponieważ systematycznie doznawał finansowej zapaści (przelewanie z pustego w próżne ma zawsze bardzo ograniczony horyzont czasowy). A zatem musiał szukać jakiejś terapii odmładzającej. Środków na nią udzielali zawsze jacyś ludzie interesu, który sami w Związku Sowieckim mieszkać by nie chcieli. [...] Czy Związek Sowiecki był autonomicznym i suwerennym projektem, którego twórcy, autorzy i budowniczowie oszukali i wykorzystali naiwność zachodu dla swoich celów, czy też Związek Sowiecki był projektem politycznym powołanym do istnienia przez ludzi, którzy nigdy nie mieszkali na Kremlu, wykorzystali ZSRS jako walec do zniwelowania gruntu pod budowę jeszcze większej wieży Babel. To jest pytanie, które, mam nadzieję, będzie się wyłaniać z tego cyklu.'' :
http://www.pch24.pl/od-lenina-do-putina,10716,i.html
http://www.pch24.pl/od-lenina-do-putina--cz--ii-,10810,i.html
''Ideologiczny i obyczajowy matriarchat już istnieje. Ale upowszechnianie się intelektualnego pozerstwa, do złudzenia przypominającego mentalność literackiej żony modnej, nie znaczy, że wkrótce nastanie matriarchat w sensie politycznym. Podobnie, jak nigdy nie będzie realnej pajdokracji. Zza pleców króla Maciusia I i jego rzeczniczek władzę będzie trzymać postkomunistyczna , postudecka albo inna mafia. Wagon czekolady dowolnie przekabaci bowiem wyśniony przez panią Łopatkową parlament dzieci, a urzędnicze honory zaspokoją apetyty feministek. Prawdziwa władza pozostanie jednak poza nimi – w rękach zręcznych graczy, którzy z pozoru tylko ustąpili pola łatwo sterowalnym harcowniczkom. Realizacja lewicowych idei byłaby ekstremalnie trudna z profesorem Wolniewiczem, Bronisławem Wildsteinem czy Ludwikiem Dornem – dużo prostsza z łakomą Zosią Samosią. Wyrażane na łamach prasy nadzieje Aleksandra Smolara na rządy kobiet mogą być odczytywane dosłownie tylko przez tych, którzy nie doceniają błyskotliwej inteligencji tego autora.'' :
http://www.prawica.net/node/18076
''Teraz także ceny artykułów przemysłowych są w Polsce dużo wyższe, zaś płace nieporównywalnie niższe. Na tym polega interes firm zagranicznych. Gdyby płace, żądaniem związków zawodowych, doprowadzono do poziomu wynagrodzeń za granicą, to koncerny przeniosłyby się do Rumunii, Bułgarii, na Białoruś, do Chin, a nawet do Afryki. [...] Pakiet klimatyczny jest korzystny dla zachodu Europy, który kombinuje, by eksploatować kraje Europy Środkowej. To mają być neokolonie. Temu służy likwidacja polskich banków, ciężkiego przemysłu i handlu. To są ostatnie lata polskiego handlu. Tylko w tym roku Carrefour i Biedronka zamierzają otworzyć paręset nowych placówek.'' :
http://www.tygodniksolidarnosc.com/2011/12/5_pol.htm
'' Polacy stają się kafirami Europy. Pracujemy najwięcej na świecie, zaraz po Koreańczykach z Południa, a zarabiamy mało. Cały system edukacji jest nastawiony na kształcenie pracowników dla międzynarodowych korporacji. [...] Kacyk często wyprzedaje obcym kawałki swojej ojczyzny, a zdobyte środki przejada. I jeszcze się zadłuża u obcych, którzy mogą go kontrolować dzięki tym długom. Przez 20 lat elity w Polsce sprzedały kapitałowi zagranicznemu większość sektorów polskiej gospodarki, pieniądze przejedzono i jeszcze narobiono nowych długów na prawie bilion złotych. Kolejne przykłady można mnożyć…'' :
http://nczas.com/publicystyka/rybinski-polacy-kafirami-europy/
