niedziela, 25 lutego 2024

Komentarz nt. sporu Polski z Ukrainą, tudzież rolniczych protestów.

...o iście barokowym jak widać tytule:). Mam ten komfort, że moje wsparcie dla walczącej Ukrainy ani przez moment nie było powodowane idealistycznym frajerstwem, co sugerują obleśnie wszelcy ''niedorealiści'' i polityczne przegrywy typu Warzechy czy Piotra ''Kuraka'' Wielguckiego. Bowiem od samiuśkiego początku kacapskiej inwazji na Kijów pisałem, że na poziomie państwowym nie mamy do czynienia ze starciem między ''banderowcami'' a jakowymiś ''katechonami'', tylko krwawym konfliktem dwóch posowieckich mafii politycznych. Rozgrywającym się niestety u granic Rzeczpospolitej, stąd nie możemy pozwolić sobie na zachowanie wobec niego sławetnej ''splendid isolation'', jakby nasz kraj stanowił wyspę bezpiecznie odgrodzoną morską cieśniną od ''mas lądowych Eurazji'', mówiąc językiem ''gejopolityki''. Dlatego w żywotnym interesie Polski było wsparcie w nim mniej dla nas groźnej postkomuszej bandyterki u władzy, gdyż słabszej i do tego pozbawionej broni nuklearnej. Acz nie za wszelką cenę, na pewno nie kosztem polskiego rolnika, wszakże zajęcie co nie daj Ukrainy przez Rosję tylko pogorszyłoby sprawę pod tym względem, gdyż i tak zachodnie sankcje nie obejmują importu kacapskich zbóż i nawozów, wręcz ich volumen wzrósł od wybuchu konfliktu na pełną skalę. Zarazem z perspektywy zwykłego Ukraińca nie jest to już żadna ''wojna oligarchów'' tocząca się gdzieś na obrzeżach kraju, lecz wprost egzystencjalny bój o przysłowiową ciepłą wodę w kranie, gdyż ''ruski mir'' to w praktyce 3D: dezindustrializacja, dezurbanizacja i depopulacja, generalnie jedna wielka d... W niej bowiem Rosja ma tak naprawdę Ruskich w kraju i zagranicą, używając tylko jako mięsa armatniego, oraz karty przetargowej w swych zmaganiach o mocarstwową pozycję w Europie i na tzw. Zachodzie. Ukraińcy więc nie mają wyboru, tak przeciętni mieszkańcy kraju co ich władcza oligarchia, muszą walczyć do upadłego o zachowanie dotychczasowego poziomu cywilizacji technicznej i przemysłowej, jeśli nie chcą stoczyć się w otchłań barbarzyństwa i materialnej tudzież człowieczej nędzy, którą realnie grozi im rosyjska okupacja kraju. Nawet sami Z-patridioci poczynają to przyznawać, wszakże nie przestając przy tym nieść własny ''sracz'' i chujnię bratniej jakoby ruskiej nacji. Nikt zaś patrząc uczciwie nie może posądzać mnie o bezkrytyczne uleganie zachodniej propagandzie, naprawdę chciałem poznać punkt widzenia Rosjan czynnie zaangażowanych w wojnę. Oczywiście nie mam przez to na myśli oficjalnej propagandy reżimu, gdyż oglądanie jej grozi demencją, jako iż obliczona jest głównie na stare baby stanowiące żelazny elektorat Putina. Pełni przez to rolę ''teatrzyku dla gojów'' odgrywanego przez kremlowskich Żydów pokroju Sołowjowa-Szapiro, z bredniami o ''biolaboratoriach NATO'' tudzież ''bojowych komarach'' itp. Mowa natomiast o wypowiedziach przedstawicieli sił ''pasjonarnych'' we współczesnej Rosji, takich jak naziol z ''Rusicza'' Milczakow, donbaski grafoman i bandyta Wladlen Tatarski, Proswirin - kacapski Ator tylko bardziej ogarnięty intelektualnie, czy choćby mętne jak zwykle wywody Dugina na temat ''ruskiej teologii wojny''. Wniosek jaki narzuca się wprost z owych ekskursji po ''mapach mentalnych'' stronników ''ruskiego miru'' może być tylko jeden: im wszystkim należy się kara śmierci...

...jaka też część z nich już spotkała. Miejmyż zaś nadzieję, iż reszta wkrótce dołączy do niejakiego ''Murza'', rosyjskiego nacjonalstalinisty zaangażowanego zbrojnie w ''ruską wiosnę'' od jej pierwszych dni, który dopiero co popełnił samobójstwo zaszczuty medialnie przez ukraińską kolaborantkę wespół z Ormaninem, napuszczonych nań z rozkazu ''koszernego'' goebbelsa Putina i dowództwa kacapskiej armii. Nie w smak bowiem im były ujawnione przez niego informacje o potwornych wprost stratach rosyjskiej armii, poniesionych podczas szturmu Awdiejewki, psując tym propagandowy wydźwięk ''sukcesu'' jakoby zdobycia przedmieść Doniecka pod sam koniec drugiego roku pełnoskalowej wojny. Moskiewskich agresorów trzeba zwyczajnie mordować, nic innego nie należy się psychopatom pokroju wspomnianego Milczakowa, przechwalającego się wprost bestialskim traktowaniem jeńców, tudzież pastwieniem nad ciałami zabitych wrogów i prokurowaniem z ich odciętych kończyn barbarzyńskich trofeów. Akurat żaden dziw u mnie jako zadeklarowanego polskiego eurazjaty, gdyż mam przez to świadomość, iż ''kacap'' znaczy z turkijskiego rzeźnik, bowiem dla ludów turańskich Rosjanie to jeno dzikie rezuny. Należy stąd odpowiednio ich traktować, a niestety my Polacy utraciliśmy sporo z naszej zdrowej ''sarmackości'' ulegając zanadto okcydentalizacji, aby dziś skutecznie przeciwstawić się Moskalom. Potrzebujemy stąd nowej kozaczyzny, póty sami nie dochowamy się współczesnych odpowiedników Stefana Czarnieckiego - mój krajan skądinąd rodem z Czarncy spod Włoszczowy, który wprawdzie srogo wojował z Tatarami, ale i przejął od nich metody walki podjazdowej niegodnej ''judeołacińskiego białorycerza'' z rojeń Konecznego. Pewien jestem, iż bezlitosny nacisk dziejowych okoliczności wymusi przynajmniej na części Polaków [ i Polek ] otrząśnięcie się z oczadzenia Zachodem, który wcale nie pragnie upadku Rosji. Mowa nie tylko o liczących po cichu na powrót do ''wandel durch handel'' Niemczech, tudzież Francuzach z ich kontynentalną ''osią zła'' Paryż-Berlin-Moskwa, ale i amerykańskich ''reseciarzach'' z Bidenem na czele, na równi niestety ze sporą częścią, o ile już nie większością nawet stronników Trumpa. W obliczu takowej prokacapskiej koalicji Rzeczpospolitą może ocalić jeno kombinacja obudzonej w nas turańszczyzny z klasycznym dziedzictwem europejskiej cywilizacji, przyobleczona w formę technologicznego progresu - innej szansy ocalenia dla Polski nie widzę. Oczywiście nieodzowność takowych rozwiązań nie determinuje jeszcze ich konieczności, inaczej rzeczywiście byłoby to oddawaniem się ''politycznym fantasmagoriom'' biorącym swe postulaty za rzeczywistość. Wszakże historia nie toczy się ze względu na moje czy twoje czytelniku tychże słów dobro, postępując dosłownie po naszych kościach. Innymi słowy nie jesteśmy w sytuacji jakiegokolwiek wyboru a dziejowego musu, albo więc utrzymamy się jako państwo i naród w nowej już zupełnie formie, albo też bieg historycznych wypadków nas pochłonie. Nie mam przez to na myśli tylko groźbę kacapskiej agresji na nasz kraj, co bardziej nawet podstępne zło ''unijnej integracji'', mylnie niestety branej przez jej przeciwników za budowę jakowegoś paneuropejskiego ''hiperpaństwa''. Oczywiście stanowiłoby to horrendum dla każdego polskiego patrioty, ale przynajmniej zachowano by zasadę suwerenności przeniesionej na poziom ponadnarodowy, lub jednego wiodącego państwa - rzecz jasna Niemiec ew. w tandemie z Francją. Tymczasem sprawy mają się tu znacznie gorzej, albowiem wspólnotę ''europejską'' jedynie z nazwy od swego zarania projektowano jako strukturę globalistyczną, opartą na zanegowaniu wszelkich granic: państwowych, narodowych, rasowych, cywilizacyjnych a nawet różnicy między człowiekiem i zwierzęciem, rośliną oraz materią nieożywioną. Dlatego UE nie jest ani nigdy będzie państwem, gdyż nie spełnia jego podstawowych wymogów, jak ochrona własnych granic, stąd niedawno szef Frontexu pełniącego rolę unijnej straży granicznej oświadczył, że nie ma sensu bronić europejskich rubieży przed nachodźcami - nawet Niemcy poczęli więc głośno pytać, od czego w takim razie ów pacan jest i za co bierze niemałe przecież pieniądze? Wychodzi stąd bezsprzecznie, iż Unia ''Europejska'', podobnie jak Rosja, jednako nie mają granic...

...przed pospólnym zmiażdżeniem przez oba globalistyczne monstra ocalić Polaków może chyba tylko obudzona w nas turańska przebiegłość - broń słabych, jak u Scytów umykających od Dniestru pod Don przed przeważającymi siłami perskiej armii Dariusza Wielkiego. Rzecz jasna nie mówię, iż mamy chyżo wsiadać na koń chwytając za łuki koczowników, tylko o postawie życiowej chytrości, obcej tak białorycerskiemu przegrywizmowi, co i tchórzostwu biedarealizmu między jakimi zwykle miota się krajowa publika. Nie należy również mylić tego z dość rozpowszechnionym niestety u nas polaczkowatym cwaniactwem, gdyż nie staje mu dalekowzrocznej inteligencji koniecznej, aby wyjść poza wąsko pojmowany interes osobisty, skazując przeto w dłuższej perspektywie na zagładę. Apeluję do ostatnich rozsądnych rodaków: bądźmy niczym Władek Drakula, którego romańscy przodkowie nie wyrzekając się swego łacińskiego dziedzictwa, przejęli wszakże od ludów stepowych z którymi wojowali turańskie imiona, tudzież sposoby walki! Dowodem, iż to nie mrzonki wspomniany już Stefan Czarniecki, nawet jeśli wiedziony ambicją uzyskania buławy hetmańskiej, dał się pod koniec żywota wmanewrować w narzucanie siłą rzeszom szlachty monarszego absolutyzmu na francuską modłę, gdy władzę królewską można było wzmocnić jak najbardziej w ramach ustroju Rzeczpospolitej. W pewnych aspektach zaś należało ją wręcz ukrócić np. jeśli idzie o stosowanie liberum veto, bowiem stanowiło ono również prerogatywę koronowanych władców rwących sejmy ile wlezie, a jakoś dziwnie nie przylgnęło do nich stąd miano ''warchołów'', osobny temat. Niemniej innej drogi jak rodzimy i autentyczny ''eurazjatyzm'' sądzę dla nas nie ma, inaczej zwyczajnie sczeźniemy i rzecz nie w groteskowej wizji ''sarmatyzmu'' powiadam, sprowadzonej przez rodzimych okcydentalistów do ''rubasznego czerepu'' oraz wyzysku chłopstwa, co nie wadzi im jak widać gardzić współczesnymi rolnikami, jako rzekomo ''roszczeniową hołotą''. Czy zaś okażemy się do tego zdolni to już zupełnie insza inszość - tak więc na koniec miejmyż baczenie, iż choć Wołyń pamiętamy a za ''chachłami'' niezbyt przepadamy, każdy zabity przez nich ''kacap'' to dla nas Polaków czysty zysk. Dopóty nie otrząśniemy się z prookcydentalnej manii, obojętnie mając przez to na myśli unijny ''grossraum'' Niemców, ciążących ku neomperialnym strukturom globalistycznym podobnie co i Rosjanie, gdyż jednako zawsze byli żadnymi narodami, czy też jankeskich ''reseciarzy'' oraz ich trumpowych wrogów, nie popadając przy tym w równie cielęcy zachwyt nad Orientem. Kiedy potrzebna nam synteza tego co najlepsze u obu: Europy i Azji - z nieuniknioną w obliczu zmian demograficznych na świecie domieszką Afryki, czy nam się podoba to lub nie. Co wszakże nie oznacza zgody na niekontrolowaną niczym migrację, wręcz przeciwnie - tym bardziej należy choć powstrzymywać ów proces dla uzyskania możliwie jak największego jego uporządkowania, uniknięcia groźby chaosu społecznego jaki z sobą niesie. Każdego zaś kto nie posłucha tegoż apelu o konieczne przebudzenie polskiej ''sarmarckości'', niesprowadzalnej żadnej miarą do szlacheckich herbów i pańskiej wzgardy dla chamów powiadam, którą grzeszy akurat dziś antypolska patointeligencja, tego sądzę czeka istny horror rodem z kompozycji Diamandy Galas. Uprzedzam, że oznacza to przerzynanie dźwiękową piłą otwartego mózgu, prawdziwie upiorną symfonię, ale też właśnie taką ma ona dla słuchacza być! Po miłe dla ucha śpiewki o demoliberalnym ''końcu historii'' niechże uda się gdzie indziej, tu nie będzie dlań litości:

 


I jak tam fajnopolacy, ładnie brzmi owo przebudzenie z waszej słodkiej dziejowej drzemki, w jakiej chcieliście desperacko utwierdzić się narodowym zaprzaństwem? He he he...

niedziela, 4 lutego 2024

Dziejowy przegryw.