''Czy wobec tego Unia Europejska to współczesna wersja pomysłów sprzed II wojny światowej? - Jeżeli spojrzymy na wiek XX, to znajdziemy argument nowego porządku w Europie. Takie hasło pojawiało się też w polityce nazistowskiej.[...] Zdaniem Marka Cichockiego istnieje w tym zakresie pewne podobieństwo w koncepcji zbiorczego uporządkowania Europy. - Problem polega na tym, że naziści widzieli Europę, jako kontynent samowystarczalny, który sprostałby presji ze strony świata anglosaskiego, jak również ze strony świata komunistycznego i stalinowskiej Rosji. W tym sensie mieli koncepcję geostrategiczną [...] Czy suwerenność w czystej formie dzisiaj istnieje? – Myślę, że nie. Można ewentualne poszukać przykład w Chinach albo Ameryce Północnej. Być może to są najbardziej suwerenne formy w sensie zdolności działania samodzielnego, bez oglądania się na innych.'' :
http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/771345,Suwerennosci-dzisiaj-nie-ma-No-chyba-ze-w-Chinach
http://wpolityce.pl/wydarzenia/45638-marek-cichocki-w-plus-minus-unii-europejskiej-ktora-znalismy-do-ktorej-wstepowalismy-juz-nie-ma-europejski-bal-sie-skonczyl
'' Po 1945 roku nie było Europy. Byli tylko zadomowieni na jej terytorium historyczni autorzy; nie Europejczycy, ale spadkobiercy rozmaitych narodowych imperializmów. Europa sprzed wojny była dziwacznym konglomeratem sześciu, może siedmiu imperializmów, zorganizowanych głównie na bazie państw narodowych. Były wśród nich imperializmy całkowicie zapomniane, jak belgijski. Kiedy dziś mówimy „Belgia”, myślimy tylko o czekoladzie i chaosie w ich parlamencie. Mało kto pamięta, że belgijski król w 1900 roku miał we władaniu dwa miliony kilometrów kwadratowych! W XIX wieku także Niemcy zapragnęli zbudować Imperium, podobnie postąpiła Katarzyna Wielka z Rosją i inni. Taka aglomeracja nie mogła zbudować żadnej koherentnej jedności, ani na gruncie politycznym, ani religijnym. Później dwie wojny światowe unicestwiły kontynent. Europa jest wynikiem eksplozji, jest klubem pokonanych imperiów. Jej psychopolityczną analizę należałoby zacząć od fundamentalnego słowa „upokorzenie”. :
http://kulturaliberalna.pl/2012/12/18/peter-sloterdijk-europa-to-klub-upokorzonych-imperiow/
''Skutki Rewolucji Francuskiej nie miały polegać na tym, że społeczeństwo zdobywa prawo zachowywania się jak kanalia; przeciwnie, lud miał zostać podniesiony do stanu szlacheckiego, niestety, udało się wypuścić na wolność kanalie, inne zamiary nie powiodły się. [...] Od dawna już żyjemy de facto w zintegrowanym przez massmedia, sfiskalizowanym do granic możliwości półsocjalizmie na bazie gospodarki napędzanej przez kredyt, którą wielu ludzi nazywa kapitalizmem; obecny system to pół-socjalizm, sprzymierzony z bankami, od których pożycza się w nocy, aby rano móc robić wielkie wrażenie na wyborcach. [...] Lewicowa krytyka kapitalizmu przeocza chciwe państwo; wynika to częściowo z tego, że w Niemczech czytano za dużo Hegla, a za mało Hobbesa; państwo nie jest wcieleniem rozumu jak sobie uroili antykapitaliści, jest często głupie i pożądliwe; i to w imię sprawiedliwości społecznej.'' :
http://www.tomaszgabis.pl/?p=1076
''EUROPA: „Historia to opowieść o eksploatacji gniewu” – pisali Marks z Engelsem. Wspólnota ogarniętych gniewem jest dziś liczniejsza niż zwykle. W wyniku kryzysu ludzie tracą domy, pracę, pieniądze. A mimo to prawie nikt nie wychodzi na ulicę. Jak doszliśmy do tego stadium: coraz więcej zagniewanych i nic się nie dzieje?