...abo elegia na cześć Z.-eta'' - tak dziwacznie z pozoru postanowiłem zatytułować niniejszy tekst, a czemuż dowiedzie zaraz mój wywód. Niedawno dotarła do mnie smutna wieść o śmierci znajomego kieleckiego pisarza - spóźniona i okrężną drogą, gdyż dla zachowania higieny umysłowej niemal całkiem odciąłem się od lokalnych mediów. Nazwę go właśnie Z., nie wymieniając z imienia ni nazwiska, aby uszanować uczucia jego najbliższej rodziny, która ledwie parę miesięcy temu pochowała męża i ojca, jak i by nie powstało fałszywe wrażenie, że kierowany prywatą rzekomo załatwiam osobiste porachunki z człowiekiem, jaki przecież nie może już stawać w swej obronie. Dlatego zmilczę nad powodami zerwania z nim znajomości na dobre kilka lat przed jego śmiercią, tym bardziej skoro nic strasznego za tym się nie kryje, ani żywię doń z tego tytułu urazę. Zwyczajnie jeśli ktoś nie jest w stanie powściągnąć swych słabości, od jakich nikt nie jest wolny włącznie z niżej podpisanym, zaś cierpliwie ponawiane tłumaczenia nie skutkują, należy w stosunku doń odwołać się do nieco bardziej stanowczych metod postępowania, tyle. Natomiast po lekturze bodaj ostatniego, przedśmiertnego tomiku poetyckiego Z., którego tytuł nieco złośliwie przechrzczę na ''Butelka wieczności'' [ rzekłbym nawet ''smoczek'', ale to już byłoby okrutne z mej strony ], widzę dopiero teraz, że różnica między nami była znacznie głębsza, niż przeczuwałem to jeszcze za jego życia. Otóż w jednym z pomieszczonych tam wierszy obwinia on człowieczą historię o ''nieludzkie'' bestialstwo, stąd czuł odrazę do owego przedmiotu szkolnego jeszcze w dzieciństwie [ ja wręcz przeciwnie, był zawsze mym ulubionym ]. Poeta skarży się więc żałośnie, czemuż z tego powodu ''nikt nie protestuje, krzyczy z przerażenia i obrzydzenia'' - przykro mi, ale z takowym apelem mogła wystąpić jedynie infantylna osoba, cóż bowiem podobny wrzask by dał? Hippisi gromko występowali przeciwko wojnie w Wietnamie i niczego dobrego tym nie wskórali, za to czyniąc się pożytecznymi idiotami zarówno komuchów, jak i amerykańskich globalistów. Gdyby zaś zsumować ofiary kontrkulturowej ''rewolucji psychodelicznej'' zmarłe z przedawkowania, zapewne ich liczba co najmniej zrównałaby się z żołnierzami poległymi na froncie wietnamskiej wojny, o ile wręcz przewyższyłaby jeszcze skalę tejże hekatomby. Krzyk i protesty nie robią żadnego wrażenia na socjopacie z karabinem w ręku, prędzej sprawiają mu wyraźną satysfakcję, pozwalając napawać się władzą nad wydanym na jego pastwę bezbronnym człowiekiem. Dlatego jedynym sensownym postępowaniem zeń jest zabicie go, lub w razie braku takowej możliwości wspieranie tych, którzy w naszym imieniu to sprawią, nie zaś żałosne skarżenie się właściwie nie wiadomo do kogo, jak uczynił to w rzeczonym wierszu Z. Pojmuję wprawdzie jego odrazę do życia, jako beznadziejnej w istocie ''walki o stołki pieniądze i wczasy/ nad morzem samochody i dziewczyny/ na jedną noc''. Wszakże remedium na to nie jest chowanie się w ''dziecinnym pokoiku z papierowymi żołnierzykami'' i wieczne przeżuwanie osobistych strat i porażek, któremu Z. obsesyjnie wręcz się oddawał. Czego bowiem zdaje się nie chciał przyjąć do wiadomości to, iż NIE DA SIĘ ABDYKOWAĆ Z HISTORII człowieczeństwa, jaką by ona okrutną i krwawą nie jawiła się dla nas. Możemy wprawdzie udawać przed sobą, że żyjemy na jakowymś ''bezpaństwowym stepie'', ale od otaczających realiów nijak to nie wyzwala. Należy więc skonfrontować się z nimi i dobrze, iż Z. wreszcie taką próbę podjął godząc na koniec życia z własnym kalectwem i słabością, przed którymi uciekał dotąd w nałogi i oszustwo życiowych póz, jakie w tym celu przybierał. Żałować jedynie wypada, że trzeba było dopiero widma śmierci i cierpień, jakie ze sobą ono dlań niosło, aby zdobył się na ów czyn, niemniej choć tyle wystarczy na planie jednostkowym. Wszakże do pełni konieczne jest wyjście poza osobistą perspektywę i osadzenie jej w przerastającym nas wymiarze, doczesnym czy też wiecznym acz z ostrą świadomością, że gnoza nie jest dana nam śmiertelnym. Niestety tego już u Z. akurat zabrakło, stąd ty co czytasz owe słowa nie bądź jak on, inaczej skończysz jako dziejowy przegryw...

...w tym stwierdzeniu nie ma za grosz pogardy wobec zmarłego, a jeno przestroga przed zajmowaną przezeń za życia postawą. Niestety dość rozpowszechnioną w Polsce, rzekomą ''abdykacją'' z historii i scedowaniem odpowiedzialności za nią na jakowychś ''starszych i mądrzejszych'' poza granicami kraju. Bynajmniej nie sugeruję obleśnie, iż Z. był tchórzem - wręcz przeciwnie: trzeba było sporej dozy cywilnej odwagi, by znieść konfrontację z gorzką prawdą o sobie, na jaką każdy człowiek jest skazany, ale niewielu może ją unieść. Poczucie życiowej klęski jest wbrew pozorom zdrowym objawem u byle rozumnej jednostki, mającej pełną świadomość do czego wiedzie nieuchronnie ludzki żywot. Szkoda tylko, że u Z. brakło sił a może i refleksji, by wznieść się ponad to w szerszą perspektywę historii, czy nawet czegoś już poza nią, ale danym jako obiekt wiary nie zaś jakoby ''boskiej wiedzy''. Inaczej nie załamywałby rąk żałośnie, niczym Chrystus boleściwy, nad faktycznym skądinąd bestialstwem [nie]ludzkich dziejów człowieczeństwa. Obym jednak oceniał go tu zbyt surowo, niechaj więc ziemia lekką mu będzie i jak ów ''dzidziuś'' z jego wierszy spał odtąd wiecznym snem między aniołkami. Bynajmniej nie szydzę, nie w obliczu czyjejś śmierci, bo nie można sobie z nią pogrywać. Bez względu na wszystko Z. pozostanie dla mnie pisarzem, który pozostawił daleki od komuszych resentymentów opis lokalnych realiów PRL, gdy Kielce jawiły się gierkowską Nową Hutą z wszystkimi tego odrażającymi wprost konsekwencjami. Ku memu żalowi nie mogę rekomendować konkretnych tytułów z podanych na wstępie przyczyn, wszakże jeśli czyta to kielczanin, lub sam dowie się jaki to z twórców zmarł tutaj w ostatnich miesiącach, domyśli się o kim mowa. Bez wątpienia też Z. stokroć bardziej zasługuje na upamiętnienie, nazywając jego imieniem miejscową placówkę kultury, niż takie literackie zero co wiecznie zapijaczony Pilch. Nawiasem uczynienie tegoż bydlaka patronem lokalnej biblioteki, świadczy jedynie o straszliwym wprost zakompleksieniu kieleckich pożal się ''elyt'', które gdyby posiadały choć rozum powinny wstydzić się raczej, że ów lansujący się na swym alkoholizmie grafoman obrał nasze miasto na miejsce własnego zgonu. Bowiem znaczy to, iż najwidoczniej zdatne jest ono pełnić już tylko rolę zsypu na kości takowych śmieci, co pan Jerzy... Czego żadną miarą nie można rzec o zmarłym Z., mimo wszystkich jego wad i słabości, dlatego racz mu dać wieczne dlań odpoczywanie, niech spoczywa w pokoju.

...

ps.

Poniewczasie zajrzałem na pejs-zbukowy profil kieleckiego ''lyterata'' Grzegorza Kozery, czy aby choć kilka zdań poświęcił upamiętnieniu znanego mu kolegi po piórze - ani słowem nie wspomniał o jego śmierci, KODziarz złamany...

sobota, 20 stycznia 2024

Nowa sanacja, czyli turanizm polski.

Nie czarujmy się: mamy do czynienia nad Wisłą z faktycznym zamachem stanu, wspieranym nie tylko przez Niemcy, ale i USA. Rzekłbym wręcz, iż to Jankesi cisną bardziej niż Berlin na zdławienie PiS, o czym świadczy zaangażowanie Hołowni, Czaskosky'ego, rzeczywistego przywódcy Trzeciej Nogi Koboski, no i rzecz jasna Bodnara, przebijającego w proamerykańskim ''zmurzynieniu'' nawet Zdradka Sikorskiego. Bezpośrednio jednak poselskie mandaty Kamińskiego i Wąsika ''wygasił'' Jacek Cichocki - prawdziwy ''szyfrant'' z jankeskiej cyberbezpieki, min. koordynator projektu DELab na UW, na moje oko stanowiącym nadwiślański przyczółek jaczejki zza oceanu. Wystarczy lektura biogramu ''członka honorowego'' zarządu tegoż cyberforum Jamesa A. Lewisa, czy kierownictwa ''partnerów głównych'' przedsięwzięcia firm Asseco i Comp. W tle zaś występuje tu Instytut Kościuszki, na którego pejszbukowym profilu natrafić można na wysrywy o ''gender disinformation'' - rzekomo seksistowskiej ''mowie nienawiści'', jaka oczywiście winna być zabroniona [ co innego rzecz jasna jad, jaki wylewa się ze strony rozeźlonych samic pod adresem mężczyzn, szczególnie tych białych i heteroseksualnych ]. Nie dziwi stąd, iż za ''eksperta'' uchodzi tam taki cioł, jak Witold Repetowicz, ale co na Boga w owym gronie robi też Żurawski/Grajewski?! Skądinąd przyznać należy, iż amerykańscy ''reseciarze'' nie mogli obrać sobie lepszego patrona niż Kościuszko, skoro stary już były Naczelnik powstania, a przy tym polski bohater wojny o niepodległość kolonii od ''brytyjskiego jarzma'', z entuzjazmem powitał stworzenie kongresowego ''królestwa'' pod berłem cara... Zastanawiając się nad motywami politycznego przywództwa USA doszedłem do wniosku, że kluczową rolę odgrywają tu realia polityczne byłych ''demoludów'' jak Polska, czy posowieckich quasi-państw powstałych na gruzach ZSRR, na czele z Rosją. Otóż należy pamiętać, że jedynie dla skończonego debila, czyli korwinowca socjalizm równa się etatyzmowi. Bowiem w realnym socjalizmie państwo miało czysto fasadowy charakter, podobnie zresztą jak prawo, co wynikało z marksistowskiego przesądu, jakoby stanowiły one jednako ''narzędzie opresji klasowej'' w rękach kapitalistycznej burżuazji. Powodowało to instrumentalne traktowanie ich przez komunistów, działających na modłę mafii i sekty zarazem, polegającej raczej na nieformalnych układach między jej zwolennikami i preferowaniu tajnych metod działań. W efekcie kiedy sama bolszewia ogłosiła niepodległość swych ''państw'' tuż przed upadkiem ZSRR i już na jego zgliszczach, naznaczone one zostały od swego zarania piętnem gigantycznej ''szarej strefy'', gdzie ubecja i jej konfidenci najlepiej się czują, niczym przysłowiowa ryba w wodzie. Biorąc powyższe, postawmy się na miejscu Amerykanów - jeśli myślą serio o zakorzenieniu się w Europie Wschodniej, kogo mają wesprzeć: formację deklaratywnie wprawdzie projankeską, acz hołdującą mirażowi Stanów Zjednoczonych rodem z propagandy Urbana, o jedynie dodatnim znaku? Rzekomą ''neosanację'', jaka ustami jednego ze swych przywódców kaja się publicznie za ''proces brzeski'' Piłsudskiego, czyniąc to przed pomiotem wsiowej ubecji, który stanowi współczesny PSL [ jaki k... Witos, panie prezydencie?! ]. A może spierdolonych z definicji kucerzy pokroju Memcena, biorących za prawdę książkowe dyrdymały Misesa, Rothbarda czy inszego Hayeka, jednako nie mające związku z kapitalizmem nawet epoki ''rewolucji przemysłowej'', i przecwelonych przez nich wolnorynkowo ''beznarodowców'' Bosaka? Czy też ową postkomunę i jej kapusiów, znakomicie radzących sobie w miejscowych realiach ustrojowych, jakie przecież pod nich były tworzone? No właśnie... Dlatego Jankesi niemal zawsze preferowali układy z jakimiś ''Czerwonymi Khmerami'' czy inszymi mudżahedinami, niż otwarcie proamerykańskimi siłami politycznymi, polegając bardziej paradoksalnie na swych byłych, lub nawet teraźniejszych wrogach. Pomnijmy zaś, iż niezależnie jak to wygląda z formalnoprawnego punktu widzenia, faktycznie III RP jest następczynią PRL, a nie przedwojennej Polski. Dlatego jej pożal się ''elyty'' tak ochoczo przyjęły neoliberalizm, jako ''heglizm dla ubogich'' równie tępy co marksizm, z jego pogardą dla rządu i ''przegrywów'' ekonomicznej transformacji.