PETER SLOTERDIJK*: Nie dzieje się nic, ponieważ gniew utracił związek z nadzieją. To dla naszej epoki najbardziej charakterystyczna zmiana. Psychopolityczny związek gniewu i nadziei decydował o dynamice polityki przez ostatnie dwa stulecia. Dzisiejszy gniew bez nadziei zmienia się w ślepą wściekłość, w głuchy resentyment, w autyzm rozgoryczenia. [...] Dziś złość jest wszechobecna, ale utraciła polityczne znaczenie i zmieniła się w neurozę właściwą cywilizacji konsumpcyjnej. Wszyscy skarżą się na wszystkich, ale nic z tego nie wynika. Rozgorączkowani aktywiści dawnych czasów byli aż nadto pewni, że teraźniejszość jest pełna śladów tego, co dopiero nadejdzie. Dzisiejsi rozczarowani są pewni, że przyszłość już nadeszła i nie ma nam nic nowego do zaoferowania. Nikt nie ma ochoty na opowieści o kolejnym zwiastowaniu. [...]
Co pan sądzi o tych, którzy głoszą dzisiaj powrót Marksa?
– Że stracili rozum. Marksiści – których nie ma sensu czytać, bo ich teksty brzmią jak żywcem wyjęte z podręcznika dla przegranych – sądzili, że kapitalizm polega na tym, iż przedsiębiorca wyzyskuje pracowników. To absurd: wyzysk wcale nie stanowi koła zamachowego kapitalizmu. Każdy system ekonomiczny opiera się raczej na jakimś rodzaju systemowego stresu. W systemach feudalnych była to presja wywierana przez seniora na wasali. W kapitalizmie prawdziwym motorem gospodarki są długi. Chodzi o stres wywoływany przez widmo komornika wymuszający na przedsiębiorcy spłatę zobowiązań. Zaś sedno postmodernistycznej frywolności ostatnich lat polega na tym, że zneutralizowano bankructwo ekonomiczne. Dzisiaj wielcy bankruci śmieją się ludziom w nos i wyjeżdżają na wakacje.
– Że stracili rozum. Marksiści – których nie ma sensu czytać, bo ich teksty brzmią jak żywcem wyjęte z podręcznika dla przegranych – sądzili, że kapitalizm polega na tym, iż przedsiębiorca wyzyskuje pracowników. To absurd: wyzysk wcale nie stanowi koła zamachowego kapitalizmu. Każdy system ekonomiczny opiera się raczej na jakimś rodzaju systemowego stresu. W systemach feudalnych była to presja wywierana przez seniora na wasali. W kapitalizmie prawdziwym motorem gospodarki są długi. Chodzi o stres wywoływany przez widmo komornika wymuszający na przedsiębiorcy spłatę zobowiązań. Zaś sedno postmodernistycznej frywolności ostatnich lat polega na tym, że zneutralizowano bankructwo ekonomiczne. Dzisiaj wielcy bankruci śmieją się ludziom w nos i wyjeżdżają na wakacje.
To kolejna pozostałość dawnych podziałów klasowych. Jest lud,
czyli dłużnicy spłacający długi, oraz nowe elity – ludzie, którzy nigdy
nie płacą.
– A w samym środku skandalu znajdujemy nowoczesne państwo, które postanowiło, że nie spłaci swoich długów i anuluje je za pomocą inflacji. Jak choćby dzisiejsza Ameryka. Inflacja to najtańsza metoda pozbycia się długów. Robi się piękne bankructwo, a następnie pisze piękny list kondolencyjny do wierzyciela: „Pańskie pieniądze zniknęły. Łączymy wyrazy szacunku”.
– A w samym środku skandalu znajdujemy nowoczesne państwo, które postanowiło, że nie spłaci swoich długów i anuluje je za pomocą inflacji. Jak choćby dzisiejsza Ameryka. Inflacja to najtańsza metoda pozbycia się długów. Robi się piękne bankructwo, a następnie pisze piękny list kondolencyjny do wierzyciela: „Pańskie pieniądze zniknęły. Łączymy wyrazy szacunku”.
[...] Niezwykłe jest to, że na polu wartości przez ostatnie 20 lat
obserwowaliśmy skryte odchodzenie od wolności ku bezpieczeństwu. Dziś
polityka ma cechy właściwe instytucjom bezpieczeństwa publicznego.
Klasyczna polityka oznaczała albo domaganie się praw liberalnych –
liberalizm stosowany – albo domaganie się praw dla klas produkujących –
socjalizm stosowany. Dzisiaj rewindykacje liberałów i klasy pracującej
zostały w mniejszym czy większym stopniu zrealizowane, przez co mamy
obecnie epokę obrony zdobyczy, politykę bezpieczeństwa. Ta polityka
towarzyszyła nam zresztą przez całą erę neoliberalnej frywolności. Nic w
tym dziwnego: istnieje oczywisty związek pomiędzy frywolnością a
sekurytaryzmem. Na frywolność można sobie pozwolić jedynie wtedy, gdy w
tle mamy bezpieczeństwo gwarantowane przez państwo i inne instancje
życia zbiorowego.'' :
''O co chodzi tak naprawdę? O to, że nie ma w Polsce gdzie zarobić prawdziwych pieniędzy, albowiem te są pod kontrolą sitw i koterii, podobnie jak lukratywne miejsca i różne ambony z których mędrcy głoszą swoje światłe poglądy.[...] Jeszcze raz powtórzę: w Polsce muszą być możliwości zarabiania pieniędzy. Jeśli nie ma takiej możliwości, a nie ma, żadne gadanie nic nie pomoże. Żeby zaś była taka możliwość Polska musi odzyskać podmiotowość polityczną, czyli przestać się integrować z Unią. Po prostu., Gdyby integracja była lekarstwem na całe zło, nasze zarobki już dawno byłby tak duże jak unijne. Nie są. Nie ma więc co pokładać nadziei w dalszej integracji.'' :
http://coryllus.salon24.pl/
O kolonialiźmie białych wobec białych - Polacy jako ''europejscy murzyni'' :
http://rzeczywspolne.pl/thompson-jeszcze-raz-o-polskim-sarmatyzmie/
''Polska w 2008 r., uzawodowiając swoje siły zbrojne, zdecydowała o przekształceniu Wojska Polskiego w małą armię ekspedycyjną, przeznaczoną do prowadzenia operacji w misjach międzysojuszniczych poza granicami Rzeczypospolitej. (W tym kształcie WP nie jest bowiem w stanie bronić terytorium własnego kraju). Postawiła więc przed swoimi żołnierzami zadanie polityczne, a nie militarne. Zadaniem tym jest budowa pozycji Polski w NATO i w UE oraz demonstrowanie zasady solidarności międzysojuszniczej z nadzieją na wzajemność w razie zagrożenia naszego państwa. Istotą polityki bezpieczeństwa narodowego RP jest zatem oparcie jej na protekcji silniejszych sojuszników. Wojsko Polskie, służąc ich interesom, ma przekonywać ich o wartości sojuszniczej Polski i tym samym pośrednio służyć bezpieczeństwu Rzeczypospolitej. Jest to polityka błędna, acz spójna i logiczna – warta osobnego artykułu.'' :
http://niezalezna.pl/38117-