Ostatecznie można by jeszcze przystać na ów fasadowy charakter postkomuszego ''niedopaństwa'', gdyby nie tocząca się w sąsiednim kraju prawdziwa wojna. Kwestionuje ona bowiem dramatycznie sam jego byt, oraz narodu jaki w teorii przynajmniej dany rząd ma reprezentować. Dlatego suwerenność państwowa jest koniecznością w realiach XXI stulecia, nie zaś mrzonką jakichś anachronicznych fantastów, hołdujących jakoby ''romantycznym mitom''. Żadne kurwa jebane w dupę ''organizacje pozarządowe'', czy insze globalistyczne ścierwa w rodzaju WHO, nie zastąpią narodowej armii na placu boju. Ukraińcy boleśnie doświadczają tego dosłownie na własnej skórze: ci z nich, jacy zdradzili własny kraj na rzecz Rosji, zostali przez nią ordynarnie wydymani, czego opisowi poświęciłem niedawno cały obszerny tekst na drugim antyblogu [ pomijając z konieczności od groma przykładów ]. Natomiast zachowujący lojalność wobec swego państwa właśnie przekonują się, co znaczy wisieć na klamce Zachodu - nawet jeśli kryzys polityczny w USA zostanie zażegnany i amerykański Kongres przyzna w końcu następny pakiet pomocy finansowej i militarnej Ukrainie, podobna sytuacja nie może się już powtórzyć. Rząd w Kijowie winien więc polegać w jak największym stopniu na sobie, lokując o ile to możliwe produkcję zbrojną na miejscu, co nie wyklucza regionalnych porozumień, jak choćby owo zawarte dopiero co z Brytyjczykami. Wsobność i daleko posunięta autonomia stanowią dziejowy wymóg chwili, nie zaś li tylko chwytliwe propagandowo hasło. Dlatego beznadziejnej narodowej demokracji PiS i takiemuż liberalizmowi Konfederacji, przeciwstawić należy rzeczywistą nową ''sanację'', czyli na teraz republikańską dyktaturę - i wieszanie, zaś w dalszej nieco perspektywie polski turanizm, czyli palowanie... Póty nie znajdą się nad Wisłą radykalne zbiorowości gotowe do bezlitosnej rozprawy z politycznymi wrogami idei niepodległości Polski, trudno mówić o nadaniu realnej suwerenności owemu postPRL-owi, jaki stanowi niestety do dziś III RP. PiS przekonał się właśnie, iż nie sposób dokonać tego demokratycznymi metodami i z zachowaniem wszelkich procedur, a nawet naginając je wszakże bez pójścia na rympał, niczym jego przeciwnicy. Co prawda nie widać dotąd znaczącej alternatywy, niemniej jestem pewien, iż sam rozwój wypadków wymusi wręcz powstanie takowej, inaczej zwyczajnie przepadniemy jako kraj i państwo. TuSSk i Bartuś ''piroman'' Sienkiewicz, wespół z pomienionymi na wstępie jankeskimi agentami wpływu bardzo starają się swym ''terrorem praworządności'', by nastąpił ów moment historycznego przesilenia, po którym z układu władającego III RP nie zostaną nawet strzępy. W tym wszystkim zastanawia mnie jeszcze jedno: o ile mam rację, że Polska jest obecnie pacyfikowana w imię ''resetu 2.0.'', jak niby elity rządzące USA i Europą Zachodnią wyobrażają sobie nowe, trwałe tym razem porozumienie z Rosją? Przecież dowiodła ona swą zbrojną agresją przeciw Ukrainie, że nie sposób obłaskawić jej żadnym ''wandel durch handel'', ani czynionymi na jej rzecz dotąd przez Zachód politycznymi koncesjami! Jedynie skończony dureń wierzyć może, iż coś zmieni pod tym względem usunięcie, lub nawet śmierć kremlowskiego satrapy - to Putin niby w pojedynkę masakruje ukraińskich cywilów i żołnierzy? Wojnę przeciw ''bratniej nacji'' popiera nawet jeśli mniejszość, to znacząca wśród Rosjan, obejmująca jakieś 1/4 populacji kraju, co najmniej drugie tyle zaś gotowe rezać bestialsko kogo popadnie za pieniądze i z rozkazu naczalstwa. Reszta biernie się podporządkowuje, albo nawet jeśli jest przeciw to zwykle siedzi cicho wystraszona represjami, w obawie przed karami finansowymi i srogim więzieniem. Mniejsza zaś popularność wojny niż u jej początku jest efektem li tylko braku wyraźnych sukcesów zbrojnych na froncie, rosnącej liczby ofiar po stronie wojsk agresora, a nade wszystko pogarszania się materialnej kondycji społeczeństwa, gdyż sankcje jednak działają acz nie w tempie, jakiego można by sobie życzyć. Wystarczy zresztą przywołać obserwację rosyjskiego blogera, jaką umieściłem pod koniec ostatniego tekstu na drugim antyblogu, że gdyby w Rosji panowała realna demokracja, kacapskie czołgi szturmowałyby Kijów jeszcze tuż po aneksji Krymu

Paradoksalnie więc reżim Putina, cynicznie wykorzystując do własnych celów i podsycając ślepy szowinizm swych poddanych, zarazem jawi się jako jedyny realny bezpiecznik przed co bardziej krewkimi wyznawcami ''ruskiego miru''. O czym świadczy choćby nie tylko areszt Girkina, ale i zatrzymanie niedawno neostalinisty Siergieja Udalcowa. Rzecz jasna moskiewska satrapia czyni to we własnym interesie, gdyż niepotrzebni jej właśni entuzjaści, gotowi swym fanatyzmem zagrozić jeszcze stabilności biurokratycznej machiny kremlowskiej tyranii. Niemniej pozostaje kwestia, co w razie obalenia Putina, lub jego naturalnej śmierci ze starości czy choroby, gotowy jest przedłożyć Zachód armii ''siłowików'' władających tradycyjnie Rosją? Nigdzie przecież nie znikną nagle rzesze mundurowych, tak czekistów co i kadry oficerskiej, oraz służby więziennej zatrudniających razem setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi w całym kraju. Wszyscy oni żyją z brutalnego pacyfikowania reszty Rosjan, a także mieszkańców innych krain padających ofiarą ich agresji, kto więc niby ma ową swołocz zmitygować - Nawalny? A może Maksymka Katz, moskiewski judeoliberał nawijający swej rosyjskojęzycznej publice krzepiące brednie, że ona niczemu winna, bo za wszystko ponosi odpowiedzialność wyłącznie Putin i jego szajka takich jak on zbrodniarzy. Podobnie Jekateryna Szulman i w ogóle cała kacapska ''opizdycja'', zdolna jedynie pełnić rolę przysłowiowego ''listka figowego'', o ile nie kwiatka do kożucha dla faktycznie rządzących Moskowią resortów mundurowych. Obawiam się, że Zachód gotów obłaskawić je głównie kosztem Polski, jak i Ukrainy, co tyczy nie tylko spierdolonej UE, czy nawet post-obamowych ''reseciarzy'' z administracji Bidena, ale również zwolenników Trumpa włącznie z nim samym. Obym się mylił, inaczej bowiem Polska ma przesrane, gdyż niezwykle trudno będzie walczyć o nie tyle zachowanie, co zdobycie niekłamanej suwerenności kraju, mając przeciw sobie nie tylko Rosję i Niemcy, ale również USA i nawet znakomitą większość tak zwanych rodaków... Wszakże innego wyjścia nie widać, podołają zaś temu jedynie naprawdę bezwzględni ludzie, do których nie kryję wcale się nie zaliczam. Kreślę niniejsze słowa z pełną świadomością, że nie wyżyłbym po zaprowadzeniu postulowanego przez mnie polskiego turanizmu, chyba że jako szaman, neoplemienny wróż, boży opętaniec:). Nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż taki jest w mym najgłębszym przekonaniu dziejowy wymóg chwili, miażdżący w proch liberalny indywidualizm [ czego najlepszym dowodem zwłoki jednostek, gnijące na polach boju Ukrainy ]. Natomiast neoendecki w istocie PiS, co i beznadziejnie liberalna Konfederacja niech idą się pierdolić, bowiem jednako przynależą do świata, który już przeminął na naszych oczach. Wojna na Ukrainie zaś zwiastuje nadejście nowego, gdzie na podobne formacje zwyczajnie nie będzie miejsca, chyba że przejdą one radykalną przemianę. Wątpię jednakże, aby tacy kucerze przeprosili się z państwem - no chyba, że za kasę, przy czym nie mam oczywiście na myśli marnych raczej urzędniczych pensji, a prędzej sute wypłaty dla zarządów strategicznych spółek, ale nie o to przecież tu idzie. Tymczasem sąsiednia Ukraina jest państwem granicznym, jak sama jej nazwa wskazuje, o ironio przez swą peryferyjność znajdującym się w centrum globalnych zmian, jako położona na rozstaju kultur i cywilizacji. Polsce więc przyszło egzystować na skraju geopolitycznego wulkanu, dlatego nie ma bodaj głupszego hasła, niż ''to nie nasza wojna''. Durniem jest kto sądzi, że może uchronić się przed konsekwencjami brutalnego konfliktu w sąsiednim kraju, chowając za plecami Niemiec, czy nawet USA. Ostatecznie nikt bowiem nie wyręczy go przed konfrontacją z egzystencjalnym wrogiem, prącym bezwzględnie po trupach do uzyskania wymarzonego przezeń statusu europejskiego, nie zaś azjatyckiego mocarstwa. Podołać temu może więc jedynie postulowany tutaj polski turanizm, jakiego uosobieniem w swoim czasie był Stefan Czarniecki, nawet jeśli nie wszystkie wybory polityczne owego hetmana były dlań i Rzeczpospolitej zbyt szczęsne. Inne wyjście twardo obstawiam realnie nie istnieje. Dodajmy na koniec dla porządku, iż nie mam przez to na myśli pajacowania w ''maciejówkach'' a la Słomka, ni pozowania na Marszałka w grupach rekonstrukcyjnych, lecz zaadaptowanie piłsudczykowskiego radykalizmu do zupełnie nowych wyzwań, niż te przed jakimi Polska stała przeszło wiek temu.

ps.

Poniewczasie przyszło mi jeszcze na myśl, ale już tylko żartem, iż USA wspomagają Niemcy w dławieniu Polski, gdyż owym sposobem równają grunt dla... swych przenosin nad Wisłę! Takowe farmazony głosi serio nie kto inny, co sam Patruszew - jeden z głównych czynowników Putina i podobnie jak on czekista, a ponoć też faktyczny rządca Kremla. Bowiem wedle niego Jankesom lada chwila wybuchnie pod tyłkiem ''superwulkan'' Yellowstone, z wywołanej zaś przezeń apokalipsy ocaleją jakoby tylko Europa Wschodnia i Syberia... Tak więc o ile Ukraina w zamyśle ''anglosaskich globalistów'' ma zostać ''niebiańską Jerozolimą'' i ''nowym Izraelem'', to najwidoczniej w dorzeczu Wisły powstaną ''Stany Zjednoczone Polski'', o których tyle prawił Max Golonko - prawdziwy zeń wieszcz narodowy! W sumie dlaczego by i nie, z dwojga złego wolę to niż ''ruski mir'', albo niemiecki ''grossraum'', byle tylko nie wciskano nam lewackiej Kalifornii, a jeśli już prawicowy Teksas. Mówiąc zaś poważnie: być może Amerykanie forsują tak antyPiSowski zamach stanu, albowiem uznali lepiej, kiedy Julkom i Oskarkom przyjdzie wojować za ''uśmiechniętą Polskę'' z aborcją na pełnej i bez Czarnka, gdyż nie będzie już wtedy dla nich wymówek. Nikt im jeszcze nie wytłumaczył niebożętom, że naród ni państwo nie stanowią przedmiotu kontraktu, ''umowa społeczna'' jest przecież liberalnym mitem. Nawet pasujące najbardziej do owego wzorca pierwsze wspólnoty amerykańskich kolonistów nie powstały li tylko wolą swych członków, lecz działały na mocy przywileju nadanego przez władzę monarszą królów Anglii i jedynie w zakreślonych przez nich ramach. Pomijając jednak problem, jak z wynarodowionej swołoczy nadwiślańskich abderytów zrobić żołnierzy swego kraju, nie pasuje to do tezy o klarującym się nowym ''resecie''. Chyba, że nie idzie wcale na zawarcie trwałego pokoju, a coś w rodzaju zbrojnej równowagi sił na podobieństwo obu Korei, wymagającej przeto permanentnej mobilizacji wojennej [ acz wygląda, iż nadchodzi jej kres! ]. Tak więc jankeskie intencje pozostają dla mnie wciąż niejasne do końca np. jeśli amerykańskie firmy utracą sute kontrakty na budowę elektrowni atomowych w Polsce, winić za to mogą jedynie własny rząd, który najwidoczniej poświęcił interesy swych przedsiębiorców dla mętnych układów z Niemcami - i może Rosją...

sobota, 30 grudnia 2023

Liberalizm jest wrogiem wolności.

Nie chciałem zanadto rezonować w okresie Świąt, ale teraz już uleje mi się nieco jadu, bo nie widzę powodu dla przymusu zabawy, szczególnie gdy karnawał w tym roku zapowiada się wyjątkowo ponury. Bowiem do szału doprowadza mnie żałosne skomlenie PiSdusi o rzekomej ''dyktaturze'' PO - coś takiego w wykonaniu formacji odwołującej się do dziedzictwa piłsudczykowskiej sanacji!!! Sam Józef chyba przewraca się w grobie widząc, jakich dochował się epigonów we współczesnej Polsce. Należy stąd orzec jasno, iż PiS przegrał poniekąd na własne życzenie, usiłując przeciwstawić ''libekraturze'' pułkowników PO własną wersję ''narodowej demokracji''. Poronionej tak samo jak przedwojenna, stąd obecnie to przeciwnicy PiS odwołują się do sanacyjnych metod działania, dokonując zamachu stanu niczym majowy, acz bezkrwawego - póki co przynajmniej... Obwoływanie zaprowadzanego przez PO zamordyzmu ''dyktaturą'' jest zwyczajnie haniebne u polityków mających ambicje stać się następcami piłsudczyków. Dowodzi kompletnego pomieszania pojęć i fałszywego rozumienia wolności przez polityków PiS, niczym u liberałów przeciwstawiającego jednostkę państwu. Tymczasem państwo to my dla republikanów, gdyż ludzie mogą być wolni jedynie w takiej mierze, jak zdolni są rządzić się sami, nade wszystko budować niezbędne ku temu struktury administracyjne, cywilne co i wojskowe. Dopiero na owym tle widać, iż rzetelnie pojmowana dyktatura jest instytucją arcyrepublikańską i wolnościową, a co więcej ma charakter tymczasowy. Wcale też nie musi sprawować jej, rzekłbym zaś wręcz nie powinien wojskowy, lecz cywilny polityk, gdyż tak jak niedobrze jest kiedy ''cywilbanda'' pcha się żołnierzom w dowódcze kompetencje, tak samo armia nie powinna zajmować się tym na czym kompletnie się nie zna np. zarządzaniem ekonomią kraju. Dowodem junta Jaruzelskiego co i Pinocheta, który postanowił zwalczać socjalistyczną dżumę liberalną cholerą gospodarczą, zamieniwszy tylko radzieckich ''doradców'' Allende sprowadzonymi z USA ''czikago bojs''. Biorąc powyższe uważam stąd, iż Mariusz Kamiński powinien znaleźć się w więzieniu, acz pod diametralnie innymi zarzutami, niż stawiane mu przez takich ''pułkowników'' co Bartuś ''piroman'' Sienkiewicz. Przede wszystkim za pucowanie tego szkodnika Szymczyka, bo to pod jego komendą nafetowane bydło w policyjnych mundurach ledwie parę lat temu katowało uczestników, a nawet zwykłych obserwatorów ''Marszu Niepodległości''. Pomijam już co skurwiel odpierdolił z ukraińską bazuką, wybitnie szkodząc relacjom między Kijowem a Warszawą, jak bowiem traktować niczym wiarygodnego sojusznika kraj, gdzie komendantem głównym policji jest takowy pajacyna?! Czym sobie jednak przejebał kompletnie to swoją postawą w trakcie ''rewolty Julek'' - na boku całkiem zostawiamy stosunek do hierarchii kościelnej w Polsce, zwłaszcza jej obecnego stanu. Sam opowiadam się za najrychlejszym odspawaniem niepodległościowej prawicy od rzymskiego katolicyzmu, obserwując tempo w jakim zamienia się on w ''prawoczłowieczy'' NGOs, choć żywiłem jeszcze parę lat temu jakieś złudzenia w tym względzie. Doszło już nawet do tego, iż episkopaty Ukrainy, Afryki a po części i Polski muszą bronić chrześcijańskiej tradycji przed swym zwierzchnictwem z Watykanu! Nie o to wszakże się rozchodzi, lecz zasadę ''wolności religijnej'' na jakiej straży ma stać, w razie ataku na nią, każdy funkcjonariusz państwa z policjantem na czele. Osobiście mogę uważać np. ''rodzimowierców'' za bandę durniów, którzy w XXI wieku hołdują groteskowym zabobonom, wszakże gdyby tłum katoli, protesrantów, parchów czy kozojebów rzucił się palić im chramy, psim obowiązkiem Szymczyka byłoby wysłać podwładnych do ich obrony. Tymczasem dokonał on jawnej frondy, nie ponosząc zań najmniejszych choć konsekwencji! Przez co ''strasznemu dyktatorowi'' Kaczyńskiemu pozostało żałosne apelowanie do zwykłych katolików, by bronili swych świątyń w zastępstwie nie wywiązującej się ze swych obowiązków policji - skandal kurwa jakich mało. Ostatecznie zaś sytuację uratowali narodowcy i ''kibole'', w tym wielu neopogan, traktujących to jako wyśmienity pretekst dla rozjuszenia lewactwa, no i zmobilizowanie niepowołanej ku temu żandarmerii wojskowej. Dlatego owszem - Mariusz Kamiński winien znaleźć się w więzieniu, podobnie jak i pucowany przezeń komendant główny, acz nie z woli obecnej władzy ani pod stawianymi mu przez nią zarzutami.

PiS przez prawie dekadę rządów demonstrował żenującą wprost słabość wobec agresji swych przeciwników politycznych i teraz płaci za to należycie. Skoro wiesz, że za wrogów masz ordynarną bandę i sfanatyzowanych sekciarzy w jednym, nie cackasz się z nimi zaprowadzając wspomnianą republikańską dyktaturę. Nie pojmuję czego niby spodziewało się otoczenie Kaczyńskiego po TuSSku i jego gangolach? Dziś to oni przeprowadzają nad Wisłą faktyczny zamach stanu, ufni w poparcie Niemiec i co najmniej przyzwolenie ze strony obecnych władz USA. W czym niepoślednią rolę odgrywa synalek Brzezińskiego, bo pewnie  marzy mu się jak tatuśkowi ''rozszerzony Zachód'' od Vancouver po Władywostok, tylko ci uparci Rosjanie brużdżą temu odmawiając cholera wymiany ''nacjonalisty'' Putina na ''liberała'' Miedwiediewa. Inaczej Kobosko, człowiek o ewidentnie atlantyckich powiązaniach i faktyczny przywódca Trzeciej Nogi, gdyż Hołownia robi tam jedynie za ''gwiazdusia'' zaś Kosiniak polityczną ''przystawkę'', nie nawoływałby otwarcie do siłowej rozprawy z PiS. Dureń jedynie wyciągnie stąd pozornie logiczny wniosek, iż trzeba w takim razie Polsce zwrócić się ku Moskwie, gdyż ta prędzej znajdzie ponownie ''wspólny język'' ponad naszymi głowami z Berlinem a nawet i Waszyngtonem. Niech no tylko obrzydną już całkiem kacapom ''rupiący'' ich totalnie na kasę Azjaci, sami obwołają się na powrót częścią ''proklatego Zapada''! Tym bardziej, skoro bez niego nie są w stanie wykarmić swej populacji kurzymi jajkami wyhodowanymi na miejscu, stąd zmuszeni importować je z Turcji czy nawet Iranu:). Zapewne aby temu nie stać na drodze, służy trwająca właśnie pacyfikacja Polski oraz Ukrainy, pozbawianej przez Zachód należytego wsparcia zbrojnego, choć obym się mylił w owej kwestii. Tłumaczyłoby to również woltę Arestowycza, który siedząc w Nowym Jorku głośno wyrzeka na tamtejszych hipsterów, że im się nie chce wojować ni kalać harówką w amerykańskiej zbrojeniówce. Poza tym marudzi, iż Ukraina już przegrała stawiając na ''zgniły Zachód'', gdy należałoby dogadać się z Putinem, przedstawiając wespół z Rosją zbiorowy pozew przeciw Okcydentowi, który ''zdradził'' jednako obie ruskie nacje itp. głupoty. Jednakże gromy słane pod adresem amerykańskich co i europejskich decydentów nie przeszkadzają mu w licznych z nimi spotkaniach, oraz wygodnym życiu w samych USA. Na Ukrainie zaś obwołali go już wręcz ''ruskim agentem'', choć był on rzecznikiem władz w Kijowie podczas oblężenia miasta przez kacapskie hordy, a nawet miał koordynować ich ostrzał artyleryjski jako agent czy funkcjonariusz ukraińskiego wywiadu wojskowego. Typ nie siedzi bynajmniej na Kremlu, lecz buszował jeszcze całkiem niedawno po amerykańskim Kapitolu, przyjmowany przez kongresmenów i senatorów tak spośród Demokratów co Republikanów - z jawnym Stirlitzem by gadali? Jeśli więc zeń ''ruski agent'' to przewerbowany przez Jankesów, niczym WSIoki z TVN, całkiem możliwe więc, iż jak sugeruje jeden znajomy Arestowycz szykowany jest na ukraińskiego Baal-cerowicza, jako bardziej spolegliwy przywódca kraju niż Zełeński. Z nim jednak nie pójdzie im tak łatwo co z Kaczyńskim i Dudą, bo to nie żoliborski inteligent a tym bardziej krakowski [ tfu! ], lecz krzyworoski ordynus rodem ze wschodniej, rosyjskojęzycznej do niedawna Ukrainy. Obcesowo, chamsko wręcz traktujący swych przeciwników w kraju, jak i zagranicznych partnerów o czym przekonały się min. polskie władze, gdy tylko skończyły się wzajemne uściski a poczęła brutalna gra interesów między oboma państwami. PiS podobnie jak w konfrontacji z POjebstwem i tu wykazał się zawstydzającą wprost nieudolnością, nie pojmując jakby, iż nie bierzemy udziału w krucjacie ''demokracji przeciw totalitaryzmowi''. Kierując za to żywotnym interesem Polski, wspieramy w morderczym zmaganiu dwóch sąsiednich posowieckich mafii politycznych mniej z nich dla nas groźną, gdyż słabszą i bez broni nuklearnej. Formacja Kaczyńskiego nie zadbała też najwidoczniej, by ze swym przekazem dotrzeć do samych Ukraińców, skoro w ichnich mediach praktycznie nie istnieje, zaś Polskę reprezentuje tam Misiek Kamiński, albo co gorsza Michał Broniatowski JPRDL. Najrozsądniejszym zaś z Polaków wypowiadających się na Ukrainie jest stary komuch Piotr Kulpa, który był wiceministrem w rządzie Marka Belki. Wygląda więc na to, iż podobnie jak w starciu z UE, jeśli idzie o rzekomą ''politykę giedroyciowską'' a już nie daj ''prometejską'' na Wschodzie Europy, PiS ogranicza się głównie do głoszenia frazesów bez pokrycia - tacy z nich następcy piłsudczykowskiej ''sanacji'', psia ich mać!

Na pewno nie zastąpi ich w tym względzie beznadziejnie zliberalizowana Konfederacja, formacja nieudacznych kucerzy mądrzących się o ekonomii a nie potrafiących nawet porządnie napisać ustawy podatkowej. Wespół z przecwelonymi wolnorynkowo postnarodowcami pokroju Bosaka, zdążających jednako śmiało by skończyć niczym węgierski Jobbik, albo szkoccy ''niepodległościowcy'' sponsorowani przez Sorosa. Potrzeba w tym celu ugrupowania rzeczywiście nacjonalistycznego, a przy tym bez endeckiej skazy, jaka zadecydowała o porażce PiS, natomiast kwestię czy powstanie takowego jest obecnie możliwe nad Wisłą pozostawiam otwartą. Biorąc powyższe, na niepojęty amok ze strony władz w Kijowie zakrawa, iż pchają kraj do UE, skoro jak trafnie wskazuje ukraiński filozof Serhij Forkosz, którego wielu z uczniów walczy teraz na froncie, własne państwo nie jest dla nich tematem abstrakcyjnych rozważań, a kwestią dosłownie egzystencjalną! Ukraińcom przyjdzie jeszcze zapłacić srogo za ów okropny błąd dziejowy i pozorną jedynie alternatywę dla kursu na Moskwę, poniekąd na własne życzenie i niezależnie od wspomnianej indolencji PiS w dziedzinie polityki informacyjnej we wschodniej Europie. Bowiem wojna na Ukrainie stanowi dowód konieczności państwowej i narodowej suwerenności w XXI wieku, tudzież znakomity probierz ile faktycznie są warte frazesy tak o ''wolnym świecie'' co i ''ruskim mirze''. Ukraińcy zdradzający swój kraj na rzecz Rosji zostali przez nią ordynarnie, po knajacku wydymani czego wykazaniu poświęciłem ostatni, nadto obszerny tekst na drugim ''antyblogu'', z konieczności i tak pobieżnie traktując ów temat. Natomiast reszta lojalna wobec własnego państwa przekonuje się właśnie boleśnie, co znaczy wisieć na cudzej klamce, zależąc od wsparcia zbrojnego i finansowego ''liberalnego Zachodu''. Prawda wygląda tak, iż żaden ''dobry wujek'' z Ameryki, czy tym bardziej Moskwy ni Berlina, nie wyręczy Ukraińców w zadbaniu o własne dobro, to samo rzecz jasna tyczy i nas Polaków. Tymczasem w desperackiej pogoni za iluzją i powodowani zwykłym dziejowym tchórzostwem, gremialnie przyssali się oni do cyca Wielkiej Matki Brukselskiej. Akurat kiedy innym sąsiadom Rosji, czy to bezpośrednio dotkniętym jej agresją [ Ukraina ] lub póki co zagrożonym jedynie [ Kazachstan ], albo przez nią stłamszonym [ Białoruś ], przyszło już żyć w surowych realiach dyktowanych przez zbiorową psychopatię Moskali. Wreszcie mogą oni bowiem zostać sobą, uwolniwszy się od więzów narzucanych im dotąd przez idealistyczny niemiecki imperializm, tudzież ''żydobolszewicki'' prometejski mesjanizm, wypróżniwszy się potężnie sąsiadowi na podwórko, jak tylko oni to potrafią. Najchętniej zalewając cały świat własnym gównem, jeśli ich się nie powstrzyma, gdyż uwielbiają się w nim tarzać niczym wieprze robiąc wszędzie chlew. Dowodem ostatnia afera z gołą ''wieczerinką'' Nastii Iwlejewej, prawdziwej carycy wulgarnego ''glamouru'' i uosobienia ''faszyn from raszyn'' w jego współczesnym wydaniu. Prowadzącej min. show z transwestytami o nazwie ''królewskie kobry'' jeszcze po inwazji na Kijów, wpisującej się swym wystawnym, ''szykarnym'' trybem życia w dotychczasową politykę rosyjskich władz. Twierdzących do niedawna, iż wszystko idzie ''po planu'', sankcje jakoby ''nie działają'' i ogólnie jest ''charaszo'', jak gdyby nigdy nic. Wszakże żarty się skończyły kiedy wyszło na jaw, że z ekonomiką kraju nie jest wcale tak dobrze, jak to na liberalnym Zachodzie malują. Nawet czołowi decydenci, jak obecny mer Moskwy Sobianin poczęli głośno przyznawać, iż sławetny ''zwrot ku Azji'' w wykonaniu Rosji nie powiódł się, gdyż cywilizacje ''turańska'', chińska tudzież ''bramińska'' okazuje się traktują Kacapię jeszcze bardziej obcesowo, niż przebrzydły Okcydent. Nade wszystko jednak coraz więcej samych Rosjan poczęło odczuwać bolesne skutki trwającej drugi rok wojny, bowiem łatwo drzeć ryja na chwałę ''ruskiego miru'', póty nie przychodzi płacić zań z własnej kieszeni, a nawet krwią swych bliskich lub samemu. Oczywiście to samo tyczy ''wolnego świata'', wystarczy zastanowić się choćby, iluż to z uczestników ''tęczawych'' parad bezradności gotowych jest walczyć zbrojnie z jawnie ''homofobiczną'' Rosją? Zapewne niemało homoseksualistów robi to właśnie teraz w szeregach ukraińskiej armii, wszakże należałoby ich w takim razie zapytać co sądzą o kierownictwie ukraińskiego ruchu LGBT, które spieprzyło przed rosyjską inwazją do Berlina. Życząc stamtąd jeszcze śmierci ukraińskiemu ultrasowi Jewhenowi Karasiowi za to, iż ten jest zdeklarowanym ''homofobem'', choć tkwiąc w okopach gdzieś na Zaporożu chroni on także ich pedalskie, zryte całkiem dupska - warto by to jednak docenić bez akceptacji dla jego poglądów.