''...znajdujemy się jako społeczeństwo niestety w tragicznej kondycji intelektualnej, a elity używają swego intelektu do zdobywania albo łatwej popularności, albo płytkiej krytyki („hańba, zdrada”). A nadchodzą nowe czasy, co już obserwujemy. Kryzys w strefie euro i całkiem prawdopodobny „eurogedon”, który zanegowałby sens wizji III RP w ostatnich 20 latach. Zmieniło się nasze położenie geopolityczne. Ameryka wycofała się nie tylko z Europy Środkowej, ale z Europy w ogóle. Ma miejsce zwrot w stronę Pacyfiku oraz last but not least wzrost znaczenia Chin, niezwykle zainteresowanych Polską, z którą w grudniu 2011 roku podpisały strategiczne partnerstwo i już wkrótce pojawią się w naszym kraju i regionie. [...] po latach straszenia Chinami jako krajem Orwella, łamiącym prawa człowieka, przechodzimy na kolejny etap – tym razem „bayerfullizacji” polskiego postrzegania Chin, w którym zdezorientowane społeczeństwo kupi każdą bzdurę, nawet taką, że Bayer Full sprzedał w Chinach 60 milionów płyt, podczas gdy tak naprawdę zagrał tylko w paru nocnych barach, a w Chinach rzadko słucha się muzyki na CD, a jeszcze rzadziej je kupuje. [...] Nie brak również głosów, że we współczesnym świecie mamy do czynienia z kryzysem średniej wielkości państw narodowych. Na scenie globalnej poza BRIC i G8 pozostanie tylko kilka z nich, np. Meksyk czy Turcja – inne, w tym Polska, będą posiadały jakieś godło, flagę i inne symbole, ale będą raczej naśladować większe kraje czy uzgadniać swoje stanowisko z organizacjami ponadnarodowymi.'' :
http://nczas.com/publicystyka/gangnam-style-po-polsku-jak-promowac-polske-w-takich-krajach-jak-chiny-indie-czy-brazylia/
''Wskazaliśmy wewnętrzne sprzeczności w
teorii Marksa, które pokutują do dzisiaj w środowisku lewicowym. Tak
zaczęła się moja przygoda z niewiarą w komunizm. Otóż komunizm jest utopią. Komunizm jest
wiarą. Marksizm jest doktryną wiary. Posługując się radykalnym
materializmem dialektycznym możemy z całym przekonaniem powiedzieć, że
zapowiadany przez Marksa i Engelsa koniec historii nigdy nie nastąpi.
Dlatego też fundamentalną kwestią filozofii rewolucyjnego
interkomunalizmu jest zagadnienie wolności, jako tego celu, do którego
społeczeństwa będą dążyć przez cały okres swojego pobytu na ziemi. Tyle i
aż tyle. Uznaliśmy, że komunizm był ideologią nie
tylko utopijną, niemożliwą do zrealizowania, lecz także ideologią,
zrodzoną w wyniku walki europejskich robotników z burżuazją
imperialistyczną o sprawiedliwy podział dóbr. Dóbr oczywiście
zrabowanych z Trzeciego Świata. Komunizm więc od początku był ideologią
konsumpcjonizmu, opartego na zasadzie sprawiedliwości, ale
sprawiedliwości dla białych, kosztem kolorowych. Komunizm to utopia,
marzenie, raj na ziemi dla białych, coś, co miało białej ludzkości
zapewnić wieczne trwanie w dobrobycie, konsumpcję na ogromną skalę. To
marzenie podnosi ciągle lewica, widząc zarówno socjalizm jak i komunizm
jako systemy sprawiedliwej, nieograniczonej konsumpcji. Doszliśmy ostatecznie do tego, że marksizm się przeżył, a komunizm nie jest wcale celem, do którego chcemy dążyć.'' :
http://xportal.pl/?p=7742
''Sorel wraz z Bergsonem, u którego jest zadłużony, powraca jako alternatywa dla dziedzictwa strukturalizmu. Idzie o wyzwolenie twórczej energii społecznej, czy po prostu ludzkiej. O przezwyciężenie przekonania, że bez reszty kształtują nas zewnętrzne struktury, języki, urządzenia. Zarazem myśl Sorela pozwala zakwestionować pomysł, że siłą zmiany może być wyzwolone pragnienie. Zwolennicy tezy o rewolucyjnej sile pragnienia sądzili, że skoro system, w którym żyjemy, jest represyjny, odbiera ludziom przyjemność, to samo osiąganie przyjemności będzie siłą wyzwalającą zmianę. Dziś ta myśl wydaje się trudna do utrzymania.