Rzecz jasna surowe kary administracyjne i finansowe, jakie spadły na uczestników orgietki Iwlejewej na czele z nią samą, nie oznaczają w żadnym razie ''konserwatywnego zwrotu'' Rosji. Zwyczajnie władzom na Kremlu poczęło brakować środków na karmienie wszystkich przedstawicieli swych ''yelit'', kołderka robi się coraz krótsza i nie starczy już dla takich, jak ''Nastiusza''. Poza tym trzeba było rzucić kogoś na pożarcie masom zwykłych Rosjan, coraz bardziej rozeźlonych pogarszającą się gwałtownie sytuacją gospodarczą i polityczną kraju. Najwyżej puszczalską Iwlejewą i pedała Kirkorowa zastąpią wiecznie zapijaczonym Lepsem i Cziczeriną, której narkotyki już dawno zeżarły całkiem mózg. Twarzą ''kampanii prezydenckiej'' Putina ostał się zaś właśnie gwiazdor ''Szaman'', noszący arcyruskie blond-dredy twórca ''patriotycznego rocka''. Skądinąd rozwodnik, żyjący obecnie ze starszą odeń o kilkanaście lat MILFą, a jego była żona [ takoż ''pieśniarka ludowa'' ] miała go zdradzać z facetem również w ''dojrzałym wieku'', oboje więc najwidoczniej cierpią na ''geriatrofilię''. Nic strasznego, ale skoro moskiewska władzuchna poczęła tak moralizować, warto i jej zajrzeć w ufajdane dość mocno gacie. Przyznać stąd należy, iż ''Szaman'' pasuje do rozwodnika Putina, futrującego niebotycznymi sumami z publicznej kasy swe kochanki i bachory, jakie z nimi począł. Uprawiającego moralizatorstwo jedynie na pokaz, podobnie jak reszta z jego najściślejszych współpracowników, która po staremu będzie mogła chlać, rypać kurwy i wciągać najlepszą kokainę, jak rosyjska generalicja za sute łapówki od członków moskiewskich elit, opłacających nimi ''absencję'' swych synalków na froncie. Co najwyżej pośle się tam paru tych, jacy wypadną z łask imperatora, gdzie doświadczą prawdziwej ''gejozy'' rozbierani do naga przy najmniejszej choć niesubordynacji i upokarzani publicznie zmuszaniem pod groźbą użycia broni do ''innych czynności seksualnych''. Głusząc już nie tylko wódą, ale i narkotykami swój strach i fizyczny ból, jak reszta zwykłych żołnierzy pochodzących najczęściej z rosyjskiego plebsu. Muszę więc przyznać, iż kolejny raz stanowczo przeceniłem Rosję sądząc, że jej rzekomy ''konserwatywny zwrot'' jest obliczony li tylko na użytek ''pożytecznych idiotów'' z amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej prawicy. Nie przyszło mi bowiem do głowy, że tacy propagandyści reżimu, jak jawny pedał Anton Krasowski sami są w stanie zrobić sobie krzywdę i począć żreć się między sobą już teraz, w trakcie wojny. Trudno bowiem wierzyć serio w jego ''zatrucie'' jakoby przez ukraińskie tajne służby, skoro w mieszkaniu znaleziono wraz z nim martwe ciało młodego kochanka, znanego moskiewskiego aktora. Najwidoczniej panowie urządzili sobie kameralną ''wieczerinkę'' i albo sankcje spowodowały obniżenie jakości dostępnego na rynku ''towaru'', do którego dilerzy zmuszeni są dosypywać wszelkie świństwo aby wyjść na swoje, albo też sami pomieszali coś nie tego lub zwyczajnie przedawkowali za dużo ''białka''. Ewentualnie pozostaje jeszcze wersja romantycznego, wspólnego samobójstwa a la ''Romeo i Julian'':). Pojmuję daleki od entuzjazmu nastrój rosyjskich elit, skoro jak trafnie wskazuje z aresztu Girkin, mimo ''bohaterskiego'' odparcia kontrataku znacznie słabszego przeciwnika przez armię Szojgu, kremlowska ''specoperacja'' wojskowa nie dosięgła żadnego ze swych celów i w drugim roku jej trwania końca wciąż nie widać. Bowiem ostatnie ''sukcesy'' kacapskich wojsk na lądzie są więcej niż pozorne, trudno bowiem za takowe uznać realnie wymęczone zdobycie przedmieść Doniecka, jakim jest zrujnowana już całkiem Marinka, a podobnie będzie z ewentualnym wzięciem Awdiejewki. Co najważniejsze jednak, Ukraińcy sukcesywnie unicestwiają Flotę Czarnomorską podważając sens jej obecności na Krymie, który w takim razie do czego jeszcze u cholery potrzebny jest Rosji?! Od niego i Sewastopola przecież wszystko się poczęło, już w latach 90-ych gardłował w owej sprawie ówczesny mer Moskwy Łużkow i jemu podobne wielkomocarstwowe spierdoliny z rosyjskich elit władzy. Pierwsze stąd podejście do zajęcia Krymu przez Rosję nastąpiło jeszcze za Jelcyna, drugim zaś była zbrojna próba sił między Moskwą a Kijowem o Tuzlę za wczesnego putinizmu na pocz. nowego stulecia. Za każdym razem wojna dosłownie wisiała na włosku, o sewastopolską bazę Floty Czarnomorskiej szły dzikie awantury wśród deputowanych do ukraińskiej Werchownej Rady, a teraz co - okazuje się jakoby nie miało to większego znaczenia, bo Rosjanom kosztem niesłychanych strat udało się wziąć jakąś kupę gruzów, obrócone przez nich w perzynę donbaskie miasteczko? Tylko bez jaj, proszę.

Owszem, nie jest to pogrom morski na miarę Cuszimy, niemniej wyeliminowanie praktycznie blisko piątej części marynarki wroga przez kraj pozbawiony własnej floty zbrojnej to nie lada sukces. Dlatego nie widzę powodów dla panikarskiego tonu zachodniej prasy, jak i sekundującego jej Arestowycza, choć w tym jednym akurat ma rację, iż wojna na taką skalę stanowi nadzwyczaj trudną próbę dla ukraińskiego, słabego państwa i jego nacji jeszcze bardziej skłonnej do warcholstwa, niż my Polacy. Czego dowodem afera z ''Kernelem'', bodaj największym tam potentatem rolnym, jakiego główny właściciel niejaki Werewski był politykiem prorosyjskiej partii Janukowycza, a ostał się teraz mniemanym ''patriotą'' swego kraju. Cwaniaczek kombinuje niestworzone przekręty, byle ciągnąć kasę z frajerów np. wymyślając wespół z ukraińskim MSZ akcję pt. ''miód z pól minowych''... Niby że to pszczoły będą zbierać z nich pył kwiatowy do chyba pancernych uli, skoro trzeba by je umieścić w przyfrontowej strefie walk, po czym zmilitaryzowane najwidoczniej ''oddziały pszczelarskie'' zrobią z nich miód, jakim dyplomaci Kijowa mają obdarowywać zachodnich polityków, jednym słowem żenująca chucpa. Na szczęście ''żłopa'' Werewskiego postanowili wespół przywołać do porządku tak polscy, co i ukraińscy udziałowcy mniejszościowi ''Kernela'', na czele z Rafałem Rzeszotarskim i Pawłem Bojką. Tak właśnie należy postępować, zamiast wykorzystywać tylko aferę do grzania antyukraińskich nastrojów, jak Ksysiu Bosak i jemu podobne kucfederackie spierdoliny, tudzież ignorować problem co do czasu czynił PiS obudziwszy się zbyt późno. Przegrywając więc przy urnach poniekąd na własne życzenie, czemu wydatnie pomogły nie tylko Niemcy, ale i ''sojusznicy'' zza oceanu co politykom formacji Kaczyńskiego trzeba dogłębnie przemyśleć, jeśli chcą jeszcze kiedykolwiek powrócić do władzy nad Wisłą. Przede wszystkim nie można dopuścić, by jakiś osiłek nasłany przez ''Sienkiewkę'' swobodnie roztrącał polityków partii do niedawna rządzącej, szturmując gabinet prezesa tv. Należy mieć stąd własnych, jacy bydlakowi w razie fizycznej napaści złamią rękę, a jak trzeba to i skręcą kark zamiast ograniczać się do żałosnego gardłowania o ''zagrożonej demokracji''. Niczego to nie zdziała wobec przemocy ze strony kanalii, jakie cynicznie łamią ''praworządność'' i ''konstytutę'' na które dopiero co gromko się powoływali. Polemizować z bezczelnym chamem czy kołtunką można jedynie za pomocą kija - póty decydenci PiS nie nauczą się tego, będą zbierać od wrogów srogi łomot. Żenująco wygląda kreowanie Lichockiej i Rachonia na domniemanych obrońców wolności słowa, acz słusznie postawili się, bo z gangusami TuSSka inaczej nie wolno. Nie mam nic przeciwko stosowaniu rozwiązań siłowych w polityce, byle służyły one zachowaniu realnie choć resztek suwerenności państwowej i narodowej kraju. Tak właśnie postąpili piłsudczycy, którzy uratowali Polskę przed demokracją parlamentarną zaprowadzoną przez endeków, jaka zgubiłaby rychło świeżo odzyskaną niepodległość, gdyby sanacyjni pułkownicy nie postąpili należycie z ówczesnymi obrońcami ''konstytuty''. Niechże więc PiS pocznie wreszcie traktować serio dziedzictwo polityczne swych patronów, albo ustąpi tym co zrealizują je w obecnych warunkach! Wprawdzie nie widzę kto niby miałby to zrobić, skoro wszystkie ''Szturmy'', NOP-y i ONR-y robią póty co za plankton, jednakże tak jak dotąd postępować demoliberalnymi metodami dłużej już się nie da. Bowiem parodiując ''sanację'' PO i przystawki szerzą chaos w państwie, dążąc w perspektywie do jego upadku i ponownego rozbioru, nikogo nie namawiam przy tym, aby w pozornej tylko kontrze ostawał się nowym ''wyklętym'', ale jakaś postać ''liberum conspiro'' odporna na prowokacje Bartusia piromana staje się w obecnej sytuacji wręcz niezbędna. Dlatego ''Ziemkiewicz won z prawicy!'', parafrazując hasło samego redaktora sprzed lat, gdyż cwaniaczek szerzy szkodliwe bzdety, jakoby za porażkę wyborczą PiS odpowiadała jego rzekoma ''sanacyjność''. Samego Kaczyńskiego mianując z uporem maniaka ''komendantem'', choć zdecydowanie bliżej mu jako politykowi gabinetowemu do znienawidzonego przezeń Dmowskiego - nie poglądami rzecz jasna, a charakterem i ''narodowodemokratyczną'' formułą podległej mu partii.

ps.

Poniewczasie spostrzegłszy, iż wyszło mi zaprawione mocno goryczą podsumowanie roku, a nie chcąc kończyć go aż tak ponurym tekstem postanowiłem poczynić krótki, dość żartobliwy sądzę dopisek. Podzielę się stąd moją prywatną ''teorią spiskową'', jaką należy traktować z ironią, acz po części i nieco serio. Otóż uważam internetowe porno za kapitalne narzędzie mapowania zbiorowej nieświadomości mas, dlatego tradycyjnie już sprawdzam podsumowanie najchętniej wybieranych kategorii przez użytkowników PornHuba w danym roku, uszeregowane wedle krajów. Bowiem sądzę mówi to wiele o stanie ducha, jak by to kuriozalnie nie zabrzmiało, zamieszkujących je nacji. Polska niestety pozostawała w 2023 światowym mocarstwem jeśli idzie o MILFy, czyli seks ''mamuśki'', wraz z państwami nadbałtyckimi. Natomiast na żyjących w cieniu Kremla Białorusi, Kazachstanie i zmagającej się z nim Ukrainie, bezwzględnie królowało już REALITY... I czyż widomym dowodem na powrót Rosji do siebie nie jest, iż carem została tam kategoria ''Russian'', choć jeszcze parę lat temu krajem władał ''Hentai'', czyli japońskie kreskówkowe porno? Wszakże ''zwrot ku Azji'' samych Moskali zesr... się, pozostało im więc swojskie ''snochactwo'', czyli rypanie krewniaków:). Ponieważ upuściłem mocno żółci z wątroby, wbrew początkowym deklaracjom finał będzie jednak dość karnawałowy, acz nieco melancholijny. Zanim przejdę do tańców zastrzegam, iż taki ze mnie ''ukrainofil'', że uważam Banderę i Szuchewycza za antypolskich terrorystów, którzy powinni skończyć na szubienicy jeszcze przed wojną. Pierwszy za zorganizowanie zamachu na sanacyjnego ministra Pierackiego, drugi zaś mord polskiego kuratora szkolnego we Lwowie. Tak by się stało, niestety w trakcie ich procesów II RP zrezygnowała z kary śmierci, zaiste wielki błąd kosztujący wiele Polskę! A teraz przejdżmyż do korowodu:




Trochę dziecinnej nieco, za to uroczej turecczyzny dla kontrastu:


...i coś w sam raz na posylwestrowy zjazd o 4.00 nad ranem - ściana dźwięku kompozycji ''In C'' Terry Rileya, w jazz-rockowym wykonaniu grupy The Styrenes [ zwłaszcza fragm. gdzieś od 9 do 18 min. i finał ]:

 

Do siego!

sobota, 23 grudnia 2023

Kraina U[E]bu.

Afera z wrogim przejęciem ''mediów PiS'' przykryła niemal całkiem zgodę tuskowego [nie]rządu na wtrynianie Polsce nachodźców. Ewentualnie srogie opłacanie się, jeśli ich nie chcemy, tym samym migrant stał się kolejną walutą rozliczeń międzynarodowych, mając przypisaną mu konkretną cenę, niczym niewolnik. Cóż, przyjdzie więc nam Polakom [ tym co się jeszcze za nich uznają ] żyć w przysłowiowej ''krainie Ubu'' - Zjednoczonej Europie, czyli nigdzie... Model jej stanowi sama Bruksela, gdzie wydumana nacja ''unijczyków'' żyje w hermetycznym środowisku biurokracji, bezpiecznie [ póki co ] odgrodzona od otaczającej ją masy Afrykanów i Azjatów. Wykorzenionych przeważnie ze swych macierzystych kultur, a nie zintegrowanych ze swym nowym miejscem zamieszkania, gdyż nie ma dosłownie z czym. ''Europejczyk'' bowiem dziś to już całkiem puste pojęcie, kompletnie niemal wyzute z wszelkiej treści, stąd może nim być nawet standardowy Ahmet czy inszy Mokebe. Nie mają więc racji zarówno entuzjaści, co i przeciwnicy centralizacji UE, utożsamiając ją zwykle jednako z budową europejskiego ''hiperpaństwa'' - takowe nie powstanie zwyczajnie dlatego, iż nie istnieje żaden ''naród europejski'', który miałoby ono reprezentować. W zamian jest tylko bezkształtna masa, czy właściwie już rój coraz bardziej wyalienowanych jednostek, wyzbywających się poniekąd na własne życzenie jedynego bodaj narzędzia budowy wspólnoty, jakim pozostało jeszcze państwo narodowe. Wyjaśnienie owego procesu zawiera się w pojęciu ''ponadgranicznego arbitrażu pracy'' [ przywołuję je za rozkminą red. Kożuszka ], obejmującym tak relokację kapitału i produkcji poza Europę [ oraz USA ], co i sprowadzanie do niej nachodźców. Pierwsze pozwoliło zachodnioeuropejskim [ i amerykańskim ] elitom oderwać się od tubylczej ludności, podkopując niemal całkiem status białego proletariatu i osłabiając pozycję związków zawodowych, niwecząc tym samym wywalczony przez nie model państwa opiekuńczego. Drugie natomiast stanowi bat na rodzimy plebs, umożliwiając dumping płacowy dzięki tym z migrantów, którym chce się jeszcze pracować, zaś cała reszta z nich zasila niezwykle ważną w gospodarce konsumpcyjnej, gigantyczną ''szarą strefę'' obejmująca handel narkotykami, masową prostytucję etc. Gangsterzy swym hedonistycznym trybem życia nakręcają koniunkturę na dobra luksusowe, wymagając jako oznak statusu drogich samochodów, markowych ubrań, bywa nawet wystawnych rezydencji. Popełniane zaś przez nich gwałty i morderstwa stanowią z ekonomicznego punktu widzenia nieuniknione koszta, zresztą i tu producenci broni i materiałów wybuchowych mogą zacierać ręce. PKB jest zaś obojętne, iż dewastuje to ład społeczny w tym co jeszcze nazywa się ''Europą'', właściwie nie wiadomo już czemu, niwecząc spoistość etniczną zamieszkujących ją historycznych nacji, czy raczej tego co z nich pozostało i wciąż uporczywie trwa przy swoim. ''Unijczycy'' muszą więc je znicestwić do końca, za pomocą kombinacji medialnego prania mózgów, finansowego szantażu i korupcji, administracyjnej ''[bez]praworządności'' oraz nachodźczym masom ofkors. Nawiasem Rosja postępuje dokładnie tak samo na zajętych przez się terytoriach Ukrainy, tyle że na własną toporną modłę, czego obrazem ''Mariupolbad'' zasiedlany migrantami z Azji Centralnej i rosyjskiego Kaukazu. Tak więc za niedługo w tym co zwano niegdyś ''Europą'' ostanie się jedynie unijna biurokracja, w otoczeniu tłumów ''Afrykazjatów'' - dystopia ta przybrała już realny kształt w Brukseli, a obecnie przerzuty owego raka pustoszą resztę krajów UE. W tym niestety i Polskę...


wtorek, 17 października 2023

Powyborowie.

Wielce raduje mnie rezultat ostatnich wyborów, tym bardziej, że sam nie dołożyłem doń ręki. Dzięki niemu bowiem lada moment przynajmniej części z antyPiSowskich wyborców własne łajno wyląduje na twarzy. Szczególnie licznym wśród nich emerytom i urzędnikom państwowym - kto ma jeszcze czelność bredzić o ''przekupywaniu socjalem''?! Oni bowiem w swej głupocie sądzą, że ów ''koniec rozdawnictwa'' będzie tyczył jedynie tak pogardzanej przez nich ''hołoty od pińcest'', tymczasem zajebią ich właśnie swoi, a nie miękkim chujem robiony PIS. Nie tyle nawet zżulony niemal całkiem i w istocie przegrany Tusk, co nade wszystko Hołownia. Bowiem to właśnie takowe mazgaje okazują się zwykle najgorszymi sukinsynami, a nie żadne tam mięśniaki czy insi pozerzy, co zazwyczaj jedynie kozaczą. Kwestią więc tylko czasu są nad Wisłą sceny jak z Francji, gdzie policja brutalnie pałowała desperatów w togach sędziowskich, przykutych w proteście do ogrodzeń likwidowanych przez Macrona sądów - nie mogę się wprost doczekać tego samego z naszymi KODerastami i Iustytkami:). Durnie będą słać wtedy apele na przysłowiowy Berdyczów dziwując się w swej głupocie, czemuż to Wielce Szanowna Komisja Ojropejska tym razem nie staje w ich obronie, lecz brzydko milczy. Dobije zaś ową swołocz obwołanie jej w TVN i ''odzyskanej'' z łap PiS TVP ''PiSdzielcami'' i ''roszczeniową hołotą'', śmiącą wszczynać burdy przeciw tym razem już ''słusznej'' władzy. Samym PiSowcom również przyda się zsyłka do ław opozycji, gdyż na mocy pokracznej logiki władającej polskim życiem politycznym kolejnej kadencji sprawowania rządów już by nie przetrwali, zwyczajnie jak przewidywałem odjebałoby im całkiem z braku realnej konkurencji. Co tu kryć, to zapewne ostatnie wybory parlamentarne Kaczyńskiego, nieuchronnie przecież kończy mu się ''resurs biopolityczny'', a gdyby brakło patriarchy Morawiecki z Ziobrą rzuciliby się sobie do gardeł na równi z pomniejszymi frakcjami partyjnymi, tak zaś otoczeni pospólnym murem wrogości zmuszeni zostaną do trwania razem na dobre co i złe. Szczególnie Ssakiewiczowi wyjdzie na korzyść odcięcie od publicznej kiesy, bo spasł się na niej do tego stopnia, że lada moment a by pękł. Poza tym PiS ma za swoje, tak bowiem kończy się prowadzenie sanacyjnej polityki endeckimi metodami. Do niedawna rządzącym uwidziało się zaprowadzać ''narodową demokrację'' w sytuacji, gdy zdecydowana większość post-Polaków już nie czuje żadnej wspólnoty z własnym narodem ani państwem, i to na czele z jego funkcjonariuszami, wybrała bowiem radykalny indywidualizm i de facto globalizację. Bynajmniej dlatego, że nie oddali głosu na PIS, bo czy owa formacja rzeczywiście reprezentuje dążenia niepodległościowe Polski jest kwestią co najmniej dyskusyjną, ale przez poparcie dla sił faktycznie antypaństwowych, cokolwiek by tam one głośno nie deklarowały. Nikogo zaś nie należy chronić przed nim samym - co do mnie zaprowadziłbym dla wszystkich mniemanych liberałów wolny rynek na pełnej kurtyzanie. Żadnych podatków, ZUS-u, państwa, narodu, rodziny, tylko goła jednostka, która wszakże ma faktycznie żyć na własny rachunek. Gwarantuję, że podniósłby się wtedy wrzask wniebogłosy, a pierwszymi gardłującymi byliby oczywiście sami ''wolnościowcy''. Ludzie muszą wreszcie zacząć ponosić konsekwencje własnych nietrafionych często wyborów życiowych, należy przestać ich przed tym chronić, tym bardziej skoro tego nie pragną. Oczywiście nie żywię najmniejszych złudzeń, aby zdecydowana większość z nich była zdolna do pojęcia owego prostego związku przyczynowo-skutkowego, ale doprawdy nie dbam o ich durne mniemania, sami się bowiem zaorali chcą tego czy nie i co objawi się im już niebawem. W każdym razie prawdziwy triumf wyborczy Trzeciej Nogi Hołowni oznacza głównie klęskę Tuska, a nie Kaczyńskiego, gdyż PO nie udało się tym samym zmonopolizować ''totalnej opizdycji'', jak zamierzała. Tak więc ''partia pruska'' nad Wisłą będzie odtąd kontro[lo]wana przez Amerykanów, jacy mają też swoją ''wtykę'' w samej Pedofilii Obywatelskiej, którą to funkcję pełni Czaskosky. Nie ziębi mnie to ani grzeje, nie żywię bowiem najmniejszych złudzeń zwłaszcza co do obecnych USA, to jedynie mniejszy syf od kontynentalnej ''osi zła'' Paryż-Berlin-Moskwa, niemniej o żadnym odzyskaniu pełnej władzy nad Polską przez Niemcy mowy nie ma i być nie może. Ostatnie głosowanie okazało również dowodnie, że liberalny - czyli większościowy obecnie nad Wisłą - elektorat ma już serdecznie dość wiecznych wygłupów korwinowców i prokacapskiej szurii. Tym należy tłumaczyć wyborczą porażkę, lecz nie klęskę Kucfederacji i zdecydowanie ponad oczekiwania zwycięstwo Trzeciej Nogi, czyli PSL po liftingu sposobem ''na Szymusia''. Szczególnie raduje potężne upokorzenie Kurwina przegraną znaczną liczbą głosów i to z kobietą:). W dodatku żadną tam feminazistką [ Boże broń! ], ale prawniczką Ordo Iuris - już widzę oczętami wyobraźni swemi ów mózgojeb, jaki budzi to u lewackich ''sióstr'', w tym akurat Janusz jest praw, ale i tak **uj z nim. Doprawdy, nic lepszego nie mógłbym sobie pod tym względem wymarzyć...

W każdym razie nie mam najmniejszego zamiaru histeryzować, że ''Finis Poloniae'', jak wielu wyborców obozu do niedawna jeszcze rządzącego. Powinien on w zamian potraktować to jako gorzką nauczkę, by pojąć wreszcie ową paradoksalną myśl płynącą z ''sanacji'' Piłsudskiego, że wolną Polskę można ustanowić tylko wbrew zdecydowanej większości samych Polaków, już z przedrostkiem ''post-''. Bynajmniej dlatego powtórzmy, że nie popierają PiS, ale iż swym wyborem opowiadają się już za innym zupełnie światem chcąc tego lub nie. Liberalnym i zglobalizowanym, jaki jest mirażem dogorywającym właśnie na naszych oczach, z którego przyjdzie im się w przeraźliwy dla nich sposób obudzić, jak wesołkom z izraelskiej techno-imprezy zarzynanym przez ''innosemickich'' rezunów. Bowiem UE stanowi kompletną geopolityczną nicość, niezdatną całkiem do stawienia czoła wyzwaniom, jakie wkrótce i nas czekają a nowa koalicja rządząca RP tylko je pogłębi, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wszakże stanie się tak wedle życzenia większości drogich rodaków, jacy będą mieć za swoje a też dawno powinni, dlatego gdyby PiS miał jaja zsyłałby wszystkich nachodźców do miasteczka Wilanów:). Kreatury z zamkniętych osiedli opowiadają się za otwartymi granicami kraju, sądzą bowiem w swej głupocie, że mury i uzbrojeni po zęby strażnicy ich ochronią, gdy nastanie prawdziwa dziejowa rozpierducha. Cóż, w Buczy również luksusowe apartamenty posiadali najzamożniejsi Ukraińcy... A przyjdzie nieuchronnie taki czas, że nie będzie już gdzie spierdolić, w żadne Alpy czy na insze Teneryfy, zapewniam. Wtedy zaś bez solidnego fundamentu państwa, jakim jest armia na miejscu nie przetrwasz, choćbyś się zaszył w bunkrze z całym arsenałem wszelkiej broni i zapasami na 100 lat. ''Obywatele świata'' sczezną wtedy jako pierwsi i bardzo dobrze, wszystkie zaś ONZ i WHO okażą się tym, czym były w istocie - bezsilnym gównem. Dlatego polskim patriotom pozostają nie demokratyczne gierki, lecz jak zawsze ''liberum conspiro'', i to nie tyle przeciw wrogom zewnętrznym, co nade wszystko ''wsobnym'', jacy bez złudzeń zawsze tu w ''prywislanskim kraju'' występowali nadzwyczaj obficie. Surowy autorytaryzm i republikańska dyktatura w jej pierwotnym, rzeczywiście wolnościowym sensie to jedyna formuła na zachowanie autentycznie niepodległej Rzeczpospolitej, której nie będzie bez nowej Berezy. Tyle z mej strony cierpkiego jak dobre wino ''powyborowia''.


niedziela, 16 lipca 2023

Rosja jest jak Hunter Biden.