Proces, o którym mówisz, znamy z roku ’68. Co z tego zostało?
Okazało się, że przyjemność wiąże nas z tym, co jest, i nie prowadzi do twórczości. Szuka wyłącznie zaspokojenia, obiektów, na których mogłaby się zaczepić. Dla Sorela istotna jest kategoria pracy, która wiąże się z przełamywaniem oporu rzeczywistości, z wysiłkiem, trudem, będącym warunkiem twórczości, a jednocześnie rodzajem heroizmu. Człowiek wyodrębnia się z rzeczywistości, poznaje siebie w akcie twórczym, w pracy, która pozwala mu cokolwiek o sobie powiedzieć, zbudować siebie poprzez doświadczenie, a nie pozbawione znaczenia wrażenia, i zarazem wykroczyć poza to, co jest, wyjść z przestrzeni konieczności w przestrzeń wolności. Oczywiście musi to być praca niewyalienowana, niebędąca towarem, praca, której wartość nie jest określona zapłatą. [...]
Nie chodzi więc nawet o treść różnych decyzji, które zostały podjęte w Polsce po 1989 roku, tylko o sposób ich podejmowania. Chodzi o to, że ludzie stracili wiarę w to, że mogą nad swoim życiem panować. I zostali zepchnięci w otchłań desperacji. Jedni radzą sobie, starając się ze wszystkich sił zrealizować model, który został im zewnętrznie narzucony jako bezalternatywny. A ci, którzy sobie nie radzą, zostają zagospodarowani przez katolicką prawicę. Wydaje mi się, że polska choroba po ’89 polega na tym, że inteligencja stała się klasą panującą, dlatego też myśl Sorela wydała mi się atrakcyjna. Inteligencja polska z jej moralizującym językiem, z przekonaniem o koniecznych historycznie zmianach i ich nieuchronnych ofiarach, skompromitowała język wartości i utorowała drogę cynicznym specjalistom od zarządzania zasobami ludzkimi.'' :
http://www.funbec.eu/teksty.php?id=130
http://tygodnik.onet.pl/1,66308,druk.html
''Multikulti prezydent Obama stojąc na Kapitolu przed setkami tysięcy Amerykanów wymienił w mowie inaugurującej drugą kadencję miejsca upamiętnione walką o wolności kobiet i Murzynów. I po raz pierwszy został wspomniany przy tak wzniosłej okazji bar gejowski Stonewall Inn na Christopher Street w Nowym Jorku, prowadzony przez mafię. Zbierali się tam także transwestyci. W czerwcu 1969 roku w trakcie najazdu policji, rozżaleni śmiercią Judy Garland, zdjęli pantofle i zaczęli okładać policjantów. Rozruchy trwały kilka dni. [...] Większość barów gejowskich w Nowym Jorku należała do mafii. Opłacała policję za spokój. Stonewall był zwykłą restauracją z klubem nocnym, kiedy w 1966 roku kupili go człokowie rodziny Genovese na czele z „Grubym Tony" Lauria. Ważył 200 kg i wolał mężczyzn. Przerobił lokal na przybytek gejów, żeby łatwiej wyszukiwać partnerów i zaspokoić popyt środowiska na bezpieczne miejsce spotkań. Policjantom rejonowego posterunku płacił 2000 dolarów co tydzień, a i tak miał wielkie zyski.