...ćpun, kurwiarz i degenerat, który pierdolił wdowę po swym zmarłym bracie. Zdeprawowany oszust stanowiący zagrożenie dla własnego kraju, lobbując u ojca w interesie chińskich i rosyjskich agentów wpływu. Bogaty z urodzenia przegryw, notorycznie gubiący laptopy z kompromatami na samego siebie. Mimo to stary Biden raz za razem wyciąga niewydarzonego synalka z gówna, w które ten nieustannie lezie, bez względu na koszty polityczne jakie to dlań niesie. W normalnych czasach porządny ojciec śmiecia podobnego Hunterowi dawno by wydziedziczył, lub nawet zarżnął własnoręcznie jak barana, w ostateczności trzymał w chlewie na łańcuchu karmiąc obierzynami z koryta. No ale skoro szanowny tatuś lubi obmacywać publicznie małe dziewczynki i przechowuje tajne dokumenty w garażowych kartonach... Najwidoczniej Biden senior ma upodobanie do ludzkich spierdolin, inaczej bowiem nie jestem w stanie wytłumaczyć jego lobbowania za nominacją von der Leyen na szefową NATO - faktycznie możemy więc mówić o ''porażeniu mózgowym'' owego Paktu. Niestety, przyszło nam żyć w czasach, gdy im większym jesteś nieudacznikiem, jak wspomniana Ursula, tym bardziej masz szansę zrobić błyskotliwą karierę. Skończy się tym, że koronują ją na cesarzową globu, Klaus Schwab uroczyście nałoży jej na tępy łeb diadem z putinowskiego kału, gromadzonego pieczołowicie przez kremlowską ochronę, jako najcenniejszy obecnie zasób Rosji. Podobne uczucia prezydent USA musi żywić też do samych Moskali, skoro postanowił kolejny raz uratować im tyłek pod rękę z Scholzem, podczas ostatniego szczytowania NATO w Wilnie. Nie mam stąd żadnej satysfakcji, że potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia, gdym czyniąc dopisek tydzień temu do poprzedniego tekstu o rokoszu Prigożyda przewidywał, iż ''Niemcy wraz z Jankesami pewnie znowu poczną wyciągać kacapskich psychopatów z bagna, w jakie sami tamci zaleźli''. Cholera wi czemu, może staremu Joe spodobała się krwawa ''soap opera'' w wykonaniu ''wagnerowców'', a w odstawianiu takowych szopek kremlowscy chucpiarze są akurat dobrzy. Szydzę rzecz jasna, acz coś faktycznie jest na rzeczy, o czym świadczy niedawna agitka ''Newsweeka'' o roli CIA w ukraińskiej wojnie, z którego to artykułu płynie jednoznaczny wniosek, iż dupa zeń a nie tajna agencja. Bowiem ku zaskoczeniu jej szpiegów Rosja nie zdobyła Kijowa, krnąbrni Ukraińcy bez ich wiedzy mieli też jakoby wysadzić Nord Stream, a nawet walnąć po Kremlu dronem, choć wszyscy ludzie serio wiedzą, że za ostatnią akcją stoi ''Ludowa Republika Arbatu'' skonfliktowana z tą na Łubiance. Rzekomo ''zbłąkana ukraińska rakieta'' miała gruchnąć w Przewodów, akurat kiedy szef CIA Burns leciał z Turcji do Kijowa po ''dogoworach'' z władyką rosyjskiej ''razwiedki'' Naryszkinem - na pewno tak było, bez dwóch zdań. Kropkę nad i postawił przywołany na końcu tekstu polski czynownik, bredzący o ''nieodpowiedzialnych ukraińskich politykach'', niestety nie wymieniony z nazwiska, ale coś mi mówi, że zwą go ''Zdradek''. Generalnie artykuł powinni przeczytać wszyscy, co powielają bzdury za teatrem dla gojów sprokurowanym przez kremlowskich Żydów pokroju Sołowjowa-Szapiro, jakoby USA miały ''walczyć do ostatniego Ukraińca''. Tymczasem wynika zeń, iż Ukraina sprawiła przykrą niespodziankę Amerykanom, nie pozwalając Rosji wziąć szturmem Kijowa, gdyż Jankesi szykowali się już na ''scenariusz afgański'' w warunkach Wschodniej Europy i co najwyżej wsparcie jakiejś banderowskiej partyzantki na Zakarpaciu, a tu taki klops z którym bidulki nie wiedzą do dziś co począć. Dogadali się przecież z Moskalami, dając im faktycznie przyzwolenie dla zbrojnej agresji na sąsiednie państwo, pod warunkiem jedynie ograniczenia walk do ukraińskiego terytorium i bez użycia podczas nich broni nuklearnej, na co Kreml ochoczo przystał. Ukraiński dziennikarz Jurij Romanenko trafnie rzecz podsumował, iż sytuacja jego kraju przypomina obecnie Czechosłowację w '38 roku, która wszakże postawiła się Hitlerowi wprawiając tym w zakłopotanie możnych tego świata. A już miało być tak pięknie, Adi odstawiłby brudną robotę Holocaustu, by powstał nowy Izrael... Tymczasem współczesny pepik, ''mały żydek'' Zełenski pomieszał im szyki nie uciekając ze stolicy, rzekomy klaun okazał się twardym facetem, gdyż geniusze amerykańskiego jak i rosyjskiego wywiadu pomylili jego gwiazdorską kreację z nim samym. Zdaje się zapomnieli, iż paradoksalnie komicy to zazwyczaj ludzie bardzo serio poza sceną, bywa nawet mocno depresyjni, jak Robin Williams popełniający w końcu samobójstwo. Na szczęście nie tyczy to ukraińskiego prezydenta, bowiem w kryzysowej sytuacji zachował się jak mężczyzna, a nie rozhisteryzowana ciota i sowiecki agent Benesz, wszakże niwecząc tym scenariusz ugadany już przez Kreml z Białasowym Domem.

Przynajmniej takie wnioski można wyciągnąć z rzeczonego artykułu ''Newsweeka'' i jak w każdej dezinformacji prasowej tkwi w nim zapewne spore ziarno prawdy. Trudno bowiem traktować poważnie wymówki Bidena, by nie przyjmować do NATO Ukrainy ze względu na faktycznie rozpanoszoną w niej korupcję. Nie przeszkodziła ona jakoś słynącej z ''uczciwości'' Bułgarii choćby w przystąpieniu do Paktu, a i Polska gwoli uczciwości pod rządami komuchów Millera i Kwaśniewskiego nie stanowiła pod tym względem wzoru cnót, bardzo oględnie zowiąc. Insza inszość, że zostaliśmy wówczas ''członkami NATO II-ej kategorii'', co trafnie spostrzegł ostatnio Marek Budzisz, bez stałych baz wojsk Sojuszu i faktycznej osłony nuklearnej, a to ze względu na veto Rosji ku czemu Zachód ochoczo przystał. Dlatego realna przyczyna niechęci prezydenta USA tkwi gdzie indziej: w uporczywym zapatrywaniu się nie tylko niemieckich, ale i przeważającej części amerykańskich elit politycznych na Rosję, jako integralnego komponentu europejskiej i ogólnie światowej równowagi sił. Wbrew faktom, świadczącym jednoznacznie, że ów kraj może stanowić jedynie źródło globalnej destabilizacji i chaosu, a to przez tyrańską naturę jego władzy stojącej ponad państwem i prawem, stąd nieustannie anarchizującej podległe sobie terytorium i wszystko wokół. Dlatego tworzyć może tylko narzędzia zniszczenia, na czele z kompleksem militarno-przemysłowym, jakim Rosja od wieków stoi, a także towarzyszącą mu propagandową chucpą ''wielkiej kultury'' [ Tołstojewski etc. ]. Przy czym nie ma większego znaczenia, jaką formę przybierze kacapski despotyzm - monarchiczną, komuszą, faszystowską czy neoliberalną a nawet LGBTariańską, w niczym to bowiem nie zmienia jego całkowicie samowolnej i arbitralnej natury. Sprokurowanej przez ''żydowinów'' przypominam, stąd pewnie dlatego czują doń miętę takie globalistyczne kreatury, jak dobry kumpel Putina KiSSinger. Żartuję, niemniej pora uznać fakt filorosyjskiej psychozy, na jaką cierpią elity Zachodu z USA na czele, jakie wręcz panicznie obawiają się upadku Moskowii, wbrew temu co pierniczą różne Duginy czy insze Girkiny. Wszakże nie oznacza to bynajmniej ulegania jej, a jedynie trzeźwą refleksję, że trzeba nam w Polsce oraz innym krajom regionu już teraz szykować się na czarny scenariusz, który przewidywałem onegdaj na drugim blogu. Pisząc tłustym drukiem, iż ,,Rosja w której ''tęczawe'' parady zastępują wojskowe na Placu Czerwonym, lecz nadal posiadająca broń atomową i znajdująca posłuch nie tylko w Berlinie, ale co gorsza i Waszyngtonie jest o wiele groźniejsza, niż ta pod obecnym nierządem Putina'', który oby więc zdychał jak najdłużej. Należy stąd poważnie traktować przejęcie schedy po nim przez pokraczny sojusz liberalnego żydostwa i kacapskich faszystów, zjednoczony pospólną nienawiścią do muzułmanów i obawą przed dominacją Chin. Bowiem jedyne racjonalne wytłumaczenie, jakie widzę dla zagłaskiwania przez Jankesów rosyjskiej bestii, stanowi manewr ''odwróconego dupą ku Moskwie Kissingera'' w jej wykonaniu. Rzecz jasna nie mam na myśli bezpośredniej konfrontacji z Chinami, na co Kacapia jest dziś zwyczajnie za słaba, ale ''proxy war'' w postaci zbrojnej inwazji na Kazachstan czemuż by nie? Putin od dawna przecież kwestionuje otwarcie nie tylko ukraińską, ale i kazachską państwowość a z tym żartów jak widać nie ma. Wspierany tu przez legion rosyjskich szowinistów z Girkinem na czele, oraz kremlowskie szczujnie medialne pod władaniem Żydów i lesb, które nie ustały gardłować w owym duchu nawet podczas ostatniej wojny. Porażka czy choćby klęska na Ukrainie w niczym ich nie powstrzyma, mogli wdepnąć w jeden beznadziejny konflikt to i polezą zaraz w drugi, z deszczu pod rynnę - jakież to rosyjskie. Tym bardziej, że wkrótce może pojawić się w kraju liczna rzesza uzbrojonych facetów bez zajęcia, z których wielu poczuło już krew i bez wojny żyć nie są w stanie, tak zryła im łeb. Najeżdżając zaś Kazachstan nie będą narażeni na masakrowanie ''hajmarsami'' czy inszymi ''sztormszedołsami'', a tylko zmagania ze znajomą im posowiecką bronią, niechby zmyślnie unowocześnioną przez Chińczyków. Oczywiście zawsze na stole jest opcja rozbioru Azji Środkowej między Pekin a Moskwę, co już w przeszłości bywało, wszakże wątpię by przystały na ów scenariusz tamtejsze państwa, na czele ze strategicznie ważnym obecnie dla Chin Turkmenistanem. Zacieśniającym przy takowym obrocie spraw zapewne panturańską integrację eurazjatycką z Turcją i Azerami, przy wsparciu Brytoli czego symbolicznym wyrazem masońska piramida w Astanie, dziś Nursułtan. Istotna funkcja owej ''dyskretnej'' organizacji jest u nas kompletnie zmistyfikowana - to żaden ''globalny Sanhedryn'', a jedynie narzędzie zarządzania rozproszonym na niemal wszystkich kontynentach wyspiarskim imperium, czy raczej tym co zeń pozostało. Przekształcającym się w myśl hasła ''global Britania'' w Anglo-Eurazję, takowa bowiem istnieje wbrew bełkotowi różnych Duginów, ale i mniemanych ''ojropejczyków'' co i na żal PiSowców, jednako potrafiących reagować na ów fakt tylko bredzeniem o ''Londonistanie''.

Powracając do kwestii możliwej jak sądzę ''specoperacji wojskowej'' Rosji wymierzonej w kazachską państwowość - nie widzę powodu, by tak ''pro-BLMowska'' administracja Bidena po cichu nie miała pobłogosławić środkowoazjatyckiej ''wojny rasowej''. Przecież szczególna wrażliwość żywiona przez nią do rzekomych ''praw osobowiszczy'' LGBT-coś tam, nie przeszkodziła jej wcale w porozumiewaniu się z takimi ''homofobami'', jak Putin i jego kamanda ponad głowami władz Ukrainy. Ławrow zaś ośmielił się nazwać publicznie Hitlera Żydem, czy globalny Sanhedryn na czele z Klausem Schwabem obłożył go za to anatemą? No właśnie, więc i tu brak jakichkolwiek hamulców ni obostrzeń. Wszakże jedno wydaje się pewne: jeśli takowa rozpierducha wojenna się wydarzy, zarówno nasi ''euroatlantyści'' co i obrońcy ''syfilizacji judeołacińskiej'' spod znaku Konecznego, jednako skończą z mordą w kałuży. Bowiem pozostając konsekwentnymi będą zmuszeni wesprzeć rosyjską ''krucjatę białego człowieka'' przeciw ''turańskiej dziczy'', z mniej lub bardziej otwartym wsparciem znienawidzonego, lub wielbionego zależnie od zajmowanej przez nich postawy USraela. Co do mnie, nawet palcem na klawiaturze nie ruszę w obronie zdrajców białej rasy, nasyłających na Ukrainę buriackich lub czeczeńskich rzeźników i gwałcicieli, niech Kazachowie zarzynają ich jak barany, aby poczuli własne łajno na twarzy. Z drugiej, biorąc stopień ''zażydzenia'' obecnego Kremla, tudzież liczbę innych mieszańców etno-rasowych na szczytach rosyjskiej, ale raczej nie ruskiej władzy, trudno w sumie zarzucać im przeniewierstwo w tym względzie... Pewnie dlatego znajdują wspólny język z globalistami Zachodu, mimo deklarowanej gromko wrogości i otwartej rywalizacji, wszakże w obrębie tego samego obozu ''zgniłego Okcydentu''. Ukraina więc grzeszy naiwnością wobec niego swą ''eurofilią'' i zapatrzeniem w USA, co i dla nas w Polsce winno stanowić przestrogę. Sami Ukraińcy zresztą są tego świadomi, przynajmniej niektórzy z ich czołowych intelektualistów, jak Serhij Daciuk. Trafnie bowiem spostrzegł niedawno, iż jego rodacy ograniczając walkę o swą niepodległość narodową do sfery kultury i języka, zaniedbali całkiem jej materialne podstawy w postaci własnego przemysłu zbrojeniowego, jaki pozostał im w spadku po ZSRR, a który roztrwonili niemal do reszty. Słusznie więc za hańbę uważa, że kraj nie ma własnych rakiet ni jest w stanie produkować masowo pociski dla artylerii, zmuszony tym żebrać o nie u Zachodu ową zależność bywa cynicznie wykorzystującego, choćby jak teraz nie udzielając należytego wsparcia ukraińskiej kontrofensywie. Grzęznącej przez to w stepach Zaporoża, a mimo tego uporczywie postępującej wbrew wszelkim wojennym prawidłom, bez przewagi samolotów i rakiet dalekiego zasięgu, kompensując je głównie odwagą żołnierzy oraz zmysłem taktycznym dowództwa. Wszakże Daciuk myli się upatrując winy za ów stan rzeczy li tylko w neobanderowskich radykałach, marginalnych nawet teraz w toczącej wojnę Ukrainie, co poniekąd sam przyznaje. Zasadniczym jej problemem bowiem nie są obecnie faszyści spod znaku ''krwawego Stepana'', jak niestety wielu Polaków dało sobie wmówić, ani nawet pokomusze zaszłości wciąż żywe w owym kraju, ale rodzime ''żłopstwo'' pod którym to mianem kryje się odpowiednik naszego swojskiego niestety cwaniactwa, pazerności i chamstwa. Całkiem bezideowego przy tym, mogącego więc przybierać najróżniejsze i wzajem ostro nieraz skonfliktowane politycznie formy. Żałować wypada, że nie tylko Rosję trawią całe tabuny klonów Puszylina, gotowych zamienić własną ojcowiznę w pustynię, byle tylko mogli wygrzewać tyłki w Dubaju - również Ukraina co i Polska cierpią podobną przypadłość, nawet jeśli na szczęście nie w tym stopniu co Kacapstan. Dlatego nasz wschodni sąsiad płaci teraz straszną cenę krwi swych żołnierzy i cywilów oraz ruiny miast, bowiem zamiast modernizować własną poradziecką zbrojeniówkę doprowadził do upadku fabryk rakiet w Dnieprze czy czołgów w Charkowie. Brakło zmysłu strategicznego i woli politycznej niezbędnych dla realnej niepodległości, cała para zaś poszła w ukraińską cepeliadę wyszywanych koszul i pomników Bandery. Acz można zarzucić Daciukowi, iż sztucznie przeciwstawia obsesję na punkcie zachowania narodowej czystości technologicznej modernizacji, biorąc pod uwagę jakiż to kraj jako pierwszy począł tworzyć rakiety czy odrzutowce... Przemysł militarny, nad którego utratą tak boleje, również ostał się Ukrainie po totalitarnym przecież ZSRR, nie w tym więc problem, lecz jak powiadam cwaniackim ''żłopstwie'', dla którego liczą się wyłącznie krótkoterminowe zyski, czerpane z rabunkowej eksploatacji tu i teraz. Wspomniany Jurij Romanenko trafnie nazywa to ''kanibalizmem'' własnej ojczyzny - kiedy potrzeba na gwałt stawiać zakłady dronów bojowych i obronę przeciwrakietową, burmistrzowie ukraińskich miast przewalają ogromne budżety na stadiony czy nową kostkę brukową, jak ichni Czaskowsky mer Kliczko - w trakcie wojny!