Wielu mafiosów zarządzających klubami gejowskimi miało szczególną skłonność do transwestytów, bo przebieraniec w ciuszkach nie zagraża męskości samca alfa, jakim musi być gangster. Choćby bramkarz „Petey" w Stonewall miał mocny włoski akcent, nosił czarne koszule i krawaty. Był wcieleniem mafijnego zbira, lecz zadawał się z kolegami i klientami. Zaś najbardziej polubił „Desiree", włoskiego transwestytę, stałego gościa baru. Menedżer Ed „Czaszka" Murphy, zbój i były więzień, miał upodobanie do Murzynów i Latynosów. Dzięki temu Stonewall był najbardziej otwartym rasowo barem w całym Nowym Jorku.'' :
http://www.rp.pl/artykul/
Engels-homofob, Lincoln-rasista, Bismarck-rewolucjonista :
http://www.pch24.pl/engels---
http://www.pch24.pl/o-
http://www.pch24.pl/prezydent-
http://www.pch24.pl/kulturkampf---krwia-i-zelazem-do-wolnosci-i-postepu,473,i.html
Sienkiewicz w Nju Jorku :
''Miasto zabłocone, brudne, źle wybrukowane; miejscami stoją małe kałuże czarnego błota, które nie może spłynąć przez zatkane ścieki ku morzu. Mnóstwo papierków, szczątków z gazet, podeptanych skórek z jabłek i pomarańcz leży wszędzie, tak na chodnikach jak i na środku ulicy, między pysznymi powozami, omnibusami – jeżdżą wozy ładowne ogromnymi pakami towarów lub przechadzają się świnie, nie wiadomo do kogo należące, z powystrzępianymi przez psy uszami. Świń tu mnóstwo.[...] Teraz jest zapewne już mniej tych stworzeń, niż było za czasów pana Dickensa, ale i teraz spotkać ich można więcej niż w dziesięciu europejskich miastach, zwłaszcza w dolnych ulicach New Yorku.''
''Między ludnością spotykamy coraz więcej Murzynów. Są to furmani, wyrobnicy, tragarze towarów itp. Ubrani są po największej części tylko w spodnie i flanelowe koszule. Wełniste głowy ich, nie znające grzebienia ani nożyczek, wyglądają jak kłęby czarnej wełny. Niektórzy z nich pracują, inni stoją przed domami, z rękoma w kieszeniach, nic nie robiąc, paląc krótkie fajki, poruszając szczękami wypchanymi tytuniem i gapiąc się na przechodzących. Wyglądają wszyscy brzydko i niechlujnie. Kobiety, jeszcze brzydsze, różnią się zresztą od mężczyzn, nie noszących zarostu, więcej ubiorem jak twarzą, mają bowiem takież same spłaszczone nosy, takież same krótkie wełniste włosy i czarną skórę. Czarne owe ladies również są brudne jak i ich dżentelmenowie i na głowach nie noszą kapeluszów, a natomiast noszą wszelkiego rodzaju pakunki, towary, naczynia, a nawet i zapasy żywności. Tam, gdzie biały człowiek posługuje się plecami i rękoma, czarny najczęściej używa głowy, która widocznie stanowi najtwardszą część jego organizmu. Widziałem Murzynkę, która kupiwszy pomarańczę, natychmiast zamiast nieść w ręku, umieściła ją w czuprynie. Pomarańcza chwiała się wprawdzie cokolwiek na prawo i na lewo, ale otoczona tęgą, pokręconą wełną, spaść nie mogła. Widząc że patrzę na jej głowę, czarna miss zaczęła podskakiwać wraz z pomarańczą, na koniec wykrzyknąwszy: “All right, sir!” – ukazała mi szereg białych wielkich zębów i oddaliła się, bardzo zadowolona ze swej zręczności.''
http://magazynzapisz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)