W efekcie Ukraina szarpie się obecnie desperacko, uwięziona na krótkim łańcuchu, gdyż w zależności całkiem dla swego ocalenia od Zachodu, który wszakże żywi odmienne od niej interesa. Przerażony jest bowiem ostatnimi deklaracjami gen. Załużnego, że nic nie powstrzyma go przed zajęciem Krymu, jeśli tylko pojawi się taka możliwość, a nawet przeniesieniem walk na terytorium Rosji, czego Okcydent z USA na czele najbardziej się obawia. Traktując nadal Moskowię Putina niczym dawne ZSRR, niepomny jej regresu o jakim wspomina rosyjsko-żydowski pisarz Dmitrij Bykow. Słusznie bowiem zauważył, że breżniewowska ''gerontokracja'' prezentuje się całkiem przyzwoicie na tle putinowskiego reżimu, zwłaszcza jego obecnej postaci wyznaczanej przez kryminalistów i degeneratów, pokroju Prigożyda i ''fuhrera'' jego ''prywatnej'' armii neonazisty Utkina. Na tym właśnie polega główny błąd nie tylko Niemców, ale i większości Amerykanów niestety, upatrujących wciąż w Rosji jakowejś przeciwwagi dla Chin i świata islamu. Moskale to wiedzą, stąd grzeją prowokacje w podmoskiewskich Kotielnikach, gdzie miejscowi Ruscy ślą apele do władz, by wzięto ich w ochronę przed muzułmańskimi migrantami terroryzującymi okolicę. Zapewne rozpierducha stanowi ''podgotowkę'' pod możliwą inwazję na ''bisurmański'' Kazachstan, co rozwój zdarzeń wkrótce okaże. Powracając na Ukrainę: Arestowycz z goryczą upatruje słabości swego kraju w dziedzictwie kozackiej Siczy, pokrywającej bohaterszczyzną wojowników swą systemową słabość, brak organizacyjnego zaplecza. Innymi słowy, Ukraińcy gotowi są wojować, wszakże jedynie na cudzy koszt - jak nie polskiego króla, to znowuż moskiewskiego cara, a nawet tureckiego sułtana. Przed nimi zaś stoi dziś zadanie ustanowienia niepodległości na własny rachunek, i tu zaczynają się przysłowiowe schody. Wyjaśnienie jest mym zdaniem prostsze niż proponowane przez imć Ołeksija: otóż Ukraina to podobnie jak współczesna Rosja czy Kazachstan jedna z byłych radzieckich republik, jakich niepodległość ogłosiły władające nimi postkomusze mafie i bezpieki. Rząd natomiast w realnym socjalizmie pełnił rolę fasady dla owych komunistycznych sitw i sekt w jednym, zgodnie z marksistowską doktryną głoszącą, iż ''państwo jest formą kapitalistycznej opresji klas pracujących''. Po upadku więc oficjalnej ideologii ostało się li tylko mafijne sekciarstwo władających posowiecką zoną elit, przechodząc ''dialektycznie'' we wspomniane wyżej ''żłopstwo''. Wystarczało to na czas iluzji post-liberalnego ''końca historii'', ale przyszedł nań kres wraz z nastaniem realnej dziejowej rozpierduchy. Posowieckiemu bezhołowiu sprzyjał zaś fakt systemowego bezprawia komunizmu, zgodnie z marksistowskim założeniem, iż nie tylko państwo ale i prawo stanowią formy ''burżuazyjnej opresji'', na które nie ma miejsca w utopii bezklasowego społeczeństwa. Dlatego bolszewicy zwali bandytów ''elementem socjalnie bliskim'', traktując znacznie łagodniej kryminalne rozboje niż błahe nawet polityczne wykroczenia. Nie dziwi stąd łatwość z jaką komuniści i bezpieka jęli oddawać się grabieży po sprokurowanym przez nich rozpadzie ZSRR. Wszakże część z nich tak na Ukrainie co i w Rosji, najwidoczniej nie mogąc żyć bez jakiejś ideologii, stała się jawnymi faszystami. Najlepszym tego dowodem sam Putin, wychwalający publicznie czarnosecinną filozofię Iwana Iljina, usiłując przy tym ''denazyfikować'' Ukrainę min. za pomocą rosyjskich neonazistów z ''Rusicza'' i tym podobnej pogromowej swołoczy. Wszakże dotyczy to również posowieckiej Ukrainy i odrodzenia kultu niewątpliwego faszysty Stepana Bandery. Admiracja doń wielu ukraińskich postkomunistów przestanie dziwić, gdy uświadomimy sobie, że już przed wojną ichni bolszewicy z tzw. KPZU sławili w swych drukach propagandowych rodzimych faszystów jako ''rewolucyjnych bojowników mas ludowych zachodniej Ukrainy''. Z kolei sama OUN niejednokrotnie wykorzystywała politycznie burdy i zamieszki wszczynane przez ''czerwonych'', jak to miało miejsce podczas fali krwawych zajść na Wołyniu w 1935 roku. O czym przeczytać można w zacnej rozprawie traktującej o niepokojach społecznych doby Wielkiego Kryzysu w II RP [ tamże również wzmianki o raportach ówczesnej polskiej policji, diagnozującej z niepokojem próby budowy jednolitego ''frontu ludowego'' ukraińskiej komuny i nacjonalistów Bandery ]. 

Jednym słowem Ukraińcy popełniają gruby błąd, traktując rodzimy faszyzm jako rzekomą ''alternatywę'' dla posowieckiego dziedzictwa, i rychło przyjdzie im za to zapłacić, gdy możni sponsorzy z Zachodu wykorzystają zapewne ów fakt, by ich pocisnąć do ugody z Kremlem, jakiej tak pragną. Niegotowi całkiem na możliwy scenariusz upadku Rosji, prawdopodobny w kraju, gdzie tak ''zażydzony'' reżim jak putinowski sławi jednako rosyjskiego faszystę Iljina, co i bolszewickiego kata Berię, odpowiedzialnego min. za mord polskich oficerów w Katyniu i wiele innych zbrodni wobec naszej nacji. Nie słyszę wszakże, by ów skandal wywoływał równe oburzenie nad Wisłą, co ukraińskie próby negowania, czy przynajmniej rozmywania odpowiedzialności OUN za ludobójstwo Polaków na Wołyniu, dokonywane przez jakieś neobanderowskie pinglary. Wszakże ordynarnym kłamstwem jest, że nie spotykają się one jakoby z publicznym odporem na samej Ukrainie, czego dowodem choćby żywa działalność ichniego historyka i publicysty Danyło Janewskiego, publicznie dystansującego się wyraźnie od dziedzictwa Bandery. Napisał o nim krytyczną biografię, jakiej przekład żywię nadzieję ukaże się także w języku polskim, gdyż dostępna na rynku autorstwa Rossolińskiego-Liebe jest nie do czytania. Powołuje się on bowiem tam na oszusta Grossa, co nie dziwi u kreatury badającej rzekomą ''kolaborację niemiecko-polską podczas II wojny światowej'', opłacany w tym przez niemieckie fundacje i muzeum ''Polin''. Dlatego zdecydowanie wolę podejście Janewskiego, trafnie konstatującego, iż ukraińskich komunistów i faszystów połączyła wspólna nienawiść do dziedzictwa dawnej Rzeczpospolitej, wystarczyło więc by ''czerwoni'' hasłu o rewolucji przydali przymiotnik ''narodowa'', aby przechrzcić się gładko na ''patriotów'' i ''nacjonalistów''. Nawet jeśli ów historyk myli się co do samej Rosji, identyfikując ją z ''cywilizacją Wielkiego Stepu'', czego obaleniu poświęciłem ostatnio całą serię tekstów na drugim [anty]blogu. Tak czy owak Ukraina podobnie jak i Polska daleko nie zajadą pogrążając się we wzajemnych swarach i dziejowych resentymentach. Przy czym nikt nie mówi, abyśmy zaraz obłudnie ''wybierali przyszłość'', wystarczy zachować jedynie zdrowy rozsądek i właściwą miarę, nie negując tego co nas nieodwołalnie dzieli rozwijali współpracę na innych polach, w imię obopólnych żywotnych interesów. Nade wszystko w dziedzinie wojskowej, ale też i politycznej oraz gospodarczej, bowiem Ukraińcy zyskali wprawdzie mocny fundament państwowości w postaci zaprawionej już w bojach armii, jednakże mogą przegrać na ''froncie wewnętrznym''. Poległszy w reformie administracji państwowej i poradzeniu sobie z wszechobecną korupcją, dziedzictwie wspomnianego już poradzieckiego bezprawia. Czynnie zaangażowany w walkę zeń polski ekspert Piotr Kulpa zwraca uwagę, że dziś zwykłych Ukraińców radują bardziej nawet niż zwycięstwa na froncie kolejne zatrzymania czy dymisje nieudolnych i sprzedajnych własnych polityków. Sygnalizuje to niechybnie pilną konieczność reform wewnętrznych, bez których Ukraina zwyczajnie nie przetrwa, nawet gdy rosyjskie zagrożenie zostanie od niej oddalone, czemu rzecz jasna Polacy winni sprzyjać w swym dobrze pojętym interesie narodowym. Bez względu na banderowskie resentymenty głośnej mniejszości Ukraińców, na których powtarzam sami rychło się wyłożą, na szczęście wielu z nich ma tego świadomość i stąd otwarcie przeciwstawia się im, jak wykazałem. Skądinąd ciekawym dlaczegóż nasza ''ideowa prawica'', tak niby pryncypialnie antykomunistyczna, potrafi w kółko tylko gardłować o ''banderowcach'' niczym jaka antifa, ignoruje zaś anarchistów walczących po stronie Ukrainy co i Rosji. Mniej licznych niż faszyści, niemniej zadziwiające, że polscy konserwatyści i narodowcy zdają się nie zauważać, iż Ukraina to nie tylko dziedzictwo ''krwawego Stepana'', ale i Nestora Machno o czym u nas niemal kompletna cisza. Tymczasem nowolewicowy Socjalny Ruch współpracuje ściśle z polskim ''Razem'' i anarchistami Inicjatywy Pracowniczej, jego bojownicy zaś walczą na froncie z rosyjskimi okupantami i wielu już poległo min. pod Bachmutem, by wymienić tylko Jewgienija Osiewskiego czy Dmytro Pietrowa. Polskawa dupoprawica sra się neobanderowcami, ale współcześni machnowcy z karabinami w rękach jakoś nie budzą u niej grozy - a kurwa powinni! Prędzej debile pomylą czarno-czerwone flagi anarchistów ze sztandarami OUN, dlatego cokolwiek sądzę o tych lewakach robią przynajmniej o tyle dobrą robotę, że jebią równo kacapofili od których wciąż roi się na zachodniej lewicy co i pozaeuropejskiej. W każdym razie prospołeczna lewica ma potencjał do rozwoju na Ukrainie, wprawdzie po 2014 roku znalazła się w defensywie, gdyż nie bez podstaw kojarzono ją powszechnie z ruskimi kurwiszczami, a też wielu z jej działaczy skompromitował ordynarny lobbing moskiewskiego kapitału, ubrany tylko w poradzieckie resentymenty. Dziś jednak rzecz wygląda inaczej, w dobie ostrego kryzysu społecznego wywołanego wojną i upadkiem ekonomii kraju zniszczonej przez rosyjskiego wroga. Swoje też dokłada polityka finansowa ekipy Zełeńskiego, która przynajmniej gospodarczo jest ukraińskim odpowiednikiem Konfederacji, gdyż to właściwie nacjonałliberałowie reprezentujący interesy swej narodowej burżuazji niechętnej, by nie rzec wprost wrogiej prawom rodzimych pracowników. Na owym tle więc będą narastać napięcia i konflikty, gdy tylko zagrożenie ze strony Moskali zelżeje, oby jedynie nie przybrały zbrojnej formy, się obaczy. Kogo to jednak interesuje nad Wisłą, lepiej przecież pierdolić ciągiem o Banderze i Wołyniu aż do zarżnięcia tematu, nomen omen. Babrzących się tym gównem dziwnie nie oburzał wcześniej kult Dzierżyńskiego na posowieckiej Ukrainie i mundury NKWD na niemal każdym tamtejszym komisariacie, jak trafnie zauważył ukraiński działacz Paweł Bobołowicz. Cóż...

Podsumowując: Rosja jest Zachodowi niezbędna - zupełnie niepotrzebnie, bo to nieudacznik i ''pasożyd'' niczym synalek Bidena, który potrafi jedynie przepierdalać kasę tatuśka pakując go ciągiem w kłopoty. W dodatku jest niebezpieczny, lobbując dla zysku za podejrzanymi typami w służbie obcych mocarstw. Jednak być może idzie o to, że jebiąc tabuny dziwek, tudzież wydając fortunę na crack napędza mocno ekonomię, bowiem ''szara strefa'' stanowi przecież istotny dział gospodarki. Podobnie Rosja, która znowu przedawkowała dziejowy ''parmezan'' i Okcydent z USA na czele kolejny raz zmuszony jest wyciągać ją z biedy, w której znalazła się wyłącznie z własnej winy. Nie ma więc co histeryzować o ''zdradzie Zachodu'', lecz maksymalnie wykorzystać ów fakt, póty co otoczywszy kacapską melinę eurazjatyckim kordonem sanitarnym, od Skandynawii po Azję Centralną. Rosja jest jak stary narkoman - nie do zdarcia, paradoksalnie zbyt amorficzna, by się rozpaść, niczym rozlazłe g... jak Hunter Biden. Pozostaje więc tylko uzbroić się w cierpliwość oczekując na ''złoty strzał'' w jej wykonaniu, byle tylko nie na nasz koszt!